JustPaste.it

Cyfryzacja po polsku

mnożą się szybciej niż króliki

mnożą się szybciej niż króliki

 

45ddabe8e96dd64272d856598e3e2b4b.jpg

Ostatnio miałem do załatwienia sprawę urzędową. W powiecie.

Odwaliłem się jak karp na wigilię. Wyszorowałem gumiaki, krawat, założyłem binokle i jadę. Piewsze cyfry 6,40. Tyle wyświetliło się na kasie fiskalnej w autobusie. Urząd w powiecie okazały, duży, solidny. Wybudowany ze 100 lat temu, albo i więcej.

Wchodzę i już w na dole szok, Europa, XXI wiek, nowoczesność w domu i zagrodzie. Szał. 

Maszyna z monitorem dotykowym. "Wybierz sprawę", wybrałem, "wybierz podsprawę", wybrałem, "wybierz podsprawę wybranej podsprawy". Wybrałem, "jesteś pewien", nie. I od początku wybierz "sprawę..."

Wreszcie tak, jestem pewny. Maszyna zakasłała. Pewnie jakiś urzędnik ma koklusz i go tam zamknęli. Ale nie, to drukarka. Dostałem papierek,  na nim dwie cyferki. Piętro i numer pokoju.

Poszło gładko. Znalazłem piętro, pokój i kolejny szok. Europa, nad drzwiami wielgachny monitor, a na nim zegar (cyfrowy) i numer.

Mój numer był znacznie wyższy. Usiadłem półdupkiem na krześle. Zwykłym, drewnianym. Cyfrowe pewnie w drodze, pomyślałem.

Petenci siedzą i nie spuszczają monitora z oczu. M jak miłość w wersji urzędniczej. Przegapi i szlag trafia nowoczesność, chyba trzeba od początku. Najgorzej miał ten pod drzwiami. Ciągle wstawał i zaglądał. Będą krzesła cyfrowe, to jak przyjdzie na niego kolej, to dla jaj mu je urwą, albo przynajmniej uszczypną. Cyfrowo ma się rozumieć.


Co rusz na korytarzu pojawiała się jakaś pani urzędniczka. A to z kawą, a to bez kawy, z kluczem w ręku i biegiem, chyba do toalety, pewnie coś zjadła a biedaczka nie popatrzyła na okres ważności. Potem dwie się zderzyły,bo niosły jakieś papierzyska, a zapomniały zabrać peryskopów.

Ruch jak w galerii handlowej. Urzędników jak królików.

Wreszcie minęło raptem półtorej godziny i mój numer pojawił się na monitorze. Wszedłem dumny jak paw. W pokoju były 4 urzędniczki, jedna od przyjmowania petentów, za te trzy waliły po klawiaturze i patrzyły w ekrany. Powiedziałem pani z czym przyszedłem. Pani postukała,  popatrzyła kilkanaście sekund i już wiedziała.

- musi pan dostarczyć ze swojego urzędu gminy i padła nazwa dokumentu.

- a pani nie może ściągnąć tego przez internet?

- nie, pan musi osobiście.

Jak to brzmi. Osobiście. Ku_wa, robią ze mnie gońca i wmawiają mi, że jestem very important person.

Kolejną cyfrą była 6,40 w autobusie, a potem cyfra 15.

Do 15 był czynny urząd gminy, a na zegarku była 15:10.

Następnego dnia o 8 wchodzę do ratusza i rozczarowanie. Żadnej  maszyny z numerkami. Ćwoku - pomyślałem trzeba było wstać i zająć sobie o 4 nad ranem kolejkę, byłbyś już przynajmniej w połowie. Znalazłem numer pokoju bez maszyny. Wchodzę i pytam gdzie koniec kolejki. Okazało się, że załatwiają od ręki, muszę tylko wypełnić formularz.

Imię, nazwisko, adres, pesel, numer telefonu.

Jak widzę formularz na którym trzeba wypełnić i imię, i nazwisko i pesel to marzę, aby tego durnia, który to wymyślił poznać i wytatuować mu na czole "Tak wygląda idiota".

To po jaką cholerę wymyślaliście ten pesel?

Wypełniłem i usłyszyszałem kolejną cyfrę. TRZY. Za trzy dni mam się zgłosić po odbiór.


Ciąg cyfr się zwiększał. Poszedłem po odbiór i usłyszałem PIĘĆ.

Pięć złotych należy zapłacić w kasie gminy za potwierdzenie zgodności z oryginałem. Nie powiem, uczciwi, w trzech egzemplarzach mi to potwierdzili.Jeden dla mnie, jeden dla nich i jeden dla CBA.

Potem poszło szybko. Kolejne cyfry to 6,40 za autobus, piętro, numer pokoju. Monitor ten sam, tylko jakby trochę przekrzywiony. Pewnie jakiś fan cyfryzacji pieprznął w niego butem.

Około godziny czekania.

Włażę. Pani urzędniczka inna. Przedstawiam sprawę i dokument.

Pani zastukała w klawiaturę. Zamilkła. Trwało to dłuższą chwilę.

Babo, pomyślałem, jeśli usłyszę, że potrzebujesz jeszcze jakiś papierek, to jak pierd.. w ten stół, to zobaczysz tyle cyferek, że starczy ci na całe życie.

Na szczęście to zaspokoiło jej urzędniczy apetyt. Widocznie z trudem przychodzi im przyznać się do tego.


Kolejna cyfra to 6,40 za autobus i dwa tygodnie czekania na decyzję.

Za jedyne 4 X 6,40 = 25,60 plus 5 zł tj. 31,60 i półtorej godziny  czekania w kolejce.


I pomyśleć, że w Estonii nie trzeba wychodzić z domu by załatwić dowolną sprawę w urzędzie. Ale oni nie mają ministra do spraw cyfryzacji. Plotka mówi, że go podobno już dawno  zamordowali, a ciało głęboko zakopali.