JustPaste.it

Tajemne, a straszliwe znaki nad Dzikimi Polami

...a 30 listopada w przeddzień Wszystkich Świętych kometa jakowaś na niebie się ukazała i w stronę ziemi lecąc płonęła żywym ogniem, jak jakowy pocisk z armaty wielgiej wystrzelon.

...a 30 listopada w przeddzień Wszystkich Świętych kometa jakowaś na niebie się ukazała i w stronę ziemi lecąc płonęła żywym ogniem, jak jakowy pocisk z armaty wielgiej wystrzelon.

 

Dziwny rok!
Zda się, że rok ten 2015 ”był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastować jakoby miały klęski i nadzwyczajne zdarzenia. Biegli w piśmie, a zadania różnie wypełniający gazetowe skryby wspominają, że „zaraza jakowaś i susza niespotykana zniszczyła zasiewy i trawy co podobne było do napadów tatarskich albo chmary uchodźców, co jak szarańcza w granice Europy dostać się zdołała” .
A i zaćmienie księżyca było latoś Anno Domini 2015, a 30 listopada w przeddzień Wszystkich Świętych kometa jakowaś na niebie się ukazała i w stronę ziemi lecąc płonęła żywym ogniem, jak jakowy pocisk z armaty wielgiej wystrzelon. A cudo to zobaczyć mogli i włościanie i panowie i dziatwa, co akurat na Halloween się wybierała po drogach Dzikich Pól, do zagród zaglądając i wołając nowomodnym zwyczajem do gospodarzy - cukierek albo psota! Wieczór tedy nadszedł i on tez spotęgował wrażenie kataklizmu i przerażenia. Wiatr nie silny szemrał w gałęziach wierzb przydrożnych i kiwał nimi, co sprawiało wrażenie jakby włosów na wielkich czerepach wijących się zgodnie z podmuchami. A niebo w on dzień już zachodzący, czerwone na horyzoncie, jakby kto podpalił koniec ziemi. Chmur niewiele rozrzuconych po niebie, porozciąganych przez wysokie wiatry górą wiejące – wyglądały, jak resztki spadających komet, co pogasły już w ziemskim powietrzu. Wielu zatrzymawszy się patrzyło nabożnie na owe zjawiska i grzechy swoje wspominając do Niebios o łaskę w duszy prosząc, sami sobie pokutę w cichości zadawali. Sam sobie przysiągłem gorzałki nie nadużywać, skromnie jeść i nie mieć pretensji do pań z ZUS-u, boć one nie winowate! Tak więc obowiązek i tradycje zachowując, a o bliższych i dalszych zmarłych pamiętając świeczkę na grobach w miejscu stracenia Polaków w II WŚ zapaliwszy w mroku, cicho Dzikimi Polami do domu się udałem. Po drodze jeszcze zdjęcie zrobiłem zachodowi i niebu tak grożnie wyglądającemu – co i uwidaczniam, a Wszystkich proszę o refleksje głównie nad sobą i nad duszami tych, co nas opuścili bo groźba nad nami wisi taka, iż „jak my zapomnimy o Nich, to Bóg zapomni o nas!”.
To Wam z Dzikich Pól przesyłam w ten dzień szczególny w roku, jakem Smentek , ziemianin na Dzikich Polach – choć ubogi. Amen.