JustPaste.it

Felieton posttaśmowy

I znów mamy spektakl medialny. Wczoraj, dziś i zapewne jeszcze jutro politycy, dziennikarze i komentatorzy będą mówić o taśmach. Nie mam w zwyczaju przypominać formuły: "a nie mówiłem?", ale dokładnie rok temu pisałem o aferze taśmowej jako początku końca tzw. Platformy Obywatelskiej. Niesławnej pamięci Donald Tusk obiecywał, co prawda, że po wakacjach wszystko będzie wyjaśnione, ale już wówczas nie wierzyłem mu w ogóle. Zresztą nie pomyliłem się, a Tusk, czując pismo nosem, zostawił zabawki i uciekł do Brukseli, okazując się w ten sposób politykiem zupełnie nieodpowiedzialnym.

Trudno zachować zimną krew, słuchając funkcjonariuszy partii rządzącej. Nie chcę się znęcać nad "Tuskiem w spódnicy", bo pani premier nie ma ani autonomicznej władzy, ani charyzmy, ani potrzebnej na tym stanowisku inteligencji, ale cholera bierze, kiedy w eter idzie komunikat, że gaduły w restauracji są ofiarami. To jak? Szef Narodowego Banku Polskiego, który rozmawia o ewentualnym finansowaniu partii rządzącej, co jest złamaniem konstytucji, jest ofiarą? Obecna pani komisarz UE, która uciekła razem z Tuskiem i która twierdził, że praca za 6 tysięcy złotych jest frajerstwem, to ofiara? Wszak z taśm wynika jednoznacznie, że politycy traktują państwo jak prywatny folwark. Pisałem o tym wielokrotnie, nie chcę się powtarzać.

Trzeba jednak wspomnieć, że są takie kwestie, których jak ognia na razie unikają dziennikarze i komentatorzy, a która może wywrócić kariery platformianych "europejczyków". Możecie drodzy czytelnicy sprawdzić datę opublikowania tego artykułu, kiedy okaże się, iż kluczową rolę w tej aferze odgrywa prywatyzacja Ciech-u.

***

Pani Premier przyparta do muru, dokonała  w rządzie zmian. Głęboko współczuję tym, którzy objęli stanowiska właśnie teraz. Nie dziwię się byłemu sportowcowi, który zwyczajnie może nie rozumieć politycznych mechanizmów, nie dziwię się znanemu lekarzowi, dziwi natomiast zgoda na objęcie funkcji koordynatora nad służbami przez Marka Biernackiego. Znając jego propaństwową postawę, zrobił to prawdopodobnie z poczucia odpowiedzialności.

Jednak zmiany te nie uratują dogorywającego rządu. Rok temu byłoby to jeszcze możliwe. Taśmy wszak zostały nagrane po to, by mogły stanowić narzędzie szantażu. Jeżeli ktoś tego nie rozumie, ten zwyczajnie nie zna mechanizmów rządzenia. Jak trzeba być naiwnym (myślę o Pani Premier), by zatrudniać w Radzie Ministrów ludzi, którzy odwiedzali restaurację Sowy? Jak zwykł mawiać minister Napoleona Talleyrand - to nie zbrodnia, to błąd. Jakże trzeba być naiwnym, by przypuszczać, że taśmy przed wyborami prezydenckimi nie wypłyną ponownie? Jak musiał być wkurzony Prezydent Komorowski, który musiał wiedzieć, co się kroi? Nie ma się co dziwić, że tak mocno dystansował się od Platformy w trakcie kampanii.

Nie mam złudzeń, że przed wyborami parlamentarnymi pojawią się kolejne sensacyjne rozmowy u Sowy lub jego przyjaciół. Z tym, że teraz już nic nie da się zrobić. Platforma odejdzie w niesławie jako ta formacja polityczna, której prominentni członkowie z taką pogardą i lekceważeniem wypowiadali się o państwie i obywatelach tego państwa. Zarówno treść, jak i forma nagranych rozmów świadczą o tym, że rządzący politycy oderwali się zupełnie od rzeczywistości.

PS. Ponieważ nastąpił problem z edycją i ten felieton został podpięty pod inny mój tekst, informuję, że data publikacja to 15 czerwca 2015.