JustPaste.it

Sarah Honig o postulacie nielegalności Izraela.

Pęd do mordów z 1920 r. i jego następstwa.

Pęd do mordów z 1920 r. i jego następstwa.

 

50749fa610ed3f602ffbf7250ebda254.jpg

Niezmiernie dramatyczne wydarzenia miały miejsce w tym kraju dokładnie 94 lata temu. Powietrze wypełniły okrzyki Itbach el-Yahud (wyrżnąć Żydów). Była to pierwsza, skoordynowana masowa mordercza ofensywa, rozpoczęta przez niesławnego muftiego Jerozolimy Hadż-Amina El-Husseiniego (który z czasem został gorliwym kolaborantem nazistowskim, osobistym gościem Hitlera w Berlinie podczas II wojny światowej i poszukiwanym zbrodniarzem wojennym).

Od tego czasu krajem wstrząsały – z przerwami – kolejne rundy masakr i wojny przychodziły jedna za drugą w zadyszanym pośpiechu. Nie wolno skazywać przeszłości na zapomnienie. Ciągłość historyczna nadaje kontekst wydarzeniom bieżącym. Nic nie wypływa z próżni.  To, co dzieje się teraz, zaczęło się wtedy.


Pęd do mordów z 1920 r. i jego następstwa są zasadnicze dla zrozumienia, dlaczego pokojowy spektakl Johna Kerry’ego robi klapę i dlaczego Izrael tak bardzo irytuje jego, jego szefa Baracka Obamę i ich palestyńskiego pupilka Mahmouda Abbasa. Ustanawia bowiem prototyp, według którego Żydzi karani są za zbrodnie Arabów przeciwko Żydom. Nakreśla wzór uspokajania gniewu arabskiego kosztem Żydów – jak gdyby istnienie żydowskie samo w sobie było casus belli.

To skrzywione spojrzenie ujawniło się już w 1920 r. Jest to skrzywiony obraz, który dzisiaj rozkwitł w spotęgowany szantaż i bezwstydne traktowanie jako rzecz oczywistą, że Izrael uwolni skazanych przez sądy morderców i będzie szkodził własnym interesom, by ugłaskać swoich wrogów. Jest tak, jak gdyby Izrael nie miał żadnych uzasadnionych interesów, żadnych praw. To jest postulat nielegalności istnienia.

Zachodnia antypatia do wszelkich przejawów instynktu samozachowawczego Żydów była już irytująco ewidentna w 1920 r., jak również widoczne było pobłażliwe przyzwolenie na agresję arabską. Przeraża uświadomienie sobie, jak niewiele się właściwie zmieniło.

Te doniosłe, śmiercionośne rozruchy uliczne zaczęły się 4 kwietnia 1920 r., wykorzystując obchody świąt muzułmańskich do zgromadzenia tysięcy napastników w Nebi Musa na Pustyni Judzkiej. Rozjuszeni pełnymi jadu kazaniami Husseiniego wpadli do Jerozolimy, rzucili się na Dzielnicę Żydowską na Starym Mieście i zaczęli rzeź, gwałcenie, rabowanie i palenie – wszystko w imię swojego Boga.

Te zaplanowane potworności trwały cztery dni. Nawet przelotny namysł nad tą zapomnianą rocznicą (to takie niemodne pamiętać zbrodnie przeciwko Żydom) może znacznie przyczynić się do zrozumienia naszej dzisiejszej perspektywy.

Ten niesprowokowany szał zabijania został zorganizowany zanim istniały jakiekolwiek wymówki (tak wygodne i tak często dzisiaj cytowane) arabskiej krwiożerczości. Nie było państwa żydowskiego, przeciwko któremu można było pomstować i nie było żadnej okupacji izraelskiej, by usprawiedliwiać każdą zbrodnię przeciwko Żydom w ich żydowskiej ojczyźnie.

Nie było śladu tego, co Palestyńczycy tak skutecznie propagują jako swoją nakbę – katastrofę. Nie było ani jednego uchodźcy palestyńskiego. Nie było wojny, wygnania, nie było żadnej przyczyny do wpadania w szał.

Ofiarami w 1920 r. byli głównie członkowie starej, tradycyjnej, pre-syjonistycznej społeczności, która od dawna stanowiła większość ludności Jerozolimy. Niemniej ta starodawna społeczność była uznawana za uprawniony łup. Podtekstem było tylko to, że Żydzi nie mają żadnych praw – także tubylczy, nie-syjonistyczni Żydzi.

Biorąc pod uwagę zamiłowanie krytyków Izraela do wypaczania historii, kusi ich niewątpliwie opisanie drapieżników z 1920 r. jako uciskanych chłopów palestyńskich, protestujących przeciwko uzurpatorom żydowskim. Musi być więc niesłychanym rozczarowaniem odkrycie, że nic z tej morderczej furii nie zostało spuszczone ze smyczy na rzecz Palestyny. Arabowie nienawidzili tej nazwy wprowadzonej przez nowych władców brytyjskich.


Jak na ironię, w pierwszej połowie XX wieku Żydzi byli znani jako Palestyńczycy, a Arabowie z pogardą odrzucali tę nazwę.

Mordercy, którzy napadli na Dzielnicę Żydowską Jerozolimy opowiadali się za Wielką Syrią. 7 marca 1920 r. Brytyjczycy ukoronowali Fajsala, haszymidzkie książątko z dzisiejszej Arabii Saudyjskiej na króla w Damaszku. W lipcu tego samego roku wyrzucili go Francuzi. W odpowiedzi Londyn przeznaczył swój najnowszy wynalazek, Irak, na następną monarchię Fajsala. I tyle byłoby o fikcyjnej naturze narodowości arabskich.

Nawiasem mówiąc, Fajsal naradzał się w styczniu 1919 r. z dr Chaimem Weizmannem, Prezydentem Światowej Organizacji Syjonistycznej i stworzyli Porozumienie Fajsala-Weizmanna o Kooperacji Arabsko-Żydowskiej. Po czym Fajsal wydał następujące oświadczenie, które w świetle tego wszystkiego, co nastąpiło, wydaje się zupełnie fantastyczne:

“My, Arabowie… patrzymy na ruch syjonistyczny z najgłębszą sympatią… Pragniemy jak najserdeczniej powitać Żydów w ich domu… Spodziewam się, i mój lud spodziewa się przyszłości, w której my pomożemy wam, a wy pomożecie nam, żeby kraje, którymi wzajemnie jesteśmy zainteresowani, mogły raz jeszcze zająć miejsce w społeczności cywilizowanych ludów świata”.


Niczego, choćby w najmniejszym stopniu podobnego do takiego uznania, nie można się dzisiaj spodziewać od Abbasa, który niedorzecznie twierdzi, że jest 9 tysięcy lat historii Arabów “palestyńskich” na tej ziemi i zaprzecza jakimkolwiek związkom Żydów z tym terytorium.

Jednak prawdę powiedziawszy, Fajsal poniósł kompletną porażkę w próbach zdobycia poparcia dla swoich pro-żydowskich inklinacji. Tutaj, na miejscu, lojalni entuzjaści Syrii byli bardzo zajęci mordowaniem Żydów podczas krótkich rządów Fajsala jako ich króla. Tęsknili do tego, by rządził nimi Damaszek – jako Syryjczykami, nie jako Palestyńczykami. Warto zauważyć, że wspólnikiem Husseiniego w podżeganiu do krwawej łaźni Nebi Musa był Aref Aref, redaktor naczelny gazety „Południowa Syria”.

Jeśli chodzi o obecną międzynarodową pozycję Izraela niezmiernie pouczająca jest reakcja w 1920 r. przedstawiciela społeczności międzynarodowej – Wielkiej Brytanii, pretendentki do mandatu rządzenia tym krajem. Jak zareagowała na pogrom w Jerozolimie?

Nie zaskakująco, jak przez machnięcie czarodziejską różdżką muftiego, jednostki wojskowe Jego Królewskiej Mości, opuściły Jerozolimę podczas napadu. Wysocy oficerowie, jak szef sztabu Allenby’ego, pułkownik Bertie Walters-Taylor, szkolił i wspomagał napastników. Zainspirowani jego przykładem policjanci brytyjscy i arabscy dołączyli do napastników.

Nic dziwnego, że tłuszcza wyła w uniesieniu: “A-Dawla ma’ana” – rząd jest z nami. Mieli dowody na to, co mówili, i ich ocena stronniczości władz była bezbłędna.

Jak mało się zmieniło. Cały obserwujący świat nadal kipi uprzedzeniami wobec Żydów w tym kraju.


Podwójne standardy i dwulicowość zagranicznych gapiów, samozwańczych sędziów i rzekomych sił pokojowych mają swoje konsekwencje. Przede wszystkim delegitymizują żydowską samoobronę. Tak było i tak jest.

Przy brytyjskiej dwulicowości, co mieli zrobić Żydzi wtedy, w 1920 r.? Stać się wspólnikami własnej zagłady? Zeew Żabotyński zaczął organizować podstawowe siły samoobrony, Haganę. Ze zbyt małą liczbą walczących i zbyt małą ilością broni zaledwie mogła ona zatrzymać rabusiów.

Ale Perfidny Albion, reprezentujący rodzinę narodów, wiedział kogo winić i kogo ścigać. Brytyjczycy nie odważyli się wystąpić przeciwko Husseiniemu. Aresztowali Żabotyńskiego i 18 członków Hagany. Skazali Żabotyńskiego na 15 lat ciężkich robót, co potem zostało zamienione na wygnanie. Nigdy nie pozwolono Żabotyńskiemu na powrót do kraju.

Dlaczego? Ponieważ żydowska samoobrona została uznana za najwyższą bezczelność. Żydzi nie mieli żadnego prawa do ratowania swojego życia.

Nie inaczej jest dzisiaj, kiedy reszta świata nie obarcza Abbasa odpowiedzialnością za niedopuszczanie do pokoju, za gloryfikowanie morderców dzieci żydowskich i za usilne starania o wolność dla tych morderców. Jest to ten sam poziom moralny, co niepociągnięcie Husseiniego do odpowiedzialności za jawne i chełpliwe wzywanie swoich zwolenników do zarzynania Żydów.

Leżącą u podstaw przesłanką – zarówno w 1920 r., jak w 2014 r. – jest to, że Żydom nie wolno się bronić. Było to całkiem wyraźne niemal stulecie temu. Jest to nieszczerze ukrywane dzisiaj.

Za granicą pozą  de rigueur jest twierdzenie, że Abbas dąży do uwolnienia więźniów sumienia, prześladowanych altruistów i mściwie uwięzionych filozofów. Abbas jest przecież fetowany jako książę umiarkowania i nic nie może podważać tej obiegowej mądrości, nawet to, że Abbas systematycznie czyni masowych morderców obiektem swojej czci.

Abbas przebiegle pozuje na niewinną ofiarę Izraela, na świętego stojącego po stronie aniołów, wręcz na człowieka tłumiącego terroryzm, nie zaś jego sprytnego promotora. Stara się zrobić słuszną rzecz – która niewątpliwie zrobiłby, gdyby nie ci obstrukcyjni Izraelczycy.

Abbas przekonuje łatwowiernych z wyboru, durni spośród oświeconej awangardy globalnej brygady postępowo zatroskanych tym, do przyjęcia czego już mają predyspozycje.  Obserwujący świat dobrowolnie połyka jego kłamstwa i zmyślenia i rozdmuchuje oszustwo.

Gdyby tak nie było, liberałowie na całym świecie pytaliby, dlaczego rzekomo umiarkowany Abbas upiera się przy wyrywaniu z więzienia najgorszych morderców. Dlaczego jego oficjalna propaganda przedstawia najbardziej krwawych sadystów jako bohaterskie wzory osobowe dla młodego pokolenia?

Czy nie zdradza to przypadkiem faktu, że Palestyńczycy nie pragną koegzystencji, ale pragną egzystencji bez Żydów? Czy Palestyńczycy nie mówią swoim dzieciom, że jedyni dobrzy Żydzi to martwi Żydzi?

Przez unikanie tych pytań kraje demokratyczne obrażają naszą demokrację i nasz system prawny. Nasze sądy – autonomiczne jak niewiele innych – zasługują na szacunek. Ci, których uwolnienia chce Abbas, nie są – wbrew informacjom w zagranicznych mediach – „więźniami politycznymi”, skazanymi z powodu swoich przekonań i chwalebnego optowania za wolnością.

Ci mordercy zostali skazani po nadzwyczaj uczciwych procesach sądowych z wszystkimi właściwymi procedurami prawnymi. Mieli adwokatów z wszystkimi prawami regularnie odmawianymi oskarżonym w krajach arabskich i muzułmańskich, gdzie sądy kapturowe są normą.

Przez niefrasobliwe ignorowanie tego wszystkiego świat okazuje pogardę pedantycznemu i super-liberalnemu systemowi prawnemu Izraela. Wszyscy Izraelczycy – szczególnie ci na lewicy, którzy nie przepuszczają żadnego pretekstu, by odwoływać się do słynnego interwencjonizmu sądowego – powinni być do głębi obrażeni za taką bezczelność. Jest nie do pomyślenia, by wolno było polegać na naszych sądach tylko wtedy, kiedy służy to własnym planom, ale nie honorować ich decyzji, kiedy dyktują to doraźne potrzeby dyplomatyczne.

Co więcej, skoro można uchylić nawet wyroki wydane przez nasze sądy na nieokazujących skruchy, ludobójczych morderców, to jak mamy się bronić?

Militarna siła Izraela jest verboten, bo jest to “nieproporcjonalna siła”. Precyzyjne celowanie w indywidualnych siewców terroru, takich jak Ahmed Jassin, także jest zabronione przez unikatowe reguły stosowane wyłącznie wobec Izraela. Zabójstwo, przypominają nam świętoszkowato, jest tak nieładne. Wreszcie, kiedy jakiś morderca zostaje schwytany, osądzony i wsadzony za kratki, samozwańczy humanitaryści potępiają to także jako podejrzane i nieładne.

Co pozostaje? Żadnych odpowiedzi militarnych, żadnych uderzeń chirurgicznych, żadnego stawiania przed sądem i więzienia. Nic. Konkluzja: cokolwiek robimy, by chronić swoje życie, jest nielegalne. Takie postrzeganie, nieprzypadkowo, zazębia się z twierdzeniem Abbasa, że państwo żydowskie jest nielegalne.

Nieodłączna nielegalność państwa żydowskiego czyni nielegalną samoobronę żydowską. Możemy być atakowani, ale nie wolno nam reagować na to. Tak było w 1920 r. Tak jest nadal.

Sarah Honig

Izraelska publicystka, pracuje dla „Jerusalem Post” od 1968 roku.


The postulate of illegitimacy

Jerusalem Post, 4 kwietnia 2014

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska (listyznaszegosadu.pl)

d34567b7ba748bbdff8e2657c250da3e.jpg

Od redakcji:

W miesiąc po tym pogromie, w maju 1920 r. rząd brytyjski wysłał komisję śledczą, znaną jako Komisja Palina, dla zbadania sprawy.

Jak można było się spodziewać, w raporcie Komisja starała się obwiniać obydwie strony, krytykując syjonistów za “niecierpliwość w osiąganiu swojego celu”, jak gdyby to usprawiedliwiało pogrom arabski.

Niemniej Komisja zaznaczyła, że było jasne, iż “był to atak przeciwko Żydom i… był dokonany w tradycyjnym ataku tłuszczy z pałkami, kamieniami i nożami. Wszystkie dowody wskazują, że te ataki były tchórzliwego i zdradzieckiego charakteru, głównie przeciwko starym mężczyznom, kobietom i dzieciom, i często w plecy”.

Original

P.S.Artykuł  służy  Dialogowi.

 

Autor: Sarah Honig

Licencja: Domena publiczna