JustPaste.it

Upoważnienie, czyli szczyt papirologii urzędniczej

Dzień spędzony w jakimkolwiek urzędzie zawsze jest dniem stracony na udrękach ze "służbistami", odsyłającymi od okienka do okienka, od drzwi do drzwi.

Dzień spędzony w jakimkolwiek urzędzie zawsze jest dniem stracony na udrękach ze "służbistami", odsyłającymi od okienka do okienka, od drzwi do drzwi.

 

Nadal niewiele jest spraw, które można swobodnie, bez biegania, załatwić przez Internet. Nawet nie
wszystkie druki "wpuszczone" są w sieć, by były one ogólnodostępne.


Po zwyczajne zaświadczenie np. o dochodach należy wypełnić całą stertę dodatkowych dokumentów,
które zawsze zawierają te same rubryki i informacje. Szczególnie trudno z urzędową biurokracją ma osoba
niepełnosprawna, fizycznie nieobecna we właściwej organizacji z przyczyn zdrowotnych. W takim
przypadku "zwykłe" upoważnienie na piśmie wybranej osoby to już niewystarczające.


Urzędnicza bezduszność nie zna tu żadnych granic. Wcale nie trzeba być osobą prawnie
ubezwłasnowolnioną, żeby nie mieć żadnych realnych możliwości do podjęcia właściwych kroków
prawnych. Wystarczyłoby odrobina dobrej woli, by wykazać chęć pomocy do spraw typowej papierologii. A
nie zasypywanie takich osób odnośnikami do zaświadczeń i oświadczeń do załączników. Można się
spokojnie zapętlić w poświadczeniach prawdziwości oryginału w stosunku do kopii. Sprawdza się literę po
literze, podważając wiarygodność dobrych intencji występującego po zaświadczenie.


Tak jest w przypadku zwykłych podatników, dla których instytucje takie jak ZUS, PIP, NFZ czy Izba
skarbowa są wiecznym postrachem i największym koszmarem. Ostatnio do tej listy można by dodać
instytucje typu parabank. Ich wszystkie hermetyczne, twarde procedury nie są do przejścia ad hoc.
Podobnie jest z wprowadzeniem do ogólnego użytkowania już od 1. marca nowego dowodu osobistego,
wniosku o jego wydanie nie możemy jeszcze wysłać przez Internet, ale druk można już wygenerować via
sieć. Nowy dokument nie zawiera już adresu zameldowanie, a przecież sam obowiązek meldunkowy nie
został jeszcze oficjalnie zniesiony.


Czy oba te fakty nie są przeciwstawne względem siebie samych i wzajemnie się znoszą? Nie chodzi tu
nawet o to, że w plastikowych kartonikach nie ma już miejsca na rysopis, wzrost, kolor oczu, jak i
odręcznego podpisu właściciela. Za to zdjęcie jest typowe jak do paszportu. To naprawdę mało znaczący
szczegół przy braku miejsca meldunku, który to brak może sporo namieszać.W urzędzie stanu cywilnego
czy w banku wymagane będą specjalne, pisemne oświadczenia - prawdopodobnie chodzi o potwierdzenie
faktu, że gdzieś tam mieszkamy.


Na pewno połączenie dowodu osobistego z paszportem lub prawem jazdy znacznie ułatwiłoby sprawę z
liczbą posiadanych dokumentów przez jednego obywatela.


Urzędnicze bagienko nie ma dna i raczej szybko się nie skończy. Zakładami dość realistycznie, że pomimo
tak szybkiego rozwoju technologicznego, będzie jeszcze gorzej, a proceduralnych papierzysk przybędzie.
Szkoda na to lasów!