JustPaste.it

Trwa globalna walka z rodzina pod egidą ONZ

Trwa globalna walka o redefinicję i likwidację wszelkich norm seksualnych. Dobrze zorganizowane lobby LGBT realizuje swoją strategię ciesząc się wsparciem światowych elit

Trwa globalna walka o redefinicję i likwidację wszelkich norm seksualnych. Dobrze zorganizowane lobby LGBT realizuje swoją strategię ciesząc się wsparciem światowych elit

 

 

 

Niemieccy rodzice kontra homolobby. Kolejne starcie

 

Niemieccy rodzice kontra homolobby. Kolejne starcie
REUTERS / FORUM

Gdy Niemcy wraz z dziećmi wychodzą na ulice, by korzystając z przysługujących im praw zabrać głos w debacie publicznej, policja stawiana jest w pełnej gotowości, a na ulicach zobaczyć można radiowozy i oddziały konne. Wszystko po to, by rodzice mogli bezpiecznie przejść przez miasto, domagając się powstrzymania wprowadzania najnowszych zmian w programie nauczania ich własnych dzieci. Spotykają ich obelgi i ataki ze strony zwolenników „tolerancji”. Jak jednak podkreślają, nie dadzą się zastraszyć.

 

Od kilku lat organizacje LGBTQ współpracując z koalicjami socjaldemokratów i zielonych, rządzącymi w wielu niemieckich landach, próbują wtłoczyć do szkół perwersyjną „edukację” seksualną. W niektórych landach – Nadrenii Północnej-Westfalii, Berlinie, Nadrenii-Palatynacie – takie próby się już powiodły. Dzieci w ramach wszystkich przedmiotów, od pierwszej klasy aż po maturę, są zachęcane do aktywności seksualnej i akceptowania wszelkich praktyk – zwłaszcza tych nieheteroseksualnych (zob. „Genderowa dyktatura w działaniu”). Są one uczone także kwestionowania biologicznych różnić między kobietą a mężczyzną, a przy tym także własnej płci. Oczywiście, wszystko w imię przeciwdziałania dyskryminacji osób transpłciowych. W końcu wielu Niemców postanowiło powiedzieć stanowcze „dość”!

 

Spokoju nie będzie

Blisko 200 tysięcy mieszkańców Badenii-Wirtembergii podpisało petycję pt. „Żadnych planów edukacyjnych pod dyktando tęczowej ideologii”. Od początku 2014 roku protestując na ulicach Stuttgartu Niemcy domagają się wycofania ze szkół perwersyjnego „Bildungsplanu”. Demonstracje organizują stowarzyszenia prorodzinne, współpracujące w ramach Familienschutz – sojuszu stworzonego na wzór francuskiej organizacji La Manif pour Tous.

 

W pierwszych protestach w Stuttgarcie uczestniczyła mała grupka rodziców, odczytujących publicznie zapiski „Bildungsplanu”, zapowiadające molestowaniea dzieci od  pierwszej klasy  tematyką „różnorodnych” praktyk seksualnych. Od początku uczestnicy protestów byli brutalnie atakowani przez przedstawicieli środowisk LGBT, a media przedstawiały rodziców jako prawicowych podżegaczy i wichrzycieli prowokujących uliczne zamieszki. Od samego początku (aż po dziś dzień) władze nie podjęły z protestującymi rodzicami żadnych rozmów. Nie mówiąc już o rozpatrzeniu ich petycji.

 

11 października tego roku rodzice spotkali się na ulicach miasta już po raz ósmy, uczestnicząc w profesjonalnie przygotowanej manifestacji zorganizowanej pod hasłem „Stop seksualizacji naszych dzieci i ideologii gender”. Postulat obrony dzieci połączył wówczas 5350 osób. Niemcy podkreślali, że małżeństwo – bez względy na plany homolobby – pozostanie małżeństwem: związkiem kobiety i mężczyzny. – Nie ustaniemy w naszych protestach i nie będzie w tym kraju spokoju, dopóki rząd nie przestanie poddawać dzieci  w przedszkolach i szkołach przymusowej seksualizacji! – mówiła z podium Gabriele Kuby.

 

Rodzice nie zamierzają wycofać się z walki. Gabriel Stängle, nauczyciel, który jako pierwszy obnażył naukową nędzę i ideologiczne zacietrzewienie nowego programu „edukacji” seksualnej, spotkał się ze zmasowaną nagonką ze strony mediów jak… własnych przełożonych. Jak sam przyznawał, próbowano go wykończyć, zawodowo jak i społecznie. Organizatorka protestów – Hedwig von Beverförde – została w trakcie jednej z manifestacji dotkliwie poszkodowana (nie chciała opowiadać jak to dokładnie wyglądało) pobita przez jednego z „tolerancyjnych” kontrdemonstrantów. Sprawa trafiła do sądu i była przewlekana, a w końcu została umorzona.

 

Władze Badenii-Wirtembergii udzieliły niemieckim rodzicom wymownej odpowiedzi. Minister edukacji tego landu, Andreas Stoch, na łamach „magazynu „Christ und Welt” nazwał uczestników „Demo fur alle” „prawicowymi szczurołapami z fundamentalistycznych kręgów religijnych”. Państwowa stacja TV ARD, której widzowie są już przyzwyczajeni do drwin z rodziców sprzeciwiających się seksualizacji ich dzieci, określiła uczestników demonstracji mianem… „homofobicznych kut...ów”(!).

 

Z całą serią – także bardzo brutalnych – medialnych ataków spotkała się Gabriele Kuby, która jako pierwsza zaczęła w Niemczech ostrzegać przed konsekwencjami państwowej edukacji w duchu ideologii gender. W ostatnim czasie Kuby regularnie atakowało bawarskie radio Bayerischer Rundfunk, prezentując ją jako fundamentalistkę religijną i neonazistkę, zagrażająca demokracji. Mimo protestów i zażaleń ze strony słuchaczy, nie było żadnego sprostowania, nie mówiąc już o przeprosinach. Tu akcentowałam, ze nadal emitowano atakujące ją audycje, przedstawiające ja jako krypto - nazistkę.

 

Rodzicielski ruch oporu

Mimo zmasowanej propagandy i ataków na liderów „Demo fur alle”, w protestach uczestniczy coraz większa liczba rodziców z dziećmi, ale i osób starszych, nauczycieli, przedstawicieli związków wyznaniowych czy organizacji studenckich. W demonstracjach coraz częściej udział biorą imigranci, także muzułmanie. Poparcie dla protestów zadeklarowała Alternatywa dla Niemiec, partia prowadzi także własną kampanię przeciwko promocji ideologii gender. Na manifestacjach w Stuttgarcie pojawili się także przedstawiciele konserwatywnej części CDU i bawarskiej CSU. Do sojuszu na rzecz ochrony dzieci dołączają kolejne stowarzyszenia; dziś jest ich już blisko trzydziestu. Do Stuttgartu przyjeżdżają przedstawiciele ruchów antygenderowych z innych krajów Europy – w tym z Francji, Polski i Włoch, Austrii  – potwierdzając, że program realizowany przez homolobby posiada globalny charakter.

 

Dzięki protestom „Bildungsplan” dalej nie został wprowadzony do szkół Badenii-Wirtembergii. Po kilku pierwszych demonstracjach projekt „przypadkiem” został wycofany i przekazany do dalszych prac. W międzyczasie środowiska pedagogiczne zaczęły coraz ostrzej krytykować „pedagogikę różnorodności seksualnej”, jak i kilka innych, równie skandalicznych programów „edukacyjnych”. Podręcznik propagujący promowanie „różnorodności” skrytykował nawet… pełnomocnik rządu federalnego ds. nadużyć seksualnych wobec dzieci.

 

Rośnie liczba osób zdających sobie sprawę z tego, co tak naprawdę oznacza „gender mainstreaming”. W landzie Szlezwik-Holsztyn program edukacji seksualnej zatytułowany „Skrzynia skarbów do nauki prawdziwej różnorodności” został wycofany z placówek edukacyjnych. Także „przypadkiem” tamtejsze ministerstwo edukacji orzekło, że publikacja „nie nadaje się” do szkół.

 

„Wasze dzieci będą takie, jak my. Przerobimy je na queer!”

Środowiska LGBT dostrzegły, że ich interesy są w Niemczech poważnie zagrożone. Wiceprzewodnicząca landtagu Badenii-Wirtembergii – Brigitte Lösch – osobiście wzywała do zorganizowania kontrmanifestacji wobec „prawicowych podżegaczy” z „Demo fur alle”, a więc głównie wobec… rodziców z dziećmi. Wezwanie do działania opublikował największy w Niemczech portal LGBT – queer.de. W „walkę” zaangażowali się także bojówkarze z Antity.

 

W trakcie ostatniej „Demo fur alle” „obrońcy tolerancji” próbowali zagłuszyć zebranych wyciem, krzykami i skandowaniem haseł takich, jak: „Wasze dzieci będą takie jak my. Przerobimy je na queer”, „Pierdolcie się wszyscy”, „Homofobia jest obrzydliwa”. „Kontrmanifestację”, poza anarchistycznymi bojówkarzami i politycznymi aktywistami lewicy, współtworzyli także mężczyźni w różowych sukienkach i kobiety obnażające swoje pośladki i piersi. W stronę rodziców i ich dzieli rzucali błotem z miejskiego parku , kasztanami, i czym popadło. a nawet szlamem z miejskiej sadzawki. Aby zapewnić rodzicom z dziećmi bezpieczne przejście, interweniowała policja.

 

W trakcie ostatniej manifestacji w Stuttgarcie B. Lösch – wiceprzewodnicząca krajowego landtagu – udostępniła lewicowym aktywistom LGBT … budynek teatru narodowego. Tak, by mogli zaprezentować rodzicom walczącym o własne dzieci gigantyczną, tęczową flagę. Tak w przypadku edukacji seksualnej wygląda „dialog społeczny” w Niemczech.

Ci sami zwolennicy „tolerancji”, którzy w Stuttgarcie atakowali demonstracje rodziców, uczestniczą w „Paradach Miłości” i „Christopher Street Days” – homoseksualnych imprezach, wspieranych przez media i lokalne władze. Z okazji tych „świąt postępu” wiele krajowych ministerstw wywiesza na swoich budynkach tęczowe flagi i wysyła na nie specjalne delegacje.

 

„Strzelajcie im między oczy, dopiero wtedy będą rzeczywiście martwe”

25 października w Berlinie – dwa tygodnie po ostatniej „Demo fur alle” – na scenie przy Lehniner Platz odbyła się premiera sztuki teatralnej „Fear” (Strach) w reżyserii Falka Richtera. Richter , wysłał razem na scenę aktorów trzymających zdjęcia na twarzach  przedstawiające ych kobiety mające sprowadzać na Niemcy… groźbę odrodzenia się nazizmu. I to w czystej postaci.

 

Aktorzy prezentowali  kobiety uczestniczących w demonstracjach w obronie dzieci: Gabriele Kuby, Birgit Kelle, Beatrix von Storch (przewodniczącej Alternatywy dla Niemiec), Frauke Petry i Hedwig von Beverförde – głównej organizatorki „Demo fur alle”. Widzowie chłonęli sceny, w których makabryczne kreatury snują się po scenie wykrzykując nienawistne hasła.

Według zamysłu reżysera, Kuby grozi powrotem „katolickiego aparatu przymusu”, z kolei inne kobiety mają promować nazistowską bandę. Jako zombie, powinny gnić w grobie, zamiast tego wyszły na ulicę, by siać zniszczenie, grożąc przy tym „rezombizacją Zachodu”. Do widzów padają słowa: „Strzelajcie im między oczy, dopiero wtedy będą rzeczywiście martwe”.

 

Media chwaliły (!) Richtera za trafną diagnozę zjawisk społecznych.  Pisałam, że jest to reżyser ogólnie wychwalany w lewicowych mediach, nie wiem, czy po Fear bezpośrednio go chwaliły.  Podżeganie do nienawiści? Zachęcanie do łamania prawa? Nie. W Niemczech to sztuka wspierana przez państwo pieniędzmi podatników.

 

W noc po premierze w Berlinie podpalono auto należące do Beatrix von Storch, zniszczono kilka biur Alternatywy dla Niemiec. W nocy z 30 na 31 listopada – pod biurem rodzinnej firmy Hedwig von Beverfoerde – podpalony zostaje samochód „Demo fur alle”. W płomieniach staje część budynku. Katolicki publicysta z Berlina, Josef Bordat, otrzymał pogróżki, bo… odważyła się publicznie skrytykować sprawców podpalenia. Antifa dumnie przyznała się na swojej stronie internetowej do podpalenia. „Niech ten Atak na Beverfoerde pokaże jasno, że  podżegaczy i ich politycznych partnerów można dosięgnąć, dostali to na co zasługują” – czytamy na linksunten.indymedia.org.

 

Hedwig von Beverfoerde oświadczyła po zamachu, że nie da się zastraszyć. Nie zamierza się też wycofać z kampanii w obronie dzieci, małżeństwa i rodziny. Obawiała się jednak, że wskutek anarchii szerzącej się w Niemczech działanie „Demo fur alle” zostanie ograniczone. – – Jeśli państwo przestanie być gwarantem bezpieczeństwa obywateli wewnątrz kraju, dojdzie zapewne do otwartych prześladowań chrześcijan – tłumaczyła w rozmowie z portalem Kirche in Not.

 

Globalna rewolucja seksualna

Pierwszy wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, Frans Timmermans, zapowiedział podczas niedawnej Gali Równości, że Komisja „podejmie globalną walkę we wszystkich międzynarodowych gremiach, w których ma wpływy,  o prawa osób LGBTI”. A dokładniej, unijni biurokraci będą realizować interesy homolobby w „ONZ, w OBWE, w Radzie Europy i wszędzie tam gdzie prawa osób LGBTI nie zostały jeszcze zaakceptowanie”. – Jestem przekonany, że Komisja Europejska, będzie nadal nalegać, aby wszystkie kraje członkowskie UE uznały bez zastrzeżeń  małżeństwa  osób homoseksualnych. Przeznaczymy na to konkretne środki – podkreślał Timmermans. Nie był do odosobniony przypadek.

 

Trwa globalna walka o redefinicję i likwidację wszelkich norm seksualnych. Dobrze zorganizowane lobby LGBT realizuje swoją strategię ciesząc się wsparciem światowych elit. Jest przy tym silniejsze od rządów wielu państw, na których potrafi wymuszać uległość. Dlatego też, naturalnie, to lobby nie znosi jakiegokolwiek sprzeciwu. Dlatego też „Demo fur alle” budzi tak wielką agresję.

 

Nasz apel kierujemy do rządów wszystkich landów. Demonstrujemy to nie tylko dla [dobra] Badenii-Wirtembergii, lecz całych Niemiec! Wysyłamy sygnał dla całych Niemiec i dla całej Europy. Razem wyznaczamy kierunek ku małżeństwu i rodzinie! – podkreślała na zakończenie ostatniej demonstracji w Stuttgarcie H. von Beverfoerde. Uczestnicy manifestacji skandowali słowa „Przyjdziemy tu znowu!”

 

 

Magdalena Czarnik