JustPaste.it

Zdążymy się dogadać?

Nie jest to kolejny głos w sprawie nietrafionej kampanii, ale nie ukrywam, że była ona po części inspiracją do napisania tego artykułu.

Nie jest to kolejny głos w sprawie nietrafionej kampanii, ale nie ukrywam, że była ona po części inspiracją do napisania tego artykułu.

 

Jak singielce bez parcia na dziecko i męża żyje się w świecie, w którym przynależność do faceta i prokreacja są kwestią bezdyskusyjną? Ano nieźle. Tak, drogie Koleżanki*, narzekania części  Was na: partnerów, dzieci i codzienne obowiązki, każdego dnia poprawiają mi humor.

-Jakoś mnie nie bawią wakacje all inclusive- mówię do koleżanki w ramach niezobowiązującej rozmowy, każdy przecież wypoczywa jak lubi.

-Poczekaj aż będziesz miała dzieci, od razu polubisz.

-Raczej nie będę miała.

-Kiedyś przecież będziesz.

-No… nie planuje.

-Jak to!? Chcesz być sama na starość!?

I wchodzimy w dyskusję , która nie jest już niezobowiązującą rozmową o wakacjach.

Zacznijmy więc Moja droga od podstaw. Wróćmy na chwilę do gimnazjum, do czytania ze zrozumieniem, wróćmy na chwilę na lekcję logiki w liceum…

„Nie chcę wychodzić za mąż” znaczy tyle, że nie chcę wychodzić  za mąż.  Nie stawiajmy znaku równości między niechęcią do zamążpójścia a:

-byciem samotną do końca życia

-nienawiścią do mężczyzn

-staropanieństwem ze stadem kotów

-seksem w wielkim mieście

I moje ulubione:

-smutkiem i brakiem wiary, że ktokolwiek mnie zechcę.

Nie chcę mieć męża, bo nie. Uruchom wyobraźnię.

Może jestem buntowniczką i chcę żyć w konkubinacie? Może moi rodzice się rozwiedli? Może mój romantyzm nie pozwala mi na sformalizowanie związku, bo wierze, że to zabije miłość? Może jestem lesbijką? Może byłam już czyjąś żoną i mi się nie podobało? Może jestem rozwiązłą singielką, która lubi swoje życie bez ograniczeń? Może mam jeszcze inne powody?

„Nie chcę mieć dzieci” nie znaczy, że ich nienawidzę, że miałam aborcję, że mdli mnie na widok przedszkolaka, że nie wiem jak trzymać niemowlę. Lubię dzieci. Często bardziej niż dorosłych. I wiecie co? Byłam nianią, dawałam korepetycje, prowadziłam imprezy dla maluchów. Wszyscy byli zadowoleni. Dzieci, rodzice, ja. Wiem, że my Polacy nie lubimy nieskromnych, bezczelnych bab, ale  zaryzykuje. Bardzo możliwe, że poradziłabym sobie z Twoim dzieckiem lepiej niż Ty. Czas spędzony z dziećmi jest dla mnie często cenniejszy niż ten spędzony z ich rodzicami. Ale nie chcę być mamą. Mogłabym tutaj wymienić dziesiątki powodów, a Ty każdy z nich uznasz za błahy. OK. Może takie właśnie są.  Nie chcę Cię przekonywać. Więc czego chcę? Żebyś to uszanowała. Zastanawiam się, drogie koleżanki-żony , skąd w Was ten sprzeciw, chęć zmiany mojego poglądu. Jakiś złośliwy (naprawdę podły!) chochlik w mojej głowie podszeptuje, że nie chcesz swojej niedoli dźwigać sama, że wkurza Cię, że wybrałam „lekkie i  łatwe” życie, do którego dla Ciebie już nie ma powrotu.

Nie, nie uważam bynajmniej, ze mąż i dzieci to niedola i koniec świata. Nie twierdzę, że mój wybór jest lepszy niż Twój. Szanuję Ciebie i Twoją rodzinę. Mam tylko jedną prośbę. Nie reaguj na to co mówię lekceważeniem („Młoda jesteś, jeszcze Ci się zmieni”), nie reaguj agresją i złością jakbym moimi niezaobrączkowanymi rękami wydzierała Twój święty spokój. Dlaczego nikogo to nie dziwi i nie oburza kiedy ktoś obraża bezdzietne singielki?  Spróbuj sobie wyobrazić, że tak samo jak Ty wiesz na 100 procent,  że to „Ten jedyny” i  że chcesz być mamą, tak samo ja wiem, że chcę być sama. Przemyślałam tę kwestię (co najmniej) tyle razy ile razy Ty zastanawiałaś się czy Twój partner to ten na całe życie. Mówisz, że mam się nie mądrzyć, bo nawet teraz po ślubie się zastanawiasz? Ja również! Niespodzianka, co? Pewnie chciałabyś mnie teraz zapytać co zrobię jeśli jednak zmienię zdanie a na dziecko będzie już za późno. Zanim jednak je zadasz, zastanów się co zrobisz, jeśli Ty zmienisz zdanie, kiedy twoje dziecko będzie najbardziej zbuntowanym nastolatkiem na świecie? No właśnie! Nawet jeśli po wielu latach obie uznamy, że nasze decyzje były chybione, będziemy musiały żyć w rzeczywistości, którą wybrałyśmy. Różnica jest taka, że ja Twoich decyzji nie podważam. Wyobraź sobie Koleżanko, że mówisz mi, ze się zaręczyłaś lub jesteś w ciąży, a ja zamiast cię uściskać pytam „Ale jesteś pewna, ze ci się nie zmieni?” , albo kiedy narzekasz na swojego faceta radzę „rozwiedź się z nim!”.

Byłabym najgorszą przyjaciółką na świecie. Nie jestem. Ty też nie bądź.

*Zwracam  się tutaj do wszystkich moich obecnych i potencjalnych koleżanek. Rzadko bowiem dyskutuje na takie tematy z facetami.