JustPaste.it

Jerzy Mellibruda:Krzywdzenie dzieci w rodzinie.

Historia krzywdzenia dzieci jest bardzo długa. Zajmuje 95%, a może więcej czasu naszej cywilizacji.

16eea597e80b577fd8ff8a4818631b79.jpg

Nasz gatunek nie ma czystego sumienia w sprawie swoich dzieci. Historia krzywdzenia dzieci jest bardzo długa. Zajmuje 95%, a może więcej czasu naszej cywilizacji. Dzieci były traktowane jako słabsze, ale nie były szanowane. Traktowane jako przedmiot, przez stulecia były zabijane, kaleczone, gwałcone, wykorzystywane. Traktowano je jako własność, której się nie szanuje, bo łatwo ją można mieć i łatwo stracić. Dopiero ostatnie sto lat, a może trochę więcej, to okres, w którym nasz gatunek w tej sprawie zaczął się opamiętywać, stopniowo dostrzegać nie tylko krzywdę czynioną dzieciom, ale i to, że za krzywdzenie dzieci  cały gatunek płaci wysoką cenę.

 

Nie ulega wątpliwości, że bardzo wiele złych rzeczy, jest konsekwencją krzywdzenia dzieci, i to nie tylko w skali mikro, ale i także w skali makro. Wiele negatywnych zjawisk, które dotyczą naszej cywilizacji: wojny, ubóstwo, prześladowania, nietolerancja, mają swoje korzenie w powszechności faktu krzywdzenia dzieci. Nie brakuje na ten temat badań naukowych, jak i spektakularnych przypadków, jak dzieciństwo Hitlera czy Stalina, w których zniszczenia w skali makro mają swoje korzenia w dramatach dziecięcego pokoju.

Współczesne perspektywy zajmowania się przemocą

Krzywdzenie dzieci jest częścią przemocy w rodzinie obejmującej zarówno dzieci jak i dorosłych ludzi. Perspektywa prawna pokazuje zapisy kodeksowe oraz obowiązki instytucji związanych z wymiarem sprawiedliwości, które w różnych krajach, a także i w Polsce, precyzują zadania i wyzwania, które stoją przed współczesnymi społeczeństwami. Wiemy jednak, że przemoc rodzinna, a  szczególnie przemoc wobec dzieci, z trudem się odnajduje w  labiryntach pałacu sprawiedliwości.

Perspektywa moralna odwołuje się do ludzkiego sumienia i do ludzkiej wrażliwości. Wiemy jednak, że sumienie podatne jest na złudzenia i nikt nie chce czuć się złoczyńcą w stosunku do swoich dzieci. W żadnej innej sprawie ludzie nie przejawiają takiej pomysłowości jak w dostarczaniu dobrych argumentów i racjonalnych uzasadnień dla złej praktyki wobec dzieci. Zawsze można znaleźć powód, dla którego dziecko zostanie ukarane, skrzyczane, odsunięte czy nawet poniżone – dla jego własnego dobra. Dlatego perspektywa moralna słabo strzeże dzieci przed własnymi rodzicami. Perspektywa społeczno-kulturowa pokazuje wpływ postaw społecznych i stereotypów kulturowych na sposób traktowania dzieci przez rodziców. Z drugiej strony z tej perspektywy możemy zobaczyć jak w pewnych okolicznościach świadomość faktów krzywdzenia dzieci uruchamia znaczące siły społeczne protestujące przeciw przemocy. Dzięki tej perspektywie mamy nadzieję, że nie tylko wymiar sprawiedliwości, ale ludzie tworzący, rodzinne, sąsiedzkie, lokalne społeczności będą mogli użyć swojej mocy żeby przemocy było mniej.

Wreszcie perspektywa psychologiczna, która pokazuje cierpienie dzieci i złożoność interakcji w rodzinie, pokazuje, że tam jest nie tylko wiele tajemnic, ale takich problemów, z którymi trudno się uporać. Ta perspektywa pokazuje również to że oprócz interwencji powstrzymywania przemocy, trzeba także dzieciom skrzywdzonym dostarczyć pomocy psychologicznej, czasem psychoterapii, a czasem tylko zwyczajnego wsparcia dzięki, któremu rany będą się zabliźniać. Musimy pamiętać, że czasem nie wystarczy dobre słowo i nie wystarczy tylko przerwanie przemocy.

Wymiary przemocy czy formy krzywdzenia

Jeżeli chodzi o krzywdzenie fizyczne warto dostrzegać dwie jego odmiany - dotkliwe karanie dziecka, w którym zadawanie bólu dziecku jest uzasadnione regułami, przepisami, oceną zachowania dziecka, i często jest zniekształcane przez różne uzasadnienia, racjonalizacje oraz krzywdzenie fizyczne będące rezultatem agresji rodziców i rozładowania agresywnych uczuć, które bardzo często nic z dzieckiem nie mają wspólnego, ale ze współżyciem w małżeństwie, z kłopotami bytowymi, zawodowe i tak dalej.

Krzywdzenie psychiczne – także ma dwie odmiany. Pierwsza związana jest z bezpośrednim atakowaniem i poniżaniem dzieci. Druga ma miejsce gdy dziecko jest świadkiem przemocy między dorosłymi członkami rodziny. Jest świadkiem tego jak ojciec traktuje matkę, jak matka traktuje swoją starszą matkę. Oglądanie przez małe dziecko przemocy, wulgarności jest czasem równie uszkadzające, niszczące, krzywdzące jak bezpośredni atak. Z tego powodu przeciwdziałanie przemocy wobec dzieci musi być zakorzenione w przeciwdziałaniu wszystkim zjawiskom przemocy w rodzinie.

Krzywdzenie seksualne – możemy podzielić na w bezpośrednie napastowanie, dotykanie angażowanie w sytuacje seksualne oraz na deprawację, to znaczy pokazywanie, udostępnianie, nie chronienie dzieci przed pornografią, przed oglądaniem aktów seksualnych, co dla małego dziecka może być uszkadzające i współcześnie to zlicza się do krzywdzenia seksualnego.

I wreszcie sprawa zaniedbywania dzieci. Najbardziej widoczne jest to zaniedbywanie materialne często zdeterminowane czynnikami, które wykraczają poza wewnętrzne stosunki w rodzinie. Można powiedzieć, że nędza jest aktem przemocy, w szczególności wobec dzieci. Przyczyny tej przemocy mogą dotyczyć zjawisk w skali makrospolecznej. Zaniedbywanie psychiczne, często jest najtrudniejsze do rozpoznania a wielu rodziców nie orientuje się w potrzebach psychicznych dziecka. Nie wystarczy dziecka nie bić, nie poniżać. Dziecko potrzebuje ciepła bezpieczeństwa, zainteresowania. Współcześnie za formę przemocy uważa się sytuację, gdy dziecko nie dostaje pokarmu psychicznego, który jest potrzebny do prawidłowego rozwoju.

Diagnozowanie przemocy

Można wyróżnić trzy poziomy krzywdzenia. Maltretowanie, znęcanie, gwałcenie to jest pierwszy poziom, na którym interwencja prawa, służb publicznych musi wystąpić poza wszelką dyskusją. Ale trzeba pamiętać że to brutalne, drastyczne, przestępcze krzywdzenie dzieci jest bardzo często zakorzenione na drugim poziomie na którym występuje tzw. „zwyczajnym krzywdzenie”. Mamy tu do czynienia z poniżaniem i ośmieszaniem dzieci, z bezlitosnym choć logicznie uzasadnianym karaniem, z brakiem miłości, czułości i opieki. Wiele krzywdy jest w tym obszarze i po to by ją zmniejszyć trzeba zaangażować na ogół nie wymiar sprawiedliwości  ale najbliższych – członków rodzin, dziadków czasem wujków, czasem starsze rodzeństwo. Tutaj interwencja czasem musi przekraczać granice wewnętrzne rodziny i może być przedmiotem radzenia specjalistów, którzy zajmują się wychowaniem, albo leczeniem.

I wreszcie trzeci poziom czyli ten najszerszy obszar sytuacyjnego zadawania bólu i straszenia dzieci przez rodzicow. Tutaj pojawia się często spór na temat tego czy to jest przemoc, czy to jest krzywdzenie, czy to jest tylko trudny los dziecka. Wielu ludzi nie potrafi sobie wyobrazić takiego życia by dziecko od czasu do czasu nie doznało bólu związanego z rolą rodziców.

Jak przeprowadzić granicę między krzywdzeniem a karaniem i czy można to zrobić? To obszar profilaktyki przemocy, kompetencji rodzicielskich, samoświadomości rodzicielskiej, czuwania, samokontroli. To ogromna ilość przemocy, która jest niewidzialna. To problem, do którego trudno dotrzeć przez badania socjologiczne i analizowanie statystyk instytucji, bo w instytucjach się tego nie rejestruje. I dlatego problemy z diagnozowaniem przemocy stanowią wezwanie dla naukowców, badaczy. Polska przemoc domowa, a szczególnie wobec dzieci, jest wielkim wyzwaniem dla polskiej psychologii, socjologii i innych dyscyplin naukowych.

Wielki problem, to kary fizyczne, bicie, krzywdzenie i przemoc. Ze statystyk, wynika, że ponad 80% rodziców bije swoje dzieci i stosuje kary fizyczne. Ale czy można postawić znak równości i powiedzieć, że każda kara fizyczna to jest „bicie”  i że każde bicie to jest krzywdzenie? Na to pytanie pojawiają się różne odpowiedzi. Są ważne powody, żeby powiedzieć „tak” - każde uderzenie dziecka jest aktem przemocy. Ale czy możemy przyjąć taką perspektywę, z której będzie wynikało, że na negatywną ocenę zasługuje 85% społeczeństwa. To jest dylemat, w którym miejscu przeprowadzamy granicę. Dla różnych perspektyw ta granica może być różna. Z punktu widzenia profilaktyki krzywdzenia chciałbym, aby każdy rodzic, który uderzy swoje dziecko czuł się nie w porządku. Z punktu widzenia kogoś kto próbuje zorganizować społeczne działanie, przyczynić się do rozwijania służb, nie można postawić takiego znaku równości. Więc w którym miejscu? A jest przecież wielu ludzi, którzy uważają, że kary fizyczne pomogły im w życiu. Mają dobre zawody, są wykształceni, i mówią wprost, gdyby ojciec nie bił tak, że „mi krew z tyłka sikała, to bym nie wyrósł na porządnego człowieka”. Nie można tych ludzi zlekceważyć, powiedzieć, że oni nie mają racji i prawa głosu. to jest dylemat i wyzwanie dla nas wszystkich.

Wreszcie sprawa szczególnie dotkliwa i trudna. Jeżeli zdefiniujemy, że przemoc jest działaniem silniejszego, które narusza dobra i prawa dziecka oraz powoduje cierpienia i szkody, to kto jest ostatecznym arbitrem w określaniu tego, co jest dobrem i prawem dziecka? Wielu ludzi mówi „ja”, to jest „moje” dziecko, ja wiem co jest dla niego dobre, to ja stanowię prawa, bo rodzina jest moją twierdzą.   Ten dylemat powoduje, że w części przypadków przemocy interwencja jest trudna, a nawet czasem niemożliwa, bo zaczynają się granice bardzo poważnych sporów, także ideologicznych i politycznych.

W jakim stopniu, zorganizowane formy działania społecznego, nie mówiąc o instytucjach, mogą mieć rację w sporze z rodzicem co jest dobre dla jego dziecka. Są ważne powody, dla których właśnie w rodzinie powinno się lokalizować odpowiedzialność za dobro dzieci, za pilnowanie ich praw do szczęścia i rozwoju, ale wielu rodziców nie posiada do tego kompetencji psychologicznych.

źródła cierpienia i strachu dzieci

Ważnym źródłem krzywdy dziecka jest sprawowanie władzy rodzicielskiej bez szacunku tzn. bez dostrzegania godności i podmiotowości dziecka oraz karanie dzieci ze złością i surowością. Rodzicielstwo jest profesją. Można by przyjąć, że każdy, z samego faktu, że urodziło mu się dziecko otrzymał jakiś minimalny poziom kompetencji. Ale wiemy, że to nie jest prawdą. Wyzwaniem dla XXI wieku jest - jak wielu ludzi oprócz dostrzegania istotności miłości rodzicielskiej, zrozumie potrzebę rozwijania i uczenia się kompetencji rodzicielskich. Jak wielu ludzi będzie się chciało uczyć tego zawodu, tych umiejętności, bo nie wszyscy mieli dobre przykłady we własnej rodzinie.

Niewątpliwe ważnym źródłem strachu i cierpienia dzieci są frustracje, konflikty i przemoc między rodzicami oraz autorytarny model wychowania, w którym cel do którego się zmierza i który jest związany z ukształtowaniem człowieka, usprawiedliwia prawie wszystkie rodzaje działań wychowawczych, także takie które są szkodliwe dla zdrowia psychicznego dziecka i jego rozwoju. Napotykanie oporu usprawiedliwia przełamywanie go przy pomocy siły. To jest istota autorytarnego modelu wychowania -jeżeli chcę osiągnąć cel związany z moim dzieckiem i napotykam na opór to mogę pokonać ten opór i stratować granice jego osobowości. W tym sensie autorytarne wychowanie tworzy większe ryzyko krzywdzenia i przemocy. Dlatego ci rodzice, którzy ten model stosują w swym życiu, powinni szczególnie uważać na momenty, w których w imię pięknych wartości przekraczają granice podmiotowe dziecka, zadają mu ból i wzbudzają w nim lęk.

Należy również wspomnieć takie przyczyny cierpienia i strachu dzieci które tworzą zjawiska patologiczne: alkoholizm, nędza, czynniki, które rujnują życie rodzinne i dziecko jako najsłabsze w tej rodzinie jest krzywdzone.

Remedium na cierpienie i ból dziecka.

Całą nadzieja w rodzicach. Bez nich nikt tej sytuacji nie uzdrowi. Najważniejsze są empatia i rozumienie dziecka czyli zdolność, do tego, by chociaż na chwilę wczuć się w sytuację dziecka, wejść w jego wnętrze i zrozumieć - co się z dzieckiem dzieje, kiedy go krytykuję, kiedy mu coś doskwiera. Czy dziecko jest w stanie to znieść, przetrawić bolesna doświadczenia? Czy jestem w stanie to dostrzegać subtelne sygnały cierpienia i lęku , czy musi coś w nim pęknąć, coś się rozsypać. Do tego jest potrzebna empatia. I samokontrola rodziców nad zachowaniami, które powodują cierpienie. Czy rodzice są w stanie zaakceptować fakt, że powinni się kontrolować w relacjach ze swoimi dziećmi? Wielu ludzi buntuje się przeciw temu. Mówią, że muszą się kontrolować w pracy, na ulicy, w różnych sytuacjach, w domu oni nie chcą się kontrolować. Czy wielu ludzi znajdzie powód żeby rozwijać samokontrolę, przynajmniej w tych momentach, kiedy mogą sprawić dziecku ból?

http://www.psychologia.edu.pl/dziupla-jurka/teksty/1375-krzywdzenie-dzieci-w-rodzinie.html

 

 Jerzy Mellibruda

 

Autor: Jerzy Mellibruda

Licencja: Domena publiczna