JustPaste.it

Wahadła emocji - błędne koło destrukcji (cz. V)

            Czym są wahadła emocji? Zgodnie z koncepcją Transerfingu należałoby powiedzieć, że są konsekwencją zaczepienia się o sytuacje, które w istotny sposób angażują nasze uczucia. Zahaczają i wypompowują z nas energię, ponieważ emocje niosą ze sobą potężny „kwant energii”. I nie jest ważne to, czy w danym przypadku zahaczyłeś się o radość wielką, czy o irytację spowodowaną przez głośną muzykę dochodzącą zza ściany. Zahaczenie jest równoznaczne z utratą życiodajnej energii. Trzeba zatem niezwykle uważnie kontrolować mechanikę emocji; trzeba uczyć się rozpoznawać symptomy i trzeba wreszcie wiedzieć, w jaki sposób reagować, by zignorować wahadło, które chce mnie zaczepić.

            Najprostsze przykłady są najbardziej wymowne. Wymuszenie pierwszeństwa na rondzie. Reakcją niemal instynktowną jest złość. Dlaczego? Bo tu dochodzi do brutalnego zawłaszczenia mojej przestrzeni życiowej. W naturze taka sytuacja stanowi elementarne zagrożenie. Agresja jawi się zatem jako reakcja obronna, jak najbardziej  biologicznie uzasadniona. Wystarczy jednak, że winowajca nas przeprosi, podniesie rękę, przyzna się do błędu, i dzieje się coś niezwykłego. Złość, jak fala, odpływa; mamy wręcz fizyczne odczucie tego odpływu. Była, nie ma. Co się dzieje? Uśmiech i przeprosiny niosą ze sobą całkowicie inną informację: „nie chcę ingerować w twoją przestrzeń, popełniłem błąd”. Poczucie zagrożenia ustępuje, a na jego miejsce pojawia się zwyczajna życzliwość. Odwzajemniamy uśmiech, by dać do zrozumienia, że nic się nie stało i nie ma sprawy. W ten sposób wahadło nie zahaczyło ani jego, ani mnie. A skoro nie zahaczyło, to i energia nie została utracona.

            Jesteśmy na styku wahadła i tylko od nas zależy, czy nas dosięgnie. Od czego zależy? Od reakcji. Najlepiej taką sytuację zignorować. Wewnętrzny Nadzorca, o którym pisze Zeland, powinien wówczas pozostać czujny. A czujność polega na natychmiastowym zdystansowaniu się od zdarzenia budzącego silne emocje. Nie jestem uczestnikiem tego zdarzenia, jestem tylko obserwatorem. Obserwatora emocja nie sięga.

            Zdystansowanie niesie ze sobą jeszcze jedną ważną korzyść. Pozwala prawdziwie ocenić rangę zdarzenia. Kiedy jesteśmy uczestnikami zdarzenia, mamy tendencję do podnoszenia jego ważności. Uczestnictwo niejako wymusza rangę ważności, nawet jeśli obiektywnie rangi tej nie posiada. Siły równoważące aktywizują się i skutek jest taki, że tracimy energię życiową na sprawy w istocie błahe i, co więcej, nie przynoszące nam żadnej korzyści. Nie zyskałeś nic, a utraciłeś potrzebną energię.

            Inaczej, gdy jesteś obserwatorem. Po pierwsze, widzisz jak uczestnicy zdarzenia wchodzą ze sobą w interakcje pochłaniające energię „graczy”. Po drugie, dostrzegasz, że korzyści dla „graczy” zdarzenia są niewielkie, niewspółmierne do wydatkowanej energii. Wreszcie po trzecie, zauważasz, że największe korzyści (realne korzyści) czerpie ktoś zupełnie inny, kto nie jest „graczem”.  

            Weźmy inny przykład. Małżeństwo Kowalskich to związek toksyczny. On wie, że może manipulować emocjami żony. Ona znana jest z dość trudnego charakteru i okazywania złych emocji. Przede wszystkim potwornej złości na wszystkich dookoła. Wylewający się z niej jad zatruwa domowników. Kowalski ma dwie opcje do wyboru: może włączyć się w emocjonalny jazgot, a wówczas jest już we władzy wahadła, albo będzie ignorował „humory” żony. Jeżeli zastosuje tę drugą strategię, jad Kowalskiej w ogóle do niego nie dotrze, nie dojdzie do iniekcji, Kowalska natomiast będzie kąsać jeszcze mocniej z czystej bezsilności. Dysonans poznawczy żony polega na tym, że nie pojmuje ona, dlaczego partner nie zachowuje się w sposób adekwatny – to znaczy taki, jakiego ona oczekuje i jaki ona sama by się zachowała. Co więcej, Kowalski, kiedy zrozumie korzyści dla siebie wynikające z tej sytuacji, będzie żywił się energią żony. Energia bowiem nie ma znaku – negatywna czy pozytywna – będzie wzmacniać Kowalskiego.

            Jakiż to prosty mechanizm! Aż dziw bierze, że większość ludzi go nie zna.

            Wystarczyłoby, żeby Kowalska ze swojej strony ignorowała zaczepki i prowokacje partnera, a jej stan nerwów momentalnie by się poprawił.

            Tak, tak! Kowalski, świadomie lub nieświadomie, będzie chciał czerpać korzyści wynikające z charakteru żony, to znaczy będzie dążył do podłączenia się energetycznego, zastosuje więc strategię prowokacji, bo wie, że jest ona skuteczna.

Wniosek jest boleśnie oczywisty. Złe emocje Kowalskiej, nie odnajdując zahaczenia w przestrzeni zewnętrznej, zwielokrotnione wracają do niej samej, potęgując jeszcze bardziej frustrację.