JustPaste.it

Majka i jej Bajka

To wydarzyło się dwa lata wstecz.

To wydarzyło się dwa lata wstecz.

 

Połączył nas wtedy telefon, o który starałam się usilnie od dobrych kilku dni. Udało się, dzwonię! Rozmawiamy chwilę, wychodzę z inicjatywą spotkania. Słyszę w jej głosie radość. Czas i miejsce – ustalone, doskonale nam znane!

 - W takim razie, do zobaczenie! Będę na pewno! – mówię na koniec.

Pierwszy etap, ten trudniejszy, poszedł gładko. Teraz ten drugi – oko w oko z  dziewczyną o wielu twarzach. I to w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Do rozmowy mogę się przygotować, mam czas. Wykorzystam to!

Zadowolona zbierałam się do wyjścia.

Byłam na miejscu punktualnie, ona zresztą też.

– Wiesz, korki na mieście, wiec wołałam wyjechać wcześniej. Nie lubię się spóźniać – ciągnęła dalej moja rozmówczyni, zdejmując czarny, długi płaszczyk.

Wtedy moim oczom ukazał się wyraźnie zaokrąglony już brzuszek. Jak na 28 tydzień ciąży nie był on aż tak duży. Usadowiłyśmy się wygodnie na ławeczce, w bardzo dobrze sobie znanym miejscu.

Zaczęłyśmy rozmawiać… Jak to z Majką, o wszystkim, o pracy, zajęciach na uczelni, kulturystyce – jej wielkiej pasji. Imponująca wszechstronność – pomyślałam. Skąd ta młoda dziewczyna ma na to wszystko czas? – ciągnęłam dalej swoją cichą myśl.

- W czym mogę ci pomóc? – odezwała się zaraz po tym, jak komplementowałam ją, jak świetnie wygląda.

Z każdą chwilą rozmawiało nam się coraz lepiej. Oczywiście, że na pierwszy plan wysunął się jej błogosławiony stan. Czuje się w nim wspaniale, aczkolwiek początki były trudne.

- O ciąży dowiedziałam się w dniu ojca, o czym od razu oświadczyłam narzeczonemu – zaczyna opowiadać bez skrępowania Majka.

Przez pierwsze trzy miesiące przeżywała istny koszmar. Wpadła w depresję, tłumacząc ją sobie teraz jako rezultat burzy hormonalnej. Pamięta nawet jak reagowała na rozmowy z ludźmi.

- Lepiej nie podchodź, bo mogę dać ci w twarz. – mówiła w chwilach totalnego kryzysu.

Majka od wczesnego dzieciństwa była wyjątkowo waleczna, co pokazywała już w szkole podstawowej i średniej.

- Wykorzystywałam to, że trenowałam judo. Czemu nie miałabym zrobić wtedy z tego użytku? - tłumaczy zawadiacko 28-letnia mama Wiktorii, która jest jeszcze w brzuszku.

Już wie, że to dziewczynka. Chłopca nazwałaby Andrzejek. Hmmm, dzień, w którym odbywa się ta rozmowa to właśnie Andrzejki – 30 listopada. Zapytana, jakie ma plany na wieczór, pełen wróżb, odpowiada z wrodzoną sobie szczerością.  

- Zamierzam świętować swoje urodziny, które mam jutro. Upiekłam nawet schab ze śliwkami. – zachwala swoje umiejętności kulinarne grudniowa jubilatka.

- Jeszcze tylko muszę kupić sobie jakiś fajny prezencik – śmieje się Majka.

 Nie wygląda na swoje 28 lat. Jej postura i figura sugerują, że ta młoda kobieta całe swoje życie, hobbystycznie i nie tylko, zajmowała się sportem. Judo, karate, aerobik sportowy, pływanie, fitness sylwetkowy, czyli kulturystyka klasyczna. Wachlarz możliwości jest całkiem spory. Ta ostatnia dziedzina sportowa przyniosła jej brązowy medal Mistrzostw Polski. W 2003 roku Majka zaczęła myśleć o zawodowstwie z tej dyscypliny. A w 2004 miała swój wielki debiut. Z tej okazji była na okładce jednego ze sportowych czasopism o tematyce kulturystycznej w tymże roku.

Rok temu przestała pracować jako barmanka w pubie LORD’S w Sopocie. Ceniła sobie pracę tam, ze względu na kameralną atmosferę tamtego miejsca. Klub miał dwa oddzielne poziomy, gdzie dolny wyposażony był w osobny bar i „cichy kącik”. Umożliwiało to intymne spotkania par, którym zależało na pełnej dyskrecji.

- LORD’S to kameralny klub, na poziomie. Klienci to, przede wszystkim, kulturalni, bogaci ludzie. Świadczą o tym napiwki, jakie dostawałam – opowiada o swojej pracy za barem Majka. Najwyższy rachunek wynosił ponad 1000 zł. na jednego klienta, a napiwek to, bagatela, 200 zł. z całego dnia. Zagraniczni turyści również chętnie odwiedzali LORD’S. Sopocki pub otwarty był od 16-16.30 do ostatniego klienta. A w praktyce wyglądało to różnie. Czasem zamykano o 6 rano, a czasem już o 23. Zależało od dnia.

- Mogłabym tam pracować, nawet za darmo, bo to rewelacyjne miejsce – mówi ze smutkiem w glosie exbarmanka, a to z powodu tego, że już nie ma tego pubu. Przeważający strój to dominacja koloru czarnego, wygodne buty na płaskim.

- Zanim zaczęłam pracować za barem, zajmowałam się tańcem na rurze – rzuca nagle przyszła mama, dopijając soczek z marchewki. Dalej wyjaśnia to w sposób prosty. – Robiłam to, aby moc studiować, bo przecież nauka kosztuje. Eksponowałam w ten sposób swoją fizyczność. Po wielu sportowych wyczynach moje ciało było przygotowane w najlepszy z możliwych sposobów. Czego miałam się wstydzić? – pyta zadziwiona Majka.

Kulturystyka wyrzeźbiła jej ciało, dała niesamowitą pewność siebie. Ten wizerunek pomagał jej w pracy za barem, jak i przed barem. Jak sama mówi – to pomaga np. w tym, że klienci czuli respekt.

Wtedy jej sportową dietą były piersi z kurczaka, grillowane lub gotowane, oraz ryż, aby dostarczyć organizmowi sporą ilość białka. Wszystko po to, aby utrzymać jak najlepszą formę.

- Podoba ci się postać Anety Florczyk? – zapytałam kontynuując jeszcze sportową tematykę.

- Wiesz, ona jest mało seksy, a mi strasznie zależało, aby być zajefajną d**ą. I teraz myślę, że to mi się udało osiągnąć! – szczerze oznajmia Majka.

- Fizycznie jako kulturystka bardziej odpowiada mi Karrina Everson – uzasadnia dalej, jedząc ciastko. [Dla tych, którzy nie wiedzą wyjaśniam, że Everson miała swoją epizodyczną rólkę w „Herkulesie”. ]

Jej życie naukowe jest równie bogate. Początkowo studiowała turystykę i hotelarstwo. Spędziła tam tylko jeden semestr, ze względu na to, że nie mogła się zaaklimatyzować do tego środowiska. Uciekła – jak sama przyznaje – przed matematyką i wszelkim liczeniem. Założyła sobie, ze zda tylko statystykę i na tym etapie zatrzymała jej się podróżnicza kariera.

Później było dziennikarstwo. – Musiałam płacić,  więc jak się tylko dostałam na dzienną filozofię, porzuciłam nadzieję, jakie wiązałam z mediami – kontynuuje wątek zawodowy, poprawiając się na ławeczce moja ciężarna bohaterka.

- Wszystko w porządku? – dopytuję się zaniepokojona jej nagłym poruszeniem.

- Tak, wszystko OK, nie bój się, do akcji porodowej mam jeszcze czas – śmieje się Majka.

Zmieniamy temat…

Mężczyźni i ONA. Chwila ciszy… Upssss – niewłaściwa sfera została poruszona – myślę. Zmiana planów?

A jednak Majka po tej niewymownej ciszy zabiera ponownie głos.

- Wiesz, było ich kilku – spokojnie zaczyna opowiadać.

- Nie zapominaj, ile ja mam już lat -  puszcza do mnie oczko pani w różowym sweterku.

No tak, rocznik 79, a wygląd bardzo młodziutki, wręcz dziewczęcy.

- Krzysiu, Zbysiu, Iruś, Matti, Daruś – recytuje z pamięci, na jednym wdechu, wpadając w wir sentymentalnych wspomnień.

Życie tej młodej kobiety można by podzielić na trzy zupełnie różne etapy.

  • Okres sportowy – całkiem długi i obfitujący w niemałej rangi sukcesy.
  • Okres wyuzdany – zbuntowany, zabawowy, to czas, w którym ona sama staje się świadoma swojego ciała i swojej cielesności. Eksponuje bardzo swoją fizyczność. Chwali się nią. A tym samym niczego nie żałuje, co zrobiła w tym czasie Traktując to jednocześnie, jako niepowtarzalne doświadczenie, które układa się w całość na jej życie.

- Wszystko, co do tej pory przeżyłam jest jedna całością Nie wyobrażam sobie chwili, w której mogłabym, np. zapomnieć nawet te najczarniejsze kadry z życia – zamyśla się na chwile Majka.

To właśnie w tym czasie poznała swojego obecnego narzeczonego i ojca dziecka. Później wyjechała za granice. Gdy powróciła, związek z panem D. kwitnie, aż do chwili obecnej.

  •     Okres stabilizacji – to ostatni etap, trwa aż do teraz. Kończy studia, spodziewa się dziecka. Ma narzeczonego i jeszcze mnóstwo marzeń. – Po obronie, chcę dostać się do policji, albo zostać panią poseł – snuje plany na bliska przyszłość.

- Teraz mam dużo czasu na lekturę, np. czytam Nietschego „ Z genealogii moralności”. Albo obejrzę w telewizji jakiś kryminał, dla rozrywki.

- Moje życie ułożyło się w klasyczny model wychowania, za Platonem.

* wychowanie sportowe

* rozwój duchowy – tu filozofia

* służba, strażnik państwa

* mędrzec

Trzeba tylko zrealizować ostatnie pragnienia, a się uda – z optymizmem kończy swoja myśl Majka.

Wracając do domu, po jakże owocnej rozmowie, pomyślałam sobie, że ta dziewczyna mogłaby obdzielić niejednego człowieka. A czym, zapytacie? Zdarzeniami z tak barwnego, a tak młodego życia. Imponujące. Czy podzieli się z nami?

To była właśnie Majka i jej niekończąca się wciąż bajka!