JustPaste.it

Zycie nie ma litości az do śmierci

A człowiek człowiekowi nie tylko wilkiem,nie tylko żmiją,ale i miloscia katolicką będzie,aż w proch się zamieni..

A człowiek człowiekowi nie tylko wilkiem,nie tylko żmiją,ale i miloscia katolicką będzie,aż w proch się zamieni..

 

 

 Poznaj prawdę o ojczyźnie, a przestaniesz wierzyć tym co nad nami... Hitler i von Ribbentrop na tle pociągu wywożącego jeńców do obozów Hitler i von Ribbentrop na tle pociągu wywożącego jeńców do obozów / fot. Odkrywca/Interia.pl Niedobitki

 

 

Czerwoni chroniły się w lasach, samoloty zrzucały im ulotki, leciały niczym białe ptaki. Wermachtowcy w panterkach z podkai rękawami, przeczesywali zagajniki, wołając: „Rus kom, sznel” - wychodzili w podartych rubaszkach umorusani. Niemcy nie mieli już miejsca w łagrach. Osadzali tam komisarzy, politruków, enkawudzistów, a zwykłych żołnierzy oddawali do roboty w majątkach. Pewnego dnia, buszując z bratem po zagajnikach, ujrzałem jednego niedobitka, w pokrwawionej koszuli, z obandażowaną głową: „pić, pomóżcie wstać” - wołał. Prysnęliśmy do domu, rodzice zanieśli go potem do stodoły i tam się kurował. Niemcy obejrzeli go i zostawili na wsi. Znachorka od wszystkich bolesności szybko na nogi postawiła. Pracował za wikt i opierunek. Do armii - jak opowiadał - zgłosił się na ochotnika, mścić dziadka zabitego w 1920 roku przez ułanów, uważał, że wyzwalał nas spod jarzma burżujów, a napaść Niemców była dla niego takim zaskoczeniem jak ich agresja dla nas w 1939 roku! Wiosną zniknął, a jesienią zjawił się z automatem w towarzystwie partyzantów, podziękował za gościnność, mnie podniósł na wysokość swojej twarzy, spojrzał jakoś dziwnie i powiedział: „kiedyś będziesz żołnierzem, nie uciekaj od rannego”. Po kładce przez Brzezinkę poszli do folwarku Skrybuny, spalili budynki, zabrali pracujących tam jeńców do lasu, a dziedzicowi i jego wnuczce obcięli piłą głowy. Po tym wypadku jeńców z okolicy osadzono w łagrze, pod gołym niebem, w wygrzebanych rękoma jamach szukali schronienia przed jesiennym deszczem. Jeńcy słaniając się na nogach, wychodzili z jam, a słabsi pełzli do płotu i przez druty kolczaste wyciągali ręce, wołając: „chleba, panoczek”. Ludzie rzucali kromki, wyrywali je nawzajem z rąk, tratując słabszych. A esesmani z uśmiechem fotografowali ich szamotaninę, a następnie strzelali z cekaemów. Padali jak kłosy pod kosą żniwiarza. Zatrzymywali wozy. Jeńcy ładowali zabitych współbraci. Na naszym wozie było pięciu, w tym jeden jęczał. Podszedł gestapowiec i strzelił mu w głowę, a mnie pogładził, dał cukierka i powiedział: „gut”. Te okrucieństwa widziałem wielokrotnie, w 1944 roku zawieruszyłem się na pierwszą linię frontu, poszukując ojca. Wydoroślałem będąc dzieckiem. Przeszłość kresowian zmusza do smutnej zadumy. Ich los od wieków był w dłoniach obcych, rachunków krzywd i Bóg nie wyrówna, a wniosków na przyszłość zero! Przyszłość narodu wychowuje się nienawiścią, intrygami. Hipokryzja to podstawa władzy i narodu. Ryba psuje się od głowy, a jaki ojciec taki syn. Bywają też wyjątki, wtedy dusza skomli za lepszym światem. Ale gdzie on jest? Tylko w legendach, snach, marzeniach i obiecankach tych, co nami rządzą! Nienawiść, zawiść, główne grzechy, mamona siłą napędową, motorem postępu? Mikołaj zabawki do zabijania dzieciom daje, wychowuje tak przyszłych obrońców wartości chrześcijańskich. W podłużnych pudełkach tacy na wieczny spoczynek z Afganistanu wracają. Polacy kochają walczyć o gruszki na wierzbie na całym świecie, prawda ta w genach tkwi, wysysamy ją z piersi matek. I z tej przyczyny jak nie ma z kim, to między sobą walczymy. Wstyd przyznać, że w obronie takich wartości życiem ryzykowałem…