Wystawiłem na próbę własne marzenia
uciekając od nich daleko
zostawiłem na pastwę losu światło duszy
które bladło, bladło i gasło
***
Niespokojne serce tłukło się w rozpaczy
przypominając o przeznaczeniu
Jakże piękne były dni minione
gdy kąpało się w świetlistych morzach
***
Krzyczałem w modlitwach
"daj spokój i ukojenie
na dzień, parę chwil, godzinę'
Prosiłem z sił całych o wytchnienie
Lecz im bardziej wymyślałem niebu
Tym bardziej pogrążałem się w otchłań
***
Aż zobaczyłem gwiazdę
w światłości gorejącą
stylem biblijnym opisaną
spadającą w sam rdzeń
mojego kruchego istnienia