JustPaste.it

od emigrantki #2

miałam napisać w nieco luźniejszym tonie a wyszło jak wyszło :) mam nadzieję, że to się komuś przyda :)

miałam napisać w nieco luźniejszym tonie a wyszło jak wyszło :) mam nadzieję, że to się komuś przyda :)

 

          U nas nareszcie lato. Słońca o takiej intensywności grzewczej jaką miało w ten weekend nie widziałam od sierpnia. Fajnie się złożyło bo akurat mieliśmy umówione "oglądanie" domu pod wynajem. W końcu coś bez wielokulturowej mieszanki sąsiadów, bo tu gdzie obecnie wynajmujemy mieszkanie czasem bywa uciążliwie. W ten weekend dokonałam paru kolejnych spostrzeżeń. Pierwsza sprawa to taka, że oglądanie nieruchomości pod wynajem to bardzo przyjemne doświadczenie. Pojechaliśmy z dzieckiem, żeby nie było wątpliwości, że zamierzamy mieszkać w tym domu we trójkę. Trzeba pamiętać o tym, żeby podczas spotkania w sprawie wynajmu mieć całkowity luz, jakby się to robiło codziennie i miało milion innych ofert. Kiedy we Wrocławiu szukałam mieszkania, za każdym razem dostawałam negatywne odpowiedzi tylko z powodu dziecka, bo małe, bo brudzi, bo sąsiedzi nie zgadzają się na dzieci (czyli jak komuś się dziecko urodzi to dostanie sąsiedzki nakaz eksmisji). Polskie paradoksy. Tutaj ilekroć umawiam się na spotkanie dzwonie sama i mówię w liczbie pojedynczej. Pracownik agencji raczej nie zapyta przez telefon ile będzie osób, czy są dzieci. Do pytań przechodzą najczęściej już twarzą w twarz, jeśli coś nie pasuje do wytycznych od właściciela posesji wtedy delikatnie ale stanowczo powiedzą, że nic z tego. Chyba że stara się o mieszkanie przez typową agencję posh. Wtedy przez telefon pełen wywiad, pytania o formę zatrudnienia i zarobki, ilość osób, nałogi, zwierzęta i inne. Do takich agencji lepiej bez 15.000 funtów rocznie (magiczna granica zarobków, często nie do przeskoczenia dla niewykwalifikowanych w Anglii imigrantów) i kontraktu nawet nie startować bo tylko człowiek podupada na duchu. Co do wynajmu w "normalniejszych" agencjach, głównie liczy się to żeby być spokojnym, najlepiej nie chwalić się nałogami i posiadać pieniądze na depozyt. Bez depozytu ani rusz. Jeśli człowiekowi zależy na referencjach (bo żeby dostać lepsze mieszkanie od prywatnego Landlorda, najlepiej mieć papierek z agencji) to płaci czynsz regularnie jak w zegarku i jest cichutki i schludny tak żeby nikt się nie poskarżył na imprezy. Warto też siedzieć w jednym mieszkaniu dłuższy czas, bo często historia mieszkaniowa może zaważyć na złapaniu bądź straceniu okazji na domek z ogródkiem od prywaciarza.

         Nie jest tak źle jak wygląda. Pracy jest pełno ale najlepiej szukać jej samemu, agencja pracy to naprawdę ostateczność. Najlepiej prze wyjazdem zrobić research i popytać przy użyciu facebooka, czy gdzieś nie potrzebują ludzi bezpośrednio. Nie ma nic złego w zaczęciu od sprzątania, warto uświadomić sobie, że tutaj przy najniższej stawce (bodajże 6.70 - niedawno były coroczne podwyżki ale jakoś tego nie śledzę) zarabiasz 40 złotych na godzinę. I da się za to utrzymać bez nadmiernego kombinowania, i do kina się raz na tydzień pójdzie czy karnet na siłownie załatwi. Kiedy sprzątałam pokoje, żeby utrzymać w Polsce dziecko i dać sobie czas na oswojenie się z nową sytuacją właśnie tak to sobie tłumaczyłam. Gdyby nie to, że szef nie zamierzał mi dać kontraktu, na którym mi zależało, pewnie zostałabym tam do końca lata, bo stawka była wysoka jak na tak elastyczny grafik, no i praca była lekka i nie miała nic wspólnego z tym co przychodzi na myśl kiedy się myśli o pracy pokojowej w hotelu.

          Tyle piszę o pracy ale nie napisałam jak się o nią starać od strony formalnej. Niby jako kraj członkowski UK, Polska nie musi się starać o pozwolenia na pracę, ale mało kto daje pracę bez numeru ubezpieczenia (National Insurance Number) który jest nadawany przyjezdnym w określonych Job Centre Plus, do których trzeba zadzwonić i się umówić na spotkanie w sprawie wyżej wymienionego numeru. Oficjalnie taki telefon należy wykonać już będąc na terenie UK, ale w dobie komputeryzacji i żeby nie tracić czasu najczęściej prosi się znajomych już będących w UK aby zadzwonili jeszcze przed naszym przyjazdem. Terminy spotkań zazwyczaj są ustalane na dwa/trzy tygodnie do przodu, telefonistka mówi kiedy jest dostępny termin i oczekuje potwierdzenia. Na terminy spotkań w Job Centre oczekuje się od 2-ch tygodni do miesiąca dlatego warto przygotować sobie grunt pod nogami zanim jeszcze się tutaj przyjedzie. Podczas rozmowy proszą głównie o imię i nazwisko, datę urodzenia i miejsce w którym się mieszka w Anglii, ponieważ oficjalna data i godzina spotkania przyjdzie listownie. Z tym listem można iść do potencjalnego pracodawcy czy do banku aby założyć konto. Wszędzie tutaj potrzebują tzw proof of adress - potwierdzenia zamieszkania na terenie UK, a pracodawca o wiele przychylniej spojrzy na nas kiedy będzie wiedział, że mamy umówione spotkanie a nie chcemy go narazić na zatrudnienie pracownika na czarno. Trzeba pamiętać aby numer ubezpieczenia donieść najszybciej jak się da ponieważ nielegalne zatrudnianie ludzi jak i nielegalna praca jest obłożona tutaj karą ( w okolicach 5.000 funtów) i jeśli mamy numer a go nie doniesiemy narażamy się na nieprzyjemności. Samo spotkanie przebiega w luźnej i bardzo spokojnej atmosferze, urzędnik jest bardzo wyrozumiały i cierpliwy, na co dzień ma do czynienia z masą osób które nie mówią perfekcyjnym angielskim i nie wymaga tego. Pytania dotyczą głównie tego kiedy się przyjechało (najlepiej podać datę wykonania telefonu do Job Centre), jakie ma się plany w związku z pobytem na Wyspach i czy przyjechało się tylko na sezon czy na dłużej. Potwierdza się dane, skanują dowód i po kwadransie jest z głowy, jedyne co pozostaje to czekać na szarą kopertę, w której będzie numer ubezpieczenia. Co do samego numeru to nie należy go udostępniać osobom trzecim, taką informacje dostajemy w liście, i tak powinniśmy postąpić dla własnego spokoju. Warto się go nauczyć, to zamiennik naszego polskiego peselu. Na ogół dowód osobisty się już tutaj nie przydaje, jeszcze raz jedynie do założenia konta bankowego. Kiedy ja tu przyjeżdżałam założenie pierwszego konta proponowały nam następujące banki: Lloyds, Barclays i Metro Bank. Do Halifax ani Santander nie poszłam bo ich oferta mnie nie zachęciła. Pierwsze konto założyłam w Lloyds'ie - umówić na spotkanie należy się osobiście w oddziale, dostaje się wtedy wydruk z datą i godziną oraz nazwiskiem osoby która będzie nas obsługiwać. Na spotkanie należy wziąć ze sobą jakiś oficjalny list z instytucji państwowej (najlepiej ten z numerem ubezpieczenia) jako potwierdzenie adresu, numer ubezpieczenia, dowód i trochę czasu, bo zakładanie konta trwa około 30 minut. Tak jak poprzednio wszystkie dane konta, piny i karta przychodzą w listach w ciągu dwóch tygodni od wizyty w banku. Kiedy mamy już numer ubezpieczenia i konto raczej nic innego nie będzie od nas wymagane.

 

 

Do pisania zmotywowała mnie masa głupot jakie krążą w Internecie na temat życia na Wyspach. Nie rozumiem po co ludzie piszą nieprawdę na temat urzędów czy sposobów załatwiania podstawowych dokumentów w UK, bo to całkowicie mija się z celem i tylko niepotrzebnie utrudnia innym ludziom życie i przybija. Niestety, samo to bardzo dobrze obrazuje jakimi prawami rządzą się kontakty z innymi ludźmi w Anglii. Tak jak pisałam na początku, mam nadzieję że komuś to pomoże czy uspokoi, albo pozwoli poczuć się nieco pewniej tuż przed wyjazdem i w pierwszych dniach pobytu na obczyźnie :)