JustPaste.it

O innowacyjności w budowaniu się tanio oraz szybko. Nie tylko dla studentów!

Wybudować się w czasie studiów! - wyzwanie dla młodszych i starszych; gdzie udział młodych w nadrabianiu historycznych zaległości?

Wybudować się w czasie studiów! - wyzwanie dla młodszych i starszych; gdzie udział młodych w nadrabianiu historycznych zaległości?

 

Edward M. Szymański

O innowacyjności w budowaniu się tanio oraz szybko. Nie tylko dla studentów!

Wybudować się w czasie studiów! - wyzwanie dla młodszych i starszych; gdzie udział młodych w nadrabianiu historycznych zaległości?

I
Społeczny i polityczny kontekst tematu

Temat nie wziął się z powietrza i jego nagłego porywu. Jednak ostatnie zawirowania polityczne jakby wzniosły jego społeczne znaczenie w powszechnej świadomości ponad indywidualne odczucia.

O innowacyjności na piedestale

Bez swoistej rewolucji czy przełomu w budownictwie mieszkaniowym trudno rozwiązać problemy ogromnej liczby młodych ludzi aspirujących do własnego i godziwego gospodarstwa domowego. To główne założenie artykułów temu poświęconych. W jakim kierunku ta rewolucja jest możliwa? – zasadnicze jej zręby zostały przed kilkoma laty naszkicowane w artykułach dostępnych w niniejszym serwisie. To jednak z różnych względów za mało.

Kto może być podmiotem tej rewolucji i w jaki sposób? No, właśnie. Innowacyjność ma być motorem polskiej gospodarki! – to już dogmat, życzenie i oczekiwanie powtarzane z najwyższych trybun politycznych przy okazji wyborów prezydenckich w 2015 roku. Dobrze, że ten niezbyt nowy postulat został jednak tak dobitnie, głośno i raczej wyjątkowo zgodnie wyartykułowany przez dwóch głównych adwersarzy1). Ale w jaki sposób takie życzenia z najwyższych trybun przełożyć na realistyczne i atrakcyjne zadania dla młodych osób, by przestały być one dla nich jałowym dydaktyzmem?

Trzeba stworzyć ku temu warunki. Drobiazg. Ale jak? Tu propozycja: zaproponować młodym, by zaczęli od pierwszych najprostszych kroków - od budowania mieszkań dla siebie. To wymaga sporej wyobraźni i innowacyjności. Brakuje pieniędzy? Tym więcej tej wyobraźnie i innowacyjności potrzeba. A także pewnej przedsiębiorczości. I to właśnie ze strony młodych ludzi. Bo kto im mieszkania wybuduje? Państwo? Emeryci, renciści walczący o ceny lekarstw? Może politycy? Którego szczebla: krajowego, regionalnego czy lokalnego? Oni mogą pomóc.

Tylko pomóc i aż pomóc. Ale muszą chcieć. A jeśli nawet chcą, to jeszcze muszą wiedzieć jak. Tu zaś bezradność jest widoczna na wszystkich szczeblach. Przecież, gdyby politycy nie byli bezradni, to już dawno problemu mieszkaniowego by w Polsce nie było. Nic zaś nie wskazuje na to, by pod wpływem deklaracji życzeń cokolwiek samo się zmieniło ze środy na czwartek.

Propozycja awaryjnego systemu budownictwa mieszkaniowego zakłada pewne innowacje na poziomie technologicznym budownictwa mieszkaniowego. Z tymi innowacjami młodzi ludzie są w stanie sobie poradzić i to lepiej niż starsi. Jednak nie bezwarunkowo.

Pewne innowacje potrzebne są także w systemie budownictwa mieszkaniowego. A to już nie brzmi optymistycznie. Kto jest odpowiedzialny za „system”? Jeśli wszyscy, to jakby nikt. Akurat postulat walki z „systemem” stał się wyjątkowo nośny mimo enigmatyczności tego pojęcia.2) System mieszkaniowy zaś, to też system. Co w nim zmieniać? Zanim młodzi ludzie się zorientują, przestaną być młodzi i wyjadą z kraju.

Stąd powrót do problematyki, ale już nieco inaczej. Narosło trochę obserwacji i przemyśleń, a jednocześnie problemy jakby przybrały na wadze już nie tylko w rozproszonych odczuciach indywidualnych.

Obłędne koło

To kwestia kondycji gospodarczej państwa, jeśli młodych nie stać na mieszkania – dość łatwo o powszechną zgodę. Więc co zaproponować młodym ludziom? By poczekali, aż gospodarka się odpowiednio wzmocni? Nie wzmocni się, jeśli młodzi ludzie nie przestaną myśleć o emigracji i emigrować, nie wzmocni się, jeśli ogromna część ich życiowej energii będzie skierowana na rozwiązywanie najbardziej podstawowych i oczywistych dla egzystencji rodziny potrzeb. Błędne koło.

Dla młodych osób to wręcz obłędne koło. Jeśli na publicznie zadane pytanie pod adresem starszych o to, jak młoda osoba po studiach i po trzech latach poszukiwania pracy ma ze swojej dwutysięcznej pensji kupić mieszkanie, słyszy w odpowiedzi, że może sobie zmienić pracę i wziąć kredyt, to ilu z młodych taka odpowiedź może usatysfakcjonować? Nawet nie jest tu ważne, komu z kandydatów przyszło na takie pytanie odpowiadać. Żaden z jedenastu kandydatów nie miałby młodym czegoś bardziej sensownego do powiedzenia.

Po trzydziestce będzie z górki – łatwiej o dobrze płatną pracę! – radośnie obwieszczają media.
[http://funduszeue.wp.pl/informacje/po-trzydziestce-bedzie-z-gorki-latwiej-o-dobrze-platna-prace_a219/2]

Pod wspomnianą poradą skrywa się założenie, że młodzi mogą sobie wybierać oferty pracy jak rękawiczki w sklepie. Przecież „rzeczywistość skrzeczy”. Zapewne nie dla wszystkich jednakowo, ale dla nikogo nie może to być powodem do zadowolenia.

Czy można się czuć pełnoprawnym obywatelem w państwie bez stabilnego gospodarstwa domowego?

Do kogo, jak nie do prominentnych przedstawicieli starszego pokolenia młodzi ludzie mają zwracać się ze swymi problemami? Z drugiej strony, czy kandydat na prezydenta jest akurat najwłaściwszym ich adresatem? Kto konkretnie powinien nim być? Jak one mają być formułowane, kiedy i gdzie mogą być zadawane? Raczej trudno tu o jakąkolwiek klarowność.

Ten brak klarowności obciąża jednak starsze pokolenie, a nie młodych ludzi. Z perspektywy międzypokoleniowych powinności widziany jest w niniejszych rozważaniach cała problematyka. Powinnością starszego pokolenia jest wypracowanie oferty mieszkaniowej dla młodych ludzi. Jest to chyba oczywiste. Jeśli nie dla wszystkich - trudno. Czy nie ma nadmiernego uproszczenia w takim ujęciu problemu? Dla niezgadzających się niech wystarczy argument wygody wykładu.

Jak uwolnić kandydatów na prezydenta od kłopotliwych pytań?

Warto postawić sobie pytanie, co powinno uczynić starsze pokolenie, aby młodzi nie musieli o mieszkanie nagabywać kandydatów na prezydenta. Za pięć lat znowu będą wybory. Niby dlaczego coś miałoby się radykalnie poprawić, skoro od ćwierćwiecza się nie poprawia, a rożnych wyborów i obietnic było już niemało?

Jeśli w zasygnalizowanym przypadku chodziło o osobę po studiach, która dopiero musiała sobie szukać bardziej stabilnej pracy, to wniosek nasuwa się prosty. Studenci powinni mieć możliwość dorobienia się mieszkania już w trakcie studiów.

„Załatwienia sobie mieszkania”, tak jak to robili dziadkowie w poprzedniej epoce czy może jeszcze nawet rodzice? Nie! Samodzielnego wybudowania się!

Taki postulat może być traktowany jako swego rodzaju nietakt w stosunku do ludzi dobrze wychowanych z generacji starszych lub jako literacka kontynuacja idee fixe szklanych domów z Przedwiośnia. Może tak być. To jednak nie powód, by chociaż nie próbować zająć się problemem, który jest, który czeka na rozwiązanie.

II
Wymogi rozwiązania, istota, korzyści

Zarys ogólny. Ważniejsze kwestie w pigułce.

Wybudować się w trakcie studiów!

Wybudować się już w trakcie studiów! Postulat skrajnie ambitny. Ale dlaczego młodzi ludzie nie mieliby być ambitni nawet jeśli aktualnie nie są zamożni? Już na cała życie mają takimi pozostać?

Jakie warunki oferty mieszkaniowej musiałyby być spełnione, aby studenci mogli realistycznie myśleć o budowaniu się?

Wstępnie można wskazać na cztery podstawowe warunki:

1. Sposób finansowania budowy musi uwzględniać niestabilność dochodów młodych ludzi.

Stabilizacja zawodowa dla ogromnej części młodych ludzi, nie tylko dla studentów, jest zwyczajną mrzonką. Podejmują się różnych prac dorywczych, sezonowych, z których przychody nijak się mają do ich szans na pozyskanie mieszkania.

2. Koszt wybudowania się musi być wielokrotnie niższy niż to oferuje aktualny rynek.

Nie o trochę niższy, o 10%, o 20% czy nawet 30% jak to proponują różne ulgi kredytowe dla młodych, ale wielokrotnie niższy. Np. 3-5 razy niższy!

3. Czas budowania się powinien być wielokrotnie krótszy, niż to ma obecnie miejsce.

Studenci mają wolne tylko w wakacje i nie mogą całego niezwykle ważnego okresu swego życia poświęcać na budowanie się. Stąd postulat czasowy: budowa nie powinna zajmować im więcej niż dwu wakacji. I to jeszcze nie całych wakacji!

4. Rozwiązanie nie może wiązać się z bylejakością.

Wręcz przeciwnie. Powinno być zaproszeniem do dbałości o jakość. Wysiłek bez dbałości o jakość efektu jest zwyczajnym marnotrawstwem.

Czy nie są to zbyt wyśrubowane warunki postulowanego rozwiązania? Niby dlaczego z nich rezygnować, skoro są one zaproszeniem do myślenia? Skąd wiadomo, że są one nie do zrealizowania? Najlepiej byłoby, aby budowanie się w ogóle ni nie kosztowało. Zapewne takiego stanu uzyskać się nie da, ale jakiegoś kierunku poszukiwań wypada się trzymać.

Samo myślenie niewiele kosztuje. Lepiej przymierzyć się do skrajnie wygórowanych kryteriów, niż je obniżać bez widocznych przesłanek konieczności tego obniżania. W im większym stopniu da się te kryteria spełnić, tym większa może być liczba młodych, i nie tylko, dla których poszukiwane rozwiązanie może być atrakcyjne.

Duży problem dzielić na mniejsze!

To jedna z podstawowych wskazówek heurystycznych, przez wszystkich uwzględniana w rożnych działaniach, nawet jeśli nie jest uświadamiana. Zamiast od razu jednocześnie rozbijać na patelni kilka jajek, lepiej je wbijać po kolei, by uniknąć kłopotliwego wyciągania skorupek.

Ta zasada będzie dalej stale stosowana. Także w sposobie wyznaczenia zakresu tematycznego niniejszych rozważań.

Aby się wybudować, trzeba mieć gdzie. Trzeba mieć kawałek gruntu do dyspozycji. Dla jednych młodych, zwłaszcza w dużych miastach, może to być dużym problemem, dla innych, zwłaszcza na prowincji – daleko mniejszym, a czasami wręcz żadnym.

Mówić o wszystkim naraz, to trochę jakby mówić o niczym. Stąd ogromne uproszczenie: dalej problem pozyskania działki budowlanej zostanie w ogóle pominięty. Zamiast o całości problemu mowa będzie o jego części. Tylko o sposobie budowania. A problem działki? Może przy innej okazji, ktoś inny podejmie problem.

Pozyskać działkę i tanio się wybudować, to dość chyba naturalny podział na dwie części bardzo złożonego problemu dochodzenia do własnego mieszkania.

 

Istota konceptu – budować się etapami

Powyższa zasada zastosowana została także w propozycji samej istoty rozwiązania w jego warstwie technologicznej. Istota proponowanego rozwiązania jest chyba bardzo prosta.

Dom, nawet bardzo duży, może powstawać etapami. Jak z klocków lego. Najpierw moduł wyjściowy a dopiero później, w jakimś trudno do przewidzenia czasie, kolejne moduły mieszkaniowe.

Zamiast budować dom od razu pełnowymiarowy, wybudować najpierw jego moduł wyjściowy, ale z walorami komplementarnego mieszkania i jednocześnie przygotowanego do dalszej, niekłopotliwej rozbudowy.

Duży dom, duży problem. Części dużego domu, to tylko części dużego problemu. Od razu rozwiązywanie całego problemu może być niewykonalne i jest dla wielu osób niewykonalne. Ale po co ludzie mają szare komórki?

Zamiast zatem budować od razu dom o powierzchni użytkowej 80 m2 czy 120 m2 taniej, szybciej i bezpieczniej pod względem finansowym będzie wybudowanie najpierw małego domeczku o powierzchni użytkowej np. 25m2 – 35 m2. Z jakiś czas będzie można dobudować moduł o zbliżonej wielkości. A potem jeszcze następny…

Ale:

• Ten domeczek musi nadawać się do natychmiastowego zamieszkania, a więc posiadać właściwości kompletnego mieszkania, z kuchnią łazienką, pokojem czy kotłownią.


• Sama konstrukcja domku musi być od razu przygotowana we wszystkich istotnych elementach do rozbudowy o następny, metrażowo dowolnej wielkości moduł w jakimś przyszłym czasie; dowolnym czasie: za rok, za cztery lata, a może za dziesięć lat.

Co to da?

Pierwszy szacunek korzyści:

♦ Już na pierwszy rzut oka widać, że do budowy takiego domku potrzeba kilka razy mniej budulca, kilka razy mniej okien, drzwi, materiałów instalacyjnych itp. A więc koszty materiałowe już są kilka razy mniejsze.


♦ Kilka razy mniejsze mogą być też koszty robocizny.


♦ Czas budowania się może być wielokrotnie skrócony.


♦ Mały domek, to mały front pracy (zarówno tej najbardziej kwalifikowanej, jak i najprostszej), a to może sprzyjać staraniom o jej jakość.

Czy faktycznie można tak wiele razy wszystko pomniejszyć? Diabeł śpi w szczegółach, a do nich w rozważaniach jeszcze dość daleko.

Zupełnie za darmo nic nie ma, ale budowę można rozpocząć już przy bardzo niewielkich zasobach finansowych na starcie. Brak stabilizacji zawodowej nie musi być przeszkodą dla bardziej rzutkich osób. Nawet przysłowiowa już praca na zmywaku nabiera innego sensu, gdy można pracować na coś bardziej trwałego dla siebie.

Jeśli się dopiero poszukuje atrakcyjnej pracy, stabilizacji zawodowej, to też trzeba gdzieś mieszkać, zajmować komuś miejsce, a jeszcze gorzej, gdy trzeba komuś płacić. Takie poszukiwania mogą być bardzo długie, na długi czas może być odraczana możliwość bardziej racjonalnego rozwijania własnego gospodarstwa domowego.

Niedoceniane kalkulacje

Młodzi ludzie mają założyć rodzinę, zacząć budować swe gospodarstwo domowe nie mając żadnego doświadczenia, co akurat chyba oczywiste, ale już stawiani są przed strategiczną decyzją mogącą określić ich szanse życiowe.

Jakie są ich potrzeby mieszkaniowe? Pytanie chyba powszechnie uznawane być może za absurdalne. Ale przecież absurdalne ono nie jest.

Czy młodzi ludzie wiedzą z góry ile będą mieli dzieci i kiedy? Czy wiedzą z góry, że zawsze będą mieli pracę i stabilne dochody pozwalające im na zaciągnięcie wieloletniego kredytu bankowego? Czy będą mieli wpływ na to, by nie zbankrutował ich pracodawca? Czy będą mieli wpływ na to, by nie było jakiegoś kryzysu gospodarczego w skali krajowej czy międzynarodowej?

Czy mogą być pewni, że zdrowie zawsze będzie im dopisywało? Czy mogą być pewni, że jakiś losowy przypadek nie pozbawi ich domu zanim będzie on spłacony?

Życie w ogóle jest ryzykowne, ale rozsądek nakazuje pomniejszać różnorakie ryzyka, a z drugiej strony podpowiada, by nie ograniczać szans, jakie mogą pojawić się w przyszłości. Swoje potrzeby mieszkaniowe na starcie w dorosłość łatwo niedoszacować, ale też łatwo przeszacować.

Na jak długo może wystarczyć malutki domeczek? Swoją kondycję finansową trudno zaprojektować. Przy pomyślnym zbiegu okoliczności mieszkanie będzie można bez trudu rozbudować w każdym terminie o następny moduł, ale najpierw warto zadbać o pewność posiadania tego, co już się ma. By było do czego wracać nawet w przypadku zarobkowej emigracji. Rodzina raczej nie poszerzy się znienacka o pięcioro dzieci.

Spory dom, który kosztował ogrom wyrzeczeń przez niemal całe dorosłe życie, a w rodzinie jedynaczka, która znalazła swoją połówkę w innym miejscu Polski. Skąd wiadomo, że znajdzie się kupiec na tyle atrakcyjny finansowo, by zrekompensować te wieloletnie wyrzeczenia? A wartość rynkowa mieszkania może z różnych powodów spaść poniżej kosztów budowy. Taki może być efekt nieracjonalnej decyzji podjętej przed kilkudziesięciu laty.

III
Bariery mentalne

Dotyczą one wszystkich: i rządzących, i rządzonych, i nie tylko spraw mieszkaniowych. Nikt nie jest tu wyłączony na zasadzie wyjątku, łącznie z piszącym o nich. Ten jednak miał trochę czasu na nieco pogłębioną refleksję akurat o kwestiach mieszkaniowych o czym świadczyć mogą artykuły sprzed kilku lat poświęcone wykładanej koncepcji. A kwestie innowacji nie są mu tak zupełnie obce.

Gdzie tu innowacja?

Jeśli omawiany sposób budowania się ma tyle zalet, to dlaczego pozostaje on tylko w sferze propozycji, a nie jest od dawna praktykowany? Gdzie tu jakiś przełom czy choćby innowacyjna myśl? Gdyby coś było proste, to już by po prostu dawno było – spostrzeżenie zapewne zasadne. Więc widocznie coś w tej propozycji nie jest proste.

I nie jest. Warto o pewną analogię. Przed 1992 rokiem nie było w Polsce żadnego popytu na telefony komórkowe. Bo nie było komórek, nie było podaży. Nawet sprowadzenie takiego telefonu zza granicy nie miałoby żadnego sensu. Dlaczego? Bo nie było w Polsce systemu telefonii komórkowej.

A czy nie było potrzeb sprawnego komunikowania się między ludźmi? Takie potrzeby istniały odkąd tylko rodzaj ludzki istnieje. Nie było jednak technologicznej odpowiedzi na te potrzeby w takiej postaci, z jaką mamy dziś do czynienia.

Ta odpowiedź dla każdego użytkownika ma dziś postać konkretnego, niewielkiego urządzenia i o jego walorach użytkowych każdy posiadacz może wiele powiedzieć. A co może powiedzieć o systemie telefonii komórkowej? Znakomita większość nie tylko niewiele może o nim powiedzieć, ale nawet niewiele zrozumieć z podstawowych o nim informacji.

Ludzie wobec innowacji

O popularnych komórkach niemal każdy potrafi coś powiedzieć, bo może ją zobaczyć, dotknąć , wypróbować działanie, porównać różne modele itd. Odpada najbardziej fundamentalny problem w mówieniu o nich: spór o to, czy ich istnienie jest w ogóle możliwe. Jakikolwiek spór nie ma już żadnego sensu. Przecież każdy widzi, że istnieją.

Czy jednak taki spór jeszcze kilkadziesiąt lat temu byłby tak zupełnie bezsensowny? Jak wtedy wyglądały telefony w Polsce, ile kosztowały, jaka była ich dostępność? Ówczesne telefony, dla których układano kable na dnie mórz i oceanów, określały w powszechnej świadomości wyobrażenia o innych możliwych telefonach.

Pierwsza bariera mentalna

Jak dziś wygląda w percepcji społecznej problem możliwości zaistnienia domków budowanych zgodnie z omawianą propozycją? Jak wizja komórek kilkadziesiąt lat temu. Gdzie te domki są? Ile kosztują? Gdzie są jakieś foldery z różnymi modelami? Nie ma? To nie ma tematu do rozmowy. Nie ma o czym dyskutować.

Dla 90% ludzi taki brak naoczności jest trudną do przekroczenia barierą mentalną, by w ogóle zainteresować się tematem, nie mówić już o podjęciu rozmowy. A tym bardziej o kiwnięciu palcem w sprawie. A jest to jakby pierwsza bariera mentalna.

Druga bariera mentalna

Problem jest o tyle bardziej skomplikowany, że tu nie wystarczy mówić o fizycznych, materialnych efektach nieistniejących jeszcze rozwiązań ale także o systemowych warunkach ich zaistnienia. Te kwestie wykraczają jeszcze dalej poza zakres potocznej wyobraźni.

Kto pozwoli na budowę domku, o którym nie wiadomo, jak ostatecznie będzie wyglądał? Fundamenty mają być też rozbudowywane? Który fachowiec się na to zgodzi? Itd., itd.

Takich konkretnych pytań nasuwają się dziesiątki i na ma na nie gotowych odpowiedzi. Dopiero trzeba się ich dopracować. A kto ma to zrobić? Studenci prawa?, historii?, politologii?, robotyki?, stomatologii? Uczelnie techniczne? A kto ma im to zlecić i za ile?

Brak gotowych odpowiedzi na takie i podobne pytania stanowi zatem jeszcze wyższą, dodatkową barierę mentalną, gdyż tu pojawiają się problemy związane z systemem budownictwa mieszkaniowego.

Aby studenci mogli budować się szybko i tanio w myśl prezentowanej propozycji niezbędne są zmiany w istniejącym systemie budownictwa mieszkaniowego. To znaczy w czym? Czym w ogóle jest system mieszkaniowy? Ile osób się spytać, tyle może różnych odpowiedzi. Dotyczyć to może także osób profesjonalnie z budownictwem związanych.

Stąd konieczność wejścia w sferę abstrakcyjnych rozważań związanych z rozróżnieniem technologii budownictwa mieszkaniowego oraz systemu budownictwa mieszkaniowego.

IV
Wokół podstawowych pojęć

Budowa długopisu jest prosta. Dlaczego zatem dochodzenie ludzkości do jego zbudowania zajęło wiele tysięcy lat? Odpowiedź bez odwoływania się do pojęcia poziomu technologicznego czy wynalazku byłaby niezmiernie trudna. Mówienie o konkretach bez odwoływania się do tak ogólnych, abstrakcyjnych pojęć powszechnie uznawanych za zrozumiałe byłoby niezmiernie trudne. Ale czy są one faktycznie powszechnie jednakowo rozumiane, czy tylko pozornie?

Dla zmniejszenia możliwych nieporozumień konieczna jest choćby skromna refleksja nad takim ogólnymi czy abstrakcyjnymi pojęciami.

Technologia budownictwa

Technologia budownictwa mieszkaniowego to w proponowanym ujęciu mniej więcej tyle, co może się Czytelnikom kojarzyć ze sposobami budowania budynków mieszkalnych: z używanym budulcem, narzędziami czy organizacją pracy na budowie.

Czyli z tym właściwie, co jest przedmiotem nauki uczniów szkół zawodowych lub techników budowlanych, studentów wydziałów budownictwa na uczelniach, a można tu jeszcze doliczyć studentów architektury czy urbanistyki, choć może z pewnymi zastrzeżeniami.

Jest oczywiste, że technologia ma też swój aspekt ekonomiczny, ale to już jest jakby trochę poboczna czy dodatkowa dla tej problematyki sprawa. Ale tylko w refleksji teoretycznej – wypada tu zaznaczyć - bo w praktyce trudno je rozdzielić.

System budownictwa mieszkaniowego

System budownictwa mieszkaniowego zaś to mniej więcej tyle, co Czytelnikom kojarzyć się może z segmentem gospodarki narodowej wiążącej się z zaspokajaniem potrzeb mieszkaniowych społeczeństwa jako określonej całości, a co w wymiarze indywidualnym postrzegane jest jako problem dochodzenia potrzebujących do posiadania satysfakcjonujących ich mieszkań, ich konserwacji oraz ochrony.

Choć jest oczywiste, że trudno mówić o systemie budownictwa mieszkaniowego bez technologii budownictwa, to jednak w przypadku systemu problem jest daleko szerszy czy jakby zewnętrzny wobec technologii i kwestie ekonomiczne, prawne, nawet polityczne wybijają się tutaj na pierwszy plan. Inni specjaliści, inne firmy, placówki badawcze, instytucje, gremia decyzyjne się nimi zajmują niż w przypadku technologii budownictwa.

Specjaliści od prawa budowlanego, spółdzielczego, deweloperzy, geodeci, notariusze, banki, firmy ubezpieczeniowe, prawodawcy różnych szczebli itd., to z punktu widzenia indywidualnych potrzebujących ogromna sfera usługodawców mieszkaniowych – jak można by uogólniająco ich nazwać, a niezmiernie trudno wszystkich wyliczyć. Nawet minister od rolnictwa czy leśnictwa ma w sprawach zaspokajania potrzeb mieszkaniowych coś do powiedzenia.

Dlaczego ta ogromna sfera osób nazwana została usługodawcą mieszkaniowym, zapewne niezgodnie z powszechną praktyką językową? Z prostego powodu: od nich wszystkich zależy po trosze, jak, gdzie i za ile ludzie mieszkają.

Inna jest trochę rola pracownika osiedlowej administracji, inna radnego w lokalnym samorządzie, inna członka parlamentu itd. Łączy ich wszystkich jedno: mikroskopijność indywidualnego wpływu na system mieszkaniowy, który swymi działaniami konstytuują.

Uwaga o potrzebach w projektach materialnych urządzeń technicznych

Każde rozwiązanie techniczne materialnego urządzenia jest odpowiedzią na potrzebę - to abecadło sztuki inżynierskiej.

Nawet na najdokładniejszym projekcie budynku mieszkalnego, samochodu czy pralki elektrycznej nigdzie nie znajdziemy jakoś zaznaczonej potrzeby. Mimo tego potrzeba jest podstawowym, fundamentalnym czynnikiem sprawczym projektu.

Chyba nikt rozsądny nie będzie się biedził nad jakimś nowym modelem haczyka (też urządzeniem technicznym) jeśli komuś nie jest on potrzebny. Mieszkanie jest także urządzeniem technicznym, choć oczywiście bardziej złożonym.

Potrzeba jako podstawowy impuls projektu

W każdym przypadku impulsem powołania do istnienia materialnego urządzenia technicznego jest określona potrzeba. Potrzeba jest czynnikiem określającym walory użytkowe urządzenia już na etapie jego koncypowania czy projektowania.

Potrzeba jest matką wynalazku – mówi znane powszechnie porzekadło. Odnosi się ono do sytuacji gdy rutynowe projekty z określonych powodów już nie wystarczają, by daną potrzebę zaspokoić, albo gdy wręcz pojawiła się nowa potrzeba. To porzekadło dobrze oddaje sprawczą rolę potrzeb w projektowaniu.

Jak potrzeba i czyja potrzeba?

Jeśli urządzenie techniczne jest odpowiedzią na potrzebę (potrzeby), to zasadne są przynajmniej dwa pytania?

1. O jaką potrzebę chodzi?
2. O czyją potrzebę?

Ad 1.Praktyczna odpowiedź na pierwsze pytanie można nazwać odpowiedzią technologiczną. Potrzebny jest pojazd do bezpiecznej podróży na Księżyc. Czy jego skonstruowanie jest możliwe? Jest możliwe. Ludzie już na księżycu byli i powrócili. Odpowiedź technologiczna jest w tym przypadku pozytywna.

A w przypadku potrzeby podróży na Marsa? Aktualny poziom myśli technicznej nie pozwala na praktyczną budowę takiego pojazdu. Można zatem powiedzieć, że odpowiedź technologiczna na tę potrzebę jest negatywna.

Ad 2. Odpowiedź na drugie pytanie nazwać można odpowiedzią systemową.

Pozytywna odpowiedź technologiczna na określoną potrzebę, nie oznacza, że jest ona odpowiedzią dla każdego potrzebującego.

Czy dowolny obywatel USA może sobie pozwolić sobie na podróż na Księżyc? Cały system gospodarczy tego potężnego państwa, a w tym jego, znajdujący się dopiero w powijakach podsystem transportu kosmicznego, nie pozwala na zaspokajanie takich potrzeb nawet najbogatszym obywatelom. Aby znaleźć się w gronie chętnych do takiej podróży, trzeba spełnić ogromną ilość różnych warunków wymaganych przez ten niedorozwinięty podsystem. Warunki te są na tyle restrykcyjne, że dotychczas tylko dwunastu osobom było dane zaspokoić swoją potrzebę takiej podróży i doświadczyć tego zaszczytu.

Odpowiedź technologiczna na potrzeby mieszkaniowe

Czy możliwe jest zbudowanie w Polsce urządzenia będącego odpowiedzią na potrzeby mieszkaniowe? Pytanie jakby do niedorozwiniętych osób. Nie tylko można, ale także takie mieszkania, które odpowiadać mogą na najbardziej nawet wyrafinowane potrzeby mieszkaniowe.

Można powiedzieć, że technologiczna odpowiedź budownictwa mieszkaniowego na potrzeby mieszkaniowe w Polsce jest na bardzo wysokim poziomie.

Odpowiedź systemowa na potrzeby mieszkaniowe

Czy dla każdego polskiego obywatela dostęp do mieszkania jest jednakowo łatwy?

Aby młodzi ludzie mogli zasiedlić potrzebne im mieszkanie nie wystarczy, że po prostu wprowadzą się do jakiegoś lokum, bo akurat nikt w nim w danym momencie nie przebywa. By posiadać swój dach nad głową spełnić muszą cały szereg warunków wymaganych przez system mieszkaniowy. Posiadanie mieszkania musi być społecznie akceptowane. Innymi słowy muszą być legalnymi użytkownikami mieszkania.

Ilu młodych ludzi może te warunki legalności spełnić? Dla ogromnej części młodych ludzi spełnienie tych warunków okazuje się barierą nie do przekroczenia. Z faktu, że nie koczują pod mostami, nie wynika, iż mogą być usatysfakcjonowani miejscem zamieszkania. Z tego powodu można powiedzieć, że system budownictwa mieszkaniowego w Polsce nie jest odpowiedzią na potrzeby bardzo znaczącej części społeczeństwa.

Ogół warunków, jakie spełnić muszą łodzi ludzie aby stać się użytkownikami satysfakcjonującego ich mieszkania jest z ich punktu widzenia ofertą mieszkaniową ze strony starszego pokolenia. Nie zmienia tego okoliczność, że część starszego pokolenia także doświadcza różnych kłopotów mieszkaniowych.

Po prostu starsza generacja nie stworzyła dotąd, także z historycznych zaszłości, odpowiednio wydolnego systemu mieszkaniowego i mieszkaniowe kłopoty przechodzą na kolejne pokolenia.
Stąd można powiedzieć, że systemowa odpowiedź na potrzeby mieszkaniowe jest w Polsce zacofana.

V
Międzypokoleniowa oferta

Jaka jest jej formuła? Problem jakby umykający uwadze starszego pokolenia, ale boleśnie odczuwany przez młode osoby.

Systemowa oferta na potrzeby mieszkaniowe młodych

Jak dziś wygląda oferta mieszkaniowa starszego pokolenia dla młodych, to znaczy w jaki sposób młodzi mogą stać się legalnymi użytkownikami mieszkania? Warto sygnalnie wyróżnić kilka podstawowych sposobów dochodzenia młodych do godziwego lokum.

Aby społeczeństwo zaakceptowało fakt użytkowania mieszkań przez młode osoby, to powinny one wejść w ich posiadanie zgodnie z określonymi regułami dostępu. Co to może oznaczać w aktualnych polskich realiach? To kilka hasłowo ujmowanych dróg do mieszkania, w którym można poczuć się gospodarzem. Tak więc mieszkanie powinno być przez młodych:

1. Odziedziczone lub otrzymane w podarunku
2. Wypożyczone
3. Kupione
4. Wynajęte
5. Wybudowane od podstaw

Warto się przyjrzeć poszczególnym drogom w aspekcie ich dostępności dla młodych ludzi. Innymi słowy pod kątem atrakcyjności poszczególnych dróg, jakie starsze pokolenie wskazuje młodym, by mogli dojść do swojego mieszkania.

Wydolność istniejącego systemu mieszkaniowego

Przyjrzyjmy się kolejno wymienionym wyżej drogom.

Ad 1. Pierwsza dotyczy bardzo poważnej części młodych. Jest ona w miarę bezproblemowa tylko dla jedynaków i tylko w przypadku, gdy mieszkanie jest odpowiedni duże. Ta droga obejmuje tu zarówno dziedziczenie własnościowe w sensie prawnym jak i przejęcia na zasadzie przepisania praw do użytkowania, jak to ma miejsce w przypadku rożnych mieszkań spółdzielczych, komunalnych, zakładowych czy jeszcze innych. Po prostu mieszkanie nadające się do użytkowania przechodzi po śmierci ich lokatorów w czyjeś użytkowanie.

Otrzymanie mieszkania w podarunku dotyczy marginesu wyjątkowych szczęściarzy. Istnieje grupa na tyle dobrze sytuowanych osób, że swoim najbliższym potomnym może odpowiednie mieszkania zafundować.

Ad2. Możliwość wypożyczenia mieszkania od kogoś, kto np. akurat wyjechał zagranicę, to tylko chwilowe rozwiązanie problemu i także dla bardzo niewielu. To raczej ciekawostka niż fakt o szerszym znaczeniu społecznym.

Ad 3. Podstawową ofertą dla młodych na dziś i na jutro jest już ofertą rynkowa czyli (3) kupna, (4) wynajmu lub (5)wybudowania się od podstaw.

Droga kupna jest dla olbrzymiej części młodych ludzi drogą zamkniętą. Skorzystanie z kredytu bankowego wymaga zdolności kredytowej, a tę trudno uzyskać. Ponadto jest ona ogromnie ryzykowna. Duża część spośród około 700 tysięcy tzw. „frankowiczów” dotkliwie dziś odczuwa pętlę zadłużeniową skutkującą już przypadkami samobójstw.

Ad 4. Dla ogromnej rzeszy młodych ludzi wynajem jest ofertą dość gorzką, którą jednak bywają zmuszeni podejmować. Nawet dwoje pracujących za najniższe możliwe uposażenie (cóż dopiero mówić o bezrobotnych) jest skazanych na nędzną wegetację. Pojawienie się dziecka w rodzinie takich „pracujących biednych” oznaczać może jeśli kompletną ruinę ich gospodarstwa domowego, to dyskomfort graniczący z nędzą.

Ad 5. Za pewną wersję skorzystania z tej drogi można uznać adaptację pomieszczeń strychowych na mieszkania. Ale są to już sporadyczne przypadki. Rezerwy, jeśli jeszcze istnieją, są przecież ograniczone.

A wybudowanie mieszkania od podstaw? Tu już aktualne koszty stanowią barierę zaporową. Ale właśnie ta droga i zniesienie na niej zaporowej dla młodych bariery kosztów jest centralnym problemem niniejszych artykułów. Trzeba więc bliżej przyjrzeć się tej barierze.

Student na rynku budownictwa mieszkaniowego

Aby iść na rynek i nie być wyłącznie gapiem trzeba mieć pieniądze. Ile? Trzeba się więc trochę rozglądnąć.

Wybudowanie względnie taniego domku w o powierzchni użytkowej ok. 100 m2 , to ok. 200 tyś zł. Domek o powierzchni ok. 70 m2, to koszt - 120 tyś. Tak te koszty wyglądają w oszacowaniu projektantów prezentujących się w Internecie.

Skąd te pieniądze? Dla studenta do pomyślenia są trzy źródła:

1. Z pracy
2. Od rodziny
3. Z kredytu bankowego
4. Z wygranej w Totolotka

Warto kolejno się im przyjrzeć?

Ad 1. Z jakiej pracy?

* Z różnych prac sezonowych przy przysłowiowym zmywaku, na winobraniu, z różnych okazjonalnych zajęć, itd. Są to zwykle prace nie wymagające przesadnych kwalifikacji.

* Z pracy przy budowie własnego domu. Pracy mało kwalifikowanej też sporo potrzeba. Wprawdzie nie przyjmuje ona postaci finansowych dochodów, ale może jednak zastępować pewną część finansowego wkładu. Najważniejsze, by była pod fachowym nadzorem.

Ad 2. Jeśli rodzina opłaca koszty studiów, to zwykle na większą pomoc raczej już trudno liczyć. Ale nawet niewielkie wsparcie mogłoby być pomocne.

Ad 3. Ile? Co najwyżej niewielki na wykończenie budynku. Kto zechce ponosić ryzyko większej pożyczki nawet, gdy jakaś praca się trafi? Skąd wiadomo na jak długo?

Ad 4. Nawet jeśli studenci słuchają debat publicznych, to w większości przypadków nie potracili jeszcze rozsądku i ich rachuby na jakąś losową wygraną można śmiało wykluczyć.

Jakby student nie kalkulował, rychło zauważy, że rola poważnego i poważanego klienta na aktualnym rynku mieszkaniowym nie jest mu pisana.

VI
Przesłanki optymizmu

Bunt młodych? Niesie on zagrożenia, czy nadzieje? Pod hasłem walki z „systemem” podpisała się bardzo znacząca liczba młodych ludzi. Na tyle znacząca, że już wstrząsnęła całą klasą polityczną. To wcale nie musi oznaczać jakiejś wrodzonej młodym skłonności do wyrażania swego dynamizmu i życiowych aspiracji w anarchizacji życia społecznego.

To może być wyrazem sprzeciwu wobec zwapniałego systemu adaptacji i wdrażania młodej generacji w pełnoprawne życie społeczne. Wdrażania poprzez wychowywanie w duchu klientyzmu, w którym słowo „czekaj” znajduje poczesne miejsce. „Czekać, bo na razie są ważniejsze sprawy! - i tak już dziesiątki lat.

Po trzydziestce będą szanse na lepszą pracę! A do trzydziestki? Tak długo mają występować w roli uciążliwego czy namolnego klienta? Czyjego klienta? Klienta systemu. Tak to intuicyjnie i trafnie odczuwają, co poprzez pryzmat problemów mieszkaniowych jest wyjątkowo dobrze widoczne.

Optymistyczne jest to, że ich bunt wobec systemu wyrażany jest za pomocą kartki wyborczej a nie żywiołowej rebelii, mimo że nie braknie zachęt z różnych stron i pod różnymi pretekstami.

Technologiczna bariera kosztów

Jeśli względnie tani domek o powierzchni użytkowej około 72 m2 można wybudować za 120 tysięcy złotych, to zgodnie z zasadą dzielenia dużego problemu na mniejsze, domek o powierzchni o połowę mniejszej powinien kosztować około 60 tysięcy złotych.

Czy taka podpowiedź pozwoli studentowi już bardziej realistycznie pomyśleć o samodzielnym wybudowaniu swego domku? Nic takiego się nie zdarzy.

Koszt 60 tysięcy złotych to nadal bariera zaporowa. Nawet jeśli student nie musi dodatkowo płacić za działkę budowlaną, bo akurat dziadkowie chętnie by mu taką podarowali, to czy od razu po wybudowaniu się za taką cenę można w takim domku zamieszkać? A przyłącza czy elementarne wyposażenie? Rozsądek podpowiada by odrzucić taką myśl.

Jakie koszty nie byłyby dla studentów zniewalające? Musiałyby być jeszcze dwa albo trzy razy niższe. Studia magisterskie trwają średnio 5 lat, co oznacza cztery okresy wakacyjne. Uzbieranie 20 -30 tyś złotych już nie musiałoby być wizją księżycową. Tym bardziej, jeśli udałoby się znaleźć życiowego partnera czy partnerkę. We dwoje łatwiej. Byłoby jeszcze łatwiej, gdyby koszty były jeszcze niższe.

Gdzie tu optymizm? W tym, że młodzi już nie akceptują bezrefleksyjnie emigracyjnej propozycji jako drogi do swej pomyślności, ale że gotowi są o nią zabiegać we własnej ojczyźnie. Korzystanie z kartki wyborczej można uznawać za wyraz konstruktywnego podejścia do rozwiązywaniu swoich spraw.

Cywilizacyjne przesłanki optymizmu

Skąd optymizm, że w ogóle tak wielokrotne obniżenie kosztów jest możliwe? Niczego nie da się tu udowodnić odwołując się do potocznych doświadczeń i zakorzenionych stereotypów. Można jednak wskazać na pewne ogólne przesłanki, że jednak przynajmniej podjęcie próby znalezienia dodatkowej drogi do mieszkania dla młodych ludzi poprzez obniżenie kosztów nie jest pozbawione sensu.

Jeszcze w latach 60-tych jeśli ktoś we wsi posiadał telefon, był w niej osobą bardzo ważną. Nawet w miastach posiadanie telefonu było oznaką pewnej zamożności, prestiżu i wpływów. Dla ilu chętnych był on dostępny i za ile? Dla dość wąskiej grupy osób. Jak wygląda dostępność telefonu dzisiaj? Ta dostępność zwiększyła się tysiące razy, koszty zmniejszyły się dziesiątki razy.

Jak długa trwała podróż do Ameryki transatlantykiem Stefan Batory? Prawie 10 dni. Dzisiaj podróż samolotem zajmuje kilka godzin. Dwudziestokrotnie mniej i podobnie wiele razy taniej. Jak więc wyglądała społeczna dostępność takiej podróży kiedyś, a jak wygląda dziś? Podobne porównania można poczynić w przypadku samochodów, telewizorów czy innych urządzeń lub usług.

I tu bardzo istotne pytanie: jeśli dostęp do różnych urządzeń w najróżniejszych sferach życia jest tak wiele razy tańszy i łatwiejszy dzisiaj niż niegdyś, to dlaczego dostęp do mieszkania, a w szczególności w Polsce, nie miałby być podobnie wielokrotnie tańszy i szybszy niż kilkadziesiąt lat temu? Dlaczego akurat indywidualne budownictwo mieszkaniowe miałoby być wyjątkowo odporne na cywilizacyjny postęp?

Dodatkowy front dla innowacyjnej myśli

Nietrudno zauważyć, że za tym upowszechnianiem dostępu do różnych dóbr poprzez obniżanie bariery kosztów kryje się innowacyjna myśl dziesiątek czy setek tysięcy osób. Nie tylko nad samymi modelami telefonów czy samochodów, ale nad usprawnianiem całej technicznej infrastruktury komunikacji informacyjnej czy lokomocyjnej.

Aby wygodnie, szybko i tanio podróżować samochodem niezbędna jest fabryka samochodów, niezbędne są stacje benzynowe, beczkowozy, rafinerie itd. Łańcuch uwarunkowań wydaje się nie mieć końca. Za wszystkimi tym urządzeniami, ich drobnymi nawet detalami kryje się czyjaś myśl innowacyjna. Jeszcze w XIX wieku można było o takim podróżowaniu tylko pomarzyć.

Obniżenia kosztów indywidualnego budownictwa doszukiwać się można nie tylko na poziomie technologicznych rozwiązań samych domków, ale także na poziomie rozwiązań systemowych budownictwa mieszkaniowego. Tutaj już może zawodzić język potoczny w przekazywaniu myśli bez wywoływania nieporozumień. Trudno bowiem tak długo kontynuować wywód o czymś, co nie istnieje, a dopiero mogłoby zaistnieć.

Wypada jednak choć sygnalnie dotknąć tego obszaru problemów.

VII
Identyfikacja niemożności

To jeden z ważniejszych problemów, z którymi nie radzi sobie klasa polityczna w jej aktualnym kształcie. Jej przedstawiciele zbyt wielką wagę przywiązują do doraźnych posunięć, a za mało uwagi poświęcają ich ewentualnym, choć odroczonym w czasie skutkom. A do tych skutków można zaliczyć poczucie marginalizacji żywotnych problemów młodych ludzi przez ich własne państwo.

Systemowa obojętność

Niech młoda osoba przekonana argumentem, że trzy razy mniejszy budynek może oznaczać trzy razy mniejsze koszty, po skalkulowaniu swej kondycji finansowej zdecyduje się na postulowany tu sposób budowania się.

Skąd weźmie projekt? Przecież w projekcie trzeba uwzględnić, że rozbudowywane będą fundamenty, rozbudowywany będzie dach, rozbudowywany będzie system ogrzewania itd. Jak to w detalach mogłoby wyglądać? Cała praktyka technologicznych rozwiązań zakłada budowanie od razu całościowych obiektów. Spełnienie takiego życzenia wymagałoby dziesiątek nietypowych rozwiązań na poziomie najróżniejszych detali.

Na tysiące różnych projektantów domów przynajmniej 97% nawet nie podjęłoby rozmowy słysząc o takim zamówieniu. Dlaczego? Bo tak się nie robi i według nich chyba ktoś mało rozgarnięty może mieć takie życzenie! Są znawcami, wiedzą, że tak się nie robi i to im wystarczy za całą argumentację.

Wszyscy ci projektanci – tytułem dygresji - mogą być we własnym mniemaniu bardzo kreatywni i na dzień dobry wykazać się samodzielnie wykonanymi projektami czy nawet fotografiami ich realizacji. Jest to jednak kreatywność na poziomie krawcowej, która potrafi na miarę uszyć sukienkę zgodnie z życzeniami klientki. Skądinąd posługiwanie się żurnalami mody i własna inwencja krawcowej mogą być dla klientek bardzo pomocne.

Kreatywność danej krawcowej mimo środowiskowego autorytetu, nie pozwoli jej jednak na stworzenie nowego rodzaju materiału na odzież czy też jakiegoś nowego urządzenia do szycia. Takie innowacje pojawiają się w systemie krawiectwa, którego istnienia ani krawcowe, ani ich klientki nawet nie dostrzegają, a przynajmniej o nim nie mówią. W proponowanym zaś sposobie ujmowania różnych problemów związanych z rozwojem techniki mówienie o systemie krawiectwa jest w pełni zasadne.3)

Ta przewidywana obojętność projektantów na ewentualną inicjatywę młodej osoby jest swoistym przejawem niewydolności systemu mieszkaniowego. Ta niewydolność ma swoje głębsze podłoże.

Przykładowe węzły niemożności

Dlaczego pozostawiony został margines dla 3% projektantów ? Bo tyle osób w populacji jest zdolnych do innowacyjnego myślenia na istotnie wyższym poziomie. Ta zdolność obejmuje także gotowość do oderwania się od tego, co jest powszechnie uznawane za oczywiste i podjęcia jakiejś rozmowy na przedstawiony nowy problem. Ale nawet jeśli w tym przypadku projektant nie uzna zadania za infantylne, to i tak nie uczyni żadnego praktycznego kroku dla jego ewentualnego rozwiązania.

Dlaczego? Przynajmniej z dwóch ogólnych powodów mających swe źródło w systemie budownictwa.

Po pierwsze, nietypowych rozwiązań nie ma w gotowych katalogach, wszystko co wykracza poza znane schematy trzeba byłoby w projekcie obliczać od podstaw. Koszt bardzo kwalifikowanej pracy nad projektem, dodatkowo obciążonej ryzykiem niepowodzenia, z jakim wiąże się każde nowe rozwiązanie, z pewnością przekroczyłby zakładany koszt budowy całego domku.

Nadto, projektant musiałby być wykonawcą budowy. Jeśli jest uczciwy, to jest dla niego oczywiste, że innowacyjne rozwiązanie, tym bardziej jeśli w grę wchodzi bardzo liczny pakiet innowacji w najróżniejszych detalach, wymagałby stworzenia prototypu pozwalającego na sprawdzenie czy wszystko „gra”. Budowa takiego prototypu to znów następne koszty, jeśli zleceniodawca miałby mieć jakieś minimum pewności, że nie będzie budował domku z piasku.

Po drugie, cała ogromna maszyneria administracyjna wszystkich szczebli i na najmniejszym skrawku terytorium Polski funkcjonuje w oparciu o przepisy przewidujące typowe wnioski ze strony jej obywateli. Pojawienie się w lokalnej przestrzeni społecznej projektu domku nietypowego, o którym nie wiadomo, jak będzie duży, jak będzie docelowo wyglądał i kiedy ostatecznie powstanie, kłóci się z trudną do określenia liczbę drobnych przepisów najróżniejszej natury. Czasem łatwiej jest całą ustawę zmienić, niż jakiś niefortunny drobny przepis.

Te dwa powody, to tylko dwa przykłady łatwych do zidentyfikowania swoistych węzłów niemożności w istniejącym systemie mieszkaniowym. Takich węzłów niemożności, których przezwyciężenie jest niezbędne, by cała propozycja przestała mieć wagę pobożnego życzenia, jest znacznie więcej.

VIII
Z ogólniejszego kontekstu problemu

To cały ocean zagadnień. Zamiast prób jakiegoś uporządkowania po prostu tylko dwa bardzo różne przykłady.

Budowanie się i poszukiwanie pracy

Poważne uczelnie, placówki i firmy wydają różne poradniki dotyczące poszukiwania pracy i wiadomo, że to poważna sprawa. Młodzi znajdą sobie dobrze płatną pracę, to i znajdą mieszkania. Istnieje rozbudowana sieć poradnictwa poszukiwania pracy, choć wiadomo, że dla pokaźnej części młodych osób i tak ofert zabraknie. Z pustego i Salomon nie naleje, ale starsze pokolenie może się wykazać tym, że robi wszystko, co może. Jaki może być rezultat dalszego rozbudowywania tej sieci poradnictwa?

Tu zaś mowa jest o tym, żeby studenci bez doświadczeń na stanowiskach kierowniczych, bez doświadczenia zawodowego przekształcili się sami w szefów własnego mini przedsięwzięcia, stali się w nich samodzielnymi inwestorami, planistami, księgowymi, pracodawcami, zaopatrzeniowcami a nawet pracownikami fizycznymi.

Wszystko to wprawdzie w mikroskali, ale strukturalna złożoność problemu może powodować, że doświadczenia z jego rozwiązywania mogą być daleko bogatsze niż doświadczenia z prac sezonowych czy ze stażów na podrzędnych stanowiskach w najszacowniejszych nawet firmach.

Czy doświadczenie w takiej mikro przedsiębiorczości potwierdzone świadectwem materialnego rezultatu nie byłoby godne zainteresowania bardziej dynamicznego potencjalnego pracodawcy?

Dla dużej części młodych osób zdobywających swą środowiskową pozycję na dyskotekach, kontemplowaniu festiwalowych, klubowych lub kabaretowych klimatów rola budowlanego przedsiębiorcy może wydawać się wielce egzotyczna. Nic dziwnego. To aktualnie nie jest rola dla nich. A czy w ogóle zechcieliby się znaleźć w takiej roli? Nikt się o to ich nie pyta.

Czy istnieje sieć pomocy studentom organizowania takiego budowlanego frontu pracy dla siebie podobnie jak w przypadku problemu poszukiwania pracy? Pytanie retoryczne. Takiej sieci studenci sami sobie nie zorganizują. Przestaną być młodzi zanim dojdą do jakichś wniosków. Obmyślenie takiej sieci pomocy to zadanie dla starszego pokolenia.

Innowacyjność administracyjna

Po wystukaniu w Google hasła slumsy a następnie skorzystaniu z propozycji zajrzenia do obrazów ukaże się olbrzymi ich zbiór z najróżniejszych zakątków świata. W tej ogromnej galerii wszędzie podobnej nędzy, beznadziei, braku perspektyw dla aktualnych mieszkańców i ich dzieci jeden obraz zaskakuje swoją innością. To fotografia rozwiązania problemu części slumsów w Casitas Geo w aglomeracji miejskiej stolicy Meksyku.
[Obrazy dla slumsy: https://www.google.pl/search?q=slumsy&biw=1580&bih=728&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=ZR-JVf-kEoKiygOC7Z6QAQ&sqi=2&ved=0CB8QsAQ]

Interesująca jest też dyskusja internautów nad fotografią, chyba raczej młodych osób, wywołana pytaniem, czym proponuje się dzisiaj zastąpić slumsy? Pojawiające się skojarzenia z faszyzmem i obozami koncentracyjnymi są chyba dość naturalne. Mimo krótkości wypowiedzi dyskusja zaskakuje wielością wątków, spostrzeżeń i niebanalnych uwag. Jedną z nich jest szczególnie zaskakująca: koszty będą decydować o losie narodu a nie politycy.
[http://raider55.blox.pl/2008/02/czym-proponuje-sie-dzisiaj-zastapic-slumsy.html]

Ta fotografia i kilka innych (osiedli zaprojektowanych w podobnym duchu powstało już kilka) nasuwa jeszcze innego rodzaju refleksje, które w powyższej dyskusji sygnalizowane były jakby w tle czy podtekstach.

W rozmowach ze stadionem raczej nie zrodzi się jakiekolwiek konstruktywne rozwiązanie czegokolwiek poza artykulacją oczywistego wniosku, że coś trzeba robić. Władze aglomeracji pokusiły się o choćby częściowe rozwiązanie ogromnego problemu. Trudno zakładać, że ktoś się o cokolwiek pytał potencjalnych mieszkańców osiedli. Tu zaś rodzą się pytania:

Ile szarych komórek i czyich było zaangażowanych w powstawanie zrealizowanych projektów? Kto był zainteresowany tym, aby koszty budowy były możliwie tanie? Kto był zainteresowany tym, aby jakość budowy była możliwie najwyższa? Jak lokalne budżety będzie obciążało stałe podtrzymywanie funkcjonowania tych osiedli? Jakie warunki powinny być spełnione, aby mieszkańcy osiedla mogli poczuć się jego współgospodarzami?

Ta ogromna aglomeracja miejska (uważana za jedną z trzech największych na świecie, liczy około 22 – 25 milionów mieszkańców) ciągle rośnie, ciągle przybywa potrzebujących mieszkania. Czy dalej podobne rozwiązania będą kontynuowane? Jak wygląda jakość tego rozwiązania w dłuższej perspektywie międzypokoleniowego przekazu rozwiązań? Cywilizację tworzą ludzie i oni nadają kierunek jej rozwoju.

Problem slumsów, obojętnie czy występują one w formie skoncentrowanej wokół wielkich miast, czy w rozproszeniu na obszarze całego kraju, jest jednym z największych wyzwań współczesnego świata.

Jak wykorzystać zasoby rodzimych szarych komórek zdolnych do innowacyjności dla rozwiązywania tego problemu na własnym podwórku? Skupienie się tylko na poszukiwaniu gotowych rozwiązań gdzieś na zewnątrz jest mało obiecujące, choć może być różnorako inspirujące.

IX

Zamiast zakończenia

Zamiast, bo w jednym artykule nie sposób napisać wszystkiego.

Jeśli gospodarka ma być innowacyjna to nie wystarczą zawołania z najróżniejszych trybun, by spotkały się one z szerszym odzewem. W jaki bowiem sposób na te apele mogą odpowiedzieć młodzi ludzie? Nawet apele muszą być wiarygodne.

Polscy studenci zaimponowali Europie spontanicznie organizując protest przeciwko próbom ograniczenia swobód internetowych (sprawa ACTA). Protest, który rozlał się na inne kraje. Była to jedyna taka akcja od czasów Solidarności. Starsze pokolenie doceniło ten gest sprzeciwu? Czy w ogóle zrozumiało jego znaczenie? Czy w ogóle jeszcze o tym pamięta?

Nasi studenci wykazują się spektakularnymi zwycięstwami w prestiżowych konkursach na marsjańskie łaziki, czy wiele innych urządzeń organizowanych przez znane światowe firmy lub instytucje. Czy poza indywidualnymi satysfakcjami mają poczucie uczestnictwa w pokoleniowym wkładzie w rozwój swego własnego kraju? Kto te konkursy organizuje? Czy nie byłyby na miejscu konkursy na rozwiązywanie problemów mieszkaniowych jakie odziedziczyli po starszym pokoleniu?

Czy nie jest czas, by obecna generacja młodych ludzi przerwała wreszcie ten proces dziedziczenia kłopotliwego spadku? Młodym ludziom w Polsce nie brakuje inwencji, co pokazują bardzo spektakularnymi osiągnięciami.

Zdolności do innowacyjnego myślenia nie są z góry przypisane autorytetom politycznym, administracyjnym czy nawet akademickim. Urodą demokracji zaś jest to, że każdy ma prawo zgłaszania różnych propozycji. Co się stanie, jeśli wiele z nich może okazać się niedorzecznymi, ułomnymi czy niedojrzałymi? Szkoda żadna, a wśród nich mogą się znaleźć także propozycje racjonalne. Kto ma o tym przesądzać? Czy prawo takie jest przypisane jakimś autorytetom czy instytucjom?

Przypisy:

1. Nowoczesna gospodarka to tylko gospodarka innowacyjna – m.in. zauważył pretendent A. Duda.

Konkurencyjność gospodarki i innowacyjność! No, i słuszna racja, i tak trzeba! – zgadza się prezydent B. Komorowski. Z dyskusji w dniu 17 maja 2015 roku (w materiale - po pytaniu o to, kto jest największym beneficjentem 25 lat przemian?).

Te wyrwane z kontekstów wypowiedzi nie oddaję treści całej polemiki wokół problemu. Tutaj ważne jest to, że poprawa innowacyjność gospodarki powinna być jednym priorytetów w dążności nawet najwyższych władz państwowych, niezależnie od wszelakich różnic między rywalizującymi ugrupowaniami.

][http://www.tvp.info/20094882/bronislaw-komorowski-kontra-andrzej-duda-debata-w-tvp1- relacja]

2. Można powiedzieć, że każda jakoś wyodrębnialna poznawczo i doświadczalnie społeczność jest systemem. Państwo jest także systemem. Można powiedzieć szerzej: jest systemem systemów i podsystemów czy strukturą struktur czy podstruktur. Z perspektywy globalnej można nawet powiedzieć, że jest także składnikiem nadsystemu czy nadstruktury. Od określenia tych podstawowych pojęć zależy jak daną społeczność się postrzega i co się w niej dostrzega.

Język potoczny jest w tych kwestiach bardzo mało precyzyjny, co jest źródłem rozlicznych nieporozumień, zwłaszcza w debatach publicznych. W niniejszych rozważaniach rozumienie systemu czy struktury odwołuje się do dość potocznych intuicji jako zbiorów czy układów powiązanych i oddziałujących na siebie elementów nadających dzięki czemu można mówić o pewnych całościach.

Powyższe pozornie abstrakcyjne i niewidoczne gołym okiem byty mają jednak moc realnego oddziaływania. Są przez wszystkich odczuwalne i jakoś intuicyjnie uświadamiane, choć niewiele jest osób, które starają się je w jakiś bardziej uporządkowany sposób zracjonalizować. Dla większości społeczeństwa są to przysłowiowo akademickie zagadnienia.

3. Aby krawcowe mogły być krawcowymi skądś muszą pozyskiwać nici, igły, guziki, maszyny do szycia itd.,; pracować w jakichś lokalach, płacić jakieś podatki itd. Musi więc istnieć jakaś sieć zaopatrzenia, muszą istnieć wytwórnie materiałów itd. Funkcjonowanie całej tej infrastruktury pomocy dla krawcowych wymaga zaangażowania ogromnej ilości ludzi. Te ich różnorakie działania składają się na system krawiectwa.

Okoliczność, że nie istnieje jakiś centralny urząd krawiectwa nie stoi na przeszkodzie, by mówić o istnieniu systemu krawiectwa. Takie teoretyczne porządkowanie rożnych zjawisk społecznych może kłócić się z powszechnymi odczuciami czy stereotypami językowymi, ale brak respektu dla nich narzuca tutaj sama problematyka innowacji.

Edward M. Szymański