JustPaste.it

Totalitarny stan świadomości bez dialogu.

Jarosław Skurzyński – Totalitarny stan świadomości bez dialogu

Totalitarny stan świadomości bez dialogu

Rozważania o naturze systemu totalitarnego na przykładzie Korei Północnej.

 

Kluczowe słowa reżimu Korei Północnej to cheollima: „niebiański koń szybki jak błyskawica” (Morillot, Malovic, 2008, 12), symbolizuje skuteczność i prędkość, oraz juche: „kierować własnym losem” (Morillot, Malovic, 2008, 12), czyli „prowadzić politykę samowystarczalności” (Morillot, Malovic, 2008, 12).

Systemy totalitarne są żyznym podłożem dla narodzin różnych legend i mitów. Wodzowie totalitarni to zazwyczaj epiccy bohaterowie albo, jak w przypadku aktualnego wodza Korei Północnej (Kim Dzong II Il), to ktoś, kogo narodziny odbywają się w jakimś sakralnie ważnym miejscu. W przypadku Kim Dzong Ila jest to miejsce w paśmie górskim Changbai-shan, skąd z jednego z tamtejszych szczytów legendarnie też wywodzi się naród koreański.  A wszystkie przedmioty związane z codziennym życiem Wielkich Wodzów, np. zegarki na rękę, są traktowane jako święte relikwie. Takie przedmioty sprzedawane są turystom za duże pieniądze na okolicznych targach. Prawda jest taka, że od lat toczony jest spór o to, czy jedna ze świętych gór z tego pasma – Baekdu – ma leżeć po stronie chińskiej czy koreańskiej. A przedmioty typu zegarki z wygrawerowaną podobizną Wielkiego Wodza albo tylko z jego imieniem i nazwiskiem zostały wyprodukowane w Genewie na zamówienie Wodza, aby mógł je rozdać najbardziej zasłużonym obywatelom i ministrom, a każdy obdarowany musiał być z tego podarku bardzo dumny (zob. Morillot, Malovic, 2008, 108).

Totalitarni wodzowie to też osoby, którym przypisuje się utworzenie najnowszych rozwiązań technicznych. Przykładem jest udoskonalony system ogrzewania mieszkań w Korei Północnej, który kiedyś polegał na rurach wypełnionych gazem, co powodowało wiele śmiertelnych zatruć przy najmniejszej nawet nieszczelności. Kim Ir Sen – pierwszy wódz Korei Północnej – miał wynaleźć nowy sposób ogrzewania za pomocą gorącej wody i pary wodnej pod ciśnieniem. Prawda jednak jest taka, że to ówczesny prezydent Korei Półudniowej – Park Chung-Hee – podjął się rozwiązania problemu licznych śmiertelnych zatruć tlenkiem węgla i usprawnił stary system grzewczy. Stolica Korei Północnej – Phenian – została zatem pocięta wzdłuż i wszerz szarymi rurami, którymi dostarczano podgrzaną wodę do bloków. Z braku jednak odpowiedniej izolacji utrata ciepła była tak duża, że system ten nigdy nie działał sprawnie powyżej drugiego piętra.

Faktem też jest, że od daty narodzin Wielkiego Wodza liczy się nowa era. W Korei Północnej jest rok 98 juche, czyli taki okres upłynął od narodzin Wielkiego Kim Ir Sena (urodzony w 1912 n.e.), jest to tzw. północnokoreański kalendarz, „czy można w XXI wieku – pytają autorzy książki „Uchodźcy z Korei Północnej” – dobie Internetu, wyobrazić sobie takie odizolowanie? Bez żadnego odniesienia do świata zewnętrznego?” (Morillot, Malovic, 2008, 102).

Istnieje też system odznak, których noszenie po 1972 roku stało się powszechnym obowiązkiem każdego obywatela północnokoreańskiego. Każdy zatem mieszkaniec otrzymuje odznakę odpowiadającą jego randze w społeczeństwie. Zgubienie takiej odznaki jest traktowane jako zniewaga Wielkiego Wodza i grozi osadzeniem w obozach pracy zwanych obozami resocjalizacyjnymi (por. Morillot, Malovic, 2008, 109). Takie odznaki są sprzedawane wzdłuż całej granicy północnokoreańskiej, głównie z myślą o japońskich turystach. Podczas historycznego spotkania w czerwcu 2009 Kim Dzong Ila i Kim De Dzunga (prezydent Korei Południowej, zmarł 18 sierpnia 2009) ceny tych znaczków poszybowały błyskawicznie w górę (Morillot, Malovic, 2008, 110).

Korea Północna stała się karykaturą tego, co Konfucjusz[1] nazywał stanem wspólnoty: „Gdy nastaje doskonały porządek, świat jest jak dom, wspólny dla wszystkich. Na publiczne urzędy powoływani są cnotliwi i wartościowi ludzie, a intratne stanowiska piastują ludzie zdolni; życiowymi dewizami są zaufanie i pokój między wszystkimi ludźmi. Wszyscy ludzie kochają i szanują swoich rodziców i dzieci, jak też dzieci i rodziców i innych ludzi. Dla starych jest opieka i troska; dla dojrzałych praca; dla dzieci wyżywienie i edukacja. Są środki na pomoc dla wdów i wdowców, dla każdego, kto czuje się samotny na świecie i dla niepełnosprawnych. Każdy mężczyzna i każda kobieta mają odpowiednie role do odegrania w rodzinie i społeczeństwie. Poczucie wspólnoty zajmuje miejsce egoizmu i materializmu. Oddanie publicznej służbie nie pozostawia miejsca na próżniactwo. Intrygi i pobłażanie dla nieuczciwego bogacenia się są nieznane. Złoczyńcy, tacy jak złodzieje i rabusie, nie istnieją. Drzwi do każdego domu nie trzeba zamykać czy ryglować, ani w dzień, ani w nocy. Oto opis idealnego świata: stanu wspólnoty” (Konfucjusz, 2008, 611).

Aby tylko odwołać się do pierwszego zdania z myśli Konfucjusza: niby świat stał się jak dom ale na pewno nie jest on wspólny, całość stała się całością totalną, absolutną i absurdalną. Koreańska Republika Ludowo – Demokratyczna powstaje w wyniku podziału wzdłuż trzydziestego ósmego równoleżnika, jest państwem zamkniętym, trudno dostępnym, zwanym Pustelniczym Królestwem. W 1954 roku Kim Ir Sen wprowadza ustrój nadający mu status absolutnego władcy aż do śmierci. W tym świecie kontroluje się wszystko, od narodzin do języka. Totalność tego reżimu przejawia się w tym, że nawet uchodźcy są przekonani, że wszystkie złe rzeczy, które dzieją się w ich państwie, są spowodowane przez zewnętrzne czynniki, nie zaś przez wewnętrzną politykę ich państw (zob. Morillot, Malovic, 2008, 34). Absurd tych przekonań uderza bezpośrednio, kiedy uświadomimy sobie założenia totalitaryzmu: absolutna władza i absolutne zamknięcie państwa na wpływy zewnętrzne. Uchodźcom, których deportowano z Chin, na granicy każe się nawet ściągnąć ubrania jeśli wyglądają one zbyt zachodnio. Osoby powracające z długich podróży, tzw. personel dyplomatyczny, zanim spotkają się z najbliższymi, są zmuszeni do przejścia długiego okresu kontrolnego i przystosowawczego, bo „Władze muszą się upewnić, że urzędnicy państwowi, którzy spędzili dużo czasu w świecie, nadal są bezwzględnie oddani reżimowi. Sprawdzana jest ich wierność socjalistycznej myśli juche, a patriotyzm wystawiany na próbę w trakcie wielu spotkań i rozmów. Czasami obowiązkowy staż w fabryce lub państwowym gospodarstwie rolnym przypomina owej uprzywilejowanej grupie pracowników, czym mogłoby być ich życie, gdyby przypadkiem nie potrafili utrzymać języka za zębami” (Morillot, Malovic, 2008, 103). Stan wspólnoty zmienił się w rzeczywisty stan totalitarny. Stan totalitarny możemy określić jako stan świadomości, a raczej jej brak, brak świadomości tego, co istnieje poza tym, co jest dostrzegane w bezpośredniej percepcji, stan totalitarny to stan, w którym brak jakichkolwiek odniesień, aby ocenić jakąkolwiek szerszą perspektywę swojego własnego bycia: „Jeong-Hui otrzymała specjalne wykształcenie spod znaku Kim Dzong Ila. Nie wyobraża sobie wcale, jak żyje się gdzie indziej. Całkiem przesiąkła Koreą Północną. Oglądając chińską telewizję, zupełnie nie rozumie pojawiających się w szybkim tempie obrazów. Nie może zrozumieć. Nie wie, co to jest. Nie jest nawet w stanie dostrzec, jakie okropności i nieszczęścia były jej udziałem w Korei Północnej, bo nie ma żadnego punktu odniesienia. Wedle jej rozumienia, wszystkiemu winni są Amerykanie. Ja wiem, że Kim Dzong II popełnił błędy i to on skazał Koreę Północną na lata głodu… Jeong-Hui za krótko jest poza krajem, by to wszystko pojąć. Ona nawet nie wie, że w Korei Północnej nie ma wolności, gdyż słowo „wolność” w ogóle tam nie istnieje” (Morillot, Malovic, 2008, 33).

Trudno uwierzyć, jak wielu ludzi żyje w takim stanie umysłu, jakim jest stan totalitarny. Korea Północna „otworzyła” swoje granice dla handlarzy zmieniając kodeks karny. Przed 2000 rokiem północnokoreańskie prawo było jednoznaczne pod względem nielegalnych przepraw przez granice chińsko-koreańską: „każdemu, kto nielegalnie przekracza granicę, grozi kara trzech lat pozbawienia wolności i osadzenia w obozie resocjalizacyjnym (…). W wypadku poważnego naruszenia prawa należy się kara śmierci i konfiskata mienia” (Morillot, Malovic, 2008, 95). Po 2000 roku (po klęsce głodu) ogłoszono dekret, w którym mowa o tym, że nie jest przestępstwem przekraczanie granic w poszukiwaniu pożywienia. Dekret ten nie dotyczy jednak przypadków wielokrotnego przekraczania granicy z Chinami, kontaktu z Koreańczykami z Południa, z dziennikarzami, członkami organizacji pozarządowych lub misjonarzy (por. Morillot, Malovic, 2008, 94-95). Uchodźcy z Korei jednak nie dopuszczają do siebie myśli, że mogliby opuścić swój kraj na stałe, ciągle wierzą, że ich gospodarka się poprawi, że nie ma potrzeby żadnych większych zmian. Prawda jest jednak taka, że jeśli uchodźca zostanie złapany przez chińską policję i okaże się, że naprawdę uciekł i zdradził  ojczyznę (w myśl północnokoreańskiego kodeksu karnego), całej rodzinie grozi aresztowanie i obóz resocjalizacyjny: „Drakońskie prawo dotyka krewnych (dzieci, braci, siostry, rodziców, dziadków oraz wujów i ciotki w drugim pokoleniu), a także najbliższe otoczenie zawodowe (kolegów z pracy), środowiskowe (sąsiadów) i prywatne (przyjaciół). Taki okrutny szantaż odstrasza bardzo skutecznie, gdyż nawet w sytuacji skrajnego ubóstwa niewielu Północnych Koreańczyków decyduje się na opuszczenie bliskich dla polepszenia warunków życia” (Morillot, Malovic, 2008, 102-103). W ten sposób pojawia się kolejny wymiar totalności: świadomość, że za jedno życie zostanie ukarana prawie nieograniczona ilość innych istot.

Arendt wskazuje na podobny mechanizm w społeczeństwie radzieckim, „aby zniszczyć wszystkie więzi społeczne i rodzinne, czystki przeprowadza się w ten sposób, że zagrażają nie tylko oskarżonemu, ale i wszystkim osobom mającym z nim kontakt – od zwykłych znajomych do najbliższych przyjaciół i krewnych. Wskutek stosowania tej prostej i pomysłowej zasady „obwiniania za kontakty” najbliżsi przyjaciele oskarżonego natychmiast przeobrażają się w jego

najzacieklejszych wrogów” (Arendt, 1993, 372).

Powyższe fakty wskazują na typowy model rządów totalitarnych. Carl Friedrich wyróżnił pięć czynników, które współtworzą lub usprawiedliwiają etykietkę „totalitaryzmu”:

1.      „Oficjalna ideologia, za którą każdy winien się opowiadać, skupiająca się na doskonałym, ostatecznym stanie ludzkości.

2.      Jedna masowa partia, której symbolem lub zwierzchnikiem jest zwykle jedna osoba; a ona hierarchiczną strukturę i dominuje nad państwową biurokracją lub się z nią splata.

3.      Technologicznie zaawansowana, niemal pełna, monopolistyczna kontrola nad wojskowym uzbrojeniem, sprawowana przez tę partię i podporządkowaną jej biurokrację.

4.      Podobna niemal pełna monopolistyczna kontrola nad środkami masowego przekazu.

5.      System fizycznej lub psychologicznej kontroli, sprawowanej za pomocą terroru” (Goodin, Pettit, 1998, 804).

Według Leonarda Shapiro, wybitnego badacza Związku Radzieckiego, podstawowym elementem totalitaryzmu jest jeden przywódca, „który zwykle zdaje sobie sprawę, że nie znajdzie równie zdeterminowanego, a przy tym kompetentnego następcy, i instynktownie wie, że kolektywne przywództwo oznacza początek końca” (Goodin, Pettit, 1998, 805-806).

Szukając źródeł totalitaryzmu chcę zwrócić uwagę na jeden ważny element każdego zamknięcia się na zewnętrzność: brak możliwości dialogu, a to jest spowodowane brakiem wielości i różnorodności. Oprócz zatem wielu źródeł totalitaryzmu, które tkwią w relacjach społecznych, psychologicznych, politycznych a nawet geograficznych, chcę wyróżnić jeszcze jeden: brak dialogu, czyli brak otwarcia na różnorodność a zamknięcie się w powszechności.

Filozofia dialogu podkreśla jeden bardzo istotny fakt, nazwijmy go faktem metafizycznym (metafizykę rozumiem w tym przypadku w takim sensie, jaki nadał jej Levinas): każdy jest Inny. Nie jest to oczywiście odkrycie filozofii dialogu, może nawet nie jest to żadne odkrycie (ale fakt ten był gwałcony w historii ludzkości wiele razy), odkryciem jednak filozofii dialogu (czy to w wersji teistycznej czy ateistycznej) jest z pewnością inny fakt: rozmawiając z Innym nieustannie musimy przekraczać samych siebie. Na tym, w potężnym skrócie, polega metafizyka spotkania Innego. Należy mieć zatem świadomość, że „absolutnie Inne – powie Levinas – to inny człowiek. Nie należy on do tego samego szeregu, co Ja (…). Ja i ty nie są tu egzemplarzami tego samego pojęcia. Z innym człowiekiem nie wiąże mnie ani relacja posiadania, ani jedność liczbowa, ani jedność pojęcia” (Levinas, 2002, 26). To dobrze znane levinasowskie absolutne oddalenie Innego od Toż-Samego jest źródłem dla tworzenia świadomości nie opartej na stanie totalności ale na świadomości nieskończonej różnorodności i wielości, która panuje w świecie. Levinas stwierdza, że tylko dzięki absolutnemu oddaleniu Toż-Samego od Innego możliwe jest podjęcie dyskursu. Tylko dzięki tej relacji, którą Levinas nazywa metafizyczną (w odróżnieniu od ontologicznej), możliwe jest spotkanie sprawiedliwe, możliwy jest sprawiedliwy dyskurs. Według Levinasa poprzez redukcję Innego do Ja rezygnujemy z „cudu zewnętrzności” (Levinas, 2002, 31), a tym samym rezygnujemy z wolności, a przechodzimy do retoryki w dyskursie z drugim człowiekiem. Ty nie jesteś jak Ja – jest uznaniem nie zaś zaprzeczeniem wolności Innego. Dlatego Levinas powie, że „tylko to, co absolutnie obce, może nas pouczyć. A tylko człowiek może być dla mnie absolutnie obcy – odporny na wszelką typologię, wszelkie zaszeregowanie rodzajowe, wszelką charakterystykę, wszelką klasyfikację (…)” (Levinas, 2002, 73).Podobnie tischnerowskie określenie człowieka jako monady, że „w pewnym sensie jesteśmy monadami bez okien, że nie wiem, co się dzieje w tobie, ani Ty nie wiesz, co się dzieje we mnie” (Tischner, 2006, 80) nie jest zamknięciem się na dialog, Tischner mówi o wartości uznania czyjegoś istnienia, nie pytamy już tutaj o byt a o wartość i uznanie tej wartości: „gdy słyszę, że ktoś do mnie mówi Ty – wiem, że jestem „ważny” dla niego, i wtedy również on staje się ważny dla mnie” (Tischner, 2006, 81), uznanie jest zatem tą kategorią, dzięki której może istnieć dialog i porozumienie.

A zatem rozmowa z Innym, umiejętność podjęcia dialogu z Innym, a wreszcie umiejętność uznania Innego jest wartością nie tylko etyczną ale społeczną i psychologiczną. Ten dialog uznania jest tym, co Levinas nazwie etyką albo „zakwestionowaniem mojej spontaniczności przez obecność drugiego człowieka” (Levinas, 2002, 31). Można zatem mówić o Innym nie tylko w kategoriach społecznych, Inny zatem to nie tylko ten, który należy do innej grupy społecznej ale Inny to także członek rodziny czy przyjaciel. Rozmowa sprawiedliwa to rozmowa, podczas której Inny jest właśnie tym, od kogo muszę się uczyć. Sens bowiem świata jest ugruntowany w istnieniu Innego, czyli „świat sensowny to świat, w którym istnieje inny człowiek (…). Oznaczając jakąś rzecz, oznaczam ją dla innego człowieka” (Levinas, 2002, 247).

Można zatem powiedzieć, że jednym z wielu źródeł totalitaryzmu jest, po pierwsze, próba redukcji innego do mnie samego, a po drugie, brak umiejętności prowadzenia prawdziwego dyskursu, czyli brak zaakceptowania faktu bycia Innego, i, po trzecie, najważniejsze, odrzucenie – mówiąc słowami Levinasa – „pluralizmu w bycie” (Levinas, 2002, s. 259), według niego utrzymanie prawdziwego dyskursu oznacza utrzymanie pluralizmu w bycie, a zatem zachowanie wyjątkowości osoby (por. Levinas, 2002, 257 i 259). Ponadto podstawową kategorią w sytuacji prawdziwego dyskursu jest: „Nie zabijaj!” Nie zabijesz zatem mojej indywidualności, mojej inności czy mojej różności. „W świecie bez rzeczywistej wielości – powie Levinas – język traci znaczenie społeczne, rozmówcy rezygnują ze swojej wyjątkowości, pragnąc nie jeden drugiego, lecz tego, co powszechne” (Levinas, 2002, 258). To co powszechne staje się tym, co prowadzi do ujednolicenia zachowań, do zrównania Innego ze wszystkim, dzięki bowiem wszystkiemu, które jest tym samym, jednolitym tworem jednego umysłu, wkroczymy do „królestwa celów, gdzie osoby określa się wprawdzie przez wolę, ale gdzie wolę definiuje się przez związek z powszechnością (…)” (Levinas, 2002, s. 258). Powszechność u Levinasa nabiera zatem wszystkich negatywnych cech i jest źródłem wszelkich stanów zamknięcia, absurdalnego dążenia do całości, bezsensownego ujednolicania i formalizowania wszystkiego na jeden bezmyślnie powtarzany sposób. Według właśnie takiego wzorca tworzone są reżimy i zamknięte systemy: zamknięte na inność, wielość i różnorodność.

Dążenie do zatracenia wielości jest o tyle absurdalne, że konsekwencją tego jest zamilknięcie wszelkiej rozmowy, bo „rozmówcy rezygnują ze swojej wyjątkowości a w konsekwencji czego rozmowa ustaje z braku rozmówców” (Levinas, 2002, 258 i 259), a państwo staje się smutną krainą bez dialogu. Brak zatem dialogu, to brak porozumienia, brak też indywidualności, wielości i różności, a to – na co zwrócił uwagę Levinas – też jest formą zniewolenia, bo brak Innego, to summa summarum brak nas samych, brak naszej indywidualności, naszej sobości, naszej woli. Rozmowę sprawiedliwą zastępuje się rozmową powszechną, dialogiem zamkniętych ust.

Jarosław Skurzyński, doktorant, Uniwersytet Szczeciński, Instytut Filozofii

Bibliografia:

1.      Arendt, Hanna, 1993, Korzenie totalitaryzmu, tłum. Maria Szawiel, Daniel Grinberg, Warszawa: Czytelnik.

2.      Gooding, Robert, Pettit, Filip; 1998, Przewodnik po współczesnej filozofii, przeł. C. Cieśliński, M. Poręba, Warszawa: Książka i Wiedza.

3.      Konfucjusz; 2008, Dialogi, Warszawa: Hachette.

4.      Levinas, Emmanuel; 2002, Całość i nieskończoność. Esej o zewnętrzności, przeł. Małgorzata Kowalska, Warszawa: PWN.

5.      Morillot, Juliette, Malovic, Dorian; 2008, Uchodźcy z Korei Północnej, przeł. Katarzyna Bartkiewicz, Warszawa: W.A.B.

 

Autor: http://wiedzaiedukacja.eu/