JustPaste.it

Niebezpieczne związki

Ta książka przestawia naocznie wszystko to, co wyrabiała głowa naszego kraju.

Ta książka przestawia naocznie wszystko to, co wyrabiała głowa naszego kraju.

 

„Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego” autorstwa dziennikarza śledczego i psychologa – Wojciecha Sumlińskiego - stała się gorącym towarem.

Przeczytałam bardzo trafne zdanie, z którym się w pełni zgadzam. Polacy nie mają formalnego obowiązku
wiedzieć albo dowiadywać się kim jest Prezydent Polski. To nie leży w ich kompetencji. Co innego media
wszelakie, które ten obowiązek wyraźnie pomijają, ignorują. Poniekąd obawiają się, ponieważ są na
garnuszku władzy rządzącej. Bronisław Komorowski, gdy tylko słyszy nazwisko dziennikarza śledczego,
który szczegółowo zajął się postacią obecnego prezydenta i jego szerokimi kontaktami niekoniecznie
towarzyskimi, nabiera wody w usta. Dziennikarz ten zrobił śledztwo wyjątkowo skrupulatnie i rzetelnie, by
ograniczyć naprawdę do minimum ewentualne kwestie procesowe.


Jeszcze nie wiadomo, w jak dużym stopniu przyczyniła się ona do tego, że przegrywa ten, który okazywał
się liderem jedynie sondaży przedwyborczych. Myślę, że miała na to jakiś znaczący wpływ. Za dużo było
arogancji w porównaniu z tym, czym mamy do czynienia naprawdę. Książka, w swej treści, okazuje się
być potężnym orężem obronnym względem niewłaściwych zachowań prezydenta. Wśród młodych widzów
pozycja okazała się strzałem w dziesiątkę. Starsze pokolenie nie da się wciągnąć w rzekome jak twierdzą
źle intencje prezydenckie.


Przedstawiona historia i ujęte w niej relacje, nazywane przez autora „niebezpiecznymi związkami”, sięgają
aż do mrocznego świata tajnych służb. Nie brakuje nawet powiązań z polską mafią, która potrafiła sięgnąć
wysokich szczebli państwowych. Cała opowieść rozpoczyna się od 2006 roku, kiedy to autor spotyka się
ze swoim pierwszym informatorem. Dzięki tej rozmowie dowiadujemy się wiele ciekawych rzeczy
dotyczących fundacji Pro Civity. Mimo tego, że nie ma zbyt dużej promocji w Internecie, jej akta były
bardzo obszerne. Aż strach pomyśleć jakie kwoty wchodzą tu w grę! Chodzi o defraudacje milionowych
sum!


„To bardzo twardy, zdeterminowany, konsekwentny i niebezpieczny gracz”. Zdanie Stanisława Janeckiego
w sposób wymowny opisuje styl Bronisława Komorowskiego.


Wojciech Sumliński nie miał łatwego życia zbierając materiały, a później pisząc tą książkę. Do tego
stopnia, że sam autor próbował targnąć się na własne życie! Czyżby użyte weń argumenty były zbyt
grubego kalibru i ktoś ze środowiska Komorowskiego próbował skutecznie wybić mu pomysł jej wydania z
głowy? Na to wygląda! Dziennikarz śledczy, a zarazem psycholog, winien być twardy osobowościowo, w
przeciwnym razie ani jednego, ani drugiego zawodu nie mógłby pełnić skutecznie. Jednak zadziało się coś
takiego nieprzewidywalnego, co dopuściło jego myśli do ostateczności.


Dziennikarstwo śledcze niesie za sobą ewidentne znamiona ingerencji w każdą dziedzinę życia. Nie
byłoby spraw zawodowych, które nie rzutowałyby na to prywatne. Dlatego też autor niniejszej pozycji
zaczyna od podziękowań. Robi to w sposób wyjątkowo uroczysty i intymny zarazem. Podkreśla również,
że w żadnym momencie łatwo nie było. A dzięki wielkiemu wsparciu ze strony najbliższych i przyjaciół,
takich na dobre i na złe, mógł przetrwać te najtrudniejsze chwile w jego życiu.


Prawdopodobnie, niemożliwe byłoby napisanie blisko 400 stronicowej książki bez klasycznego podziału
na numerowane i tytułowane rozdziały. W końcu zawarte w niej materiały zasłużyły na przejrzyste
posegregowanie ze względu na zawarte w nich fakty. Tutaj tych rozdziałów jest jedenaście wraz z
osobnym zakończeniem.


Połączenie dziennikarza i psychologa daje jak widać niesamowite wyniki w pracy nad książkami, które
odegrają rolę w kształtowaniu opinii publicznej w ważnych dla społeczeństwa sprawach. Wszystko
zaczyna się od „Masy” i powiązań mafijnych WSI. To są sprawy grubymi nićmi szyte. Wojciech Sumliński
był pierwszym dziennikarzem śledczym, który ujawnił ścisłe tajne akta świadka koronnego, Jarosława
Sokołowskiego.


Najważniejszy świadek koronny w Polsce powiedział bardzo dużo, co dotyczyło styku światu biznesu i
polityki. Prokuratura wykorzystała tylko kwestie tyczące się świata przestępczego. A o powiązaniach
gangsterskich z czołowymi liderami Sojuszu Lewicy Demokratycznej nic nie myło mówione. To był tylko
wierzchołek wierzchołka góry lodowej. Prokuratura za obiektywne uznała tylko połowę zeznań samego
"Masy" i podjęła dalsze kroki w sprawach kryminalnych. Gdyby brali pod uwagę związek polityczny do
więzienia, musiały by trafić również gruby ryby z SLD. To dawałoby raczej dalsze katastrofalne skutki.
Lewicowi politycy wygrali to starcie głównie za sprawą rzekomej walki z mafią.


Środowisko przestępcze miało w czasach swojej najaktywniejszej bytności szerokie kontakty w najbardziej
potrzebnych dziedzinach życia. Niewinny konkurs piękności typu Miss Polonia czy Miss Polski okazał się
jedynie przykrywką do ciemnych konszachtów grupy blisko związanej z tym środowiskiem. Młode i piękne
dziewczyny gotowe były na wszystko, byleby tylko chełpiły się w blasku korony tej najpiękniejszej Polki.
Jako nagrodę dodatkową z nią na dzień stawały się kobietami najgroźniejszych mafiozów i opływać w
niebagatelnym jak na tamte czasy bogactwem.


Bardzo wymowna jest okładka tej książki. To ją czytelnik dostrzega przy pierwszym kontakcie najpierw.
Książka co do numeracji stron nie jest to klasyczny układ, ponieważ ich numeracja jest u góry. Strony
makulaturowe, przy szybkim przewracaniu ulegają szpetnemu rozdarciu. Nie zabrakło
charakterystycznych opisów.


Zapewne ulubionym zdaniem autora Wojciecha Sumlińskiego jest tu bez wątpienia "a może tylko tak mi
się wydawało". Taka pisana wypowiedz pojawia się przy trudnych rozmowach, przy których rozstrzygają
się najważniejsze kwestie. I to na bardzo wysokim szczeblu.