JustPaste.it

Zdradzani i kochani.

...

 

 

  Jestem przeciętną kobietą. Samotną kobietą, niestety muszę tak stwierdzić. Już od kilku lat sam jem śniadania, kolacje, obiady raczej  nie, ale tylko dlatego, że jadam je w  pracy. Sama chodzę na spacery i mijam mnóstwo par. Ukradkiem przyglądam się im i zazdroszczę szczęścia. Widzę czasem ich  kłótnie, ale to nie zmienia faktu, że i tak wolałabym się z kimś sprzeczać niż wybrać samotność. Często myślałam, by chociaż do towarzystwa postarać się o psa, jednak myśl o rannych wyprowadzaniach, troszkę mnie przeraża. Jestem śpiochem i tyle. Będąc dzieckiem pokój dzieliłam z dwiema siostrami i zawsze marzyłam o prywatności, przestrzeni i samodzielności. Dziś mogę powiedzieć, że spełniły się moje pragnienia jednak nie ma szczęścia, jest smutek, monotonia  i samotność.Pracuję w niewielkiej firmie jako księgowa i codziennie dojeżdżam do pracy moim małym autkiem. Spędzam tam około osiem godzin. Dużo czasu  zajęło mi  zanim się zaadoptowałam w tym środowisku, mało o sobie mówiłam i tak zostało do dziś. W pracy chyba nikt nie wie, jak wygląda moje życie prywatne. I dobrze mi z tym.

  Szósta rano budzik, kawa, w między czasie poranna toaleta, teczka w rękę, dojazd do pracy,  powrót, kolacja i spać. Nudy, macie rację, ale niestety tak toczyło się moje życie, aż do pewnego dnia.  Już w pierwszych minutach po przebudzeniu powinnam przeczuwać,  że dziś się coś  wydarzy, ponieważ okropnie padało. Taki deszcz nie często się zdarza nawet w październiku. Do mojej codzienności dorzuciłam parasolkę i ruszyłam w stronę samochodu. Na drodze tego dnia było więcej aut, ponieważ z powodu pogody wielu dziś zrezygnowało ze spaceru. Strugi deszczu spływały po szybie, a wycieraczki nie nadążały ich wycierać. Okropny korek, który utworzył się na ulicy, spowolnił znacznie ruch. Mi jakoś się nie speszyło. Bo dokąd? Nudnej pracy? Wszystko bym dała, by ją zmienić. Gdy stałam w sznurze innych aut z mojej prawej strony był przystanek autobusowy. Nikogo tam nie było, prócz drobnej dziewczyny nerwowo spoglądającej na zegarek. Na pewno spóźniła się na autobus i czeka na następny. Otworzyłam okno i zapytałam, gdzie jedzie i czy ją podwieźć? Bardzo się ucieszyła z propozycji i wsiadła do samochodu. Oczywiście zaczęłyśmy rozmawiać. Spieszyła się do pracy o ulicę bliżej niż moja. Na imię miała Joasia. Troszkę roztargniona, zamotana ale niewiarygodnie sympatyczna osoba. Zaproponowałam, że jeśli chce, mogę ją podwozić do pracy, nic na tym nie stracę a zyskam towarzyszkę. Zgodziła się. I tak codziennie czekała na mnie na przystanku. Nasze spotkanie choć krótkie przeradzały się z czasem w bardziej prywatne. Opowiadałyśmy sobie o przygodach w pracy i zawsze złym szefie, plotkowałyśmy na wredne koleżanki i o rzeczach mało istotnych.

 Pewnego razu Joasia zaproponowała mi wyjście do kina z nią i jej bratem. Nie miałam szczególnych planów, sami wiecie jakie nudne było moje życie, więc zgodziłam się. Seans miał rozpocząć się o 20,  umówiliśmy się,że będę czekać na nich na miejscu. Szczegół przygotowań do wyjścia nie będę opisywać, są to rzeczy mało istotne. Najważniejsze to fakt, że brat Joasi okazał się być wspaniałym mężczyzną.  Młody Bóg, tak mogę o nim powiedzieć. Jednak nie tylko  jego wygląd był doskonały. Elokwentny, dowcipny, błyskotliwy, szarmancki i tak mogłabym wymieniać i wymieniać w nieskończoność. Ale miał jedną wadę i to tak bardzo ważną, że wszystkie jego zalety były malutkie. Przyszedł z dziewczyną. O losie!!! Poznałam wspaniałego faceta, a on jest zajęty! Cóż, pozostało mi tylko życzyć im długiego i udanego pożycia. Film okazał się nudny, była propozycja, by później iść na drinka, ale ja jakoś już nie miałam na nic ochoty i opuściłam towarzystwo. W domu wróciłam myślami do poznanych dziś osób. Och!!! Tylko tyle powiem.

  Następnego dnia Joasia czekała na mnie jak zawsze. Dziś miałam inny temat do krótkich dyskusji. Zaczęłam ją dyskretnie podpytywać o Krystiana, tak miał na imię jej brat. Dowiedziałam się, że jego dziewczyna to nowa znajomość, dopiero zaczynają z sobą być, nie mając jeszcze konkretnych planów na przyszłość. Jeszcze przez kilka dni rozmawialiśmy na ich temat, jednak z czasem stał się on już mało ważny dla mnie.

  Minęło kilka miesięcy, a w moim życiu nic się nie zmieniło. Któregoś niedzielnego wieczoru wybrałam się na spacer po mieście. Włócząc się bez celu, weszłam do galerii a tam w małej kafejce cóż widzę? Dziewczyna Krystiana w ramionach innego mężczyzny. Czy oni nie są razem, a ona nikogo nie zdradza, a to co widzę to po prostu nowy face? Nie wiem, czy mam się cieszyć , czy litować się nad Krystianem? Postanowiłam nie pokazywać się i wyjść z galerii i nikomu nic nie mówić.

  A niech to!  W wejściu spotykam Joasię i jej brata, widzą mnie, witamy się i zapraszają na kawę. Poczułam się strasznie. Nie wiedziałam co mam robić? Co mam powiedzieć? Czy zapytać o kobietę, która z dużym prawdopodobieństwem zdradza teraz swego faceta, czy też nic nie mówić? Przecież nie chcę być świadkiem takiej katastrofy. Niestety, nic mądrego nie wymyśliłam. Wręcz zaciągnęli mnie na tę kawę i tak jak się spodziewałam, była draka. Kłótnia, usprawiedliwianie,przepraszanie i łzy.

   Dziś już od tego wydarzenia minęło kilka lat a ja jestem żoną Krystiana. Mamy synka i jesteśmy szczęśliwi. Dlaczego, nie napisałam jaką drogę przeszliśmy by być razem? To proste. Z całej tej historii można wywnioskować, że wpadłam w ramiona zranionego mężczyzny i wykorzystałam to. Może i tak było. Ale ja widzę to inaczej, widzę jak los podrzuca nam różne zdarzenia i czeka by z nich skorzystać i  znaleźć własną drogę. Padał deszcz, poznałam Joasię, kino, fascynacja, chwile zwątpienia, wielka draka i moja szansa. Tak to wszystko widzę,ale nie ja. Każdy z nas na co dzień natyka się na nowe znajomości, zdarzenia i to, czy będzie to miało wpływ na dalszą przyszłość, zależy tylko od nas samych. Czasem czekamy na zmiany, wielkie zmiany, ale kiedy nastąpią, nie widzimy ich. Wiem, by się dokonał przełom potrzebne są najpierw malutkie. Malutkie klocki, które układają się w całość, w których brak najmniejszego nie pozwoli zbudować całości.

  Szukajmy małych elementów w życiu, zbierajmy je i cieszmy się z tego co powstało. W naszych rękach jest nasz los i nie dopuśćmy do tego, by coś zepsuło nam to.