JustPaste.it

Arabski macho i Niemki placzą

Niemiecki dziennik „Die Welt” przytacza doświadczenia jednej z wolontariuszek pracujących w największym obozie dla uchodźców w Hamburgu

Niemiecki dziennik „Die Welt” przytacza doświadczenia jednej z wolontariuszek pracujących w największym obozie dla uchodźców w Hamburgu

 

.

„Roszczeniowi, bezczelni, niesłowni i natrętni”. Wolontariuszka opisuje jak naprawdę wygląda praca z imigrantami w obozie dla uchodźców w Hamburgu

 

Kobieta, która zastrzegła sobie anonimowość, zgłosiła się na jesieni ubiegłego roku dobrowolnie do pracy z imigrantami. Pełna idealizmu i chęci pomocy. Teraz żałuje swej decyzji.

To było dokładnie to, co chciałam robić. Gdy przyjęli mnie do pracy w ośrodku skakałam z radości. Miałam pomagać 1500 imigrantom, którzy przebywają w ośrodku w załatwianiu różnych spraw, od wizyt lekarskich po składanie wniosków o azyl. Pamiętam, że w pierwszy dzień pracy byłam w znakomitym nastroju – relacjonuje wolontariuszka.

Dobry nastrój jednak szybko minął.

Po pierwszych wizytach imigrantów w moim biurze zorientowałam się, że moje bardzo pozytywne wyobrażenie o tych ludziach było błędne. Niektórzy byli oczywiście mili, gotowi do integracji i wdzięczni za pomoc. Ale to zdecydowana mniejszość. Współpraca z 90 proc. z nich okazała się być bardzo nieprzyjemna – wyznaje kobieta.

Według niej imigranci są „niesłychanie roszczeniowi i bezczelni”.

Przychodzą do mnie i domagają się, bym im natychmiast załatwiła dom, szykowny samochód i świetna pracę. Bo przecież od tego jestem, a oni tu dotarli po to. Gdy im tłumacze, że to niemożliwe, stają się agresywni. Grożą samobójstwem, głodówką albo grożą, że odetną mi głowę. Z tego powodu policja ciągle tu przyjeżdża – opowiada wolontariuszka dalej.

Jak twierdzi, imigranci kłamią, opowiadają co chwila inne historie, o tym kim są, szczególnie gdy obawiają się, że ich wniosek o azyl zostanie odrzucony.

Jeden przyszedł do mnie z nakazem deportacji i pytał co będzie dalej. Wytłumaczyłam mu. W następny dzień podszedł do jednej z moich koleżanek z nowymi dokumentami tożsamości. Nazywał się zupełnie inaczej i zamiast zostać deportowanym, przeniesiono go do innego ośrodka – tłumaczy kobieta.

Według niej imigranci są też niesłowni, nie dotrzymują terminów lekarskich, których się przecież samo domagają. Ale najgorsza, jak twierdzi kobieta dalej, jest agresja seksualna.

70 proc. ludzi w ośrodku to samotni mężczyźni, tak w wieku między 20 a 25 lat. Zachowują się wobec nas kobiet w sposób, który jest nie do przyjęcia. W ogóle nie szanują kobiet. Nie słuchają nas gdy do nich mówimy. Gwiżdżą za nami i wołają coś w swoich językach. Nie wiem co, ale się domyślam. Śmieją się. To jest naprawdę nieprzyjemne. 

Fotografują nas też telefonami wchodząc za nami po schodach. Teraz jak poruszam się po ośrodku patrzę prosto przed siebie, nie uśmiecham się do nikogo, by ich nie prowokować. Niestety to nie pomaga. W ostatnich tygodniach sytuacja się jeszcze pogorszyła, ze względu na nagły napływ imigrantów z Maroka, Tunezji czy Libii  – opowiada.

Jak twierdzi, postanowiła „coś z tym zrobić”, czyli…zaczęła się inaczej ubierać. Bardziej konserwatywnie.

Zakładam wyłącznie szerokie spodnie i bluzki zapięte pod samą szyję. Nie maluję się już w ogóle. Zachowuje się też inaczej. Nie chodzę już tam, gdzie przebywają większe grupy mężczyzn. Większość czasu spędzam w moim maleńkim biurze, czasami cały dzień stamtąd nie wychodzę. Nie jeżdżę też już metrem do pracy, bo ostatnio jeden z imigrantów molestował moją koleżankę w metrze. Jeżdżę więc samochodem – mówi.

Wiem jak to wszystko brzmi. To straszne. Ale co ja mam robić? Jaka jest alternatywa? Żeby dalej się na mnie gapili i mnie molestowali? Nie mam co liczyć na pomoc ze strony oficjalnej, ani od Federalnego Urzędu ds. Migracji ani od MSW. Przestali już odbierać od nas telefony. Pozostało mi w sumie już tylko złożyć wypowiedzenie. Wiele moich kolegów i koleżanek chce odejść. Mają dość. Nie są w stanie tego wszystkiego dłużej znieść. I jeśli będę szczera to ja również dotarłam do granic wytrzymałości – podsumowuje kobieta.

http://wpolityce.pl

A pewnie gdy jej mama mówiła, aby się  nie zadawała z dzikimi, to ją wyśmiała albo sponiewierała.