JustPaste.it

Rodzicielstwo bliskości. Lukier z białego cukru

Biały cukier, jak wiemy, jest trucizną. Tak jak przedstawianie ludziom nieprawdziwej rzeczywistości. Lukrowane obrazki idylli, czy to rodzicielskiej, czy małżeńskiej czy zawodowej są zwyczajnie szkodliwe. Obrazki idylli mają zobrazować nam w głowach, że raj i sielanka są absolutnie możliwe. Trzeba się tylko dostosować do jakiś określonych zasad, uniwersalnych dla wszystkich, niezależnie od możliwości, warunków i potrzeb. Żeby było idyllicznie, muszą one działać, a jeśli nie działają to znaczy, że coś jest z nami nie tak.
O wiele przekonywająco i spójnie byłoby gdybyśmy przedstawiali obraz rzeczywisty, czyli taki, który pokazuje ciemne i jasne strony sytuacji. Ze zmiennością i w procesie. Budowanie idealnego wizerunku, zaburzą postrzeganie rzeczywistości i oddala od niej, wtedy nawet jeśli jest całkiem poprawna, to wydaje się daleka od poprawności, bo ktoś ustalił jakieś normy bycia w idealnej relacji. To życie w wyobraźni, w której ścigamy się za ideałem, którego nie osiągniemy, bo może nawet nie potrzebujemy? I ta wyobraźnia może nam zatruwać życie każdego dnia. Tak jak biały cukier nasz organizm, właśnie.
Wzięłam pod lupę, tak hołubioną i zachwalaną filozofię o nazwie: Rodzicielstwo bliskości. Mianowicie, przedstawia ona „7 narzędzi bliskości”, które są absolutnie niezbędne aby rodzicielstwo bliskości zaistniało.

1. Więź uczuciowa podczas narodzin – ważna jest bliskość bo „dziecko zaraz po narodzinach odczuwa naturalną potrzebę bliskości, a matka – intuicyjnie pragnie się nim opiekować. Każdy z członków tej biologicznej pary dochodzi do porozumienia na samym początku, czyli wtedy, kiedy niemowlę najbardziej tego potrzebuje a matka jest gotowa do opieki”.
Obrazek jak z reklamy pampersów czy bebilony, różowy bobas i szczęśliwa mama. Ale to tak nie wygląda! Co jeśli pragniemy przede wszystkim wyspać się, odpocząć, zaleczyć rany na ciele, zregenerować siły a dopiero potem zająć się opieką? A co, jeśli więź uczuciowa zeszłą na dalszy plan bo martwimy się wysypką, kupą, płaczem, kolką i przyczynami tego wszystkiego? A jeśli pragnę tej bliskości i mój niemowlak też jej pragnie, czym oznajmia mi żądając noszenia na rękach, ale ja też chciałabym przygotować sobie posiłek i go zjeść, dokonać higieny ciała, poczytać coś rozwojowego, albo na przykład zająć się drugim dzieckiem, które też pragnie bliskości?
Hola! Jeszcze w XIX wieku każda średnio zamożna kobieta oddawała dziecko do mamki, która zajmowała się nim przez całą dobę. Czy to oznacza, że nie było bliskości, a z tych dzieci wyrastali gorsi dorośli?

2. Karmienie piersią – „Karmienie piersią zapewnia dziecku i matce mądry początek w ich wspólnym życiu. Karmienie piersią ulepsza porozumienie między matką i dzieckiem poprzez stymulację jej ciała do produkcji hormonów zapewniających przepływ matczynych uczuć”.
A co, jeśli ten początek jest trudny? Jeśli dziecko ma nietolerancję laktozy (prawie każde) i przy piersi wije się, pręży, krzyczy, ulewa? Jeśli robi tak jedząc co chwilę okrągłą dobę? Gryzie sutki do krwi? To wzbudza w matce ogromne poczucie winy, że jest z jej pokarmem coś nie tak, czuje się jak zepsuta dojarka a do tego katuje się dietą. I co ma myśleć o sobie, jeśli nie ma tego przypływu matczynych uczuć, tylko rezygnacja? Jak ma się porozumiewać z niemowlakiem, jeśli sama jest pogubiona, bo miało być tak pięknie i różowo a nie jest??

3. Noszenie dziecka – „Noszone dzieci są rzadziej kapryśne i częściej znajdują się w stanie czujnego spokoju, który stymuluje odkrywanie świata. Noszenie dziecka usprawnia jego wrażliwość na rodziców. Ponieważ dziecko jest blisko matki lub ojca, rodzic także ma okazję, by lepiej poznać swoje maleństwo. Bliskość sprzyja ufności.”
Nie wyobrażam sobie dziecka nie nosić. Bujanie, lulanie, karmienie, uspokajanie itp. – to wszystko dzieje się na rękach. Czy używam narzędzia bliskości bo noszę dziecko? Przecież to naturalne, bo dziecko nie przemieści się samo, a zasypia i ucisza płacz huśtane (jak w brzuchu). Czy to powód, żeby od razu nazywać zachowania usprawniające funkcjonowanie narzędziem bliskości? I dopinać im łatkę tych prawidłowych i lepszych? A jeśli matka nie ma sił albo bolą ją plecy (każdą bolą po miesiącu noszenia..) to znaczy, że porzuca narzędzie bliskości i wypisuje się z tego cudownego rodzicielstwa?

4. Spanie blisko dziecka – „Ponieważ większość maleństw obawia się nocy, spanie w pobliżu dziecka, dotyk i karmienie zmniejszają nocny lęk przed separacją i pomagają mu nauczyć się, iż sen to przyjemny i niegroźny stan”.
W dobrym, zdrowym, szczęśliwym rodzicielstwie liczy się nie tylko dziecko, lecz też rodzic. Nie przypadkiem mówi się – szczęśliwa mama to szczęśliwe dzieci. Zarwana nocka, kilku dziesiąta z rzędu, kiedy drzemki są czuwaniem a wstawanie normą, mają bardzo negatywny wpływ na samopoczucie, emocje i psychikę człowieka. Mogą powodować depresję, halucynacje, utratę zdrowia, wiele chorób. Każdy poradnik rozwoju osobistego woła: śpij co najmniej 8 godzin na dobę! A tu psikus, nie da się. Więc mama marzy, żeby rozłożyć obolałe ciało swobodnie na łóżku i posłuchać ciszy. Poczuć, iż sen to przyjemny i niegroźny stan! I nie jest to złym rodzicielstwem, ani rodzicielstwem dalekim od bliskości. Jest to zdrowym odruchem dbającego o siebie człowieka.

5. Wiara, że płacz dziecka jest jego sposobem komunikacji – „Troskliwe reagowanie na płacz buduje zaufanie. Maleństwa płaczą, aby coś przekazać, a nie manipulować rodzicem”.
Wiara to jedno, a niekończące się próby zrozumienia tej drogi komunikacji bez wsparcia ze strony otoczenia to drugie (mąż zmęczony po pracy i musi się wyspać, drugie dziecko czuje się odepchnięte i robi karkołomne awantury, no i niech się tylko rozbeczy w sklepie, to klienci zabiją spojrzeniem…) Owszem, możemy testować co chce nam powiedzieć niemowlak, ale po wielu godzinach, dniach czy nawet miesiącach krzyku nasz mechanizm samozachowawczy blokuje nam percepcję. Taka obrona przed zwariowaniem i ogłuchnięciem. Maleństwa są nastawione na 150% brania bez wzajemności. Płaczą nawet gdy ich podstawowe potrzeby są zaspokojone, a udręczony rodzic nie wie dlaczego. Wymuszają płaczem noszenie na rękach lub w odpowiedniej pozycji, zabawianie, przemieszczanie. Czy to nie jest klasyczna manipulacja egoisty? Rodzic to służący, mający spełniać wszelkie żądania Maleństwa. W zamian może dostać wyłącznie piękny uśmiech (który jednak załatwia wszystko).

6. Wystrzeganie się dziecięcych “treserów” – „Takie zimne style wychowania kreują dystans między rodzicem i dzieckiem i nie pozwalają matce i ojcu na stanie się ekspertami w odczytywaniu sygnałów dziecka.”
Zimne style wychowania były prze wieki czymś naturalnym. Czy ktoś ma pewność, że tamtejsze dzieci były gorszymi dorosłymi? Czy istniały defekty długofalowe, które nie pozwoliły na budowanie relacji, zakładanie rodzin? A może tak dzieje się właśnie teraz?
A co jeśli rodzice nie staną się ekspertami w odczytywaniu sygnałów dziecka? Jeśli wezmą sobie do serca te wszystkie porady, będą stawać na głowie by je wdrożyć w życie, ale i tak poniosą porażkę w odczytywaniu sygnałów dziecka, bo powodów może być wiele, a dziecko po prostu wyrośnie, zacznie mówić i powie już o co mu chodzi? Czy będą gorszymi rodzicami?

parenting-312317_640-300x201_small.png


Korzystałam z: http://dziecisawazne.pl/7-zasad-rodzicielstwa-bliskosci/

http://widokzokna.blog.pl/2015/09/20/rodzicielstwo-bliskosci-lukier-z-bialego-cukru/