Z dedykacją dla miłośników statystyk, stereotypów i poglądów.
Być kimś - zaszufladkować się nie jest wcale trudno.
Wystarczy urodzić się w konkretnym miejscu na Ziemi, podjąć konkretną szkołę i rozwijać konkretne talenty by ostatecznie wykształcić się w konkretnym zawodzie.
Rodząc się w Polsce - dla wielu jestem typowym katolikiem. Człowiekiem siłą idącym w niedzielę (lecz nie każdą) i od święta (to już obowiązkowo) do kościoła by w męczarniach oczekiwać na "idźcie w pokoju Chrystusa".
Będąc Polakiem, obowiązkowo muszę być marudny - bo jakże Polak i nie marudzić? Narzekać powinienem na niemal wszystko - na zdrowie, na sąsiada (przede wszystkim na sąsiada), na rodzinę, na władzę (lub opozycję), na młodzież (lub starszych - to zależy w jakim wieku Polakiem jestem), ale broń Boże nie na księdza!
Jestem Polakiem więc pewnie albo mieszkam w Stolycy albo na wsi - nie ma innych miast poza Warszawą (rzecz jasna w oczach sąsiada z państwa tzw. "zachodniego" i ewentualnie w oczach samego warszawiaka).
Skoro już ponarzekałem, skoro już zaorałem pole lub zebrałem plony to czas na ... PICIE! Piję na umór - kilka win (nie chodzi o wyszukany trunek) lub piw dziennie a wieczorem "pół litra" z fajeczką między palcami i dymem papierosowym przed oczami.
Moje wykształcenie - jeśli w ogóle je posiadam (w mniemaniu tych "wyższych) to pewnie z pedagogiki, filozofii, socjologii lub politologii. Ale, że z zasady mieszkam na wsi, to po co mi wykształcenie. Oranie pola tego nie wymaga. Ale załóżmy, że je posiadam. Jestem informatykiem - koniecznie okulary na nosie, poruszanie tematów tylko i wyłącznie z programowania a jak filmy to tylko sci-fi lub fantastyka. Odżywiam się pizzą i hamburgerami a popijam to wszystko colą lub napojami energetycznymi.
Nie chcę być więcej informatykiem! Chce zostać humanistą! Humanista - jestem osobą bezrobotną, głównie na utrzymaniu państwa, zbędną w społeczeństwie. Z reguły w teczce mam co najmniej dwie książki (jedna do nabożeństwa rzecz jasna), lepsze wino, notatnik i długopis. Gdy z kimś rozmawiam, niewiele osób mnie zrozumie spoza mojego środowiska. Ciągle chodzę zawieszony i jedyne co mam w głowie to kilka wersów, z których pragnę poskładać własny poemat.
A właściwie na co mi studia? Przecież mogę być pracownikiem fizycznym. Właśnie! Chcę być robolem, wiecznie brudnym, w rozmowach marudnym, słowa "kurwa" używać zamiast znaków interpunkcyjnych, różnicę zdań rozwiązywać krzykiem lub siłą, chodzić do roboty z reklamówką a przed pracą obowiązkowo puszka piwa. Po pracy moje hobby to czytanie gazety przed telewizorem a w cieplejsze dni wystawania z osobami z mojego środowiska pod sklepem - również z piwem w ręce.
Bóg chciał, żebym urodził się facetem. Zatem nigdy żadnej kobiety nie zrozumiem, zawsze będę śmierdział (bo nie jestem metroseksualny - jestem facetem!), kręcą mnie gadżety nikomu (poza innym facetem) nieprzydatne, obowiązkowo oglądam piłkę nożną i pasjonuję się motoryzacją. Nie nadaję się do wychowywania dziecka, sadzenia kwiatów - dbania o ogród.
Ot cały ja tu zrodzony, dzisiąt lat temu w takiej a nie innej rodzinie.
A Ty?
Kim jesteś?