JustPaste.it

Eurowizyjny "machloje" czyli układ sił

Trzy dni europejskiego przeglądu piosenki minęły jak z bicza strzelił. A oto moje osobliwe podsumowanie tego wydarzenia.

Trzy dni europejskiego przeglądu piosenki minęły jak z bicza strzelił.
 A oto moje osobliwe podsumowanie tego wydarzenia.


 

Eurowizja, jak powrzechnie wiadomo, jest bowiem światowym X Factorem w pigułce, a więc zbiorem chwytliwych historii, które są w stanie obronić się same. Do tego dochodzi nie nagalny wokal i hicior na lata gotowy. 
Bycie w czołówce, a dokładnie na początku stawki wcale nie wychodzi nikomu na dobre. Nie jest to najlepsza pozycja nawet jak na potencjalnych faworytach. Dla nas również żaden z ówczesnych numerków nigdy nie należał do szczególnie szczęśliwych, wróżących pomyślność głosowania. Michał Szpak prawie gładko przeszedł do stawki finałowej z początkowego drugiego miejsca. I bardzo dobrze!


Mając na uwadze fakt, że prawie wszystkie utwory muzyczne na potrzeby tegorocznej szwedzkiej edycji Eurowizji stworzone są przez rodzimych producentów i kompozytorów. Dlatego w tej kwestii nawet nagi Michał Szpak na niewiele się zda. 
Czy można mowić o ustawionym konkursie? Od lat się o tym mówi, a nikt z tym nic nie robi. 
Żeby w kółko nie powtarzać o istniejącym fatum, jakie wisi nad nialo - czerwoną banderą warto byłoby pomyśleć nad oficjalną rezygnacją udziału w eurowizyjnym konkursie piosenki. Nie od dziś wiemy, że nawet podczas tego przeglądu nie mamy sojuszniczego wsparcia w postaci ważnych punktów. O militarnym zjednoczeniu i wsparciu już nie ma marzyć.
Po pierwszym półfinale Eurowizji jednogłośnie stwierdziłam, że nasz reprezentant nie ma żadnych szans na osiągniecie historycznego wyniku. 


Eurowizyjne zwycięskie piosenki nie należą później do tych szczególnie popularnych. Tak na prawdę głosuje się na kraj, a nie na reprezentującą go piosenkę. Od dawna już wiadomo, ze Eurowizja nie stanowi trampoliny do międzynarodowej kariery muzycznej.