JustPaste.it

Mamy problem...

question-mark-90485_640_small.jpg

 

Zatroskani przyszłością Ewy Kopacz leją miód na jej serce, i twierdzą, że debata, w której wzięła udział wraz z Beatą Szydło, zakończyła się remisem. Szefowa rządu jako koneserka zniekształcania rzeczywistości, nie ma nic przeciwko takiemu stanowi rzeczy. Lepiej żyć w lepszym, wymyślonym świecie niż nieasertywnie przyjmować do wiadomości bezduszną prawdę.

Podczas debaty Ewa Kopacz pokazała swoją prawdziwą, szpetną twarz. Ponure oblicze, na które składa się totalna pogarda wobec innych poglądów. Starcie z Beatą Szydło obnażyło wulkaniczny, wręcz niebezpieczny dla otoczenia temperament szefowej rządu. Ewa Kopacz niczym rozdrażniony szerszeń próbowała desperacko wbić śmiertelne żądło w Beatę Szydło. Nie sposób dokonać tego bez celnych argumentów, a tych szefowej rządu zdecydowanie zabrakło. Z pustego nawet Salomon nie naleje, a chora nienawiść to za mało, by pokonać rywala.

Tymczasem kandydatka PiS pokazała zimną krew. Co prawda wygłosiła kilka frazesów, ale to współrozmówczyni rozbiła bank w tej kategorii. Szydło nie dała się nadziać na prowokujące wnyki konsekwentnie zastawiane przez Ewę Kopacz. Urzędująca premier musiała się wewnętrznie zwijać z potwornego bólu, jaki zadawała jej żelazna kandydatka PiS. Maska pozornej pewności siebie przegrała z niebagatelnymi obawami szefowej rządu o utratę wpływowej ciepłej posadki. Nie opuszczą jej aż do 25 października, a co będzie później, to aż strach pomyśleć.

Debatę wygrała rzecz jasna Beata Szydło wbrew nieprawdziwym obiegowym opiniom. Podczas starcia zabrakło mi jednego zasadniczego pytania do Ewy Kopacz. Jak niezrównoważona szefowa rządu chce zapewnić Polsce zrównoważony rozwój? Na dodatek przy wsparciu partii, która od 8 lat ukazuje obywatelom wyżyny politycznej miernoty. Pani premier, chyba mamy problem...