JustPaste.it

Urojenia Dawkinsa

Richard Dawkins i jego książka "Bóg urojony" ma na pewno swoich zwolenników. Poniżej głos sprzeciwu wobec jego poglądów w tej książce zawartych...

Richard Dawkins i jego książka "Bóg urojony" ma na pewno swoich zwolenników. Poniżej głos sprzeciwu wobec jego poglądów w tej książce zawartych...

Urojenia Dawkinsa

1. Bóg nie istnieje. Fakt istnienia bądź nieistnienia Boga poddaje się weryfikacji nauk przyrodniczych. Zdaniem Dawkinsa, nieistnienie Boga jest naukowym faktem.
2. Wiara w tę nieistniejącą istotę (Boga) wyrządza człowiekowi liczne szkody. Dawkins twierdzi, że osoby wierzące są bardziej skłonne do czynienia zła, ateiści zaś są ludźmi z zasady lepszymi. Tę tezę autor również uznaje za udowodnioną naukowo.
3. Wnioskując, że wiara w Boga jest nie tylko błędna, ale i wysoce szkodliwa, autor uważa, iż należy ją natychmiast wyeliminować. Gani ateistów za ich dotychczasową bezczynność lub tolerancję wobec religii, wzywa ich do organizowania się i jednoczenia celem wykorzenienia wiary w Boga w imię dobra ludzkości.

Chybione ataki

Ataki Dawkinsa na Boga i religię wydają się chybione, autor łamie bowiem podstawowe konwencje (ontologiczne) rozgraniczenia dziedzin poznania, co uzasadnię nieco dalej w artykule. Więcej niż o Bogu i religii ataki te mówią o samym autorze. Jego wywody są skrajnie emocjonalne, sądy kategoryczne. Autor nigdy nie waha się, nie ma żadnych wątpliwości, uważa się za kompetentnego do nieomylnego rozstrzygania wszelkich zagadnień z każdej dziedziny wiedzy. Swoich przeciwników Dawkins w ogóle nie szanuje, nieustannie ich poniża i lekceważy; często podkreśla, że idealny porządek społeczny, który należałoby zaprowadzić, to taki, w którym osoby wierzące w Boga zostałyby pozbawione nie tylko prawa do prezentowania własnego zdania, ale nawet do jego posiadania. Przy czym nie sili się nawet na przytoczenie przekonujących i jednoznacznie weryfikowalnych argumentów. Jeżeli w ogóle przytacza jakieś poglądy drugiej strony, to tylko takie, które może natychmiast bez problemu wyszydzić. Wyobraź sobie świat bez Boga — pisze Dawkins — dwie wieże w Nowym Jorku stoją nadal. To, że zostały zburzone, pochłaniając życie tysięcy ludzi, jest według niego jednym z wielu przykładów zła, do którego prowadzi posiadanie i głoszenie religijnych poglądów.

Dawkins nie oszczędza nawet liberalnie nastawionych ateistów. Ich tolerancja — uznawanie prawa wierzących do głoszenia wiary w Boga na równi z głoszeniem innych poglądów — to zdaniem autora godny najwyższego potępienia błąd. To właśnie liberalnych ateistów, głoszących idee wolności sumienia i wyznania, autor oskarża o dopuszczenie do szerzenia się po świecie wiary w Boga i wynikającego z niej zła. Dawkins atakuje także amerykańskie sądy, z Sądem Najwyższym na czele, za to, że tak mocno bronią prawa wolności sumienia i wyznania. I podaje przykłady: Sąd Najwyższy zezwolił jakiejś grupie Indian w USA na stosowanie w ich obrzędach środków halucynogennych, narkotyków, których w ich religii używa się od tysięcy lat; Sąd Najwyższy zezwolił amiszom na wychowywanie swoich dzieci z dala od wpływów państwowego szkolnictwa; Sąd Najwyższy zezwala na głoszenie kreacjonizmu. Czy to nie są najlepsze dowody na to, utrzymuje autor Boga urojonego, że prawo wolności sumienia i wyznania prowadzi do absurdu? Prawo to należałoby albo w ogóle zlikwidować, albo przynajmniej poddać jakiejś „racjonalnej” kontroli. Zdaniem Dawkinsa, doszło do sytuacji, że wierzący w Boga korzystają z nadmiernej ochrony prawnej. Tymczasem z wytępieniem religii nie ma co zwlekać. Na końcu książki znajduje się spis organizacji ateistycznych zwalczających religie w wielu krajach Europy i Ameryki. Czytelnik porwany wywodami Dawkinsa znajdzie tam namiar na organizację działającą w jego kraju. Przez książkę przewija się myśl, że w przyszłości organizacje te powinny się zjednoczyć, by zostać liczącą się w świecie siłą. Kwestię, kto będzie przywódcą tego zjednoczenia, autor skromnie pomija...

Brytyjski ewolucjonista nie zadaje sobie trudu rzetelnego, ba, nawet przyzwoitego czy po prostu uczciwego przedstawienia stanowiska którejś z wielkich światowych religii. Nie zależy mu na uczciwej polemice. Zresztą, z kim miałby polemizować? Z ludźmi, którym powinno odebrać się prawo głosu?

 

Z liczącej wiele tysięcy lat historii myśli i ruchów religijnych autor przytacza tylko to, co może mu się przydać w aktualnie prowadzonym wywodzie-ataku. A jak dobiera te fakty i wkomponowuje w swój atak? Oto próbka: Dawkins przytacza przykład zrodzonego w połowie XX wieku na wyspach Pacyfiku kultu Cargo. Początkiem kultu Cargo było przypadkowe lądowanie podczas drugiej wojny światowej amerykańskiego samolotu transportowego na jednej z wysepek Pacyfiku. Dzięki temu tubylcy weszli w posiadanie towarów, które przewożono. Dla ludzi żyjących na poziomie plemiennym zdobycie amerykańskiego transportu wojskowego było najwyższym cudem. Odtąd wierzą, że pilot kiedyś powróci z jeszcze większym transportem. Wiara ta szybko rozprzestrzeniła się na inne wyspy Pacyfiku i przybrała postać zinstytucjonalizowanej religii, ma już swoich kapłanów i arcykapłanów. Dla człowieka Zachodu kult Cargo jest niepoważny, a wiara ewidentnie fałszywa, a skoro tak, to — jak wnioskuje Dawkins — fałszywa jest także wiara w Jezusa. Jaki jest związek między jednym a drugim? Żaden. Dawkinsowi wystarcza, że jedno i drugie jest religią. Brytyjski naukowiec przypomina boksera, który nie chce walczyć z równorzędnym przeciwnikiem, ale wybiera sobie do walki takich, których może pokonać, i nokautuje ich pierwszym ciosem. Efektowne? Tak. Ale czy to istotnie mistrz? Nie, raczej tchórz.

Książka Dawkinsa w istocie rzeczy stanowi polityczny manifest ateistycznego fundamentalizmu. Wbrew intencjom autora ateistyczny fundamentalizm już się raczej nie powtórzy. Zachodni ateiści są zbyt liberalni, zbyt wysoko cenią sobie wartości demokratyczne, żeby dali się porwać do powtórzenia ateistycznych ekscesów z czasów komunizmu, kiedy to prawosławnych duchownych łamano psychicznie, a tych, którzy się nie poddali, zabijano, kiedy cerkwie najpierw ograbiano z majątku, a potem burzono lub zamykano, przeznaczając część z nich na magazyny. Samo bycie baptystą czy adwentystą było wystarczającym przestępstwem, aby ginąć powolną śmiercią w syberyjskich obozach. Wszystko to wynikało z troski państwa radzieckiego o to, aby jego obywatele nie dawali się mamić religijnymi złudzeniami, tylko kształtowali swój światopogląd na podstawie nauki. Taki światopogląd nazywano naukowym materializmem.

Wątpliwe podstawy naukowe

Gdy autor stara się sprawić wrażenie, że jego wywody oparte są na naukowych podstawach, chrześcijanin powinien zaprotestować.

Założeniem, bez którego Dawkins nie może się obejść, jest teza, jakoby istnienie Boga poddawało się weryfikacji nauk przyrodniczych. Autor nie tylko stwierdza, że taka weryfikacja jest możliwa, ale że już została dokonana z wynikiem dla Boga niepomyślnym, czyli że Boga nie ma. Jak autor tego dowodzi? Otóż utrzymuje, że dotąd żadna z nauk przyrodniczych na Boga nie natrafiła. Co więcej, żadna nie była zmuszona do postawienia hipotezy istnienia Boga celem wyjaśnienia jakichś faktów czy zjawisk. A skoro tak, to znaczy że Bóg nie istnieje, nigdzie Go nie ma i nie jest do niczego potrzebny.

 

Dawkins zdaje sobie sprawę, że osoby wierzące na taką argumentację odparłyby, że Bóg jest nierozpoznawalny dla żadnej metodologii stosowanej przez nauki przyrodnicze. Ten argument jednak obala, odwołując się do sformułowanej kiedyś przez lorda Russella przypowieści o porcelanowym czajniczku. Wyobraźmy sobie, że ktoś jest przekonany, iż wokół Marsa krąży mały porcelanowy czajniczek, jednak w żaden sposób nie można tego czajniczka zaobserwować. Czy to znaczy, że będziemy musieli na wieki wieków przyjmować istnienie czajniczka jako możliwy, choć naukowo nieweryfikowalny fakt? Nie. Zażądamy dowodów, a wobec ich braku uznamy, że czajniczka nie ma. Tak samo jest z Bogiem, twierdzi Dawkins. Nauka Go nie napotkała, więc teraz kolej, aby wierzący dostarczyli dowody. Niech pokażą Boga palcem albo niech powiedzą, jakich faktów nie da się wyjaśnić bez postawienia hipotezy Boga. Skoro nie są w stanie tego dokonać, sprawa jest rozstrzygnięta...

Posługując się takim rozumowaniem, autor gani tych naukowców, którzy uznają się za niekompetentnych w sprawach wiary. Jego zdaniem, naukowcy są jak najbardziej kompetentni do orzekania o nieistnieniu Boga. Oczywiście wszyscy naukowcy z wyjątkiem teologów. Inne nauki badają bowiem rzeczy istniejące, natomiast przedmiotem dociekań teologii jest Bóg. A Boga przecież nie ma, co oznacza — w rozumowaniu Dawkinsa — że teologowie zajmują się rzeczami nieistniejącymi, więc nie mają prawa wypowiadać się na żaden temat.

Budowla wzniesiona przez Dawkinsa opiera się na cegiełce, jaką jest przytoczona wcześniej teza o weryfikowalności istnienia Boga przez nauki przyrodnicze. Jeśliby tę cegiełkę usunąć, to cała budowla runie, nie pozostanie z niej nic poza skrajnymi emocjami i fanatyzmem autora Boga urojonego.

Przyjrzyjmy się zatem tej cegiełce.

Autor nigdzie nie wspomina, jaki miałby być ten Bóg, którego nieistnienie stwierdziły nauki przyrodnicze. Zróbmy to za niego.

 

Chrześcijanie wierzą w Boga objawionego w Piśmie Świętym — Stwórcę świata. Cały świat bez wyjątku został stworzony przez Boga: przestrzeń, czas, materia, ich wzajemne i wewnętrzne relacje. I to stworzony doskonale, gdyż „widział Bóg, że wszystko, co stworzył, było dobre”1. A skoro tak, to czy Boga można poszukiwać wewnątrz stworzenia, jako jednej z jego części? Raczej nie. Wynika to ze stosunku Boga do tego, co stworzył. Czy można sensownie oczekiwać, że Ten, który stworzył prawa fizyki, da się wykryć za pomocą tych praw? Czy Tego, który stworzył czas, da się w nim umiejscowić? „Jam jest alfa i omega [początek i koniec], mówi Pan, Bóg, Ten, który jest i który był, i który ma przyjść”2. Jezus stwierdza: „Pierwej niż Abraham był, Jam jest”3.

Jaki jest zatem stosunek Boga do czasu? Bóg jest, ale to jest obejmuje także byłem i mam przyjść. Dla Boga czas nie mija ani nie nadchodzi. Bóg może przybywać w każdej chwili jednocześnie. Jezus nie mówił o sobie, że był, powstał czy istniał przed Abrahamem, ale że jest przed nim.

Jeszcze dobitniej kwestię tę Jezus wyjaśnia w rozmowie z saduceuszami, mówiąc: „A że umarli wzbudzeni będą, to i Mojżesz zaznaczył przy krzaku gorejącym, gdy nazywa Pana Bogiem Abrahama i Bogiem Izaaka, i Bogiem Jakuba. Nie jest On przeto Bogiem umarłych, ale żywych. Dla niego bowiem wszyscy żyją”4. Bóg aż dotąd jest Bogiem saduceuszy, do których wypowiedział te słowa, Bogiem Abrahama, moim, i tych, którzy się jeszcze nie narodzili.

Jaka nauka dysponuje metodami badawczymi pozwalającymi zbadać Istotę bytującą poza czasem i przestrzenią, przeprowadzać eksperymenty teraz, tysiąc lat temu czy za tysiąc lat? Nie ma ani takiej nauki, ani takich metod. O niepoznawalności Boga wspomniał już apostoł Paweł: „Kim jest Bóg nikt nie poznał tylko Duch Boży”5.

Duchowa miara

Tylko Duch Święty może nas obdarzyć poznaniem Boga. Nie da się Go poznać, uchwycić czy wykazać Jego istnienia, stosując słowa „ludzkiej mądrości” — słowa nauki. Biblia uczy, by do rzeczy, „których naucza Duch”, rzeczy duchowych, przykładać „duchową miarę”6.

Bóg objawia się nam w takim zakresie i czasie, w jakim sam zechce. Jest jak „wiatr [który] wieje, dokąd chce, i szum jego słyszysz, ale nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd idzie”7. Bóg jako Stwórca świata jest radykalnie różny od stworzenia. Skazani tylko na możliwości naszej nauki nie moglibyśmy do Niego dotrzeć. Dlatego Bóg sam dał się poznać, przyjmując ludzką postać i „konkretyzując się” w określonym czasie i przestrzeni. „Wielokrotnie i wieloma sposobami przemawiał Bóg dawnymi czasy do ojców przez proroków; ostatnio, u kresu tych dni, przemówił do nas przez Syna (...), który jest odblaskiem chwały i odbiciem jego istoty”8. W tej postaci nauczał nas o sobie, umarł za nas i zmartwychwstał. Był to nie kto inny jak bytujący poza czasem i przestrzenią Bóg Stwórca. „Na świecie był i świat przezeń powstał, lecz świat go nie poznał”9.

Nie możemy zobaczyć Boga inaczej niż w osobie Jezusa. „Boga nikt nigdy nie widział, lecz jednorodzony Bóg, który jest na łonie Ojca, objawił Go”10. Dążenie do poznania Boga w inny sposób niż przez osobę Jezusa nie ma sensu. Jezus sam to skomentował, mówiąc do jednego z apostołów: „Tak długo jestem z wami i nie poznałeś mnie Filipie? Kto mnie widział, widział Ojca; jak możesz mówić: Pokaż nam Ojca?”11.

Czy któraś z nauk przyrodniczych jest w stanie, jak chce tego Dawkins, badać Boga objawionego w Piśmie Świętym? Czy może swoimi eksperymentami wykroczyć poza czas i przestrzeń?

Wydaje się, że gdyby Dawkins zadał sobie trud uważnego przeczytania Biblii, to nie udowadniałby nieistnienia Boga przy pomocy opowieści lorda Russella. W Boga objawionego w Piśmie Świętym Dawkins wierzyć nie musi, to jego prywatna sprawa. Nikt nie zamierza odbierać mu prawa do wolności sumienia i wyznania, w tym prawa do niewierzenia w Boga. Nie wolno mu natomiast decydować o nieistnieniu Boga z powoływaniem się na nauki przyrodnicze, bowiem faktu istnienia bądź nieistnienia Boga w ogóle nie da się za pomocą tych nauk potwierdzić. Nauki przyrodnicze się do tego nie nadają.

Dowód prawno-historyczny

Istnieje jednak inny sposób, przez który można potwierdzić istnienie Boga. Chcąc się nam objawić, Bóg przyjął ludzką postać Jezusa i wkroczył w naszą historię. Dlatego jedynym rzetelnym dowodem, który może potwierdzić fakt istnienia Boga bądź mu zaprzeczyć, jest dowód prawno-historyczny.

Aby zrozumieć, na czym on polega, wystarczy uzmysłowić sobie, że tą metodą ustalania prawdy stale posługują się wszystkie sądy, a także historia. Żeby ustalić, czy Kowalskiemu słusznie postawiono zarzut włamania do sklepu, sędzia nie posługuje się metodologią nauk przyrodniczych — nie traktuje zarzutu prokuratora jak hipotezy, na podstawie której przeprowadza serię eksperymentów, by po ich zweryfikowaniu sformułować teorię pozwalającą przewidzieć wyniki dalszych eksperymentów prowadzonych z udziałem Kowalskiego. Sędzia po prostu bada relacje świadków, dokumenty, pozostawione ślady i na tej podstawie weryfikuje, co jest prawdą, a co fałszem.

Taką weryfikację naukową — przy pomocy dowodu prawno-historycznego — Bóg w osobie Jezusa przechodzi bardzo dobrze. Jego istnienie, nauczanie, śmierć i zmartwychwstanie są udokumentowane lepiej niż niejeden historyczny fakt, który przyjmujemy bez zmrużenia oka.

Nauka mówi coś zupełnie innego niż pierwsza z tez, na których Dawkins buduje swoje wywody. Istnienia bądź nieistnienia Boga nie da się udowodnić przy pomocy nauk przyrodniczych i ich metod badawczych. Można jednak posłużyć się dowodem prawno-historycznym i dojść do wniosków zupełnie innych niż te, do których doszedł autor Boga urojonego.

Bóg nie jest jedynie urojeniem ludzi wierzących. To raczej fanatycznym ateistom pokroju Dawkinsa roi się, że Boga nie ma.

Marek Błaszkowski

1Rdz 1,31.
2Ap 1,8.
3J 8,58.
4Łk 20,37-38.
5I Kor 2,11-13.
6Tamże.
7J 3,8.
8Hbr 1,2-3.
9J 1,10.
10J 1,18.
11J 14,9.

 

Kontakt ze mną: Poprzez: Facebooka   

lub e-maila: zbyszek.gieron@gmail.com