Jeremiada o kaszlu
W rytm napadowy wręcz szczekający
plują w ligninę spierzchnięte usta
Nad reaktywnym rzęchem osierdzia brzęczę
Jak stara luźna perkusja.
I na schorzałej mojej śluzówce
Czają się Krztusiec, Rozedma, Astma,
Przeciekam flegmą jak dzban dziurawy
A dreszcz po plecach i trzewiach chlasta
Drżę przytłumiony czarcią torturą
I w lepkim bagnie tonę po szyję
Bebechem szarpie wstrząs nieustanny
I sam już nie wiem czy jeszcze żyję.
Gdy receptory moje kaszlowe
Dudnią jak tykwa luźna i pusta
Coś zielonego z nozdrzy wypływa
I jak kisielem zalewa usta.
Więc łkaj ma muzo o krzywdzie śpiewaj
Co deformuje mój rzymski organ
Jeszcze niedawny bard mazowiecki
Teraz katusze cierpię jak Kordian.
Gdzie trel kreował pienia liryczne
Teraz już tylko moich strun charkot
Torują leki mukolityczne
Wiec gdy nade mną westchnie czytelnik
Widząc w torturze tej palec boży
Niech mi daruje ogień krytyki
I go na ustach swoich położy.
@JanuszD.