JustPaste.it

Racjonalne podejście do używek.

Racjonalne podejście do używek

Niewiele jest tematów budzących takie emocje, jak używki. Alkohol, papierosy, a zwłaszcza narkotyki, to prawdziwe punkty zapalne w dyskusji. Po jednej stronie barykady mamy ludzi wypominających wszystkie życia i rodziny zniszczone przez nadużywanie substancji psychoaktywnych. Po drugiej historie żyć zrujnowanych przez wyroki za posiadanie takich substancji na własny użytek, czy obietnice cudownych leków kryjących się w marihuanie czy LSD.

Jak wygląda rzeczywistość?

Postaram się na to pytanie odpowiedzieć. Oczywiście, moje poglądy mogą też być nieco zniekształcone. Pierwszych kilka lat mojej kariery zawodowej to praca w organizacjach zajmujących się redukcją szkód od narkotyków. Choć opieraliśmy się mocno na badaniach – w końcu trudno inaczej przekonać tzw. policy makers – to niewątpliwie mogły tam się też pojawiać różne prywatne poglądy i uprzedzenia, które mogły ze mną pozostać do dzisiaj i których po prostu nie widzę. Dlatego tym bardziej będę się starał opierać na twardych danych w poruszanych kwestiach.

shutterstock_77543263

 

Ciemna strona

Nie ma najmniejszych wątpliwości, że wszelkiego rodzaju używki mogą być bardzo szkodliwe. To powiedziawszy, społeczne wyobrażenie na temat szkodliwości poszczególnych substancji – dla osób je przyjmujących, oraz dla otoczenia – jest głęboko zniekształcone kulturowo. Badania w temacie (np. to lub to) wskazują, że zarówno w ocenie lekarzy psychiatrów, jak i innych ekspertów zajmujących się substancjami uzależniającymi (np. policjantów czy farmaceutów), ogólnie najbardziej niebezpieczną substancją jest… w pełni legalny alkohol. Choć w skali indywidualnych szkód przegrywa on nieco z heroiną i kokainą, zarówno w kontekście szkód społecznych, jak i ogólnej szkodliwości zajmuje on zdecydowane pierwsze miejsce. Dużo lepiej wypada tytoń, a wśród absolutnie najmniej szkodliwych substancji znalazły się między innymi marihuana czy LSD.

Alkohol jest jednak legalny i co dużo ważniejsze, akceptowany w naszej kulturze. Co innego „miękkie” narkotyki jak marihuana, czy „twarde” jak LSD.  Mamy więc społeczną i prawną nadmierną reakcję na narkotyki oraz dużą tolerancję dla alkoholu czy tytoniu.

To nie jest racjonalne. Racjonalne prawo skupiałoby się na poszczególnych używkach w kolejności ich negatywnych konsekwencji dla społeczeństwa, a tego po prostu nie ma.

Nie postuluje tu bynajmniej prohibicji – jako fan whisky i dobrych piw nie zniósłbym tego zbyt dobrze ;) Postuluję raczej stosowne zmiany prawne względem wszystkich używek. Koniecznie połączone – bo tu mamy clou programu – z odpowiednią polityką edukacyjną oraz społeczną.

Alkohol czy tytoń pełnią czasem rolę społeczno-rytualną. Wszystkie substancje psychoaktywne mogą być mniej lub bardziej uzależniające, fizycznie i psychicznie. Jednakże główną przyczyną nadużywania dowolnych substancji psychoaktywnych, także najcięższych, jest niezaspokojenie istotnych potrzeb życiowych. (Badania w temacie przytaczałem już tutaj.) Ludzie nie uzależniają się, bo są słabi czy wybrakowani. Uzależniają się, bo alkohol, tytoń czy narkotyki stanowią dla nich mniej lub bardziej udaną formę autoterapii. Radzenia sobie z emocjami, stresem, samotnością, brakiem nadziei, itp. W momencie, gdy potrafią sobie z tym radzić, w momencie gdy mają lepsze alternatywy do narkotyków, korzystają z nich okazyjnie, rekreacyjnie, albo i wcale. Wyniki te potwierdzają się zarówno w modelach zwierzęcych, jak i ludzkich.

Dlatego też jedyną realnie skuteczną drogą do redukcji szkód wywoływanych przez takie substancje nie jest ich zakazywanie, a taka zmiana świata w którym żyjemy, żeby te substancje przestały być czymś atrakcyjnym. Wiem, że nie jest to łatwe, ale jest to jedyny sensowny kierunek działania. Alternatywa – penalizacja posiadania używek – służy tylko niszczeniu ludzkich żyć. Tym bardziej, że penalizujemy wiele niegroźnych, a nie penalizujemy najgroźniejszej. To po prostu nie ma sensu. Lub raczej ma sens, ale religijny – jeśli traktujemy narkotyki jako coś złego, to jakiekolwiek przyzwolenie na zło okazuje się być niedopuszczalne. Zawsze jednak zakładałem, że państwo powinno podejmować działania w oparciu o racjonalizm, nie o religię.

 



 

 

Wyolbrzymiane korzyści, pomijanie ryzyka

Obecna polityka antynarkotykowa jest irracjonalna, niesprawiedliwa i po prostu społecznie szkodliwa. Mam nadzieję, przytoczone powyżej fakty wystarczająco dobrze tego dowodzą.  Tylko druga strona debaty niestety również nie jest zbyt racjonalna. Niewielka szkodliwość używek takich jak marihuana zmienia się w ich ujęciu w zupełny brak szkodliwości. Tymczasem nadużywanie marihuany, zwłaszcza przez nastolatków, może mieć negatywne konsekwencje (patrz np. tutaj) – obniżenie IQ, skłonności do depresji i psychoz. Również u dorosłych istnieją pewne zagrożenia. Palenie marihuany jest bezpieczniejsze niż palenie papierosów. Tak samo jazda na rowerze bez kasku jest bezpieczniejsza niż jazda na motorze bez kasku. Nie znaczy to jednak, że jest bezpieczna czy w pełni nieszkodliwa.

To jednak i tak nic w porównaniu z próbami uczynienia z marihuany (lub jej ekstraktu) cudownego leku na wszystko. W rzeczywistości okazuje się ona mieć pewne efekty przeciwbólowe i przeciwspastyczne… i to w zasadzie wszystko, co możemy powiedzieć w oparciu o badania. Brak jest jakościowych badań wskazujących na skuteczność marihuany w czymkolwiek – a tym bardziej w takich kwestiach jak leczenie padaczki czy nowotworów. Również stosowanie LSD jako wsparcia w psychoterapii ma, jak na razie, dość kiepskie podpory badawcze. Jest nieco obiecujących wstępnych danych odnośnie skuteczności LSD w krótkoterminowej terapii alkoholizmu, ale nawet tam długoterminowa skuteczność była mizerna.

 

Co zrobić?

W świetle przytoczonych danych moje stanowisko brzmi tak następująco:

  • Racjonalne podejście do nielegalnych używek powinno się więc opierać raczej na twardym porównywaniu szkodliwości z dozwolonymi używkami, niż do irracjonalnych i nastawionych często pod publiczkę akcji p.t. „zdelegalizować wszystko i podwyższyć kary”, „zalegalizować wszystko i niech ludzie sami wybierają”, czy „zalegalizować, bo to cudowny lek, którego korpo nie mogą opatentować”*.
  • Racjonalnym podejściem jest prosta analiza zagrożeń, dotychczasowych polityk, na pewno depenalizacja, prawdopodobnie legalizacja DLA OSÓB DOROSŁYCH, na podobnych zasadach jak alkohol oraz obłożenie wysoką akcyzą.
  • Ewentualnie można rozważyć kwestie heroiny, cracku i kokainy, których szkodliwość wypadała na podobnie wysokim poziomie jak alkohol – być może w ich wypadku trzeba by podejść do problemu inaczej.
  • Przychody z akcyzy powinny iść na akcje edukacyjne oraz działania socjalne, podnoszące dobrostan społeczeństwa – tak by wszelkie substancje psychoaktywne stawały się mniej atrakcyjną alternatywą do cóż, po prostu życia – tym samym czyniąc z nich po prostu okazyjne, rekreacyjne używki. W tej roli nie stanowią bowiem większego zagrożenia.

Używki takie jak alkohol, narkotyki czy papierosy mają zbyt duże konsekwencje społeczne, by pozwolić sobie na emocjonalne czy religijne podejście do tematu. Tu potrzebujemy racjonalności i trzeźwych, opartych o twarde dane decyzji.

*Tak w ogóle, to mogą. Duża część opatentowanych leków na rynku to jakieś ekstrakty z roślin, a nie substancje stworzone od podstaw w laboratorium. Jeśli kanabinoidy byłyby zbadane jako lek, byłyby w tej roli opatentowane i sprzedawane przez korpo – jest to bardziej niż pewne.

 

 

Autor: Artur Król