JustPaste.it

Wspomnienie o Magiku

Pamiętam donośne głosy w tej jakże głośnej sprawie, bądź co bądź z dziedziny szerokopojmowanej kultury.

Pamiętam donośne głosy w tej jakże głośnej sprawie, bądź co bądź z dziedziny szerokopojmowanej kultury.

 

Szeroko rozpisują się o nim gazety wszelakie, czy branżowe fora internetowe. To dlatego, że o dobrym kinie warto, a nawet należy mówić zawsze i w każdym dostępnym miejscu.


Rozgłos i marketing w dobrze znanym nam wydaniu zapewnił mu dużo wcześniej fakt zdobycia nagrody
filmowej Złotych Lwów na Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni. Za taką reklamą poszły więc i tłumy.
Nie mogło być przecież inaczej. Jego bilans premierowego weekendu to 375 tys. widzów. Z wyliczeń
medialnych wynika, że to trzeci wynik co do oglądalności na przełomie aż czterech dekad przełomu
stuleci! W rankingu oglądalności lepszymi produkcjami były tylko "Pan Tadeusz" w reżyserii Andrzeja
Wajdy i "Kochaj i tańcz" Bruce'a Parramore. 

Film w reżyserii Leszka Dawida zatytułowany "Jesteś Bogiem". Obraz opowiadający tragiczną
historię Magika, liderującego hiphopowej grupie Paktofonika. To najprawdopodobniej od Paktofoniki zaczął
się polski, ale wartki nurt hip hopu.


Zarówno tematyka filmu jak i postać głównego bohatera są tu kluczowe i pełnią rolę swoistego
magnetyzmu. Ta produkcja przyciąga jeszcze bardziej, ponieważ tytułowy dwuczłon "Jesteś Bogiem" jest
jednocześnie najbardziej znanym kawałkiem tego zespołu, który po tym jak charyzmatyczny Magik
popełnia samobójstwo nie wytrzymuje próby tak trudnego czasu i się rozwiązuje, a raczej rozpada.
Oczywiście, że ze znaczącą szkodą i niepowetowaną stratą dla całego rapowego środowiska. Zaledwie
22 - letni wtedy Magik urósł do rangi pewnej mistycznej tajemnicy. Czarował i zaczarowywał fanów
niełatwym rodzajem muzycznego przekazu poprzez swoją charyzmatyczną pewność siebie. Był to
gatunek z kategorii wymagających brzmień, dźwięków i wypływających potokiem słów. Ów gatunek
muzycznych inspiracji oraz fascynacji młodych twórców należał i trafiał do dość hermetycznej i nieco
niszowej grupy odbiorców, zwolenników i zagorzałych wyznawców.


Oczywistą rzeczą jest fakt, że to nie może być przyjemny i łatwy w odbiorze film. Zmusza bowiem do
myślenia i refleksji, co nie zawsze jest takie łatwe. Szczególnie w czasach tak dużego przepływu informacji
wszelakich. Ale dzięki temu być może po raz drugi okaże się najlepszą produkcją w swojej kategorii, tym
razem dla bardziej wyrafinowanych i surowych krytyków niż wysoko postawione jury podczas gali
festiwalowej w Gdyni. Rzadko kiedy te dwa różne gusta się pokrywają.


Z rzadka spotyka się również szczere opinii, czy coś się podobało. Najlepszym punktem dla tego filmu jest
obsada. Młoda, niezmanierowana jeszcze gwiazdorskim blichtrem ekipa aktorska udowodniła, że aby
dobrze zagrać nie trzeba być znanym, tylko z tego, że jest się znanym. Dominacja dwudziestoparoletniej
grupy odtwórców znaczących ról w filmie jest tutaj największym atutem i najjaśniejszym punktem. Choć
osobiście bardziej znaną formacją, której w skład wchodził Łuszcz był Kaliber 44. Samą Paktofonikę
znałam jedynie z nazwy.

Wtedy to nie były moje klimaty. Z perspektywy czasu wiem, że do zrozumienia
tego typu przekazu, jakim jest rap i hip hop się dorasta. To inna, jakby bardziej dorosła forma subkultury.
Tu liczy się tekst i rytm. Jeśli choćby jednego z nich nie dostrzeżesz będzie to dla ciebie ciasno frazowany
bełkot. Dobry hip hop to coś więcej niż rytmiczny bounce. To niepokorny duch, który drzemie w młodym
pokoleniu. I nie prawdą jest to, że ono zbyt mało wie o świecie, aby zabierać w nim głos. To jest ich forma
sklasyfikowanego buntu przeciwko wszystkiemu złu tego świata, oraz ostateczna forma komunikowania
się z nim.


Bo wybrańcy bogów umierają młodo! Na niemniej spektakularne resume przyjdzie jeszcze czas.