JustPaste.it

Wahadła emocji

    Znalezione obrazy dla zapytania vadim zeland

        Ta książka, wyrażając się metaforycznie, na mnie spadła. Doświadczenie to miało pewne cechy Jungowskiej synchroniczności, bowiem nazwisko autora pojawiało się od dawna w różnych sytuacjach i kontekstach. I wreszcie nadszedł czas otwarcia samej książki. I mówiąc językiem Zelanda, od razu zrozumiałem, że to jest moje. Każde słowo, każdy akapit, każdy przywołany przykład. Doświadczenie epifanii polegające na tym, że w mojej duszy istniała od zawsze matryca, która została słowem urzeczywistniona przez Vadima Zelanda. Przeczuwany raczej intuicyjnie szelest porannych gwiazd. Od tego momentu Vadim stał się moim bratem! Poniższe refleksje inspirowane są głównie koncepcjami Vadima, choć nie wyłącznie.

            Rozpocznijmy od jego koncepcji wahadeł, ponieważ w nich niejako mieści się sedno zagadnienia. Są to struktury energoinformacyjne, które starają się podporządkować każdego, czyniąc nas ich poplecznikami. Kiedy to nastąpi, karmią się naszą energią i każą współgrać z ich ruchem. Przestajemy wówczas realizować własny cel, schodzimy z drogi, która jest naszą drogą, zdradzamy własne powołanie. Cel wahadła nie jest moim celem, ale umysł będzie za wszelką cenę uzasadniał konieczność podporządkowania. To jest to, co nazywam postracjonalizacją uzależnienia. Wystarczy, że przywołamy pewne struktury językowe funkcjonujące w języku potocznym, by przekonać się, jak bardzo staramy się zracjonalizować status podporządkowania wahadłom: takie jest życie, nic na to nie poradzę, nie chcę ale muszę, co ja mogę?, taki los!, trzeba się z tym pogodzić, itp.

            Jeżeli uświadomimy sobie, że w końcu sam język jest rodzajem wahadła, to wypowiadając podobne frazy, wchodzimy w ich rezonans. Godzimy się z faktem, że jesteśmy prowadzeni. Rzeczywistość odpowiada na sygnały wysyłane w postaci naszych intencji mówiąc: chcesz być prowadzonym na smyczy, bardzo proszę, w moim magazynie jest wszystko – jest zatem i to. Często zastanawiam się, jak to jest z tym, zmitologizowanym już w środowiskach psychologii alternatywnej, sekretem przyciągania. Fakt to czy wymysł? Jasnym jest, że nie należy rozumieć sekretu w sposób prostacki. Jak pomyślę, to przyciągnę! Nie! Sekret działa w bardziej subtelny sposób i ma niewiele wspólnego z myślami czy umysłem. W wielu publikacjach czy wypowiedziach na ten temat odnajduję to samo nieporozumienie – możesz mieć wszystko, co tylko chcesz, i nie potrzebujesz do tego żadnego przygotowania. Gdyby to było takie proste, sekret znaliby wszyscy. Prawdziwy sekret polega na dotarciu do własnej duszy i zjednoczeniu z nią umysłu. Cele mogą być wspólne, każda jednostkowa dusza jest wyjątkowa; jest odrębnym mikrokosmosem. Ten prawdziwy sekret znali rzeczywiście tylko nieliczni – Budda, Jezus, Mistrz Eckhart.

        Znalezione obrazy dla zapytania fala

    Jeżeli chcesz dokonać zmiany w swoim życiu, musisz stać się zmianą. Wszystko zatem rozpoczyna się od siebie. W istocie zmiana zaczyna się od myślenia; pozostałe gęstości muszą wtedy dostosować się do myśli. Przypuśćmy, że ktoś postrzega siebie jako jednostkę atrakcyjną fizycznie. Nie ma takiej możliwości, by inni widzieli w nim maszkarę – ta atrakcyjność będzie w nim promieniować tak czy owak. Na poziomie serca działa to w sposób następujący: fala elektromagnetyczna, którą wypromieniowuje serce posiada określoną częstotliwość. Emocje pozytywne charakteryzują się większą częstotliwością fali, a negatywne mniejszą. W emocji, które wyrażamy sobą, zakodowane są linie życia albo modele. Emocja będzie sygnałem dla nas i dla innych, jaki wariant w przestrzeni wariantów w danym momencie jest realizowany; w jakim sektorze i w jakich dekoracjach przebywamy. Jeżeli ktoś w sposób świadomy potrafi podnieść własne wibracje, a do tego będzie umiał dokonać zjednoczenia umysłu i duszy, będzie w stanie zrealizować zewnętrzny zamiar. Jeśli ty sam staniesz się zmianą, wówczas świat dokoła ciebie stanie się magią, albowiem pewne efekty przychodzą natychmiast.

            Kluczem jest świadomość, bystre spojrzenie na siebie i na otaczającą rzeczywistość. Przemodelowanie myślenia i podniesienie wibracji może spowodować, że źródło nieustannego życiowego koszmaru, stanie się wspaniałą szansą na rozwój. Zauważmy, są ludzie wstrząsani wciąż kolejnymi kataklizmami, wydawać by się mogło – los się na nich uwziął. Jeżeli jednak potraktujemy każdy kolejny kataklizm jako głębokie przemodelowanie, wyrwanie z utartych schematów egzystencji, to staniemy na miejscu Hioba, któremu Bóg wszystko zwrócił w dwójnasób. Klęska daje ożywienie, sukces doprowadzić może do duchowego wyjałowienia, nie powinno zatem dziwić, że w doktrynie chrześcijańskiej ból, cierpienie i chorobę traktuje się jako przejaw nadzwyczajnej łaski. To, oczywiście, kontrowersyjne, ponieważ w przypadku odrzucenia koncepcji łaski, pozostaje absurd niezrozumiałego napiętnowania. Cierpienie może być początkiem głębokiej, bardzo pięknej zmiany. Co więcej, cierpienie się kończy, a zaczyna się moment szczęścia trwający tyle, ile tylko zechcesz. Brzmi to misjonarsko? Może, rzecz w tym, że ja osobiście mogę świadczyć o prawdziwości tej tezy, choć wcale nie trzeba mi wierzyć.

            Nie jesteśmy jeszcze w stanie uświadomić sobie, jak potężną istotą jest człowiek. Nie jesteśmy, ponieważ programowani jesteśmy w zasadzie od niemowlęctwa do bezradności i podporządkowania. Kolejne wersje tych programów – dom rodzinny, szkoła, praca zawodowa, korporacje, społeczne zobowiązania – skutecznie odcięły nas od mocy własnej duszy (można użyć tu innych terminów takich jak: podświadomość, głęboka jaźń czy głęboki umysł, ale ja sądzę, że należy wrócić do tego tradycyjnego pojęcia). Tylko w momentach wyjątkowego cierpienia fizycznego lub duchowego względnie innej sytuacji granicznej pojawia się nieodparta intuicja, że wszystko to, co wiąże się z gęstością materii i ciała, jest wyłącznie manifestacją jednego z wymiarów bytu. Dusza dochodzi do głosu wówczas, gdy rozbite zostają utarte schematy myślenia, działania w ramach Heideggerowskiego das Man; gdy logika racjonalnych uzasadnień własnych zachowań nie ma prymatu w definiowaniu modelu egzystencji. W wielkiej literaturze odnajdziemy wiele takich epifanii mocy duszy:

 

Człowieku! gdybyś wiedział, jaka twoja władza! 

                                   Kiedy myśl  w twojej głowie, jako iskra w chmurze,

                                   Zabłyśnie niewidzialna, obłoki  zgromadza

                                   I tworzy deszcz rodzajny lub gromy i burze;

                                   Gdybyś wiedział, że ledwie jedną myśl rozniecisz,

                                   Już czekają w milczeniu, jak gromu żywioły,

                                   Tak czekają twej myśli - szatan i anioły;

 

                Mówi to Duch w Prologu do części III „Dziadów” Adama Mickiewicza. Z jednej strony mamy do czynienia z myślą, z drugiej z upersonifikowanymi siłami pola, zwanymi tutaj aniołami i szatanami. Myśl jest tak potężna, że zdolna jest nagiąć pole siłowe, zmienić jego natężenie i parametry. Każda modyfikuje pole zewnętrzne, pozwalając urzeczywistniać się takiemu lub innemu wariantowi. Czy to znaczy, że myśl faktycznie stwarza otaczającą nas rzeczywistość? Nie można, oczywiście, pojmować tego procesu aż tak prostacko, jak pojawia się to w popkulturze. Myśl uruchamia pewien proces łączenia określonych wiązek energii, którego końcowym ogniwem jest materialne urzeczywistnienie.

  Znalezione obrazy dla zapytania wymiary zwinięte

          Wymiary zwinięte, o których pisał David Bohm, nie są dla nas widoczne ani gołym okiem, ani okiem mikroskopu. Nie oznacza to jednak, że istnieje wyłącznie to, co możemy zobaczyć. Funkcjonujemy na co dzień zarówno w zakresie fal, które tworzą widzialny świat, jak i w zakresie takich, które generują rzeczywistość innych gęstości. Co więcej, wymiary zwinięte i różne stopnie gęstości istnieją w nas samych. I tu pojawia się pewien problem! Żyjemy w świecie społecznym, w którym posiadanie i konsumpcja stanowią dominujący paradygmat istnienia. Dostarczamy pożywienia ciału, umysł żywi się własnymi uroszczeniami, natomiast dusza cierpi wielki głód. Większość z nas nie dopuszcza nawet możliwości pojawienia się „cudu”. A żeby zaczęły się dziać, trzeba dać im szansę, czyli zwyczajnie uwierzyć, że się zdarzają i zdarzać się mogą niemal w każdym momencie życia. Jednak to właśnie jest najtrudniejsze. Uwierzyć prawdziwie w cuda – to już jest prawdziwy cud. Uwierzyć prawdziwie to znaczy nie dopuścić do siebie żadnej wątpliwości – wówczas powiemy górze, by się przemieściła, i ona się przemieści. Przyjdzie do Mahometa!

            Paradoksy fizyki kwantowej są bezpośrednim skutkiem istnienia wymiarów zwiniętych. Eksperymentalnie potrafimy już dotrzeć do takich skal, gdzie tzw. efekty kwantowe zaczynają się manifestować konkretnie dla świadomości badacza. A czym są w istocie efekty kwantowe? Są po prostu drganiami wymiarów zwiniętych, ich ewokacją dla świadomości. Cuda fizyki kwantowej to nic innego jak tylko możliwości wymiarów niedostępnych naszym zmysłom.

            Wszystko to, co uznajemy za niemożliwe tu, jest możliwe tam, dlatego że tu jest niemożliwe. Działa w tym przypadku zasada symetrii – fundament w bipolarnej przestrzeni myślenia. Logika zjednoczonego pola nie jest jednak bipolarna, jest to logika jedności. Przestrzeń i pole to dwa terminy różniące się od siebie w sposób zasadniczy. Przestrzeń zakłada istnienie czasu i odległości. Pole nie potrzebuje tych założeń, przeciwnie – zmiana jednego elementu pola wprowadza zmianę w polu w tym samym momencie i jednocześnie w nim całym. Fakt taki każe nie tylko domniemywać nielokalność zdarzeń, ale również ich „niezwykły charakter”. Jakie to ma przełożenie na nasze życie duchowe i biologiczne?

            Biologowie nie mają już dzisiaj wątpliwości, że istnieje przemożny wpływ naszych emocji na zachowanie DNA. Przeprowadzone eksperymenty dobitnie przekonują, iż pozytywne emocje (miłość, wdzięczność, radość) wydłużają i uelastyczniają łańcuch, negatywne powodują jego skurczenie. Wniosek? Nie istnieje genetyczny fatalizm, emocje mogą zmieniać nasze DNA, czyli, mówiąc bardziej uczenie, przeprogramowywać matrycę informacyjną całego organizmu. Każda emocja jest zatem także informacją względnie programem.

            Nie wiemy dokładnie, w jaki sposób generowane są emocje, jaki jest mechanizm ich powstawania. Wiemy jednak, że w projekcji na zewnątrz ogromną rolę odgrywa serce. Emocja w ostatnim stadium jej wyodrębniania staje się falą elektromagnetyczną o określonej długości. Stąd też emocje każdego z nas mają bezpośredni wpływ na otoczenie, a ponieważ emocja jest informacją, przestrzeń zewnętrzna odczytuje ją w niezafałszowany i prosty sposób. Fala będąca energią i informacją zawsze modyfikuje pole, łamiąc jego dotychczasowe symetrie, tworząc nowe, syntetyzując całość w taki sposób, że nie jest już ona prostą sumą jej poszczególną składników. Zatem każda nowa informacja docierająca do pola nie tylko pomnaża ich zasób, ale zmienia jakość jedności. Nie może zatem dziwić fakt, że właściwością informacji falowej jest jej zwrotność. Jeżeli, mówiąc metaforycznie, emitujemy do otaczającego pola emocję dobrą, np. poczucie szczęścia albo entuzjazm, to modyfikacja dokonana w tym kierunku uderza nas falą zwrotną. I nie są to czary-mary czy inny hokus-pokus, ale twarda już wiedza z obszaru fizyki kwantowej. A że ta wiedza bardziej przypomina magię? Cóż, trzeba przywyknąć!

     Znalezione obrazy dla zapytania matryca energetyczno-informacyjna

       Matryca energetyczno-informacyjna, będąca charakterystyką pola, cechuje się dość niezwykłą właściwością – całość zbiega się do części, część zbiega się do całości. Fraktale rzeczywistości nie są konsekwencją zdarzeń w wymiarach rozwiniętych, lecz skutkiem zdarzeń w wymiarach zwiniętych; charakterystykę zjednoczonego pola – między innymi jego nielokalność -  piszą właśnie te wymiary.