JustPaste.it

Mity i dietetyka.

Tak wygląda obecnie zalecana „piramida zdrowia"?Najpopularniejsze, mity jako skuteczne narzędzie reklamy i marketingu .?

Tak wygląda obecnie zalecana „piramida zdrowia"?Najpopularniejsze, mity jako skuteczne narzędzie reklamy i marketingu .?

 

54364acbf1d93364a6740b60e64d6914.jpg

Zanim przejdę do sedna tematu chciałabym wyjaśnić pokrótce dwa główne terminy występujące w powyższym tytule – mianowicie pojęcie „mit” i „dietetyka”.

 

Czym właściwie jest mit? Z pewnością wszyscy często spotykamy się z tym terminem, ale nie bardzo zastanawiamy się nad jego znaczeniem.. Mit na ogół kojarzy się nam z czymś wyimaginowanym, baśniowym, albo z pojęciem z zamierzchłych czasów. Czy pokrywa się to z prawdą? Dalsze pytania, które się tutaj nasuwają to: czy mity przekazywane są jako fakty? Czy istnieją nadal – we współczesnych czasach? Czy powstają nowe?

 

Wg Huberta Czachowskiego mit należy do najbardziej popularnych terminów końca XX wieku. Ekspansja tego pojęcia dotyczy zarówno sfer życia potocznego, jak i terenu nauki. W odniesieniu do społeczeństw nowoczesnych zakres słowa mit zostaje znacznie poszerzony. (…) Mitem określa się rodzaj symbolu rozwiniętego w formie opowieści, artykułującemu się w czasie i przestrzeni, które nie są tożsame z czasem i przestrzenią w sensie historyczno-geograficznym.” Natomiast Marian Golka pojęcie
„mit” definiuje jako: „formę świadomości cechującą się subiektywnym poczuciem prawdziwości przy niemożliwości obiektywnego zweryfikowania zarówno stopnia tej prawdziwości jak i fałszywości. Stąd mieści się on poza kategorią prawdy i fałszu.”

 

Drugim z kolei terminem, który chciałam zdefiniować dla potrzeb tego rozważanie, jest „dietetyka”. Według Wikipedii dietetyką nazywamy: „naukę, zajmującą się zasadami żywienia, biochemicznymi podstawami żywienia, psychologią żywienia i technologiami gastronomicznymi” . Potocznie uważa się, że dietetyka zajmuje się dietami, a te z kolei kojarzą się nam ze sposobem odżywiania, pozwalającym na zrzucenie zbędnych kilogramów, lub – zdecydowanie rzadziej – ze zmianą nawyków żywieniowych, wymuszonych tymczasową koniecznością, spowodowaną chorobą lub stanem pooperacyjnym.

 

Przyjrzę się teraz naszemu podejściu do spraw dietetycznych, czyli mówiąc prościej – do sprawdzenia produktów, które zjadamy. Powszechnie panuje zgodna opinia, że istotny wpływ na nasze życie – głównie na stan naszego zdrowia – wywiera skład naszego pożywienia. Popularne jest powiedzenie: „jesteśmy tym co jemy”. Natomiast Herodot głosił; „że z potraw, które zjadamy powstają wszystkie choroby ludzkie” . Ale jak to jest w praktyce? Co zjadamy, albo – jak to często jest określane – „co wrzucamy na ruszt” żeby było smacznie i przede wszystkim, szybko?

 

Powszechnie uważa się, że czas to pieniądz – lecz tutaj nasuwa się pytanie, czym w takim razie jest jedzenie? Czy tylko niezbędną do życia czynnością fizjologiczną, która musi być zaspokojona? Czy nieistotne jest to, czym ją zaspokoimy – byleby tylko na pewien czas odrzucić dyskomfort spowodowany uczuciem głodu? Kto tworzy mity dietetyczne?
Do czego mają one służyć?

 

Czy za tym kryje się coś interesownego, wyrachowanego..? Jak powinniśmy się odżywiać? Co na ten temat mówi nam oficjalna medycyna? Czy jej zalecenia są stałe – czy zmienne?
Otóż obecna „piramida” zdrowego żywienia została opracowana w Stanach Zjednoczonych przez Departament Rolnictwa oraz Departament Zdrowia i Opieki Społecznej i jest zestawieniem zaleceń żywieniowym. Polscy dietetycy przystosowali ją do polskich warunków, wprowadzając niewielkie i niezbyt istotne zmiany zalecanych ilości porcji niektórych grup produktów. Podstawę Piramidy Zdrowego Żywienia i codziennej diety stanowią produkty zbożowe, których zaleca się spożywać około 5 porcji dziennie.

 

Drugi poziom piramidy to cztery porcje warzyw i trzy porcje owoców. Trzeci poziom stanowi od dwóch do trzech porcji mleka i produktów mlecznych oraz jedną do dwóch porcji mięsa, ryb, jaj, nasion roślin strączkowych. Na samym szczycie tej piramidy znajdują się tłuszcze
i słodycze, których spożycie powinno się ograniczać, a zalecanymi w małych ilościach tłuszczami – powinny być oleje roślinne.

 

Tak wygląda obecnie zalecana „piramida zdrowia”:

Uważam, iż nie trzeba być specjalistą w dziedzinie dietetyki, medycyny czy biochemii, aby zauważyć, że jest w niej bardzo dużo produktów zbożowych, które mają bardzo ubogą wartość odżywczą (niską zawartość witamin i składników mineralnych), a z kolei mała ilość produktów białkowych, zwłaszcza dla dzieci i młodzieży, których organizmy dopiero się kształtują i potrzebują spore ilości wartościowego białka do tworzenia nowych tkanek budulcowych (wiedziały już o tym nasze babcie).

 

Czyżby specjaliści tego nie dostrzegali? Widać dokładnie „gołym” okiem, że obecne zalecenia dietetyczne i chude diety się nie sprawdzają. Diety kończą się najczęściej efektem jo-jo (po którym waga często przekracza poziom wyjściowy), a zalecenia dietetyczne powodują coraz większy przyrost osób z nadwagą.

 

Wśród najmłodszych dzieci wystąpił już problem nadwagi i chorób cywilizacyjnych. Rośnie w zastraszającym tempie ilość osób chorych na cukrzycę i miażdżycę (pomimo prawie całkowitego odrzucenia tłuszczów zwierzęcych na rzecz roślinnych) – a otyłość stała się już nie tylko problemem medycznym – czy też estetycznym, ale olbrzymim problemem społecznym, który uważam za zbyt słabo naświetlany.

 

Naukowcy „coś” zaczynają oficjalnie dostrzegać i „już” pojawiają się próby modyfikacji obecnej piramidy zdrowia. Są to dopiero nieśmiałe próby…

 

Nowa ”piramida zdrowia” dużo nie różni się od poprzedniej – jednak na wzór Amerykanów (przypuszczam, że jest to spowodowane walką z powszechnie panującą tam nadwagą) – dodano, jako nową podstawę – aktywność fizyczną. Z pewnością jest to posunięcie prozdrowotne – tylko czy wystarczające?

 

O ile w obszarach nauk technicznych można zaobserwować ogromny postęp, o tyle dietetyka zdaje się nadal tkwić w pełnych czarownic mrokach średniowiecza. Oficjalne zalecenia w zakresie żywienia, pod którymi podpisują się autorytety, są nierzadko sprzeczne z faktami znanymi w naukach podstawowych.

 

Nauka z zakresu zagadnień dietetycznych, na studiach medycznych, ogranicza się do koniecznego minimum i zepchnięta jest na margines wiedzy medycznej – jako mało istotna dla zdrowia. W ogóle profilaktykę zdrowotną, jak i szeroko pojętą higienę życia, w ostatnich latach zlekceważono.

Całą nadzieję na poprawę stanu zdrowia społeczeństwa zaczęto dopatrywać się w produkcji nowych leków. Media reklamują suplementy diety i leki – jako specyfiki niezbędne do utrzymania zdrowia i dobrego samopoczucia. Praktycznie nie dba się o wyeliminowanie przyczyn, chociażby podstawowych chorób, a „leczenie” polega głównie na łagodzeniu ich objawów. Medycyna w większości chorób podaje, że etiologia ich jest nieznana – nie upatruje źródła choroby w nieprawidłowym odżywianiu, nie zaleca zmiany diety przy wystąpieniu różnych schorzeń, nie zauważa związku między zmianą nawyków żywieniowych, a nasileniem się chorób cywilizacyjnych.

 

Przyczyn chorób – ba, nawet otyłości, upatruje się w genach – jakby człowiek nagle w ostatnim stuleciu przekształcił się genetycznie – co w skali okresu istnienia życia człowieka na ziemi, wydaje się absurdalne…

Wrócę raz jeszcze do tematów mitów dietetycznych. Jak każde mity, powtarzane wielokrotnie, stały się obowiązującą „prawdą”. Hasła takie jak: „tłuszcz jest szkodliwy”, „długość życia zależy głównie od genów”, „owoce są najlepszym źródłem witamin” i wiele innych – przyjęto za fakt.

Najpopularniejszymi, utartymi mitami żywieniowymi są;

– człowiek jest istotą roślinożerną

– pokarmy zwierzęce są ciężkostrawne

– tłuszcz roślinny jest zdrowszy od tłuszczu zwierzęcego

-spożywanie cholesterolu powoduje miażdżycę

– warzywa i owoce są łatwo przyswajalne i bogate w składniki odżywcze

– podstawą diety powinny być węglowodany

Przy powyższych mitach nie wymieniłam tego, że jakoby margaryna była zdrowsza od masła, gdyż został on niedawno oficjalnie obalony. Ale co z pozostałymi? Czy zależy komuś na tym, aby ich nie weryfikować? Kto – ewentualnie – mógłby stracić na ich zdementowaniu? Czy powyższe mity są faktami? Zacznę może kolejno od pierwszego: jakoby człowiek z natury był roślinożerny.. Aby zbadać naturę człowieka najlepiej przyjrzeć się obecnym plemionom „dzikich”, których życie najbardziej przypomina życie naszych praprzodków. Istotne jest to, czy istnieją takie plemiona, które odżywiają się wyłącznie pokarmem roślinnym? Czy istnieją ludy wegetariańskie? Okazuje się, że nie ma takich. Podstawą jedzenia wszystkich „dzikich” społeczności jest mięso – a co za tym idzie – głównym i najważniejszym ich zajęciem jest polowanie.

Jako potwierdzenie tego stwierdzenia przytoczę tutaj fakt, iż na wykładzie z „Metodologicznych problemów badan antropologicznych” w „naszym” Uniwersytecie Gdańskim, profesor Wojciech Bęben – w odpowiedzi na moje w tym temacie pytanie – powiedział, że wśród badań sporej ilości ludów prymitywnych – praktycznie na całym świecie – nigdzie nie zetknął się z plemieniem roślinożernym, wręcz odwrotnie, we wszystkich nierozwiniętych kulturach, spotyka się spożywanie mięsa już od najmłodszych lat – mięso jest podstawą całego jedzenia. Czyli pierwszy mit nie ma potwierdzenia w praktyce. Nawet budowa zębów człowieka – jak i przewodu pokarmowego, dużo bardziej zbliżona jest do zwierząt mięsożernych, niż roślinożernych (u zwierząt roślinożernych długość układu pokarmowego jest kilkakrotnie większa).

Następny mit mówi, że pokarmy zwierzęce są ciężko strawne. W podstawowych książkach z których korzystają studenci na studiach medycznych (np. „Biochemia” Harpera) uczą, iż białko zwierzęce jest bardziej wartościowe od białka roślinnego i łatwiej przyswajalne. Nie od dziś wiadomo, że surowe warzywa i owoce są ciężkostrawne i np. przy dolegliwościach układu pokarmowego, czy po operacjach, nie są zalecane.

Przechodząc do następnego mitu należałoby zadać pytanie; czy na pewno tłuszcz jest szkodliwy? Nasi przodkowie spożywali praktycznie tylko tłuszcz zwierzęcy – a choroby takie jak miażdżyca, czy cukrzyca – nie były im znane. Tłuszcz roślinny, a raczej jego produkcja, jest wynalazkiem człowieka ostatnich czasów. Zatem, czy zalecane wprowadzenie tłuszczu roślinnego, zamiast dotąd stosowanego zwierzęcego, przyniosło spodziewane rezultaty? W USA praktycznie zakup słoniny stał się niemożliwy – takie „niezdrowe” tłuszcze są tam po prostu wyrzucane – ludzie nie chcą go za nawet darmo.. boją się utyć, albo zachorować na miażdżycę. A jaki jest tego skutek? Odwrotny od zamierzonego. Rząd USA przeznacza sporą część budżetu na walkę z otyłością, lecz nie zmienia kierunku polityki żywieniowej. Stale „pcha drzwi” w jednym kierunku – z coraz to większą siłą – nie próbując leciutko pchnąć je w stronę przeciwną.

Obecną fobię cholesterolową opisał w swojej książce prof. dr. hab. med. Walter Hartenbach, specjalista w dziedzinie chirurgii. Pisze on, że w trakcie jego kilkudziesięcioletniej pracy badawczej, nie udało mu się znaleźć zależności między stężeniem cholesterolu we krwi a rozwojem miażdżycy. W swojej książce próbuje uchronić potencjalnych pacjentów od psychozy strachu, wywołanej przez zdeklarowanych „przeciwników cholesterolu”. Pragnie oszczędzić im niepotrzebnych obaw i niepokoju oraz uchronić przed poważnymi problemami zdrowotnymi, np. większą zapadalnością na raka i choroby cywilizacyjne. W tej książce profesor Hartenbach wyjaśnia największe zagrożenie dotyczące stosowania leków obniżających cholesterol oraz dokładnie tłumaczy istotne znaczenie cholesterolu oraz jego korzystny wpływ na ludzki organizm. Udowadnia, że powszechnie występujące schorzenia, takie jak miażdżyca czy zawał serca, nie mają nic wspólnego z podwyższonym cholesterolem. Autor pisze również, iż przypisywane przez lekarzy leki na obniżanie poziomu cholesterolu we krwi, oznaczają olbrzymie zyski dla firm farmaceutycznych oraz dla lekarzy – jak również dla producentów żywności „dietetycznej”.

Z wymienionych powyżej mitów żywieniowych, nie został jeszcze omówiony ostatni, który mówi, że jakoby węglowodany powinny zajmować podstawowe miejsce w naszej diecie. Jakie rzeczywiście miejsce w naszej diecie powinny mieć węglowodany? Mówi się o tym, że w społeczeństwach, które obecnie mają największą ilość zawałów, wzrosło znacznie spożycie tłuszczu. Nie zwrócono uwagi jednak na fakt, iż – równolegle w tym samym okresie – znacznie wzrosło tam spożycie węglowodanów: w tym cukru, mąki i słodyczy. Ludy, które jedzą dużo białka i tłuszczu, a małą ilość węglowodanów, nie cierpią na choroby cywilizacji. Wydawałoby się, że dieta Eskimosów powinna być klasycznie degeneracyjna. Tak jednak nie jest. Choroby cywilizacji pojawiły się u Eskimosów dopiero od niedawna -od kiedy zaczęli oni jeść mąkę i cukier.

Naród amerykański, który ma niesłychaną obsesję na punkcie dietetyki, zbudował prawdziwy przemysł żywieniowy. W żadnym innym kraju na świecie nie ma tylu lekarzy specjalizujących się w odchudzaniu, trenerów aerobiku, fitness, autorów cudownych diet oraz wydawców i dziennikarzy z tym przemysłem związanych. Jednocześnie nigdzie na świecie nie widuje się tylu otyłych ludzi na ulicach. Często producenci wytwarzają taką żywność, na której da się najwięcej zarobić, a nie taką, która byłaby zdrowa dla ludzi. Oczywistym jest fakt, iż żywność szkodliwą wytwarza się tanio i również tanio można ją przetwarzać. Producenci takiej żywności zarabiają krocie – co pozwala na przeznaczenie sporej części dochodu na reklamę swoich produktów.

Przez takie działania zaczynamy wierzyć, że np. margaryna jest zdrowsza od masła, a olej jest zdrowszy od smalcu. Wydaje się logicznym, że produkty pochodzenia naturalnego są zdrowsze, od tych, które sztucznie wytworzył człowiek. Jednak reklama jest potężną siłą i zmienia nasz światopogląd. Często jesteśmy zdezorientowani i sami nie wiemy już co kupować, żeby zdrowo się odżywiać. Nasze zapotrzebowanie na produkty spożywcze kształtuje w znacznym stopniu reklama i marketing, które to przekonują nas, w sposób niezwykle sugestywny, do słodkich napojów, cukierków, chipsów, ciastek i innych słodyczy.

Tłuszcz zwierzęcy obecnie uważany jest za jedną z przyczyn chorób cywilizacyjnych – w tym również otyłości – pomimo, iż praktycznie nie ma go w diecie „cywilizowanego” człowieka. Samo zatem nasuwa się pytanie: kto tworzy mity żywieniowe? Czy to jest celowe wprowadzanie świata medycznego ( i nie tylko medycznego) – w błąd? Nasuwają mi się obawy, że opinie tzw. czynników decydujących o ujawnieniu i interpretacji wyników badań, ( zlecanych najczęściej przez dysponujące potężnymi
kapitałami koncerny farmaceutyczne) nie są bezstronne. Powszechnie wiadomym jest fakt – jak wielki wpływ wywierają decydenci na wyniki badań, jak również na wykorzystanie ich.

Stopniowo niektóre mity żywnościowe są przez niektórych naukowców weryfikowane. Np. w listopadzie bieżącego roku, niemiecka gazeta Bild Zeituq podała „odkrywczy” artykuł o roli tłuszczów zwierzęcych w diecie człowieka. Wyjaśnia w nim, iż masło, śmietana, gęsi, a przede wszystkim jajka są zdrowsze, niż do tej pory powszechnie sądzono. Zwraca uwagę na fakt, że pomimo tego, iż obecnie spożywa się coraz mniej tłuszczu – ludzi otyłych stale przybywa. Artykuł w tej gazecie podaje ponadto, że nie jest prawdą, iż margaryna jakoby była lepsza od masła i że do tej pory nikt tego nigdy nie udowodnił. Informują także, że tłuszcze zwierzęce podwyższają dobry cholesterol HDL, a węglowodany go obniżają. Tutaj korci mnie bardzo, aby sobie samej zadać pytanie – po co jadłam przez prawie 20 lat margarynę, skoro znacznie bardziej smakowało mi masło? Dlaczego naukowcy twierdzą, że ludzie się mylili w ocenie tłuszczów i jajek, skoro to oni sami te „mity” rozpowszechniali.

Aż trudno uwierzyć jak olbrzymi wpływ na nasze życie mają „odkrycia” naukowców i propaganda medialna. Jest rzeczą oczywistą, że tłuszcz w pożywieniu towarzyszył człowiekowi od czasów prehistorycznych. Dopiero w latach 50 – tych ubiegłego wieku, kiedy to amerykański lekarz, w przeprowadzonych przez siebie badaniach, „udowodnił”, że tłuszcz, a zwłaszcza cholesterol, jest szkodliwy dla człowieka. W tą rewelację uwierzył, nie sprawdzając jej dokładnie, wkrótce cały świat.

Tylko nieliczni lekarze i naukowcy, a wśród nich nasz rodak lek. med. Jan Kwaśniewski, mieli odwagę twierdzić wręcz coś przeciwnego. Doktor Kwaśniewski poszedł jednak dalej niż inni. Opierając się na studiach dotyczących sposobu żywienia dawnych ludzi, plemion żyjących na wolności, a także na podstawie własnych badań i obserwacji sformułował wzór optymalnego odżywiania się człowieka, czyli proporcje podstawowych składników pokarmowych: białka, tłuszczu i węglowodanów , jakie powinny być zawarte w pożywieniu każdego człowieka. Podał też jakie rodzaje produktów nadają się do spożywania przez człowieka, a także te, których powinien się on wystrzegać. Ten określony sposób odżywiania doktor Kwaśniewski nazwał Żywieniem Optymalnym. Polega on głównie na jedzeniu pokarmów zwierzęcych: jaj, mięsa, tłuszczów – w wyznaczonych proporcjach – z jednoczesnym drastycznym ograniczeniem spożycia cukrów, mąki i owoców. Wyjaśnił także przyczynę powstawania chorób, zwłaszcza tzw. chorób cywilizacyjnych trapiących ludzkość w ostatnich czasach, szczególnie w „państwach rozwiniętych” – a także podał sposoby ich leczenia i zapobiegania.

Dr Kwaśniewski przez wiele lat na próżno starał się o upowszechnienie swoich odkryć. Wciąż napotykał i napotyka nadal, zwartą, wrogą postawę środowisk lekarskich. Choć przeprowadzono badania, które potwierdziły jego założenia, oficjalna medycyna nie chce uznać opracowanej przez niego teorii. Wiele autorytetów potępiło ją, nawet jej nie sprawdzając – opierając się jedynie na przyjętych w medycynie dogmatach. Teoria ta, sprzeczna z głoszonymi powszechnie zasadami dietetyki, jest bowiem potężnym zagrożeniem dla tytułów naukowych, stanowisk, posad, autorytetów. Dowodów na prawdziwość teorii dr Kwaśniewskiego, na skuteczność modelu żywienia optymalnego, dostarczają setki tysięcy ludzi, których wyleczył z chorób uznawanych za nieuleczalne przez współczesna medycynę – takich jak: cukrzyca, miażdżyca, nadciśnienie, choroba Buergera, choroby zwyrodnieniowe i inne.

Podjęłam się rozważań na temat mitów dietetycznych, gdyż – jak zresztą większość ludzi cywilizowanych państw – przyjęłam je jako niepodważalną prawdę i dokładnie przestrzegałam. Poskutkowało to u mnie powstaniem licznych chorób, na które medycyna konwencjonalna nie miała leku – jedynie mogłam lekami uśmierzać objawy chorób – co oczywiście nie odbywało się bez skutków ubocznych. Dopiero zapoznając się z powyżej opisaną Dietą Optymalną i zastosowaniem jej zasad, w krótkim czasie pozbyłam się dręczących mnie chorób (Hashimoto, nerwica i arytmia), jak i przy okazji pozbyłam się zbędnym kilogramów. Poznałam również sporo ludzi (w arkadiach zdrowia, które leczą tym sposobem odżywiania – jest ich w Polsce kilkanaście) wyleczonych z chorób nieuleczalnych przez oficjalną medycynę (głównie są to cukrzyce, miażdżyce, stwardnienie rozsiane, choroba Leśniewskiego – Cohna i inne).

Podsumowując powyższe zagadnienia, dodam jeszcze, że nasuwają mi się takie przypuszczenia, że mity żywieniowe, nie są jakimiś zakorzenionymi przesądami, czy opowieściami przekazywanymi spontanicznie przez mało zorientowane w sprawach żywieniowych osoby – lecz, że jest to celowe tworzenie ich przez instytucje mające dochody z takiej polityki. Zaliczają się do nich głównie koncerny farmaceutyczne, które mają decydujący wpływ na wyniki badań jak i ich profil.

 

 

Na pewno czas zweryfikuje powyższe przypuszczenia, jednak – głównie dla dobra niepotrzebnie chorujących – uważam, że dobrze byłoby, aby stało się to jak najszybciej.

 

Nasuwa mi się tutaj taki wniosek dotyczący współczesnych mitów, iż powstają one obecnie w znacznie większej ilości niż dawniej i w dużo szerszym zakresie. Wykorzystują je producenci żywności, artykułów przemysłowych, politycy (zwłaszcza przed wyborami tworzą mity oczerniające lub ośmieszające przeciwnika politycznego), traktując mity jako skuteczne narzędzie reklamy i marketingu – jak również jako skuteczną broń do walki z konkurencją.

Regina Ciereszko.

Wpis na :http://nowyekran.info/mity-i-dialektyka/

P.S.Artykuł  powyżej  jest  kontynuacją cyklu  :http://www.eioba.pl/a/4tjt/plan-odnowy-swiata-z-chaosu

jak i artykułów przeciw ACTA,które za kulisami, jak informują politycy i media ,

probuje znowu  Parlament EU wprowadzIć,  również do Polski

http://pl.wikipedia.org/wiki/Dietetyka

 

Autor: Regina Ciereszko

Licencja: Domena publiczna