Przybędę z nieba i spłynę po wargach
Gdzieś z postrzępionych obłoków warkoczy
Ty mnie poczujesz zanim się pojawię,
Wyjdę zza węgła i zajrzę ci w oczy.
Nie bój się – szepnę - nie popełniam zbrodni
już nie odejdę, będę się powtarzał,
możesz mną gardzić - ja znam swoje miejsce
popełznę z tobą nawet do ołtarza.
------ ~ ------
Mnie nie oskarżaj, że odbieram godność,
I nie nazywaj podłą kreaturą,
Gdybyś prześledził przepastne annały -
Byłem przez wieki doznań... uwerturą.
------ ~ ------
Ja jestem mistrzem,
Który wszystko może,
Nikt mnie nie zmusi, że ustąpić muszę.
Kiedy mnie płoszysz swoimi lekami
Będę w niewoli trzymał twoją duszę.
Będziemy w kółko znudzonym lekarzom
Snuć o cierpieniu te historie nasze
Aż ich chronometr zawarty w spojrzeniu
Da znak, by kończyć - i wyłożyć kasę.
------ ~ ------
Kiedy usłyszę, jak twoja nadzieja
Skomli znamienna i wolę osłabia,
Wyjrzę z pigułki - anioł dobroczyńca
i mruknę cicho ...a idźże do diabła...!
@Janusz D.