JustPaste.it

(Nie)odpowiedzialność zawodowa

Do spisania tych przemyśleń skłoniła mnie sytuacja jak najbardziej życiowa. Nie będę podawać szczegółów, ponieważ sprawa jest w toku (w sensie reklamacja), a jej wynik nieznany.

Zastanawiam się mianowicie dlaczego ludzie, wykonujący zawód od którego często zależy życie innej osoby, mogą go lekceważyć? Oczywiście zawód zawodowi nierówny. W jednym niekompetencja przejdzie prawie zupełnie niezauważona, szczególnie jeśli negatywne skutki dadzą się szybko naprawić lub nie krzywdzi się nikogo w sposób bezpośredni, a więc nie ma komu krzyczeć o własnej krzywdzie. W innym natomiast może chodzić o ludzkie życie, zdrowie, a więc każda nonszalancja, czy też niewiedza jest głęboko odczuwalna.

Tymczasem przykłady niekompetencji można mnożyć i to nie tylko włączając telewizor czy komputer, ale tak zwyczajne, obserwując zdarzenia na co dzień. A to lekarz, który nie jest na dyżurze, kiedy liczą się minuty, a każda z nich jest warta cząstkę ludzkiego zdrowia. Gdzie był? Nie, nie pił. Po prostu był w innej części szpitala i wypełniał stos dokumentów. Może i powinien je wypełniać, bo takie przepisy, bo pracowników, którzy mogliby zrobić to za niego brak, ale dlaczego nie wypełnia swojego bardziej podstawowego obowiązku? Dlaczego musi zostać ciągnięty praktycznie za głowę do miejsca, w którym powinien być sam z siebie, powinien wiedzieć, że to jego obowiązek. To jest przykład drastyczny. Być albo nie być dla czyjegoś mózgu, który już nigdy nie będzie taki sam. Ktoś płacze, kogoś innego w ogóle to nie obchodzi.

Inny przykład, tym razem pośredni. Nie chce mi się nawet pisać o urzędnikach, których odkładane decyzje niszczą komuś życie. Cóż więc komu winny np. mechanik, który naprawia nie ludzi, lecz pojazdy. Gdyby się pomylił, zaniedbał, nie miał wystarczającej wiedzy czy ochoty, to nie człowieka przecież zepsuje. Tylko że pojazd nie jedzie sam. Ktoś nim podróżuje, ktoś ufa, że bezpiecznie dojedzie nim na miejsce. Ten ktoś okazuje się głupcem, kiedy się tak nie stanie, pojazd zawiedzie. Jeśli ludzie przeżyją, to chociaż jest komu złożyć zażalenie, jeśli nie… cóż, wtedy po prostu nie ma komu tego zrobić. Jeśli wierzysz w niebo, możesz uważać, że każdy przy takim scenariuszu wygrywa.

Nie chcę tutaj poruszać sytuacji skrajnych, tzn. ktoś w pracy był pijany. Wiadomo, że się zdarzają, a osoby takie nie myślą chyba o nikim i o niczym. Dla nich jest paragraf. Jest jednak cała rzesza ludzi, dla których paragrafu nie ma. Uchodzą często za specjalistów w swoich dziedzinach. Przyjdź, sprawdź, zapłać, zrobimy wszystko co w naszej mocy.

Można nawet zrozumieć, że ktoś jest młody, brakuje mu doświadczenia, wiedzy, umiejętności. Co jednak zrobić z ludźmi, którzy twierdzą, że kimś są, coś potrafią, coś sobą reprezentują, ale tak nie jest? Co zrobić wreszcie z takimi, którzy przez swoje lenistwo, nonszalancję lub niekompetencję narażają życie innych? Gdzie sumienie takich osób, poczucie odpowiedzialności, czy nie gryzą ich później wyrzuty sumienia, czy mogą spać w nocy? Ktoś im zaufał, przekonali go, że są właściwą osobą na właściwym miejscu, ale nie postąpili w taki sposób, nie chciało im się poprawnie wywiązać z zadania, którego się podjęli.

Wszystko można próbować tłumaczyć pieniędzmi, ale przecież nie zawsze jest tak, że najdroższy produkt/usługa jest najlepszy. Czy zresztą zła pensja usprawiedliwia człowieka od lekceważenia swojego zawodu? Może ludzie są leniwi, może chcą tylko „odbębnić” pracę i zająć się przyjemnościami po niej. Nie zastanawiają się, że swoim działaniem naruszają dobrostan drugiego człowieka.

Kiedyś czytałam książkę „Polityka jako zawód i powołanie”. Chodziło w niej mniej więcej o to, że prawdziwy polityk traktuje swój zawód jako powołanie. Nie będę zajmować się tym, co robią polscy politycy i jak to się do nich ma, ale uważam, że w każdym zawodzie potrzeba również trochę powołania, żeby wykonywać go dobrze. Szczególnie jeśli jest to zawód, w którym bierze się odpowiedzialność za czyjeś życie, a pomyłka może zakończyć się tragicznie. Zastanawia mnie dlaczego ludzie, z którymi się spotykam tak nie myślą? Czy ktoś im kazał robić to, co robią? Chyba nie, wiele jest zawodów, którymi można się zająć, może i tam gdzieś czeka na tego człowieka zawód, który on powinien wykonywać i wkładałby w to swoje serce. Jak go skłonić, żeby go poszukał i czemu on sam tego nie wie? Czemu wreszcie kiedy mu się to wytknie, nie robi nic, aby ten stan poprawić? Nikt nie jest chyba tak zajadły, aby nie wybaczyć wobec skruchy i obietnicy poprawy.

Zabierają się za ten tekst miałam nadzieję na jakieś odpowiedzi, tymczasem namnożyło mi się pytań. Nie potrafię odpowiedzieć dlaczego jeden traktuje swój zawód tak jak powinien, podchodzi do niego odpowiedzialnie, z poświęceniem, niezależnie od tego co robi. Przecież i sprzątać trzeba umieć i nie każdy to potrafi. Inny natomiast robi tak, aby zamarkować jakieś działanie, niby je wykonuje, otrzymuje wynagrodzenie, ale zupełnie nie wkłada w to nic od siebie. Brakuje mi tutaj słowa, ale chodzi o taką różnicę, gdy robi się coś, bo się chce albo robi się coś, ale nikt nie wie dlaczego i lepiej byłoby dla wszystkich gdyby ta osoba tego nie robił(a).

 

Źródło: http://www.jaknapisac.com/nieodpowiedzialnosc-zawodowa/

Licencja: Creative Commons - bez utworów zależnych