JustPaste.it

Jacek Dembiński: Trzy drużyny mogą awansować

Myślę, że cztery nie wejdą, ale trzy – jest to możliwe. Lech to na 100 procent. Legia też przejdzie bez problemu. Z dwoma pozostałymi, to może być różnie – ocenia Jacek Dembiński.

Myślę, że cztery nie wejdą, ale trzy – jest to możliwe. Lech to na 100 procent. Legia też przejdzie bez problemu. Z dwoma pozostałymi, to może być różnie – ocenia Jacek Dembiński.

 

- Myślę, że cztery nie wejdą, ale trzy – jest to możliwe. Lech to na 100 procent. Różnica była wyraźna i grają u siebie. Legia też przejdzie bez problemu. Z dwoma pozostałymi, to naprawdę może być różnie – ocenia szanse polskich klubów w rozgrywkach europejskich Jacek Dembiński, wieloletni piłkarz Lecha Poznań i trzykrotny mistrz Polski (raz z Widzewem). Jak wyniki ligowe wpłyną na polskie drużyny w pucharach? Przeczytajcie wywiad.

Jesteśmy po pierwszych meczach pucharowych. Te wyniki definitywnie nie rozstrzygają jeszcze losów dwumeczu. Jakie ma pan odczucia przed najbliższymi spotkaniami?

Jacek Dembiński: - Jeżeli chodzi o Lecha, to dla mnie sprawa jest jasna. Myślę, że w Poznaniu wyżej wygrają. Chociaż w Sarajewie nie zagrali dobrego meczu. Spotkanie było nudne, nie podobało mi się praktycznie nic oprócz bramek (śmiech). Takie mecze też odbijają się później w lidze i Lech słabo zagrał z Pogonią. Ale jeśli o nich chodzi, to przejdą do kolejnej rundy bez problemu. Sarajewo nie ma czym im zagrozić.

Szkoleniowiec FK Sarajevo - Denan Uscuplić – przed pierwszym meczem wypowiadał się z rezerwą, liczył na remis. Czy ma jeszcze na co liczyć w rewanżu?

- Dla mnie sprawa jest już przegrana. Oczywiście, Lech potrafił już odpadać ze słabszą drużyną, ale ja jestem przekonany, że przejdą. Inna sprawa, że trener powinien się wypowiadać pozytywnie i być pewnym siebie, bo jak odpuści, to w końcu kibice go zjedzą. Piłkarze też powinni wierzyć.

Jest jeszcze daleko do fazy grupowej Ligi Mistrzów, ale Lech wyraźnie nie chce w tym roku zapeszyć awansu i dystansuje się od takiej możliwości, mówiąc że liczy na grupę Ligi Europy. Czy takie nastawienie pomaga piłkarzom?

- Nie. Ja uważam, że w ogóle lepiej w mediach tak nie mówić. Najlepiej kiedy cała drużyna mówi jednym głosem. Oczywiście, warto zachować pewien umiar, bo to różnie jest odbierane. Powinni jednak zgodnie dążyć do tego, żeby zagrać w tej Lidze Mistrzów, no bo jeśli nie teraz, to kiedy? To nic, że Basel przed nimi, który gra co roku w Lidze Mistrzów i który wygrywał już z Chelsea. To nie ma do końca znaczenia, jeśli zna się swoją wartość. Trzeba pozytywnie myśleć, bo to nie jest nie wiadomo jak trudna drużyna do pokonania.

A to nie jest tak, że polskie drużyny generalnie lepiej się prezentują w meczach z mocniejszymi drużynami, w których nie są faworytami?

- Tak, bo zawsze z tymi lepszymi mimowolnie człowiek się spręża. Zespół jest bardziej skoncentrowany, skupiony na tym, co trzeba wykonać. Te słabsze drużyny to był taki ból polskich klubów. Ja uważam ogólnie, że nasze zespoły zawsze powinny grać z lepszymi drużynami, bo to podnosi umiejętności. Każdy widzi, ile jeszcze mu do najlepszych brakuje. Grając z klubami teoretycznie słabszymi o rozwój jest trudniej. Nabiera się jakiejś pewności, ale do tego żeby się rozwijać trzeba mocniejszych przeciwników.

Czy uważa pan, że Lechowi brakuje kogoś do awansu do Ligi Mistrzów? Wypadł chociażby teraz na dobre kilka tygodni Dawid Kownacki, nie wrócił jeszcze Lovrencsics. Czy nie brakuje ważnej części tego szkieletu?

- Gdyby nie było tych kontuzji i niepewności, a skład byłby podobny w całym tym ciągu meczów, to na pewno by nie brakowało. Ważne, żeby drużyna była skonsolidowana. Na pewno tym nowym zawodnikom brakuje trochę zgrania. Zmiennik nie do końca zawsze jest w stanie zapełnić tę lukę. Ale kadra jest szeroka, nikt nie został sprzedany, więc byleby tych kontuzji nie było, to będzie dobrze.

Legia jako jedyna polska drużyna prowadzi „do przerwy” w swoim dwumeczu w Lidze Europy. Ten mecz w Warszawie jednak na pewno dał Botosani nadzieję na awans, pomimo porażki. Nawet główny sponsor Legii, Fortuna zakłady bukmacherskie, dała wysoki kurs na zwycięstwo „Wojskowych” (2.15). Czy po bardzo udanym meczu w lidze w niedzielę Legii pójdzie łatwiej w Rumunii?

- Na pewno. Każdy mecz buduje, a tu był bardzo dobry wynik. Po przegranym mistrzostwie i Superpucharze z Lechem piłkarze Legii na pewno szukali jakiejś pewności. W tym pierwszym meczu niby było ok, ale to nie było to, co potrafi Legia. Mecz ze Śląskiem ich na pewno podbuduje i ten awans wywalczą. Kiedy wygrywa się tak pewnie poprzednie spotkanie, to każdy zawodnik myśli pozytywniej. Jeśli podejdą na 100 procent, powinni bezproblemowo sobie poradzić.

No to spójrzmy na drugą stronę tej szali, czyli Śląsk, który podejdzie do meczu po wysokiej porażce. Wrocławianie nie mają zaliczki z pierwszego meczu, która mogłaby im dodać tego spokoju w Göteborgu. Kluczowe będzie strzelenie chociaż jednej bramki, a Kamil Biliński po kilku treningach z drużyną musi wkładać duże buty po Marco Paixao. Czy on może bez zgrania z drużyną indywidualnie zrobić różnicę?

- Piłka nożna jest grą zespołową. Choćby Messi przyszedł do Śląska, to on sam wszystkiego nie zrobi. Tych zawodników trzeba dopasować. Trener kupując zawodnika ma na niego jakiś plan. Brakuje im jeszcze trochę zgrania, natomiast oni wiedzą, czego potrzebują i na pewno będą szukać odbicia się od tej weekendowej inauguracji w lidze. Trener na pewno będzie szukał jeszcze jakichś rozwiązań po ostatnim meczu. Ale też Göteborg to nie jest rywal nie do pokonania.

Michał Probierz wystawił w lidze same rezerwy i efekt końcowy był taki sam, jak w przypadku Lecha, który zmienił kilku piłkarzy. Czy dla piłkarza taki odpoczynek na początku sezonu jest potrzebny, czy lepiej być w rytmie i jednak zagrać w lidze?

- Jak ja bym teraz grał w piłkę, to na pewno chciałbym grać co 3-4 dni i nie przejmowałbym się zmęczeniem. Jak jest się młodym, to się szybko regeneruje. Na Zachodzie gra się w ten sposób od lat. Był okres przygotowawczy, podczas którego pracuje się na efekt we wszystkich rozgrywkach. Naturalne są pojedyncze korekty, czasami ktoś potrzebuje odpoczynku, ktoś słabiej zagra, ale zmiana całego składu jest dziwna. Nie znam jednak sytuacji w Białymstoku. Trener Probierz wie, dlaczego warto to było zrobić i nie mogę mu z odległości podpowiadać. On już z tą drużyną coś osiągnął, potrafili grać ładne mecze, poukładał ich i chwała mu za to. Oby w pucharach też mu się powiodło.

Czy mimo tych remisów Jagiellonii i Śląska u siebie, wyobraża sobie pan, że wszystkie cztery polskie drużyny przejdą do kolejnej rundy w Europie?

- Myślę, że cztery nie wejdą, ale trzy – jest to możliwe. Lech to na 100 procent. Różnica była wyraźna i grają u siebie. Legia też przejdzie bez problemu. Z dwoma pozostałymi, to naprawdę może być różnie. Myślę, że aż cztery nie dadzą rady, chociaż dla polskiej piłki byłoby idealnie, gdyby tak się stało.

Licencja: Creative Commons - bez utworów zależnych