JustPaste.it

Hasta La Muerte

W mieście był nowy gringo. Nie znał zasad panujących w tej mieścinie, ale kto by je tam znał.Mówili na niego El Cucaracha, na jego nieszczęście, bo mnie zwali El Czupakabra. Razem z moim amigo postanowiliśmy sie tym zająć i troche zbadać sprawę. Wyposażenie standardowe, paczka zapałek żeby zająć usta gotowe ugryźć gringo przy pierwszej okazji. Sam nie znałem sie na tropieniu, ale moja lewa ręka wiedziała wszystko o szukaniu na facebooku bandito. Problem pojawił się już na samym, początku, obaj byliśmy na bakier z pisaniem i czytaniem, dziki zachód człuchowskich karteli może i wychowuje, ale na pewno nie uczy, a jak uczy to chujowo. Jedynym wyjściem było znaleźć go na jego własnych warunkach. Musieliśmy się powłóczyć i posłuchać co mówi miasto, Niestety, odkąd przeszliśmy na zdrowy tryb życia chodniki przestały mówić cokolwiek. Jedynym, i jak sie okazało najowocniejszym wyjsciem z tej sytuacji było wyjście na piwo, i słusznie, bo w tawernie pod dziurawym groszem siedziała łajza, ahh zamówił jeszcze moje ulubione piwo - zimne i gazowane. Miał tupet, trzeba mu to przyznać, zarzucając lewą nogą zaraz za prawą i nawzajem podeszliśmy do jego stołu. Moj amigo imieniem Costa łypnął na niego okiem kaprawym. Sam nie byłe do tego zdolny już od wielu lat odkąd wypadło mi lewe oko przy takim manewrze, trauma okazała sie nie do uleczenia.

- Jezusie z nazaretu przenajdroższy, nigdy jeszcze żadnego nie złapaliśmy, czym go tu potraktować.- mówiłem szybko i niewyraźnie bo pot zaczął napływać mi do ust.
- Znowu myślisz na głos, el debilo - sprostował mój kompan, ale nie zmieniało to nic, karty były już na stole.
El Cucaracha dalej pił piwo nie patrząc sie na nas, z boku mogło to wyglądać na gest odwagi i męskości, ale wyraźnie czułem zapach strachu, było nas 3 więc szansa że to on śmierdział strachem była jak jeden do trzech, tyle mi wystarczy.
- Gringo, będę szczery, ktoś z nas nie wróci dzisiaj na kolacje, razem z moim amigo i tak nie robimy, więc mała strata. Gotowy ?- Mówiąc to zrozumiałem że Costa już dawno stoi w kolejce do ubikacji, a więc zostałem bez posiłków i możliwości na rzucenie go pod nogi wsciekłego tłumu przy ucieczce, bywa.
Pojedynek sie zaczął, stoły latały, kufle sie rozbijały a piwo lało, cały pub zaraził się rządzą krwi i pieniędzy.
I stało się, przegrałem. Co mnie podkusiło żeby położyć papier trzy razy pod rząd.