JustPaste.it

"Co tam panie w polityce..." amerykańskiej

Wybory! Imigranci kontra obywatele. Ale prawda o wyborach w USA nie jest taka straszna jakby mogło się wydawać. No może po za wybrykami w talk show albo żartami Trumpa.

Wybory! Imigranci kontra obywatele. Ale prawda o wyborach w USA nie jest taka straszna jakby mogło się wydawać. No może po za wybrykami w talk show albo żartami Trumpa.

 

Ostatnimi czasy świat zachodu skupiony jest nie tylko na przeciwdziałaniu akcjom terrorystycznym ze strony radykalnych islamistycznych bojówek ale w głównej mierze na wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. Zaciekły zwolennik antyimigranckich nowelizacji ustaw, magnat gospodarczy, celebryta lider Republikanów Donald Trump, oraz prorodzinna, otwarta na dyskusję, wychodząca do innych kultur oraz ras liderka Demokratów Hillary Clinton. By jednakowoż poznać co to oznacza dla reszty świata oraz dla samych amerykanów, trzeba przyjrzeć się bliżej samemu urzędowi Prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Urząd prezydenta USA jest odpowiedzialny za o wiele więcej czynności służbowych w przeciwieństwie do systemu obecnie panującego w Rzeczypospolitej. Mianowicie: prezydent Stanów Zjednoczonycj jest oficjalnie przywódcą partii politycznej na czas panowania swojego urzędu, zarząda i rozdysponowuje siłami zbrojnymi jako najwyższy zwierzchnik (oczywiście ma poparcie oraz porady różnego rodzaju specjalistów związanych z służbami zbrojnymi.) W Polsce to głównie Minister Obrony Narodowej, decyduje o rozdysponowaniu siłami militarnymi za zgodą urzędu Prezydenta. Oczywiście sam prezydent "nie zostaje na lodzie" ze stertą różnych decyzji, posiada on pomoc w postaci Sekretarza Stanu, który zajmuje się doradztwem z zakresu spraw zagranicznych, więc w przełożeniu na język potoczny jest to amerykański odpowiednik ministra spraw zagranicznych. Obecnie to stanowisko piastuje John Forbes Kerry, który został powołany na to stanowisko przez Baracka Obamę oraz Kongres.

Wybieram... polityka nr 1

Sam proces wyboru prezydenta Stanów Zjednoczonych także się znacząco różni od systemu używanego w naszym kraju. W USA używany jest system wyborów pośrednich. Ale cóż to znaczy? Czy to lepszy system niżeli ten który mamy w Polsce? Już spieszę z odpowiedzią na te pytania.
Cały system opiera się na pośredniczeniu Kolegium Elektorów, które odpowiada za głosy populacji danego stanu, czyli jeżeli większość stanu np. Arizona zagłosuje za panią Clinton, wtedy powołany anonimowy elektor (niezależnie od swoich poglądów, czy też uczestnictwa w partii, choć jeśli to możliwe wybierane są osoby niepowiązane z jakąkolwiek opcją polityczną). Czy to dobrze? Zależy to czy stoimy na miejscu polityka, który ma w kilku stanach mniejszość głosów, lub polityka, który ma większość głosów w stanach. Tłumacząc: głosy mniejszościowe mogą zaważyć na różnicy procentowej w wyborach w konkretnym stanie (dla przykładu 50,1% kontra 49,9% głosów daje pierwszemu z kandydatów przewagę w danym stanie i oznacza to głosy od elektorów z danego stanu ). W każdym ze stanów może być różna ilość elektorów, więc przeliczając to na głosy ilościowe może się zdażyć, że osoba, która zdobyła większość głosów obywateli przegra w głosowaniu elektorskim (Al Gore kontra George Bush).

Młot na krzykacza

Donald Trump

Cóż to oznacza dla Trumpa i Clinton? Otóż to, że jeśli pan Trump zechce wygrać, będzie musiał liczyć na mniejszościowe poparcie ze strony grup innych karnacji oraz kultur, z których obecnie szydzi (mam tu namyśli budowę muru pomiędzy Meksykiem, a Stanami Zjednoczonymi). Z takim podejściem będzie mu o to trudno. Z drugiej strony stoi bardziej otwarta Clinton, która zyskuje na nienawiści pomiędzy Trumpem, a mniejszościami.
Czy zwycięstwo Clinton będzie oznaczać dobrobyt i lepsze relacje ze Stanami Zjednoczonymi, czy też Trump otworzy granice pomiędzy innymi narodami lub wybuduje mur? By odpowiedzieć na te pytania będziemy musieli poczekać, bowiem przyszłość NATO oraz bezpieczeństwo Europy zależy od tego czy USA ugnie się pod presją sytuacji w Syrii, czy też pozostanie krajem, który jest latarnią wskazującą wolność i równość.