JustPaste.it

W kościele boga szukać?

I jakbyś nie spekulował - Watykan gorą -!

I jakbyś nie spekulował - Watykan gorą -!

 

Aniołowie go kochali i frakcję stworzyli mimo to , a nam owoców z każdego drzewa jeść nie wolno- sarkała Ewa,nie prosiliśmy się do raju -dodał Adam . Stworzył z miłości na swoje podobiestwo nas, okrągłe niebo też, bzyknąc nie mozna w nim po kątach-judził diabeł . Na ziemię czmychamy,tam ogrodow i wolnej milosci multum ,machając diablicznym ogonem kusil . Ewie lędzwie zadrzały .Niech żyje wolność i swoboda -spiewła ,a szeptem pytala- co z Adasiem zrobimy ? . W trójkącie ,wielokącie się żyje, oko staruszkowi zbieleje, jak w haremach Abrahama ,Salomona,Dawida tysiące nałożnic sztukę kochania doskonalą, jak wielmoży,sułtany,królowie 'krą zenie krwi w nich poprawiają .... herkulesy ,atlety dla takiej jak ty na skinienie palca ,tylko w tym mają szczęscie-.Kto nie z gluchym,slepem dziadkiem,a ze mną- na nudę nie narzka -.obiecywał Spieszmy tam ,ponaglala Ewa! I tak ogrody możnowladcow , namiestnikow boga kolebką wszelakiej rozkoszy stały, pod strzechy chłopskie,z prawem pierwszej nocy poslubnej,po bożemu,panszyzniano wędrowały aż w sexs szopach,obok kościołow zamieniły w biznes ,wartocią chrzescijanską się .Miłośc jak modlitwa spekulacją i handlem .Za pieniądze kurtyzanny loda ciagną dupkowi i powiadją: Jeden mąż,jedna zona - tartura, wydymali ją maluczkim rospustnicy watykańscy. Przyjemność zaś tkwi w nowum ,a wegetacja ,nudy na pudy , marazm, nerwica -gorzej niż w wiezienie-to "słuchaj jak cię blaga LUD. Ale jesli i Ewa z wisielca powstanca czynić nie może?-Ogrod rozkoszy na swoje podobieństwo stworz!.W jednym listku zielonym zapachną w nim wtedy marzenia I zrozumiesz .,że sex to nie wszystko, nie samym chlebem się żyje, strawa duchowa,intelekt ponad wszystko. Na dzikim poletku stworzylem takie cudo,ogrody wiszące Hamurbiego, winnice wybrnca boga u stop Araratu- jemu nie dorówunją. Oczko wodne w nim -to moj Bajkał, a złote rybki marzenia w kosmiczne przestworza unoszą,gołąb grucha na ramieniu,snigonarlice koncertują , laweda i mciejka narkotyzują,w hamaku kontenpluję.....jakby w drugim wcieleniu- kłopotów nie czuję. To cudo na podobienstwo zwichrowanej osobowości swojej stworzyłem . Tęsknoty,niespełnione oczekiwania on tumcy, słyszę klekot kresowych bocków i pożegnalny krzyk odlatujących żurawi... . Ognisko płonie...iskierki gwiazdeczki wiatr unosi...a księżyc pochyla nad głową,zapachem jasminu i aromatem akacji,czarem maciejki, odurza .....to moj rajski ogrod! Widzę w nim wielokroć dzicinstwo .Spiew skowronka nad głową,klekot bocianów na dachu słomianym i spiew mamy nad brzegiem rzeki śłyszę.Swist kosy ojca,zapach skosonej trawy i smak chleba pieczonego na lisciach klonowych też jak na jawie. W oczku zaś wodnym- jak w Berezynce,niestety ryby nie wskakują do koszyka , ale ksieżyc pochyla nad nim glowę , z oddali płynie cichutki szept mamy-trzymaj tak dalej... Nie zależnie od dnia i roku bije w nim serce przyrody,czuję sie jej cząstką,harmonizuję z przemijaniem ,a żale z niespelnionych oczekiwań znikają, zaś rozum z sercem jednączy. Empatią rozumiem i ciebie, dziś nie ze mną,a gdzies tam...jesteś... W cieniu srebrnego świerka siedzę sam ze sobą ,a czereśnia obok stojąc umiera,suche liscie wiatr strąca.. susza stulecia .. i inne roslinki ozdobne,maciejka ,nasturcja, słnecznki głowki ku ziemi chyłą, wołają "pić ,pić,ptaszki koncerty odwołaly i modlą do boga o kropelkę rosy.Jarzenbinka ,z lasu przyioslem ją malutką -ostatnimi zielonymi listkami go blaga też o tę zbawienną kropelkę ..ale ja chociaż usycham z tęsknoty nie wołam o tKIE Zbawienie. Wrzesień się konczy,spalone slońcem liście z drzew spadają, wrobelki dzubki moczą w oczku, na gałązkach świergolą smutno, cichutko,a ziemia o kroplę wo prosi .Ale ja o twoju smiech imia o wodę błagać nie mogę,,, i dobrze wiesz dla czego,Ale jak przed laty,gdy morele zrywalas z gałązek kiściami i teraz za plotem starucha sepleni,- za grzechy ogrod takcierpi -madl się, a deszcz lunie z jasnego nieba syczy zmijowato.. Nie mieszam wina z gownem,a boga z modlitwą-odpowiam! Zydze ,komuchu wrzeszczy!-.W sejmie onegdaj mszę zamaiali o deszcz za piniądze podatnika i tez dupa blada-odpadem kąsliwym tonem!I dodaję: z bogiem jak z parasolem,gdy deszcza pada jego nie ma...prawdzwych przyjaiól w biedzie poznaje!Gdzie byl,gdy kominy krematorujne dymiły i pytam? Ogrod -- moj azyl,oaza , żar z nieba w cieniu drzew nie doskwiera ,a problemy ,jakby ich nie bylo.... Gdy gmrzoty,pioruny na głowę lecą- schroniskem moim, koi rozpacz istnienia Jestem jego stworzycielem , on moim bogiem. Ale nie wołam jak Chrystus "ojcze czemuś mnie opuscił .On we mnie , wyssałem go z piersi matki?. I nie jak Boryna pod drzewkiem ,ale stojąc chcę odejść razem z nim w inne istnienia