JustPaste.it

Sybiracy – odsłona druga

Czy jest lepsza? Często zdaje się, że kolejne części są nieco gorsze. Tutaj ta zależność na pewno nie ma miejsca.

Czy jest lepsza? Często zdaje się, że kolejne części są nieco gorsze. Tutaj ta zależność na pewno nie ma miejsca.

 

Książka o tyle dobra, że pokazuje dalsze losy ludzi nazywanych dziećmi Syberii. Aż dziw bierze, ile osób jeszcze żyje. Dla nich jest to swoistego rodzaju spowiedź z tego, co wydarzyło się kilkadziesiąt lat temu.

To, co było zapowiedzią już przy pierwszej części, stało się naocznym faktem. Druga część wspomnień Sybiraków jest już dostępna. Kontynuacja wydanej w 2006 roku części pierwszej, jest równie poruszająca jak poprzednie wydanie.

„Przez Sybir na Ziemie Gdańskie” - tak właśnie zatytułowana jest praca zbiorowa pod redakcją Cecylii Riedl. Ona również zawiera różnego rodzaju wspomnienia oraz poszczególne, obszerne relacje z pobytu na syberyjskich stepach.

Nowe, wzruszające historie wyciskają nowe, inne łzy. Konwencja zbliżona do tej wcześniejszej. Jak zapowiadała autorka, to już ostatnia część. Opisywane wspomnienia historie dopiero po latach robią tak ogromne wrażenie. Od zawsze publikacje naznaczone tak bolesną dziejową historią wywołują w człowieku nieodpartą ludzką ciekawość oraz wielkie poczucie empatii z dziećmi Syberii.

Rozszerzony zarys historyczny prezentowany przez dr hab. Mirosława Galona o deportacjach ludności cywilnej z Pomorza, z zaplecza Armii Czerwonej w schyłkowym okresie II wojny światowej.

Tym razem ta część pokazuje ile osób musiało spędzać swoje dzieciństwo i wczesną młodość na Sybirze z dala od rodzinnego domu. Słowo wstępne jest swoistego rodzaju formą podziękowania dla poszczególnych osób, które współtworzyli tą pracę.

Wszyscy ci ludzie wiedli spokojne, szczęśliwe, w miarę dostatnie życie. Do pamiętnego dnia, w którym do ich domów wczesnym rankiem wtargnęli sowieccy żołnierze NKWD. Dokładnie spenetrowali każdy kat gospodarstwa pod pretekstem poszukiwania broni. Zabierali wszystkich po kolei „tam, gdzie czekało lepsze Zycie”.

To „lepsze życie” okazało się długoletnią, nadludzką katorgą. Osoby starsze sprawowały opiekę nad dziećmi, które jeszcze nie były zdolne do wykonywania wielogodzinnej, często morderczej pracy. Pozostali zesłańcy pracowali ponad swoje siły, aby pod koniec dnia dostać znikomą rację/ porcję chleba. Stad panował wielki głód, który przyczyniał się do powstania wielu chorób.

Tyfus częstokroć skracał życie ludzi przybywających na obczyźnie. Wycieńczenie, głód, ciężka praca od świtu do zmierzchu również przyczyniały się do śmierci tych bezbronnych istot. Powodował to surowy klimat i brak podstawowych warunków do normalnego życia. Pracę wykonywano na obcej, określanej nieludzką, ziemi, nazywano niewolniczą. Przeżycia psychiczną i cierpienia fizyczne. Tęsknota była nie do wytrzymania.

Na szczególną uwagę zasługuje ciekawa inicjatywa opisana przez Justynę Firmanty i Andrzeja Matyjaszczyka w artykule pod tytułem „Pamięć nie dała się zgładzić”. Jej głównym założeniem jest rozpowszechnianie wiedzy o wydarzeniach zsyłkowych wśród gimnazjalnej młodzieży. Pielęgnowanie tej historycznej z jednej strony a dramatycznej pamięci z drugiej. Prezentowane są tam formy działań dydaktyczno – wychowawczych. To najlepszy sposób na zachowanie ciągłości przekazu tożsamości historycznej o tragicznych dziejach Polski.

Gdańskie Gimnazium nr 3 im Jana Pawła II sprawuje honorowy patronat nad pomnikiem „Ofiarom Golgoty Wschodu – Sybiracy”.

13 kwietnia został ustanowiony przez Sejm Rzeczypospolitej VI kadencji jako Dzień Ofiar Zbrodni Katyńskiej. Ten dzień to również dzień deportacji rodzin ofiar zbrodni.

Miejscem tymczasowego pobytu były lepianki, budowane z wypalonych cegieł. Mieszkało tam po kilka rodzin, więc siłą rzeczy było ciasna, brudno, z mnóstwem pełzającego robactwa. Jedzeniem na ten czas stało się jedynie roztarte ziarna pszenicy oraz woda z metalowej kanki. Nie rzadko zanieczyszczona i śmierdząca.

Sowieccy oficerowie nęcili wszystkich zesłańców tym, że mogą nadać Polakom rosyjskie obywatelstwo. Gwarantowali też różnego rodzaju przywileje. Jeśli już ktoś zdecydował się na podpisanie stosownej dokumentacji, to oznaczało to, że już nigdy nie będzie mógł wrócić do swojej ojczystej ziemi.

Powrót do Polski, do rodzinnej miejscowości był najbardziej oczekiwanym momentem życia tych, którzy potracili wolność w imię ojczyzny. Nigdy, przenigdy nie wyrzekli się swojej polskości czy swoich polskich korzeni.

Nie wszystkim dane było wrócić do domu, na ukochanej ojczyzny łono. Nie rzadko nie mieli dla siebie godnego pochowku. Dlatego często powtarza się, że Syberia stała się wielkim bezimiennym cmentarzyskiem dla tysięcy polskich zesłańców.

Najbardziej przygnębia fakt, że świadków tego, co działo się na sybirskiej ziemi z każdym rokiem ubywa. Patrząc po rocznikach to sędziwi już ludzie, coraz słabsi o niklej iskierce życia.

Każdy pojedynczy powrót do ojczyzny to niewyobrażalna radość i szczęście. Żarliwe modlitwy pozostawały ostatnią nadzieją na przetrwanie tych trudnych lat. Gdy wagony odkryte już wracały transportem do Polski tam gdzie jechały kobiety i dziewczyny widniał napis Tyfus. Dla bezpieczeństwa, aby żołnierze NKWD kierujący się na Bernie nie dopuszczali się gwałtu na niewiastach.

Pomorskie oddziały Związków Sybiraków zrzesza blisko 1200 jego członków, z czego ponad 30% stanowi grupę potrzebującej stałej opieki. Najbardziej licznym kołem jest to gdyńskie, do którego należy aż 450 osób.

To oczyszczenie wymagało kolejnych lat na to, aby zacząć opowiadać co tak na prawdę działo się w ich życiu. Przecież na to też potrzeba całkiem sporo czasu. Tego typu literatura faktu jest potrzebna dla zachowania pamięci. Dopóki jeszcze żyją Sybiracy to jest to żywy pomnik historii.