JustPaste.it

I po wszystkim...

Każdy z nas deklaruje, że okres świąteczny to czas okazywania sobie najczystszych uczuć i pogłębianiawięzi rodzinnych.

Każdy z nas deklaruje, że okres świąteczny to czas okazywania sobie najczystszych uczuć i pogłębianiawięzi rodzinnych.

 

Według psychologów to najbardziej konfliktowy czas w ciągu całego roku. Dlaczego tak się dzieje? Powodów może być kilka, a większość z nich jest prozaiczna. W Święta przebywamy w gronie najbliższych najwięcej czasu.


Gdy mamy już wolne, nie potrafimy razem spędzać ze sobą tylu godzin. Nawet na rozmowie czy
wspólnym spacerze. Czasem wystarczy iskra, odmienne zdanie, aby rozgorzał konflikt rodzinny. Zwykle
przecież rodzina nie spędza ze sobą całych dni, często nie umie rozmawiać o czym innym, niż nieumyte
naczynia czy nieodrobione lekcje.


Pomimo swej typowo stadnej natury człowiek coraz częściej staje się „odoutowany” od reszty. Nadmiar
codziennych kontaktów, przesyt wrażeń i bodźców sprawia, że zagłębia się w samego siebie i oddala od
rodziny. Godziny w gronie pozornie bliskich ludzi stają się niejednokrotnie trudne do wytrzymania.
Przed świętami odbywa się sprzątanie, przyrządzanie świątecznych potraw, chodzenie po sklepach w
poszukiwaniu wymarzonych podarków.

Te czynności zajmują więcej czasu niż dwu – trzydniowe
świętowanie w gronie rodziny. Czasem bardzo licznej. Panie domu zamiast się cieszyć świątecznym
nastrojem, są już tak zmęczone samym przygotowaniem, że na celebrowanie tego świątecznego okresu
już nie mają kompletnie siły. Pod przykrywką komercyjnych ozdobników zapominamy, jaka jest istota
ważniejszych świąt w roku.


Zapominamy o kontemplacji, przemyśleniach czy też niestandardowych życzeniach dla cioci Jadzi oraz
siostry Krysi, zamiast utartych formułek typu „Zdrowych i Wesołych Świąt”, tylko ze zmianą nazwy w
zależności od pory roku. Życzenia są po to, aby scalać ludzkie relacje. Staramy się układać je tak, by
osoba obdarowana miała świadomość, że ją znamy i wiemy czego pragnie. Z wiekiem stają się bogatsze,
duchowo pełniejsze, dojrzalsze, głębsze. Stają się uwieńczeniem czegoś, co może być ich spełnieniem.
Ale jeśli uznamy, że najważniejszy jest zapełniony smakołykami stół i wysprzątane mieszkanie, może
umknąć nam najważniejszy aspekt świątecznego czasu.


Co pozostaje zaraz po świątecznym ucztowaniu? Zostajemy z przesytem, z dolegliwościami żołądkowo–
brzuszno–jelitowymi. Jesteśmy zmęczeni kilkugodzinnym siedzeniem przy suto zastawionym stole.
Pyszności, które nie tylko kuszą i cieszą nasze oczy, powodują, że nie możemy pokonać naszego
łakomstwa.

Skosztować wszystkich świątecznych potraw – tak nakazuje staropolski zwyczaj. Ma on
zapewnić wszelki ludzi dostatek. A przecież o tym, że poświąteczne przejedzenie jest szkodliwe i
niezdrowe nikogo specjalnie nie trzeba przekonywać. Przynajmniej dwa razy w roku lekarze z pogotowia
jadą do zatruć i innych brzusznych sensacji. Wtedy zaklinamy się, że następnym razem zachowamy umiar
w pochłanianiu kolejnych potraw.


Konsumpcjonizm niestety coraz bardziej ogarnia życie doczesne. Pędzi z szybkością airbusa. Ten, kto za
nim nie nadąża, skutecznie się uwstecznia.