o tym, jak czytać instrukcje
Gdy się już wszyscy zebrali, Zając postawił przed nimi paczkę, którą przed chwilą przyniósł dostawca.
― To jest paczka z ważną zawartością i my mamy się nią zająć.
― I zawartością też? - upewnił się Kubiś.
― W szczególności - odpowiedział Zając.
Kubiś obejrzał paczkę uważnie. Była owinięta szarym papierem, opatrzona w znaczki i naklejki z tekstem
OSTROŻNIE
oraz
TU GÓRA
List przewozowy i inne teksty umieszczono zupełnie bezładnie, jakby ktoś ją posmarował klejem i przetoczył po różnego rodzaju papierkach. Z jednej strony pakunek był naderwany i widać bylo zgnieciony róg kartonowego pudła.
― Ciekawe, co jest w środku...
― Tam może być wszystko.
― Wszystko oprócz mnie - uściślił Kubiś - bo ja jestem tu.
― Ja też jestem tu - szybko dodał Pysiaczek zaniepokojony możliwością bycia w środku paczki.
- Jest zamknięta. Cokolwiek zawiera, po otwarciu jej zawartość przestanie być tym, czym jest teraz - zauważył filozoficznie Ptak Pu'. - Coś jak Wydra Schroëdingera...
― Wydra? - Pysiaczek aż podskoczył.
― Tylko hipotetycznie - powiedział szybko Ptak Pu', widząc jego minę. - Wydra Schroëdingera to taki eksperyment myślowy. Eksperymenty myślowe są pożyteczne, bo nie wymagają zbyt wiele nakładów i nie powodują tak wiele strat jak prawdziwe. Wydra Schroëdingera to taka wydra, który nie istnieje i istnieje jednocześnie, dopóki się tego nie sprawdzi. To takie skojarzenie bez znaczenia, nie obawiaj się. Lepiej obejrzyjmy paczkę.
Na pudełku znajdował się tekst w kilku językach. Ptak Pu' nastroszył się i zaczął powoli czytać.
― Nasza firma włożyła do środka wszelkich starań, aby produkt spełniał Państwa oczekiwania. Używać do wewnętrznego Oświecenia. Najlepiej spożyć przed.
― Może to jakieś grzyby - odezwał się Zając - Wiele jest dróg prowadzących do Oświecenia - mruknął sam do siebie - albo tłumacz był źle opłacany - dodał.
― Przestrzegać zasad behape.
― Bi hepi - poprawił go Zając. - To po angielsku.
― Uwaga! Małe ... częściej ... szczęście ... części! to ryzyko połknięcia.
― To może ja przyjdę później? - Pysiaczek cofnął się gwałtownie, ale Kubiś złapał go za łapkę. - Nic się nie bój. Skoro Nikodem zamówił dla nas paczkę, to nie po to, żeby ktoś kogoś miał połknąć.
― Produkt ani żadna jego część nie może być powielana mechanicznie, elektronicznie lub magnetycznie bez zgody producenta. Przed użyciem zapoznaj się z instrukcją dołączoną do opakowania bądź skonsultuj się z elektrykiem lub elektromagnetykiem. Może zawierać śladowe ilości innych produktów. Używać zgodnie z Przeznaczeniem.
― Nie wierzę w Przeznaczenie - powiedział osioł, rozerwał karton i zajrzał do środka.
― Wyprodukowano dla Mary & Chris Mass. Tłumaczenie z mandaryńskiego: Bracia Google. - Ptak Pu' doczytał na strzępku, który mu pozostał.
Tymczasem Hieronim wyciągał ze środka sznur z małymi lampkami.
― Ja wiem, co to jest. Widziałem takie rzeczy na kartkach pocztowych. To jest ozdoba świąteczna - powiedział. - Trzeba to rozwiesić na jakimś drzewku i włączyć urządzeniem do włączania.
Sięgnął jeszcze raz do pudła i wyciągnął małe zawiniątko. Zdjął kilka warstw folii i pokazał przyjaciołom czarne pudełko. Na wierzchu znajdował się czerwony i zielony przycisk. Pod spodem ktoś wymalował złotą farbą niezrozumiałe znaczki, grubą, zygzakowatą linię i trupią czaszkę.
― Chyba zdechło - zmartwił się Pysiaczek. - Może za długo było w podróży…
― To takie piktogramy - wyjaśnił Hieronim. - Na wypadek, gdyby ktoś nie umiał czytać w tym języku. Ale znaczą coś innego, niż ci się wydaje. Nie przejmuj się, lepiej to rozłóżmy i zobaczmy, co da się z tym zrobić.
Wszyscy zabrali się do pracy, aż wreszcie cały, długi sznur lampek został umocowany na gałęziach najbliższej jabłonki. Drzewko zostało pięknie ustrojone. Nawet nie zauważyli, jak szybko zapadł zmrok i zaczął lekko prószyć śnieg.
― Uwaga - zawołał Ptak Pu’ i wcisnął włącznik.
Lampki rozjarzyły się bladym światłem, jedne niebieskim, inne żółtym. Wokół baniek zaraz utworzyły się małe mgliste poświaty z parujących płatków śniegu. Po chwili lampki zaczęły mrugać, raz szybciej, raz wolniej. Potem jedna z nich pękła z cichutkim, szklanym brzęknięciem i zaraz sypnęły się z tego miejsca iskry. Po chwili snop iskier pojawił się w innym miejscu. Słychać było delikatne syczenie płatków śniegu. Im więcej pękało szklanych lampek, tym jaśniej świeciły pozostałe i tym szybciej pękały, rozświetlając na chwilę ciemność świetlistym pióropuszem. W końcu zgasły wszystkie. W miejscach, gdzie wcześniej tkwiły lampki, chwiały się już tylko małe niebieskie iskierki, biegając bezładnie wzdłuż przewodu. Śnieg nadal padał i roztapiał się na rozgrzanych szypułkach lampek. W pewnym momencie ze wszystkich naraz wystrzeliły błękitne iskry i pomknęły do miejsca rozgałęziania się łańcucha. Huknęło dość mocno, błysnęło bardzo jasno i zapadła ciemność i cisza.
― Jakie to było piękne - szepnął Pysiaczek mocno ściskając łapkę Kubisia.
― Och - powiedział Kubiś - szkoda, że nie było z nami Nikodema.
Reszta milczała w zachwycie.
Inne opowiadania do pobrania: https://nikodemkonstanty.wordpress.com/2016/02/11/kubiscian/