JustPaste.it

Totalniacy wydają wojnę totalną

Czy ustawa numer 1066 w tej totalnej wojnie, polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej, wydanej historycznemu narodowi polskiemu, będzie w całej rozciągłości zastosowana?.

Czy ustawa numer 1066 w tej totalnej wojnie, polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej, wydanej historycznemu narodowi polskiemu, będzie w całej rozciągłości zastosowana?.

 

 

Panna Barbara Nowacka, córeczka Izabeli Jarugi-Nowackiej, co to zginęła w katastrofie (w zamachu) – niepotrzebne skreślić – smoleńskiej (smoleńskim) oświadczyła, że mamy ostatnią szansę uniknięcia „wojny totalnej”.

Domyślam się, że chodzi o „obronę demokracji”, to jasne – ale ciekawsze jest, kto właściwie miałby tę totalną wojnę prowadzić, no i z kim?

Na pierwszy rzut oka można by powiedzieć, że Platforma Obywatelska, Nowoczesna pana Ryszarda Petru i Polskie Stronnictwo Ludowe, na czele z ministrem-ministrowiczem, „pokracznym bękartem” – ale nie traktatu wersalskiego, gdzieżby tam znowu – tylko ZSL-owskiej nomenklatury, co to przez całe dziesięciolecia eksploatowała patent, że „najcięższa jest dola chłopa” – a wiadomo, że chłopem jest każdy, chyba, że jest babą – dzięki czemu papa, Władysław Kosiniak-Kamysz, potrafił doić, najpierw Polską Rzeczpospolitą Ludową, a potem – Rzeczpospolitą Polską już to jako minister – ojciec ministrowicza, bo wiadomo, że predylekcje do sprawowania ministerialnych funkcji wysysa się z mleczem – czy jak się to tam nazywa – ojca, co to – mówiąc nawiasem – jest bratem Zenona Kosiniaka-Kamysza, którego życiorys na Wikipedii, podobnie jak życiorysy innych mężyków stanu i autorytetów moralnych, rozpoczyna się dopiero po roku 1990, oraz profesora doktora habilitowanego Kazimierza Kosiniaka-Kamysza, który zdobył sławę i naukowe laury dzięki zaobserwowaniu „zjawisk fizjologicznych, związanych z wydzielaniem poszczególnych frakcji nasienia przez ogiera”.

Przepraszam, że tak się w tej familijne koligacje Kosiniaków-Kamyszów wgłębiam, ale skoro grozi nam „wojna totalna” to nawet w niewielkim stopniu nie można uchybić odpowiedniej staranności, dzięki której – mówiąc nawiasem – lepiej możemy poznać dynastie, które RAZWIEDUPR szczególnie musiał sobie upodobać, skoro pozwolił im nie tylko na dziedziczenie pozycji społecznej, ale nawet – na dziedziczenie ministerialnych stanowisk.

Ale ten pierwszy rzut oka jest mylący, bo odkąd w roku 1981 punkt ciężkości władzy przesunął się z partii i tak zwanych „stronnictw sojuszniczych”, w których familia Kosiniaków-Kamyszów nadstawiała się w ramach słynnej „postawy służebnej”, z której po wsze czasy zasłynął pan Tadeusz Mazowiecki – więc kiedy w roku 1981 punkt ciężkości władzy przesunął się z partii i stronnictw sojuszniczych w stronę bezpieki wojskowej i cywilnej – to już tam pozostał aż do dnia dzisiejszego.

Skoro tedy pani Barbara Nowacka zapowiada „wojnę totalną”, to wydaje się oczywiste, iż Stroną Wojującą nie będą żadne tam Kosiniaki-Kamysze, ani inne Ryszardy Petru ze swoimi panienkami-debiutantkami, tylko karne kadry („ducha dziejów karne kadry”) bezpieczniackich watah, a zwłaszcza – soldateska, która co najmniej od stanu wojennego okupuje nasz nieszczęśliwy kraj.

Przypominam sobie z czasów stanu wojennego, przypuszczam, że wyrobnika soldateski w osobie kapitana SB nazwiskiem Kłak, który, nawiasem mówiąc, sprawiający wrażenie strasznie skacowanego, podejmując próbę zwerbowania mnie na komendzie milicji na warszawskim Ursynowie, wygrażał mi przed nosem mówiąc: „panie Michalkiewicz, a może wspólnie będziemy budowali Polskę – ale socjalistyczną!” Odpowiedziałem mu wtedy, że ja na budownictwie socjalistycznym się nie znam, ale wiem, że w Biurze Politycznym KC PZPR jest pan Albin Siwak, majster budowlany, więc skoro już nie może wytrzymać bez socjalizmu, to niech buduje socjalizm z jego udziałem. Na takie dictum pan Kłak oświadczył: „no to jedziemy do Pałacu Mostowskich” i tak się to skończyło.

Ciekawe, co kapitan Kłak robi dzisiaj, czy nadal wysługuje się soldatesce w jakiejś bezpieczniackiej watasze, czy też trafił do biznesu w jakiejś spółce Skarbu Państwa, albo przynajmniej agencji ochrony, co to pilnuje jednostki wojskowej, żeby jej nikt nie ukradł, czy też wreszcie zażywa zasłużonej, ubeckiej emerytury – no i czy oraz jakiego dochował się potomstwa i czy potomstwo przypadkiem nie uczestniczy w jakiejś bezpieczniackiej watasze – na przykład – Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, czy CBA – bo skoro obserwujemy w naszym nieszczęśliwym kraju zjawisko dziedziczenia pozycji społecznej, w ramach którego dzieci aktorów, nawet bez talentu, zostają aktorami, dzieci piosenkarzy zostają piosenkarzami, nawet jeśli mają zaledwie pierwszy stopień muzykalności, to znaczy – rozróżniają, kiedy grają, a kiedy nie – no to dlaczego dzieci ubeków nie mogą zostać ubekami, a dzieci konfidentów – konfidentami? Transformacja ustrojowa niczego tu nie zmieniła, co zresztą ubecy zapowiadali jeszcze w PRL, zaznaczając podczas przesłuchań – zwłaszcza ci ubecy „dobrzy” – że będą „potrzebni”, a nawet „niezbędni” również gdy zmieni się ustrój.

No i wszystko się sprawdza, w następstwie czego muszę oskarżyć pana Tomasza Siemoniaka, którego soldateska wystrugała z banana na ministra obrony narodowej, o krzywoprzysięstwo. Pan Siemoniak, kombinując, jakby tu przechytrzyć pana Schetynę w rywalizacji o stanowisko nadzorcy konfidentów w Platformie Obywatelskiej, oświadczył, że za rządów PO nie było żadnej „inwigilacji prawicy”.

Oczywiście kłamie jak z nut, bo przecież wiosną 2012 roku ABW uruchomiła sławną „Operację Menora”, w ramach której skutecznie zapobiegła straszliwej prowokacji, jaką z okazji kolejnej rocznicy powstania w getcie warszawskim uknuło trzech antysemitników: prof. Jerzy Robert Nowak, Waldemar Łysiak i ja. Na czym ta straszliwa prowokacja miała polegać i w jaki sposób ABW jej zapobiegła – tajemnica to wielka, więc wygląda na to, że w tej całej sprawie prawdziwe były jedynie pieniądze, którymi abewiaki się podzieliły – mam nadzieję, że po bratersku.

Może zresztą krzywdzę pana Tomasza Siemoniaka tym oskarżeniem – bo prawdopodobnie abewiaki nawet nie pomyślały, żeby o takich sprawach informować takiego frędzla, jak pan Tomasz Siemoniak, na którego wystarczy choćby popatrzeć, żeby się przekonać, że to absolutny cywil, w dodatku głupszy, niż nawet przewiduje ustawa. [Za to mający właściwe koneksje z banderowcami]

Zatem myśl, że takie ktosie mogłyby być stroną wojny, w dodatku wojny „totalnej”, o której ktoś – czy przypadkiem nie były „naturalny przyjaciel”, czyli dobiegacz, pan Adrian Zandberg – musiał poinformować trzpiotowatą pannę Barbarę Nowacką, po prostu nie mieści się w pale, zwłaszcza policyjnej.

Jeśli jednak nasze podejrzenia są trafne, to nieomylny to znak, że pan Zandberg, jak nie po linii starszych i mądrzejszych, to po linii bezpieczniackiej czegoś tam się dowiedział – a to oznacza, że zarówno słynna „klauzula solidarności” z traktatu lizbońskiego, jak i ustawa numer 1066, podpisana przez znanego z dyspozycyjności wobec soldateski prezydenta Bronisława Komorowskiego 24 stycznia 2014 roku, w tej totalnej wojnie, już zresztą drugiej w ciągu ostatnich 34 lat, jaką soldateska, będąca awangardą polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej, wydała historycznemu narodowi polskiemu, będą w całej rozciągłości zastosowane.

Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl

Share this: