JustPaste.it

Publikacja – prowokacja?

Liczby, które padają w „Złotych żniwach” Jana Tomasza Grossa, są niebotyczne. Nie zostały jednak zweryfikowane.

Liczby, które padają w „Złotych żniwach” Jana Tomasza Grossa, są niebotyczne. Nie zostały jednak zweryfikowane.

 

Pamiętne miejsce – obóz, teren naznaczony ludzkim cierpieniem. I ta ziemia, która wciąż skrywa straszne
tajemnice. Spora część polskich chłopów plądrowała rolę, centymetr po centymetrze, w poszukiwaniu
kosztowności.


Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że były to ludzkie groby. Autor przytacza bogate fragmenty
świadczące o szczątkach, kościach czy piszczelach. Są to historie Polaków, którzy w tak barbarzyński
spokój bogacili się na majątkach żydowskich ofiar Holocaustu. Przywoływane są makabryczne,
dramatyczne przykłady grabienia miejsc pochówku ofiar nazistowskiego obozu zagłady w Treblince.
Podobnie odrażające zachowania miały miejsce na terenie obozu w Bełżcu, a nawet w Auschwitz –
Birkenau. Także w Chełmnie i nad Nerem. Prawdopodobnie zarówno przeraźliwa bieda, jak i
bezgraniczna chciwość przyczyniły się do tych odrażających scen. Sowieci sami szukali wokół Treblinki
kosztowności, wysadzali zbiorowe mogiły przy pomocy bomb lotniczych.


A można przecież inaczej


Inną, znacznie bardziej wartościowszą publikacją jest ta autorstwa Martyny Rusinek, opublikowana w
2008 roku. Tam przeprowadzona została rzetelna praca nad badaniami, opisana w sposób inteligentny, co
też bardzo interesujący. Widać było świetne przygotowanie samej autorki – jej znajomość jidysz przydała
się do korzystania z materiałów wydawanych tuż po wojnie, i to w oryginale.
Przede wszystkim musimy te haniebne zachowania potępić. Nie należy szukać żadnych usprawiedliwień.
Żadnego usprawiedliwienia być nie może! Nie można jednak stosować zbiorowych oskarżeń i zbiorowej
odpowiedzialności. A tu mamy taką próbę.


Winę należy udowodnić


Książka Grossa wstrząsnęła ludzkimi sumieniami i to jest ewidentny plus. Powszechne zainteresowanie
„Złotymi żniwami” spowoduje, że dziennikarze częściej będą rozmawiać z historykami, dociekając prawdy.
Ale nie wiadomo, jakie to może wywołać w Polakach nastroje i jak rzutować na całe połacie dziejów Polski.
Niewątpliwie to rodzaj prowokacji emocjonalnej.


W tak drastyczny sposób musimy zmierzyć się z zapomnianą, krwawą i bolesną historią. Autor
prawdopodobnie nie chciał zbezcześcić czci narodu polskiego, pragnął tylko zrekonstruować historię taką,
jaką była naprawdę.


Nie mam żadnych wątpliwości, że ta publikacja wzbudzi szerokopasmowe kontrowersje. Wywoła
powszechne poruszenie nie tylko wśród historyków. U przeciętnego czytelnika wzbudzi wstręt dla
zaistniałych opisywanych tam często-gęsto sytuacji. O dołach na głębokości 10 metrów w okolicach
baraków obozu koncentracyjnego opowiedzieli Michał Kolembasiak i Karol Ogrodowczyk. Pojawia się
jeszcze jeden poszukiwacz – Dominik Kucharek z Treblinki.


Za swoją „wykopkową” działalność otrzymał akt oskarżenia o przestępstwo walutowe. Dlaczego tak to
zostało nazwane? Sprzedał w stołecznym mieście Warszawa brylant znaleziony w obozie i kupił za to
złote drogocenne monety. Na swoją obronę ze szczerością przyznał, że wszyscy z jego wsi chodzili i
kopali. Nie wiedział, że plądrowanie tych ziem było surowo zabronione.


Tam, gdzie można było spodziewać się większych kosztowności, chodzili radzieccy żołnierze i wysadzali
materiałami wybuchowymi.


Na uwagę zasługuje również fakt, że to nie jest pierwsza książka z tak kontrowersyjnym przekazem.
Wcześniej był „Strach” – rzecz o antysemityzmie. Jeszcze szybciej pojawili się „Sąsiedzi”. To na kartach
tej książki pokazane są stosunki panujące w państwach ościennych.


Większość stawianych przez Grossa tez jest dość niewygodna dla Polaków. Dla opinii publicznej może
być to dobry pretekst do wywołania gorącej dyskusji. Aktualnie „Złote żniwa” wywołują już trzecią w ciągu
dekady ogólnonarodową debatę historyczną.