Żona to takie urządzenie, które dopieszcza podniebienie,
stępia junacką naszą czujność - mając na względzie związku spójność,
mami bogactwem nowych smaków ( w zastępstwie braków),
zwiększa opłatę od jej kształtu - w formie ryczałtu
i czując zagubienie nasze, dmucha nam w kaszę !
By zawsze, niczym Liza Mona (a jednak żona),
gdy nam na dłużej znika z oczu, niech się okazja inna chowa,
gorszym przypadkiem jej absencji - tylko teściowa,
przez to natura samcza nasza protesty zgłasza !
Szydzi z nas nasze męskie ego...chciałeś kolego !!
W tym rozważaniu o problemie, trudno poecie myśleć prozą
gdy zmaga się z abstrakcją faktu, aż wieje grozą.
Bo gdy miłować chce z kulturą, zderza się z jej dezynwolturą,
przez co w zaniku obyczaju - nie chce do raju.
Gdy w gąszczu pokus, które wokół (wzorem mu jest Sulejman Wielki),
chciałby w seraju pełnym haustem, ona podsuwa mu... kropelki !
Wplatając w tiule swoja kibić swym okiem czujnym go podgląda
czy jest dla niego Wenus z Milo i la Gioconda
A on ukradkiem sącząc piwko, studiuje swych podbojów mapę
dumając, czy nie było lepiej ... „na kocią łapę”
@Janusz D.