JustPaste.it

Nie ma tabletek na spęczniałe "JA"

Kiedy przyjeżdżam do dpsu, gdzie osoby "niepełnosprawne" intelektualnie tak niewiele mają, zawsze wita mnie pewien mieszkaniec i mówi "Co tam gnoju? Pijany znowu jesteś? Najebałeś się ?" - a cała jego twarz wyraża do mnie sympatię i widzę jego radość - cały się promieni, jest takim psotnikiem. Jest szczęśliwy bo to się widzi, on wie choć nie świadomie (chociaż kto tam wie...)  - że te wszystkie słowa są puste, liczy się co innego - to co wypływa z nas i on się tym bawi, choć tego nie wie. Inni za to wierzą słowom ale tej radości nie mają - na odwrót niż on. Ich nikt nie odwiedza, nikt się nimi prawie nie interesuje - a jednak żyją w tu i teraz, są sobą. Nie określa ich świat i ludzka opinia. Nie grają i nie kalkulują, nie liczy się forma i puste gesty ale treść  " Cześć zołnierzu mówią" do człowieka spotkanego nad jeziorem " Część i czołem" a żołnierz odpowiada bo ma dystans.


 Za to tzw . osoby normalne i pełnosprawne mają tak wiele ale tak bardzo siedzi w nich to ja, ego - przez jego pryzmat patrzą na życie, cierpią bo są tak bardzo roszczeniowi żyjąc przeszłością, marzeniami i fantazjami. A potencjał mają duży, tylko walczą z życiem, zamiast się mu poddać i wyjść naprzeciw realności.

I za to mnie niektórzy  nie lubią, bo prawdę piszę. Mowę  nienawiści mi czasem zarzucają...czyje negatywne uczucia? Po tych jałowych rozmowach z pewnymi ludźmi byłem już gdzie indziej a inni wciąż w tym tkwią bo ich ja zostało dotknięte. Zawołała mnie saiadka i pomagałem jej podopiecznego wynosić na noszach, bo dostał zawał czy udar - nie znam się i z respiratorem go wynosiliśmy. Puściłem te emocje, odeszły a pewni ludzie będą krócej lub dłużej pielęgnować to co negatywne, bo nie chca wyjść z jaskini swojego ja i umysłu.

Dla mnie ten mieszkaniec był nauczycielem na mojej drodze - dystansu i wyjścia poza ja. Poza słowa, puste gesty. Gdzie liczy się to co poza formami - esencja czyli przyjaźń i miłość. Wysyłam do ludzi  pozytywne uczucia - to moja tarcza przed tym, że niektórzy chcieliby mnie wbić w rolę, zagonić do kąta, posądzić o to że gdzieś odlatuje i to ja mam największy problem, może jeszcze nienawiść? Nie - nie ja, my wszyscy dziećmi jesteśmy ale tak niewielu chce wyjść z tej regresji za psychiatrą Antonim Kępińskim. Z dziecka roszczeniowego w dojrzałe dziecko pogodzone z realnością. 

 

Więc wsadzam kij w mrowisko bo lubię a to co wychodzi  nie moje - wychodzą czyjeś "demony" i emocje i te demony w niektórych krzyczą, bo prawda uderzyła w czułe struny. 

 

Video thumb

Video thumb

Video thumb