JustPaste.it

Miłosne igraszki nie z tego świata

Dzisiejszy tekst ma tak różny tytuł, jak tłumaczenie recenzowanego właśnie filmu. Trzeba szczerze przyznać, że tłumaczenie oryginału nigdy nie należało do spraw jednoznacznych.

Dzisiejszy tekst ma tak różny tytuł, jak tłumaczenie recenzowanego właśnie filmu. Trzeba szczerze przyznać, że tłumaczenie oryginału nigdy nie należało do spraw jednoznacznych.

 

Tytuł, jaki by on nie był, musi w dość luźny sposób nawiązywać do głównego nurtu tematycznego
opisanego obrazu, czy projektu kulturowego.


Dziewczyna mieszka wraz z trzema młodszymi, niesfornymi braćmi i rodzicami, prowadzi przez to
znudzone życie nastolatki. Jej osobowość często prezentuje niekontrolowane wybuchy agresji. Chłopak to
wychowująca się bez biologicznych rodziców sierota, tuła się od jednego domu do drugiego. Nigdzie nie
może znaleźć miejsca na stałe. Jest utalentowanym plastykiem. Subtelna erotyka przyciąga znacząco mocno i wszystko, co jest z nią związane powoduje przyjemny dreszcz emocjonalnego napięcia.

W aspekcie nietrafionych przełożeń tytułów filmów zawsze przypomina
mi się serial komediowy o oryginalnym tytule "Married and children". Polskie tłumaczenie brzmiało "Świat
według Bundych". Zabawne, prawda?


Polski przekład "Kochanków z księżyca" znacząco sugeruje powiązanie z namiętnością i uniesieniami
rozpalonych ciał. Nic bardziej mylnego. To ludzki mózg przetwarzając w procesie pobierania i zbierania
danych z otaczającego świata sprawia, że mamy w tym momencie skojarzenie jest przeważnie
jednoznaczne.


Do tego dochodzi jeszcze nazwa odległej gwiazdy, bliskiego pobratymca słońca, którego pierwsze
skojarzenie dotyczy czegoś, co nie zdarza się często i jest czymś kompletnie niewyobrażalnym.
Powiązania z seksem są tu znamienne, ale nie ma go w tak dużo w fabule. Takie połączenie językowe
musi przekładać się na coś niezwykłego. Główni bohaterami dopiero co poznają się z sobą przy
wyznawaniu obopólnej i wielkiej miłości. Nie da się ukryć, że miłość w początkowej fazie dla zakochanych
w sobie nastolatków jest uczuciem wiecznym i jedynym. Takim na całe życie.


Miłość pary, Sam (Jared Gilmed) i Suzy (Kara Hayword) skłania do romantycznej ucieczki z ich
rodzinnego miasteczka. Miejscem ich miłosnych schadzek staje się pobliski las. Robią to wbrew ostrym
zakazów dorosłych. Dzieje się to latem roku 1965.


Oryginał to "Moonrise Kingdom" w reżyserii Wesa Andersona, będący jego najlepszym w karierze filmem.
Moonrise Kingdom to również miejsce naznaczone ich cielesną miłością. Na dłuższą chwilę uwagi
zasługuję kunszt reżyserski Wesa Andersona. Sprawnie posługuje się absurdem i powagą
przedstawianych sytuacji. Z dużą dozą precyzji i uwielbienia prezentuje bohaterów z problemami. Świetny
obraz, ale tylko dla odbiorcy, który doceni taką grę stylów. To taki gatunek filmu, do którego często się
powraca.