JustPaste.it

Bierny, mierny, ale wierny – czyli jak zostać marszałkiem w III RP

Opinia "młodego wilka" na temat teatru politycznego. Czy ma rację?

Opinia "młodego wilka" na temat teatru politycznego. Czy ma rację?

 

lady-in-red_small.jpg

Po opuszczeniu przez Radosława Sikorskiego fotela marszałka Sejmu, izba musiała zmierzyć się z wyborem nowej osobistości na to stanowisko. Wybór początkowo, wydawał się być trudny, gdyż w obozie rządzącej Platformy Obywatelskiej mało które nazwisko, rozpoznawalne przez przeciętnego wyborcę nie było jeszcze skompromitowane. Dlatego właśnie, jeszcze na początku tygodnia dosyć prawdopodobny był wybór posła z opozycji, dotychczasowego wicemarszałka Jerzego Wenderlicha. W mediach przewijało się także nazwisko Józefa Zycha z PSL, ale sam zainteresowany nie był tym wcale zainteresowany.


Ostatecznie, jak dowiedzieliśmy się przed dwoma dniami nowym marszałkiem została Małgorzata Kidawa-Błońska, dotychczasowa rzecznik rządu premier Ewy Kopacz. Jest to dobry pretekst, by ogólnie przyjrzeć się osobom, piastującym to stanowisko za rządów koalicji PO-PSL.

Byli to: Bronisław Komorowski, Grzegorz Schetyna, Ewa Kopacz, wspomniany wcześniej Radosław Sikorski i właśnie Kidawa-Błońska. Warto również wspomnieć, że przyjemność pełnienia obowiązków marszałka miał formalnie również, choć przez krótką chwilę Stefan Niesiołowski. Co łączy te wszystkie nazwiska? Nie – nie jest to bycie przegranym politykiem u schyłku kariery – to łączy tylko Sikorskiego z Komorowskim (co zabawne jeszcze przed 5 laty obaj stawali w szranki w platformerskich „prawyborach” o to, który z nich zostanie Prezydentem, a przynajmniej kandydatem na Prezydenta). Ewa Kopacz, przynajmniej na razie jest cały czas szefem rządu, a Grzegorz Schetyna kieruje w tym rządzie resortem spraw zagranicznych. Ktoś bardziej naiwny mógłby powiedzieć, że cechą łączącą te nazwiska jest kompetencja, ale muszę przyznać że to nie w tę stronę zmierza mój wywód i poczucie zdrowego rozsądku.

Otóż atrybutem łączącym wszystkich marszałków z PO jest jedna cecha charakteru: wierność. Wierność jedynie słusznej partii i jej wodzowi, kimkolwiek by on nie był. Komorowski za swoją wierność nagrodzony został przez Donalda Tuska stanowiskiem Prezydenta najjaśniejszej III Rzeczpospolitej, choć jego kompetencje – jak wszyscy chyba zdążyliśmy się przekonać przez trwającą 5 lat kadencję – nie były zbyt wysokie. Ewa Kopacz natomiast okazała się najwierniejszą z wiernych, gdyż to właśnie ją namaścił na swojego następcę/zastępcę (niepotrzebne skreślić) odchodzący na wyższe/wyżej płatne (ns) stanowisko obecny Prezydent Europy. Wierność w przypadku Kopacz była wystawiona na ogromną próbę, ale po kłamstwach jakie opowiadała z trybuny sejmowej nt. badań przeprowadzanych na miejscu katastrofy smoleńskiej, została przeniesiona z niewygodnego i zawsze niewdzięcznego stanowiska ministra zdrowia, na bezpieczny i ciepły fotelik marszałkowski. Cóż, duże poświęcenie – duża nagroda chciałoby się rzec, choć patrząc na łatwość z jaką w swoim przemówieniu artykułowała kolejne, oczywiste z perspektywy czasu, nieprawdy nie wskazuje na to by nawet przez chwilę wahała się pomiędzy PRAWDĄ a WIERNOŚCIĄ.

Co do Schetyny: dopóki jego wierność nie wzbudzała żadnych wątpliwości, mógł cieszyć się on opinią numeru 2 w Platformie, piastować stanowisko ministra spraw wewnętrznych, a po Smoleńsku, z racji zwolnienia etatu przez B. Komorowskiego awansować na drugą osobę w państwie. Kiedy jednak Tusk zwietrzył tylko że Schetyna coś knuje, bezpardonowo usunął go ze wszystkich stanowisk, wliczając to nawet posadę szefa PO na Dolnym Śląsku. Gdyby nie wyjazd byłego premiera za granicę, zakończyłoby to najpewniej karierę polityczną ministra Schetyny. Za NIEWIERNOŚĆ trzeba płacić. Sikorski z całej wymienionej grupy, jest chyba najbardziej kontrowersyjną postacią, bo jak może niektórzy jeszcze pamiętają nie zawsze był on wierny jedynie Platformie. W latach 2005-2007 był on ministrem obrony narodowej w rządzie PiS, ale zaraz po zmianie barw partyjnych, został on jednym z najgoręcej walczących z pisowskimi oszołomami członkiem PO. Słowa „dorżnąć watahę” najlepiej chyba o tym świadczą, ale nie świadczą najlepiej w kontekście tego, że osoba która je wypowiedziała została kilka lat później marszałkiem Sejmu, którego zadaniem jest koordynowanie prac tej izby i właśnie różnych „watah” godzenie i nakłanianie do współpracy. Kolejny dobitny przykład, tego że PO ma na poważaniu wierność, a kompetencje i predyspozycje –w głębokim poważaniu…

Ostatnim nazwiskiem z listy (bo Stefana Niesiołowskiego pozwolę sobie łaskawie przemilczeć) jest właśnie nowo wybrana Małgorzata Kidawa-Błońska, dotychczasowa rzecznik rządów Donalda Tuska i Ewy Kopacz. Wydaje się ona być osobą z przypadku, bo kiedy zostawała rzecznikiem, po prostu szukano kogoś, kto zmieniłby Pawła Grasia pod oficjalnym szyldem rzecznika, choć co było widać, do końca rezydowania w kraju Tuska to Graś faktycznie sprawował tę funkcję. Odszedł Tusk, została Błońska i kontynuowała swoją pracę na tym stanowisku, a najlepszym odzwierciedleniem i sztandarowym przykładem tej pracy jest znany w całej sieci cytat z pani poseł dotyczący zniknięcia z OFE ponad 19 miliardów złotych: „To są na pewno jakieś kwoty, które wynikają z różnych takich działań.” Cóż, można mieć nadzieję, że jako druga osoba w państwie, pani marszałek spisze się lepiej, ale jak mawiają nadzieja jest matką głupich i umiera ostatnia. Głupi niech cieszą się swą nadzieją, bo moja nadzieja dla rządów Platformy Obywatelskiej umarła już dawno. Nadzieja umarła, została Błońska.
Bierna, mierna, ale wierna!

Piotr Pytelewicz

Zródło w linku profilu.

 

Autor: Piotr Pytelewicz

Licencja: Domena publiczna