JustPaste.it

Najpierw śmieszne, potem straszne

Jest najbliższy widzom, dając im namiastkę obcowania z czymś, co do tej pory było dostępne tylko dla nielicznych.

Jest najbliższy widzom, dając im namiastkę obcowania z czymś, co do tej pory było dostępne tylko dla nielicznych.

 

Tę sytuację chce odwrócić Teatr Telewizji, który od lat przyciąga i hipnotyzuje.

Ostatnią, ciekawą propozycją z jego charakterystycznym symbolem na pierwszym planie było
przedstawienie w reżyserii Krzysztofa Zaleskiego pt. „Przyjęcie”. Intrygujący tytuł, który sprawił, że
zasiadłam do oglądania. Otoczenie miejsca, w którym odbywa się sąsiedzkie spotkanie nie ma odciągać
uwagi od rozmów prowadzących między gospodarzami a zaproszonymi gośćmi. Mieszkanie urządzone w
dość starym stylu, ale ze skórzanymi sofami i niewielkim, dziennym stołem.


Na przeciw siebie zasiadają dwa małżeństwa, które dzieli praktycznie wszystko oraz samotna, raczej
uboga matka, wychowująca 15-letnią córkę. Stella (Maria Pakulnis), ekscentryczna i chimeryczna i Adam
(Krzysztof Stelmaszyk), dość spolegliwy, zakochany w sztuce, muzyce klasycznej i literaturze są
małżeństwem z długoletnim stażem, dlatego coraz częściej przeżywają kryzys wieku średniego.


Młodsza para małżeńska, z 3-letnim przebiegiem to Andżelika (Monika Kwiatkowska - Dejczer), nieco
infantylna i naiwna pielęgniarka oraz Toni (Przemysław Sadowski), były piłkarz. Stella dużo pali i wylewa
za kołnierz, szczególnie ginu z tonikiem, którym częstuje wszystkich. W charakterystyczny dla siebie
sposób adoruje Toniego. Stella wyraźnie faworyzuje młodego mężczyznę, z czego w dziwny sposób
cieszy się jego żona.


Zuzanna (Agnieszka Warchulska) mieszka w tej kamiennicy od 10 lat. Przyszła na sąsiedzkie „Przyjęcie” z
butelką czerwonego wina. W jej mieszkaniu inną zabawę organizuje jej córka, Patrycja. Wbrew
wyraźnemu sprzeciwowi Stelli, Adam wreszcie może porozmawiać o sztuce ze skromną Zuzanną. Po
ostrzejszej wymianie zdań i przy dźwiękach ulubionego Mozarta Adamowi nagle robi się słabo. Andżelika
zajmuje się nieprzytomnym mężczyzną, rozdając innym precyzyjne polecenia. W jednej chwili przestaje
być tą samą rechoczącą, głupiutką kobietką! Zdenerwowany Toni dzwoni na pogotowie. Dwukrotnie. Stella
odchodzi od zmysłów. Miota się w pandemicznym szale. Zachowuje się dosłownie jak dzikie, zranione
zwierzę. Wszyscy nakazują jej, żeby w końcu przestała być taką bezduszną egoistką.


Gdy już słychać sygnał karetki, reanimacja Adama kończy się tragicznie. Wszyscy bezładnie zastygają na
swoich miejscach. Koniec wydaje się być tak przygnębiający, jak powody sprzeczek i kłótni ludzi, którzy
powinni być wobec siebie bardziej życzliwi, kochać się i szanować. Widać, że tylko Adam okazał się
człowiekiem normalnym, ale przed nikogo niezrozumianym. Naprawdę szkoda życia na niesnaski,
nieporozumienia i nie do końca trafione życiowe wybory.


Niezależnie od niedawnych, głośnych skandali obyczajowych na tle interpretowanych treści
reżyserowanych sztuk, teatr nadal pozostaje najwyższą formę kultury. Przesłanie proste, lecz jednak
ukryte. Budujmy relacje między ludźmi dobrymi czynami i krzepiącym wsparciem w trudnych chwilach.
Atak pozostawmy jedynie naszym piłkarzom.