JustPaste.it

Śladami edukacji Wojska Polskiego

Człowiek jest jedynym zwierzęciem,
które sprawia innym ból,
nie mając przy tym innego celu...

/ Arthur Schopenhauer /


Moment sowieckiej agresji na państwo polskie z dniem 17 września roku 1939, spowodował znaczne zamieszanie na światowej arenie polityki międzynarodowej. Był to przecież ni mniej, ni więcej, tylko faktyczny, choć nieformalny IV rozbiór państwa polskiego. Rozbiór, zatwierdzony jakoby zgodnie z literą prawa, pozostając konsekwencją tajnych punktów słynnego paktu Ribbentrop-Mołotow z dnia 23 sierpnia roku 1939. Rosjanie, zwykłym prawem (a może jednak bezprawiem?) silniejszego, znów zagarnęli, po przerwie kilkudziesięciu zaledwie lat w swoje „nowe” granice, około 5 – 5,5 miliona obywateli polskich tylko z terenu dotychczasowych tzw. „Kresów Wschodnich” (dla wyjaśnienia: w skład tych ziem wchodziła natenczas przecież: Galicja Wsch., Wołyń, Polesie, Grodzieńszczyzna z Nowogródczyzną oraz Wileńszczyzna – czyli tzw. Litwa Środkowa). Ponadto, w sowieckim „zaborze”, znalazło się również około 11,5 miliona obywateli o bardzo zróżnicowanej jednak narodowości, z pozostałej części przedwojennej Polski. Oprócz Polaków, głównie dominowała m.in.: ludność ukraińska, białoruska i żydowska. Wszyscy ci mieszkańcy pochodzili z obszaru niemalże około 50 % byłego terytorium kraju w ramach jego przedwojennych granic. Dokładnie, z terenu o powierzchni tylko... 195.046 km² (przy czym cały kraj w okresie przedwojennym to powierzchnia około 388.600 km²).
Z nastaniem roku 1940, agresor sowiecki, także za sprawą narzuconej przemocy, opanował terytorium tzw. „państw bałtyckich”: Litwy, Łotwy i Estonii. Wtedy pod jego „wzmożoną opieką” znalazło się kolejne około 300.000 Polaków, zamieszkujących ten obszar na długo jeszcze przed wybuchem światowego konfliktu wojny.
Niezależnie od zaistniałych sytuacji i faktów, zawsze należy mieć na uwadze, że oficjalna „rzetelna” sowiecka statystyka za ten właśnie okres, szacuje w przybliżeniu ówczesnych polskich „jeńców wojennych”, wartością około 181.000 osób. W tym tylko około 9.500 oficerów, choć dokładne ich wyliczenia wskazują nawet na wartość: 9.366 osób. Badania współczesne w tej materii dowodzą jednakże, kolejne celowe zafałszowanie sowieckie w tym zestawieniu. Faktyczna liczba polskich jeńców, sięgnęła za ten okres wartości w granicach: 230.000 – 250.000 osób, a w tym tylko około… 19.000 oficerów. Dokonując niestety wciąż tylko przybliżonej próby zsumowania całego problematycznego okresu, należy stwierdzić, iż na terenach sowieckich ponad wykazane już stany, należy doliczyć około 336.000 obywateli polskich. Wartość tę stworzyły osoby, które formalnie uciekły z terenów państwa polskiego przed postępującą okupacją faszystowską. Generalizując, z końcem roku 1940, według naszych ogólnie znów przybliżonych polskich szacunków, znalazło się na obszarze sowieckim około 7 milionów obywateli polskich, jak i Rosjan, ale już ze zdecydowanie polskim rodowodem.
Mało tego, sowieckie postanowienie Rady Najwyższej Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich (dalej: ZSRR), z dniem 29 listopada roku 1939, powołując się na własną, choć wcześniejszą ustawę z 11 sierpnia roku 1938 dotyczącą obywatelstwa, wszystkim „obcym” obywatelom na ziemi sowieckiej, obligatoryjnie przebywającym jakoby na ich terytorium od dnia 1 listopada roku 1939 i czasie późniejszym, nadawała automatycznie – „obywatelstwo sowieckie”. Ta zapobiegawcza i niewinna zdawałoby się decyzja, uwikłała na dobre wszystkich Polaków tego okresu, przebywających już wówczas na ziemi sowieckiej nie tylko przez długie lata wojny, ale i dużo późniejszego okresu powojennego. Tym bardziej, że w okresie lat 1940-1941, znaczna większość naszych rodaków legitymujących się polskim obywatelstwem, została najzwyczajniej „deportowana” w głąb państwa sowieckiego, a w szczególności, na tereny sowieckiego Dalekiego Wschodu, Kazachstanu, jak i obszarów sowieckiej Syberii, aż do skrajnie odległej linii brzegowej zasięgu Morza Ochockiego, Morza Beringa, jak i Morza Arktycznego. Nie sposób pominąć przy tym także faktu, iż wciąż niewiadoma dla nas do końca pozostaje chociażby szacunkowa, bądź tylko wielce przybliżona wartość liczbowa ilości tych osób. Także ciągle nieznana pozostaje bliżej liczba Polaków, którzy zostali przymuszeni w tym okresie (jako „obywatele i gorący patrioci”) do obowiązkowej służby wojskowej w szeregach sowieckiej Armii Czerwonej. Najprawdopodobniej, chodzi o mniej więcej około 250.000 osób, które już jako „nowi” obywatele sowieccy, zostało powołanych wbrew własnej woli w szeregi sowieckiego wojska.
Część obecnych interpretatorów historii, z za tak zwanej do niedawna zachodniej granicy, próbuje „ogarnąć” ten rozległy problem, oczywiście w oparciu o dostępne dokumenty zachodnie, jak i zeznania tych, którym „udało się mimo wszystko przeżyć i uciec z <sowieckiego piekła>”. Autorzy ci, dzielą proces sowieckiej deportacji Polaków nawet na cztery znaczące fazy:
• Pierwsza, to okres morderczych wprost mrozów lutego roku 1940. Miała ona jakoby objąć grupę około 220.000 osób cywilnych.
• Druga – dwa miesiące później, czyli w okresie kwietnia roku 1940. Miała objąć grupę około 320.000 osób.
• Trzecia, to okres najprawdopodobniej czerwca i lipca roku 1940. Obejmowała około 240.000 osób.
• Czwarta i ostatnia, miała miejsce w przededniu niemieckiej agresji w roku 1941. Zamknęła się liczbą szacowaną w przybliżeniu na około 200.000 osób.
W rzeczywistości bezwzględnej, do tej liczby, należy również doliczyć najprawdopodobniej około 250.000 Polaków, którzy z różnych względów, mieli wtedy właśnie „szansę” znaleźć się w sowieckich więzieniach, aresztach i innych miejscach czasowego zatrzymania bądź odosobnienia.
Idąc dalej tropem tych badań, zwykło się przyjmować, że w połowie roku 1941 na terenach sowieckich, najprawdopodobniej znalazło się najmniej około 987.000 obywateli polskich. Nie wliczając w tę wartość ludności polskiej sprzed roku 1939 i około 150.000 – 200.000 Polaków przymuszonych do służby w sowieckiej armii. Ponadto również doliczyć koniecznie należy, około 100.000 Polaków wywiezionych w głąb sowieckiego imperium, wynikiem działań wojennych agresji niemiecko-sowieckiej. Szacunek autorstwa Poboga-Malinowskiego, dolicza do tej wartości sumaryczną liczbę zamordowanych Polaków, już wtedy wynikiem tortur i okrucieństwa sowieckich śledczych, masowych rozstrzeliwań (chociażby tylko za cień podejrzenia udziału w „wojnie polsko-bolszewickiej” roku 1920, jako akt zemsty za sowiecką klęskę), nieludzkich warunków głodu, zmarłych z wycieńczenia pracą i przydługimi warunkami deportacji. Sumę tę zamyka wartość ogólna na poziomie 900.000 – 1.000.000 Polaków. Do końca chyba otwarta wciąż więc pozostaje kwestia... ilu tak naprawdę polskich obywateli znalazło się za cały ten okres w sowieckich łańcuchach niewoli i uzależnienia? Niestety, sowieckie archiwa, mimo sporego upływu czasu – około 100 lat, wciąż uparcie nie są skłonne udostępnić tych danych, a ostatnio nawet opublikowały informację, jakoby możliwości odtajnienia tajnych archiwów – łącznie ze zbrodniami NKWD, może najwcześniej nastąpić dopiero w latach około 2045-2050 rok…

Fakt zgody Stalina, na formowanie Armii Polskiej pod rozkazami Władysława Andersa z dniem 30 lipca roku 1941, przynajmniej chwilowo, miał jako podstawowe zadanie, rozładowywać napięcie problemu dotyczącego losów polskich, na rozległym terytorium sowieckim. Tym bardziej, że sowieckie pozwolenie zezwalało na rekrutację w szeregi tworzonej armii jedynie około 140.000 Polaków. Problem zyskał status „trudnego” i skomplikował się jeszcze bardziej, kiedy z dniem 16 stycznia roku 1943, Sowieci oficjalnie wycofali część swoich uzgodnień wobec Polaków. Jak wiadomo, była to całkowicie świadoma konsekwencja, iż polskie władze emigracyjne, odważyły się wówczas wyraźnie i otwarcie wystąpić przeciwko suwerenności sowieckiej nad obszarem terytorialnym państwa polskiego, włączonego w skład sowieckiego państwa w roku 1939. Ta skrajna decyzja, była również zapewne jedną z koronnych, która doprowadziła do znacznego już przyspieszenia, a nawet wymuszenia i rychłego opuszczenia obszaru ZSRR przez prawie-że gotową już wtedy „do użycia” bojowego tzw. Armię Andersa do Iranu.
Kolejna po niej decyzja sowiecka, wydana z dniem 8 maja roku 1943, otworzyła już czysto pro-sowiecką „kartę podległości” (a może: „niepodległości”) polskiej, w postaci zgody na tworzenie Polskiej Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, czyli faktycznie budowę tzw. Armii Berlinga. Tej samej, która znacznie później stworzyła najprawdziwszy, bo rzeczywisty fundament dla sterowanego „od zawsze” według sowieckich wzorców, tzw. Ludowego Wojska Polskiego (nazwa znacznie późniejsza)
Przyszłe, już bardzo pro-sowieckie kadry tego wojska, dobierano oczywiście i wybitnie pod ścisłe dyktando sowieckiego „brata”. Mimo, że w szeregach tejże armii, mogły znaleźć się nawet grupy mężczyzn wiekowo dojrzałych, to również i bardzo młodych, by nie powiedzieć nawet trochę przewrotnie – starszych dzieci. Mało tego, czerpiąc wzorce z sowieckiego poczucia głębokiego patriotyzmu, a więc i zrozumienia dla tej, jak to szumnie nazywano „wojny ojczyźnianej”, w szeregach tworzonego polskiego wojska znalazły się ponadto całkiem młode kobiety, by nie powiedzieć – dziewczęta, a nawet mężatki, „porzucone” wynikiem niewoli, bądź jeszcze nieświadome wdowy (po dopiero co skrytobójczo rozstrzelanych mężach). Kolejna rekrutacja, pozostawiała „otwarte” kryteria dla wszystkich chętnych obywateli polskich do tej służby. Stanowiła bezsprzecznie również na pewno, jeden z rodzajów naturalnej formy prawdziwej masowej ucieczki, przed codzienną sowiecką rzeczywistością wcześniejszego obozowego zesłania. Formalną drogę ucieczki przed codzienną ciężką pracą w bardzo surowych warunkach klimatycznych, przy głodowych racjach żywnościowych i skrajnym zwierzęcym traktowaniu z notorycznym poniżaniem i biciem fizycznym włącznie. Dobór w szeregi tworzonego polskiego wojska, przebiegał według ustalonych kryteriów i wytycznych na prawach ściśle kontrolowanych przez nadzór sowiecki i ich wszędobylskie i zawsze usłużne służby specjalne:
• Polacy wysiedlani z ziem wschodnich, których deportowano na ziemie sowieckie
• Polacy wcieleni do Armii Czerwonej w latach 1940-1941, szczególnie do batalionów budowlanych i tzw. czynnych kolumn pracy (szczególnie w obliczu domniemanej agresji niemieckiej)
• Polacy w służbie Armii Czerwonej w latach 1940-1941 z terenów Kresów II RP, którzy nie zostali przeniesieni do batalionów roboczych po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej,
• Polacy – mieszkańcy Kresów Wschodnich II RP, uchodźcy, ewakuowani i uciekinierzy z centralnych ziem polskich lat 1939-1941
• Polacy zwolnieni amnestią sowiecką z roku 1941 z licznych obozów i więzień na terenie całego obszaru sowieckiego
• Polacy i mieszkańcy ZSRR polskiego pochodzenia – głównie oficerowie i podoficerowie frontowi z okresu I wojny światowej
• Oficerowie i podoficerowie sowieccy delegowani do szeregów tworzonego Wojska Polskiego
• Polacy jako byli jeńcy niemieccy z obszarów Pomorza, Wielkopolski, Śląska, którzy zostali przymuszeni do służby w szeregach niemieckiego Wehrmachtu.

Wciąż dużym i bardzo ważnym powodem wstępowania w szeregi „jednego” bądź „drugiego” Wojska Polskiego, był z całą pewnością nawarstwiający się przez lata (o ile nie przez wieki – od I rozbioru państwa polskiego w roku 1772 przecież) tzw. „syndrom rosyjski”. Uraz, który swój początek czerpał jeszcze z płaszczyzny społecznych stosunków polsko-rosyjskich czasów imperialnych Rosji carskiej. Te zaszłości i wydarzenia na pewno wzmacniał fakt zwielokrotnienia okrutnej, bo jawnej zdrady sowieckiej napaści na państwo polskie z początkiem II wojny światowej roku 1939. Generalnie, Polakowi bliżej było zawsze do drogi z pogranicza śmierci (żołnierz „od zawsze” był, jest i będzie odwiecznym symbolem „posłańca śmierci”), niż dalej czuć napastliwe jarzmo sowieckiego zwierzchnictwa i ciężar obozowej zależności ze skrajnym upodleniem człowieka każdego dnia. Tym bardziej, że zarówno „Armia Andersa”, jak i „Armia Berlinga” stanowiły naprawdę bardzo zróżnicowany tygiel nie tylko społeczny i narodowościowy, ale również przekonań politycznych, sposobu postrzegania „wroga”, a wreszcie nawet sposobu prowadzenia z nim walki. Ten już sam w sobie zawiły problem, uzupełniały w pełni opory doznanych dramatów osobistych, zafałszowania głoszonej ideologii i propagandy, brak należytego szacunku, jak i bezwzględnej pielęgnacji narodowych tradycji, oraz niczym niezatartej, a wciąż żywej i na wskroś obecnej, jaskrawej i jakże różnie innej polskiej obyczajowości.
Obecnie wiadomo, że do „Armii Andersa” udało się „wyrwać” z różnych obozów i więzień oraz innych miejsc śmiertelnego nawet odosobnienia, tylko... 4.033 oficerów sprawdzonej kadry okresu międzywojennego. Natomiast dla budowy sił późniejszego „ludowego” Wojska Polskiego – głównie w oparciu o „Armię Berlinga”, uwarunkowania powyższe zezwoliły na opracowanie dość specyficznego doboru kadr dowódczych mniejszych i pomniejszych szczebli, dalej bazując na szeregach międzywojennej polskiej kadry wojskowej:
a) byli oficerowie zawodowi – do 60 roku życia
b) byli oficerowie rezerwy – do 50 roku życia
c) byli podoficerowie zawodowi i rezerwy piechoty oraz kawalerii – do 40 roku życia
d) byli podoficerowie zawodowi lotnictwa, artylerii, wojsk pancernych, wojsk inżynieryjnych, marynarki wojennej – do 45 roku życia
e) byli podoficerowie rezerwy wymienionych rodzajów sił zbrojnych – do 35 roku życia.
Wciąż przy tym nie można zapomnieć, iż nie do końca wyjaśnionym zamysłem Stalina, pozostało celowe „wyciągnięcie” z tzw. „zespołu obozów katyńskich” (Kozielsk, Starobielsk i Ostaszków), jeszcze przed ich masowym wymordowaniem, około… 400 osób kadry oficerskiej – dlaczego, w jakim bliżej nie znanym celu???! Kadry, spośród której, część mogła zaistnieć w szeregach obu późniejszych armii, ale przede wszystkim na pewno w „Armii Berlinga”.
Bez wątpienia, wyszkolenie n o w e j kadry dla tworzonego od podstaw polskiego wojska, stanowiło problem więcej niż trudny. Zasadniczą płaszczyzną sporną, była znienawidzona przez wieki, zarówno dla strony sowieckiej jak i polskiej, skrajnie obca bariera językowa. Kolejnym, arcy-trudnym problemem do pokonania, było normalne pojmowanie tzw. „czynnika klasowego” i politycznych przekonań. Jeszcze dalszym – różnice w poziomie klasyfikowania wykształcenia. Szkolnictwo sowieckie opierało się na tzw. 10 –latce. Polskie: na 4 lub 7 klasach podstawówki, a następnie gimnazjum (mała matura). Dalej liceum – dopiero zapewniało tzw. wykształcenie zaledwie średnie (duża matura).
Sam język wykładowy, stosowany przez kadrę sowiecką, stanowił dodatkowy trudny do zrozumienia element tej niezwykłej „składanki” przyszłych sojuszników. Do tego dochodziło całkiem różne pojmowanie strategii i działań operacyjnych (taktycznych), stosowanych na ówczesnym polu walki. Kolejnym, nie bez znaczenia był również fakt, stosowania nasycenia ówczesnego pola walki powszechnie stosowaną już w miarę nowoczesną bronią i sprzętem, z którym w większości żołnierz polski nie miał do tej pory najmniejszego kontaktu (polski żołnierz uczestniczący w Kampanii Wrześniowej 1939 roku, w miażdżącej większości posiadał przecież do dyspozycji uzbrojenie i wyposażenie militarne pamiętające czasy I wojny światowej, bądź jeszcze starsze).
W końcu jednym z największych ewenementów, wciąż pozostawał nijak trafiający do zrozumienia najprostszego w świecie (czy tylko w tym systemie?!), najprawdziwszy „awans społeczny”. Był tak przytłaczająco różny i ogromny, łącznie z wykształceniem, że aż trudny do zrozumienia i przyjęcia „od razu” zarówno przez prosty lud, jak i przedwojenną inteligencję. Otóż tutaj, mogły osiągnąć wiele i bardzo wiele, szeroko rozumiane rzesze najniższych warstw społecznych. Te same, które do tego momentu spychane były przez całe wieki na dosłowny margines inteligencji i wykształcenia, nie mówiąc już o posiadaniu. Otóż dysonans tych zmian brał swój początek w puencie: robotnicy i chłopi, legitymujący się najczęściej umiejętnością czytania lub pisania, bez posiadania świadectwa szkolnego, bądź zaledwie z kilkoma klasami szkoły powszechnej, która dla nich wciąż nie była jednak taka powszechna, mogli teraz sięgnąć bardzo, bardzo wysoko – do stopni oficerskich, dowódczych i kierowniczych włącznie. Stąd ten fenomen bezkresnego „oczarowania”, a nawet swoistego „zauroczenia” Sowietami, jak i prezentowanym przez nich systemem. Nawet mimo jego totalitarnych zapędów i bezwzględnej krwawej walki z najmniejszą chociażby opozycją, trwającą w stosunku do tysięcy osób przez kolejne dziesięciolecia. Ten fakt czynił naprawdę niepowstrzymany wyłom nie tylko w świadomości, ale nade wszystko w psychice całkiem przeciętnego Polaka. Ten nawet chwilami prostacki sposób pojmowania rzeczy, doprowadził już od samego początku – wraz z tworzeniem armii polskiej, do tworzenia i wdrażania własnego polskiego szkolnictwa wojskowego. Początkowo, by posiadać swoich własnych, polskich dowódców, szkolnictwo takie organizowano na terenach czysto sowieckich, a następnie, od chwili wyzwalania ziem polskich, odwzorowywano te miejsca na naszym, rodzimym już gruncie.
Okres zmagań wojennych, jak i bezpośrednie ich zakończenie, przez pewien czas tworzyło również okazję do kontynuowania nauki przez Polaków na specjalistycznych uczelniach wojskowych państwa sowieckiego. Chcąc mieć chociażby szacunkowe wyobrażenie na ówczesną polską rzeczywistość strategii wojskowej, należy uwzględniać przy tym fakt, że przyszli specjaliści polscy, swoją wiedzę teoretyczną, jak i praktyczną, wynosili między innymi z:
a) Lotnictwo
Do końca lipca roku 1946 zdołano wyszkolić łącznie 254 polskich oficerów (w tym nawet 30 nawigatorów) w m.in.:
- Wojskowa Szkoła Lotnicza w Krasnym Kucie (lotnictwo myśliwskie)
- Wojskowa Szkoła Lotnicza w Czkałowie (lotnictwo szturmowe)
- 2 Wojskowa Szkoła Lotnicza pilotów i nawigatorów w Czkałowie
- Wojskowa Szkoła Lotnicza w Engelsie (lotnictwo bombowe)
- Wojskowa Szkoła Lotnicza w Jegoriewsku
b) Broń Pancerna:
W latach wojny aż do jej zakończenia zdołano wyszkolić 367 oficerów polskich w m.in.:
- Puszkińska Szkoła Czołgów w Rybińsku
- Saratowska Szkoła Czołgów w Saratowie
- Gorkowska Szkoła Czołgów w Wietłudze
- Wyższa Szkoła Oficerska Broni Pancernej
- Leningradzka Wyższa Szkoła Oficerska Broni Pancernej w Magnitogorsku
- Akademia Broni Pancernej w Moskwie
c) Artyleria:
Do końca października roku 1944 zdołano wyszkolić 375 oficerów polskich w m.in.:
- Leningradzka Szkoła w Kostromie
- Oficerska Szkoła Artyleryjsko-Techniczna w Tambowie
- Oficerska Szkoła Artylerii Przeciwlotniczej mieście Gorki
- Wyższa Szkoła Oficerska Artylerii w Czkałowie
- Leningradzka Wyższa Szkoła Artylerii
d) Inne:
Za okres tworzenia „ludowego” Wojska Polskiego od roku 1943 do zakończenia wojny, wyszkolono 540 polskich oficerów w m.in.:
- Oficerska Szkoła Samochodowo-Motocyklowa im. Ordżonikidze w Riazaniu
- Szkoła Specjalna w Kujbyszewie (służba kontrwywiadu)
- Wyższa Oficerska Szkoła Techniczna w Kostromie
- Muromska Oficerska Szkoła Łączności w Muromiu
- Moskiewska Szkoła Inżynieryjna w Bolszewie
- Akademia im. Frunzego w Moskwie
- Kursy Doskonalenia Oficerów Piechoty „Wystrieł” w Sołniecznogorsku
- Wyższa Oficerska Szkoła Inżynieryjna w Moskwie
- Kurs Oficerów-płatników przy Wydziale Finansów Charkowskiego Okręgu Wojskowego.

Wiadomym także pozostaje, iż jeszcze przed formalną budową 1 Dywizji Piechoty przyszłego ludowego WP, generał major – Jurij Żukow zapewnił stronę polską, a konkretnie Związek Patriotów Polskich – głównego inicjatora i organizatora tej właśnie siły militarnej, że zgodnie z wytycznymi batiuszki (ojczulka) Józefa Stalina, sowiecka pomoc będzie polegała głównie na skierowaniu do tego „oddziału”, sowieckich oficerów na poszczególne szczeble dowodzenia. Oczywiście oficerów pochodzenia w miarę polskiego, z przynajmniej częściową znajomością specyficznego („szeleszczącego”) języka polskiego. Potwierdzeniem tych słów, było skierowanie już z dniem 16 maja roku 1943 w miejsce tworzenia dywizji – do Sielc n/Oką, pierwszych 6 oficerów sowieckich. Generalnie, 65 % z nich faktycznie miało „jakoby” pochodzenie polskie. Do czasu pełnego sformowania polskiej dywizji, przybyło na jej etatach łącznie 607 oficerów sowieckich (mieli wówczas prawo, a nawet obowiązek, noszenia polskich mundurów). Ich przydział etatowy wyglądał następująco: piechota: 190 oficerów; broń pancerna: 75 oficerów; artyleria: 97 oficerów; lotnictwo: 28 oficerów; łączność: 47 oficerów; saperzy: 42 oficerów; chemicy: 10 oficerów; służba samochodowa: 23 oficerów; służba uzbrojenia: 23 oficerów; służba zdrowia: 17 oficerów; służba weterynaryjna: 3 oficerów; służba sprawiedliwości: 4 oficerów; kwatermistrzostwo: 48 oficerów. Łącznie w tej grupie, około 70 % - dokładnie 429 z nich, posiadało stopień: „chorąży”, „podporucznik” lub „porucznik” i pełnili już funkcje od dowódcy plutonu wyżej.
Generalnie, na dzień 15 marca 1945 roku w szeregach Wojska Polskiego znajdowało się już tylko... 15.492 oficerów sowieckich. Najwięcej umieszczono ich w artylerii – 76,7 % (3.705 osób). Następnie w lotnictwie – 97,3 % (2.809 osób), a dopiero w następnej kolejności w „królowej wojsk” – piechocie, gdzie było ich: 24,1 % (1.475 osób). W dalszej kolejności na pewno przytłaczała swoją ilością służba zdrowia: 50,2 % (1.268 osób), oraz kwatermistrzostwo: 54,1 % (1.100 osób). W niektórych służbach, stanowili dość długo jeszcze zdecydowaną większość, m.in.: 84,0 % w służbie materiałów pędnych i smarów (105 osób); 82,2 % w służbie drogowej (302 osoby); 81,0 w wojskach chemicznych (309 osób); 80,7 % w służbie technicznego zaopatrzenia (631 osób).
Stan ten jednak, prezentowany przez różnych badaczy problemu, wciąż ulegał zmianom i miał jakoby inny „stan wyjściowy”. Z dniem 4 kwietnia 1945 roku na ogólną liczbę kadry oficerskiej w 1 Armii WP – 10.500 osób, Sowieci stanowili jakoby już tylko: 4.008 osób (38.7 %). Natomiast w 2 Armii WP na stan ogólny kadry oficerów – 9.771, Sowietów było tylko... 5.337 osób (56,6 %). Z kolei według szacunków T.Gęski i Z.Hofmana, najbardziej wiarygodne dane stanowi zestawienie na dzień 9 maja roku 1945, gdzie sowieccy oficerowie w szeregach Wojska Polskiego stanowili zaledwie... 18.996 osób. Przy czym w tej wartości było, tylko... 36 generałów, zajmujących dokładnie wszystkie kluczowe stanowiska ówczesnej polskiej siły militarnej.
Reasumując, wszystkich Sowietów kierowanych na szczeble dowodzenia w szeregi Wojska Polskiego, należy postrzegać na kilku zasadniczych płaszczyznach: przygotowania zawodowego, oraz ideologicznego. W kategorii pierwszej, rozsegregować ich można z kolei na:
- oficerów służby zawodowej Armii Czerwonej, wywodzących się nierzadko jeszcze z rodowodem armii carskiej, ale sprawdzonych na froncie wojny ojczyźnianej, jako gorących zwolenników bohaterskiego bolszewizmu
- oficerów rezerwy Armii Czerwonej, powołanych w szeregi wojska w momencie hitlerowskiej napaści na państwo sowieckie
- młodą, dopiero-co wyszkoloną kadrę wojennych uczelni wojskowych, jak i kursów oficerskich.
Na pewno, zdecydowaną większość wśród tych wszystkich grup, stanowiły osoby legitymujące się rodowodem obszarów Białorusi, jak i zachodniej Ukrainy. Mając na względzie kategorię drugą, problem zostaje dużo, dużo trudniejszy. Na pewno dogłębnie powinni się zająć nim kiedyś psycholodzy, politolodzy i socjolodzy, a może nawet i pedagodzy wojskowości. Upraszczając, można go znów jednak podzielić na trzy pomniejsze, choć zasadnicze nurty:
- pierwszy,
charyzmatyczni oficerowie sowieccy, którzy w szeregach WP budowali nie tylko podstawy niezbędnej wiedzy rzemiosła wojskowego, łamiąc przy tym wszelkie pojawiające się bariery wyszkolenia, wychowania, szacunku i godności, z obcym i trudnym językiem polskim włącznie
- drugi
to jakoby „niewolnicy” w służbie WP, przymuszeni sytuacją i rozkazami wyższych i najwyższych przełożonych, a w sumie negatywnie, a nawet wręcz wrogo nastawionych do Polaków i wszystkiego co polskie (z późniejszym marszałkiem WP Konstantym Rokossowskim włącznie – część historyków do takiej kategorii go właśnie zalicza)
- trzeci
stanowili z kolei „przekonani do socjalizmu” Polacy, kierowani z różnych sowieckich armii, obawiający się jednakże braku społecznej akceptacji, w chwili całkowitego wyzwolenia i zakończenia wojennych działań zbrojnych.
Polskie natomiast „zaplecze” kształcenia własnej kadry dowódczej, miało szansę zaistnieć faktycznie dopiero od roku 1944. Przy czym od razu zakładano, że do 1 grudnia 1944 zostanie wykształconych 3.211 oficerów, z czego 160 trafi jako przyszli nauczyciele-wykładowcy do procesu dalszego nauczania i kształcenia. Ramowy projekt rozbudowy WP natomiast przewidywał, że w roku 1945 zdołamy łącznie wykształcić nawet już: 36.755 własnych, polskich oficerów.
W Riazaniu od marca roku 1944, funkcjonowała – Centralna Szkoła Podchorążych. W miarę wyzwalania ziem polskich, w miejsce tej „jednostki szkolącej” stworzono: Kursy Chorążych 1 Armii WP w Mińsku Mazowieckim (trwały 2 i 4 miesięczne). Z kolei w myśl rozkazu Naczelnego Dowódcy WP Nr 8/5 z 20.08.1944, w Kąkolewnicy (między Miedzyrzeczem Podlaskim, a Radzyniem Podlaskim, woj. Lublin) sformowano Kursy Chorążych dla 2 AWP. Z kolei w myśl rozkazu Naczelnego Dowódcy WP Nr 31 z dnia 20 września 1944 roku, sformowano także – Frontową Szkołę Oficerów Piechoty, dyslokując ją od razu w „ludowej” stolicy wyzwalanego i już określonego charakterem państwa polskiego – w Lublinie. Miała posiadać stan etatowy – 800 podchorążych. Jednakże zgodnie z rozkazem Naczelnego Dowódcy WP Nr 56, stany te na dzień 25 października 1944 roku miały osiągnąć nawet – 2.000 podchorążych.
Najprawdopodobniej dojrzała wówczas również decyzja, a właściwie zamiar, tworzenia 3 Armii WP. Konsekwencję tejże armii, miało stanowić oczywiście wyszkolenie własnej kadry oficerskiej. Realizując ten zamiar, powstały Kursy Chorążych 3 Armii WP w Tomaszowie Lubelskim. Następnie przeniesiono je do miejscowości – Szóstka, w rejonie Kąkolewnicy. Stan szkolonych na te potrzeby, ustalono na wartość 800 podchorążych. Zamiar wkrótce jednakże przepadł w toku decyzji personalnych oraz odstąpienia od tworzenia 3 AWP, przekazując ustalone Kursy Chorążych dla 2 AWP.
W myśl rozkazu Naczelnego Dowódcy WP Nr 131 z dnia 2 grudnia roku 1944, porządkowano system ówczesnego szkolnictwa wojskowego. Od tej chwili kończyła swoją działalność – Centralna Szkoła Podchorążych – jako uczelnia dla wszystkich rodzajów broni i służb. Przemianowano ją na: Oficerską Szkołę Piechoty Nr 1 (dalej: OSP). Miała również zwiększyć stany szkolonych do 3.000 i wkrótce miała być także dyslokowana w kraju. Natomiast istniejąca do tej pory – Frontowa Szkoła Oficerów Piechoty, zyskała przemianowanie na: OSP Nr 2. Istniejące Kursy Chorążych, przemianowano na – Szkoły Oficerskie 1 oraz 2 AWP. W ten sposób, z końcem roku 1944, dla piechoty funkcjonowało 5 szkół oficerskich, zdolnych wykształcić około 6.400 oficerów (w tym około 400 polityczno-wychowawczych; tym bardziej, iż tylko w okresie przełamania Wału Pomorskiego, trudność prowadzonych działań z fanatycznymi niekiedy faszystowskimi obrońcami: 1 lutego-7 marca 1945 r.1 AWP straciła na tym „odcinku” 359 oficerów). Okres postępującego wyzwalania ziem polskich powodował, przenoszenie szkół na rodzime ziemie polskie. Stąd OSP – 1 planowano przenieść do Przemyśla, ale ostatecznie ulokowano ją w Krakowie.
Od sierpnia roku 1944 zaistniała też Szkoła Oficerów Polityczno – Wychowawczych na terenie Boguni, jak również tego typu podchorążych kształcono też przy: Kursach Chorążych Armii w Łucku. Z początkiem września 1944 roku, na podstawie rozkazu Nr 52 Naczelnego Dowódcy WP z 16 października, zmieniono jej nazwę na – Centralną Szkołę Oficerów Polityczno-Wychowawczych. Przy czym dla 1 AWP ulokowano ją w Rembertowie w okolicach Warszawy, a dla 2 AWP – w Kąkolewnicy. Około początku marca roku 1945, tę z Rembertowa przeniesiono do Bydgoszczy, natomiast tę drugą z końcem marca – do Łodzi, by generalnie połączyć obie i usytuować je w Łodzi. Niestety, zapotrzebowanie na tę właśnie kadrę było w tym okresie bardziej niż większe..
Około 15 października 1944 roku, otworzyła również swoje podwoje: Oficerska Szkoła Artylerii (OSA-1), dając tym samym początek szkolnictwu rodzajów broni i służb technicznych. Druga OSA zaistniała w Toruniu już w lutym roku 1945. Aby wspomóc te działania, dodatkowo zorganizowano jeszcze w październiku roku 1944 – Kursy Chorążych Artylerii we Włodawie. Dopiero jednak z dniem 19 października tegoż roku, zdecydowano również o otwarciu szkół oficerskich w specjalności: czołgi, łączność, saperzy. W ten oto sposób opierając się o zręby kadrowo-sprzętowe 10 sowieckiej Brygady Pancernej, 10 listopada 1944 roku powstała w Chełmie – Oficerska Szkoła Broni Pancernej. Z kolei do dnia 15 listopada roku 1944 na płaszczyźnie 67 zapasowego batalionu łączności, Szkoły Radiowej Sztabu Partyzanckiego, oraz pododdziału z Centralnej Szkoły Podchorążych, zbudowano – Oficerską Szkołę Łączności w Zamościu. Także 15 listopada 1944 roku, opierając się o zaplecze Miczurińskiej Szkoły Saperskiej, oraz pododdział Centralnej Szkoły Podchorążych, mogła powstać – Oficerska Szkoła Saperów w Przemyślu.
Stosunkowo późno, ponieważ dopiero od 31 października roku 1944 mogła również zaistnieć w Zamościu nasza rodzima – Wojskowa Szkoła Lotnicza WP, która funkcjonowała do końca działań wojennych. Uległa reorganizacji w oparciu o rozkaz Naczelnego Dowódcy Nr 86 dopiero z dniem 13 kwietnia1945 roku, dając początek dwóm szkołom: Wojskowej Szkole Pilotów w Dęblinie, oraz Wojskowej Technicznej Szkole Lotniczej w Zamościu.
Niezależnie od już działających i szkolących placówek wojskowej edukacji, z dniem 2 grudnia 1944 roku rozpoczęła także działalność – Oficerska Szkoła Intendentury w Lublinie. Dopiero jednak z dniem 31 stycznia roku 1945, włączono do niej: Kursy Oficerów Finansowych, oraz specjalności administracyjno-gospodarcze.
Do innych, ciekawych natenczas inicjatyw edukacyjnych należało w tym czasie również uruchomienie z dniem 20 listopada 1944 roku w Lublinie – Szkoły Oficerów Poborowych, działających przy Rejonowej Komendzie Uzupełnień w mieście Lublin. W styczniu roku 1945, przy Głównym Zarządzie Informacji WP, zorganizowano kursy oficerskie, szkolące kadrę dla potrzeb już własnego kontrwywiadu. Natomiast jeszcze w październiku roku 1944 zaistniał – Kurs Oficerów Szyfrowych.
Faktycznie na dzień 1 maja 1945 roku, z pominięciem kursów i szkół oficerskich armii, Wojsko Polskie posiadało na swoim stanie 12 stacjonarnych szkół oficerskich mogących jednorazowo promować nawet 14.575 podchorążych, co stanowiło już wcale znaczne osiągnięcie.
Kadrę dydaktyczną w tych placówkach, stanowili w przeważającej większości oficerowie sowieccy i tylko bardzo, bardzo rzadko – Polacy. Z kolei kandydaci na oficerów, chociażby z zestawienia ogólnego charakterystyki podchorążych za rok 1944, legitymowali się generalnie pochodzeniem robotniczo-chłopskim z wykształceniem:



Stan
ogólny

Wyższe

Średnie

Niepełne średnie

Podstawowe
Niepełne podstawowe
Ofic. Szkoł Polit-Wych 725 10 44 362 225 44
Ofic. Szkoł. Piechoty 2004 169 1674 161
Ofic. Szkoł. Broni Panc. 1548 31 247 523 465 282
Ofic. Szkoł. Saperów 1059 9 0 367 683 0
RAZEM 5.336 2.926
Źródło: Grzelak C., Wojenna edukacja 1943-1945, Warszawa 2004, s. 146.

Programy tej doniosłej, bo oficerskiej edukacji, budowano oczywiście na kanwie programów sowieckiego brata. Modyfikowano je i poprawiano do polskich warunków i rzeczywistości, wyciągając z nich zawsze optymalne treści, metody i formy ćwiczeń jako naczelną i podstawową zasadę. I tak:
a) piechota
Edukowano w dwóch cyklach. Początkowo w 6 miesięcznym oraz 4 miesięcznym. Po zmodyfikowaniu warunków i możliwości wojennych, ustalono cykl szkolenia na: 1,5 miesięczny, 3 miesięczny oraz 6 miesięczny. Ostatecznie, po kolejnej weryfikacji ustalono czas szkolenia na: 3 miesięczny oraz 2 miesięczny. Przy czym dłuższy, obejmował 744 godziny, a krótszy – 484 godziny szkolenia. W obu przypadkach łącznie z egzaminami końcowymi. Podstawą był harmonogram dzienny: 10 godzin szkolenia + 2 godziny nauki własnej (w soboty: 8+2), oraz 20 minutowe szkolenie fizyczne i 20 minutowe czyszczenie broni każdego dnia. W święta planowano dni wolne od zajęć. Podstawy szkolenia opierano na szkoleniu praktycznym w polu przy każdej pogodzie i w każdej porze dnia. Około 30 % wszystkich zajęć planowano w porze nocnej. Generalnie stosowano „od zawsze” zasadę Ostrowskiego: „więcej potu na ćwiczeniach, mniej krwi w boju”, powtarzając zasadnicze czynności do perfekcyjnego ich opanowania. Nacisk główny szkolenia kładziono na bezwzględne i ślepe niemalże posłuszeństwo, dzieląc je między szkolenie taktyczne i strzeleckie. Dość szybko jednakże komendanci postulowali wydłużenie szkolenia do 5-6 miesięcy, motywując, iż tak krótki czas nie zezwala na pełne wyszkolenie i przygotowanie do zadań operacyjnych oficera. Cykl szkolenia obejmował zajęcia 2 miesięczne dla zaawansowanych (dla tych, którzy już mieli chociaż jakiekolwiek pojęcie o „polu walki” i warunkach w tych okolicznościach, oraz 3 miesięczne dla zupełnych nowicjuszy w tej dziedzinie).
b) polityczno-wychowawcze
Puentą szkolenia była problematyka historii Polski, zagadnień polityki międzynarodowej, zagadnienia społeczno-polityczne, wybrane zagadnienia okresu polskiego 20-lecia międzywojennego i oczywiście niepodważalne zagadnienia z płaszczyzny sowieckiego bohaterstwa, acz polsko-sowieckiego braterstwa broni. Szkolenie zakładało czas trwania 3,5 miesiąca, czyli: 777 godzin programowych. W tym: 280 – zajęcia polityczno-wychowawcze; 240 godzin – zajęcia taktyczno-strzeleckie. Ponadto 10 minut zajęć fizycznych i 20 minut czyszczenia broni każdego dnia. Czas przygotowania i egzaminów końcowych zamykał się w 90 godzinach. Kluczowe przygotowanie sprowadzało się do umiejętności: kierowania pracą polit.-wychowawczą na szczeblu kompanii; wychowywanie podwładnych „w duchu demokracji i jedności z narodem w jego dążeniu do reformy, postępu i wielkości”; posługiwanie się bronią; w razie utraty dowódcy – zastąpienie go. Programy szkolenia przewidywały okres 1,5 do 2 miesięcy, chociaż zdarzały się szkolenia tylko 2 tygodniowe, a nawet 6 dniowe dla osób dobrze zaznajomionych z demagogią partyjną oraz właściwie rozumiejącymi ideologię haseł i frazesów partyjnych jedynej słusznej partii robotniczej w postaci PPR (Polska Partia Robotnicza), która od momentu swojego powstania już uzurpowała sobie prawo do tej jedynej, właściwej i najbardziej sprawiedliwej w całym narodzie z powodu wywodzenia się z mas robotniczo-żołniersko-chłopskich.
c) kształcenie oficerów rodzajów broni
• Oficerska Szkoła Broni Pancernej obejmowała cykl 4 miesięczny w pionie dowodzenia technicznego, 4 miesięczny jako dowódcy plutonu samochodów i motocykli, oraz 6 miesięcy jako dowódcy czołgu, dział samobieżnych i plutonu czołgów. Przy czym szkolenie na ostatniej „specjalności trwało 2048 godzin. Generalnie obejmowała zagadnienia szkoleń dotyczących: taktyki artyleryjskiej, instrukcji strzelania, sprzęt artyleryjski, oraz topografię.
• Oficerskie Szkoły Saperów kształciły w cyklu 4 oraz 8 miesięcznym. W programie stawiano na zagadnienia: minerstwo, fortyfikacje, przeprawy, mosty wojskowe, inżynieryjne zabezpieczenie pola walki, minowanie, rozminowywanie, schrony bojowe i stanowiska dowodzenia, maskowanie jak również umiejętność dowodzenia plutonem i kompanią specjalistyczną.
• Oficerska Szkoła Łączności szkoliła w cyklu 4 miesięcznym. Zajęcia obejmowały zagadnienia: służba łączności, telefonia, telegrafia, radiotechnika, służba stacyjno-eksploatacyjna.
• Oficerska Szkoła Lotnicza WP kształciła personel latający (18 miesięcy zajęć, z tego 6 miesięcy na samolotach szkolno-treningowych a 1 rok na maszynach bojowych), oraz techniczny. Szkolno przeważnie nawigatorów i mechaników (6 miesięczne). program szkolenia obejmował głównie: teoria lotu, nawigacja, motory lotnicze, broń, strzelanie oraz łączność lotnicza.
d) kwatermistrzostwo
Przyjęto cykl 2 i 3 miesięczny szkolenia. oprócz szkolenia ogólnowojskowego (musztra, strzeleckie, topografia, szkolenie taktyczne), dochodziło szkolenie specjalistyczne: zaopatrzenie żywnościowe, służba mundurowa, sprawy finansowe, służba taborowo-gospodarcza, sprawy biurowości wojskowej (administracja). Po zakończeniu działań wojennych dokonano modernizacji programowej dodając m.in.: towaroznawstwo żywnościowe, tekstylne i skórzane oraz buchalteria i arytmetyka handlowa.

Zestawiając całość opracowywanej problematyki, należy stwierdzić, iż absolwenci prowadzonego szkolenia w WP w trakcie działań wojennych, stanowili około 45 % kadry oficerskiej ówczesnego WP. Przy czym dodatkowo około 5 % kadry dowódczej, to wychowankowie szkół rdzennie sowieckiej Armii Czerwonej. Łącznie dałoby to wartość około 20.000 oficerów, czyli udział znaczny. Niestety, najprawdopodobniej około 60 % tej kadry, według powojennego szacunku, poległo na placach boju, bądź na trwałe zostało wyeliminowanych na zawsze z czynnej walki. Najprawdopodobniej 2.052 oficerów poległo. 1.739 z nich było w ogóle oficerami liniowymi z rodowodem szczebla pododdziału. Około 4.125 odniosło trwałe rany bądź kontuzje. Jednak znów 3.511 między nimi posiadało tylko rodowód oficerów liniowych z pododdziałów czynnie uczestniczących w walkach. Konsekwencje są zatem więcej niż oczywiste.
Właściwie nie można do końca stwierdzić, że system kształcenia kadr WP zdał egzamin w praktycznych działaniach na frontowym polu walki, gdyż liczba strat z szeregów własnych pozostała wciąż dość znaczna. Wymusza to jakoby stwierdzenie, iż dopiero bezpośrednia „praktyka” na frontowej płaszczyźnie działania, tak naprawdę weryfikowała ostatecznie jakość, zasadność i przedmiotowość włożonego szkolenia zarówno teoretycznego, jak i wybitnie praktycznego.
Ponadto, z obecnej perspektywy, należy rozpatrzyć jeszcze jeden znaczący czynnik decydujący o wielkościach statystycznych wartości wówczas poległych. Na pewno nie bez znaczenia pozostaje wciąż tzw. cena krwi, którą Polacy wciąż musieli spłacić Sowietom, (za zbudowanie WP; za wyposażenie, umundurowanie, wyżywienie; za możność walczenia „u boku” Rosjan, wreszcie za wywalczenie naszej ojczyzny i jej wyzwolenie – a przy tym prawo np. do Ziem Odzyskanych – z obowiązkiem ostatecznego i całkowitego zapomnienia Kresów, bo one zawsze były przecież sowieckie…). Jak faktycznie funkcjonował i czy „zdał egzamin” system i wychowanie owego jakże specyficznego „awansu społecznego”, prezentowali we wszystkich powojennych latach jego oficerowie. Mieliśmy więc przykłady jaskrawe i mgliste, mniejsze i masowe, spokojne i prawie mordercze tamtego czasu. Czasu, gdzie mogli się zasłużyć wiernością w budowaniu „władzy ludowej” (każda taka budowa wymaga niestety ofiar… czasem nawet krwawych ?!), traktowaniu żołnierzy wyklętych oraz wszystkich wrogów narodu, kraju aż od kolebki po grób…. Czas ten trwał ze swoimi wzlotami i upadkami, aż do ostatecznego upadku systemu totalitarnego w roku 1989. Potem niestety, nowa władza, z szybkością większą niż myśl, „wietrzyła” i „odchudzała” cały ówczesny stan trwania, wprowadzając „nowe”, tylko i zdecydowanie nowe…. To zaklęte, a nawet czarodziejskie słowo warunkujące całą wielką zmianę pod hasłem „nowe”, wiązało się przede wszystkim z… ostatecznym i pospiesznym odesłaniem dotychczasowych małych i wielkich, zasłużonych i maluczkich, przeciętnych i wybitnych polskich oficerów systemu pro-sowieckiego na wielce zasłużoną bądź zupełnie nie, emeryturę. Musieli w krótkim czasie po prostu zniknąć z szeregów WP, najlepiej dla nich byłoby, gdyby…. Dzisiejsza nowa władza idzie nową zupełnie drogą, metodami, systemami językowymi, umiejętnościami…, by nie powiedzieć – dzisiaj się najzwyczajniej ich wstydzi chociażby… za imitację wyszkolenia, ideologię, sposoby postępowania…
Generalizując, ostatecznie można tę naprawdę trudną edukację wojskową zaliczyć tylko i wyłącznie dla na pewno tylko pewnej wybranej grupy. Tym bardziej, że obecne pole przyszłej walki ewentualnego wieku XXI, zmieniło praktycznie prawie wszystko. Począwszy od wprowadzenia i zastosowania broni o masowym rażeniu, poprzez nasycenie go najnowszymi środkami przenoszenia, łącznie z elektroniką i komputeryzacją wszystkich działań. Ponadto dąży się do zredukowano działania żołnierza w normalnym jego znaczeniu i „zastosowaniu”. Działania toczą wybitnie armie zawodowe, a tylko w ostateczności – mobilizacja „powszechnego poboru” bądź „Narodowe Siły Zbrojne”. Obecne pole działania taktycznego, to przede wszystkim precyzja i szybkostrzelność sprzętu, wraz ze zdolnością jego jak najszybszego przemieszczania na polu walki, przy maksymalnej jego zasłonie przed możliwością wykrycia – a więc ostatecznej likwidacji. Masowa robotyka współczesnego pola walki to nie etap ciekawych gier komputerowych, ale coraz bardziej realnej rzeczywistości. Obecne założenia taktyczno-operacyjne sugerują zdolność likwidowania „źródła śmierci” po pierwszym jego strzale, a właściwie na moment przed nim. Właściwie bezpośrednio po jego namierzeniu jako ewentualnego źródła zagrożenia dla wojsk własnych. Mało tego, obecny front to nie tylko ląd stały, ale równolegle przestrzenie akwenów wodnych i podwodnych, a także nieograniczone przestrzenie powietrzne, z wyjściem poza uznany „płaszcz” atmosfery do szeroko pojmowanego kosmosu włącznie. Tam najprawdopodobniej funkcjonuje również broń o niezupełnie znanym bliżej powszechnie zasięgu, polu i skutkach rażenia, jak chociażby – broń laserowa, chemiczna, biologiczna, termiczna… czy aby tylko taka?!?!?!?
Rola współczesnego żołnierza na polu walki, poza tradycyjnym, niemalże historycznie uwarunkowanym działaniem, gdyby sprzęt z nieokreślonych bliżej przyczyn masowo odmówił posłuszeństwa, to przede wszystkim, a nawet wyłącznie sprowadza go do roli: przewidywania, kierowania, namierzania współrzędnych dowodzenia oraz niszczenia mechanicznego, a może... zwykłego bądź nadzwyczajnego innego rycerza śmierci. Człowieka, robota, a może nawet modnego <<drona>>, który przejmie działania falowego rozkładu energii, zbiorowego oddziaływania na masy, lub jeszcze innego, bliżej wciąż nieznanego przeznaczenia obecnych rodzajów broni, jak i jej zastosowania...
Końcową dygresją, pozostaje wobec powyższego krzta świadomości podejmowanych wartości finansowych, jakie winno, a może musi ponosić e d u k a c j a dosłownie: wykształcenia każdego pojedynczego << specjalisty >>, bo przy obecnej armii zawodowej, tylko do takich się przecież sprowadzamy. Tak więc dla obrazowego przykładu, dzisiaj koszt jednego tylko samolotu bojowego przeciętnej klasy, to suma tylko w granicach około: 50…150 milionów złotych przecież… Można równie dobrze tę dygresję skierować w stronę przeciwległą do zupełnie normalnej, zamienić ją na fundamentalne, bo zasadnicze dla życia pytania w typie:
• Ile mieszkań, ulic, dróg można by oświetlić, ogrzać i zabezpieczyć energetycznie na ile setek tysięcy lat, gdyby zużyć do tego nagromadzony potencjał nuklearny tylko takich mocarstw jak USA i Rosji, „zatrudniając go” do pokojowej służby człowiekowi?
• Jakie rzesze ludzi i jak długo można by wyżywić, ubrać i zaopatrzyć, rozdzielając obecne „żelazne” zapasy żywnościowe, mundurowe i innego zaopatrzenia wszystkich armii świata?
• Ile i jakich chorób można by zlikwidować, a ile uniknąć, jeżeli zmieniłoby się tylko kod pracy laboratoriów wojskowych wszystkich armii świata, przestawiając je na pomoc, a nie na zabijanie człowieka?
• Ile w końcu kosztowałaby benzyna lub ropa, a może paliwo lotnicze, gdyby nagle przejść na system rozbrojenia całego świata, a powyższe materiały pędne wykorzystać dla życia cywilnego i pomocy potrzebującym?
• Ile….

Jeżeli interesuje Cię moje pisanie, szukaj pod moim nazwiskiem także na: SALON24, blog historyczny na portalu HISTORIA, Racjonalista…

LITERATURA:
• Adamek K., Kształcenie oficerów kwatermistrzostwa Wojska Polskiego, Warszawa-Poznań 1984.
• CAW, III-4-390, k. 6-9;
• CAW, III-239-92, k. 118
• CAW, III-368-735, k. 25 Wykaz kandydatów do szkół oficerskich znajdujących się na terenie ZSRR wg stanu 1.IX1944 r.
• CAW, III-368-741, k. 101, Wykaz liczby uczniów w poszczególnych szkołach oficerskich na terenie Polski i Rosji wg stanu na 8.XI 1944 r.
• CAW, III-368-744, k. 260 Wykaz liczby wybranych i skierowanych kandydatów do szkół oficerskich i specjalnych od 1.IV.1944 do końca marca 1945 r.
• CAW, III-412-194, k.215 Skład narodowościowy kadry oficerskiej Wojska Polskiego wg stanu na dzień 15.III.1945 Podział oficerów Wojska Polskiego wg rodzajów broni i służb
• CAW, III-413-1, k.103;
• CAW, III-413-2, k. 3-4, 7, Pismo dowódcy Centrum Wyszkolenia Oficerów WP gen. Półturzyckiego do gen. broni M. Żymierskiego z 16.12.1944 oraz załączony terminarz ukończenia szkół oficerskich WP
• CAW, III-413-7, k. 66;
• CAW, III-413-35, Program wyszkolenia podchorążych szkół oficerskich piechoty WP
• CAW, III-413-54, k. 27 Zestawienie ilościowe wykształconych oficerów do końca stycznia 1945 r.
• CAW, III-413-77, Program wyszkolenia w Centralnej Szkole Oficerów Polityczno-wychowawczych
• Erbiński J., Wyższa Szkoła Oficerska Wojsk Inżynieryjnych im. gen. Jakuba Jasińskiego 1944-1984, Warszawa 1986.
• Gęsek T., Hofman Z., pomoc ZSRR dla narodu polskiego w jego walce z Niemcami hitlerowskimi [w:] 20 lat ludowego Wojska Polskiego. II sesja naukowa poświęcona wojnie wyzwoleńczej narodu polskiego 1939-1945, Warszawa 1967.
• Głowacki A., Sowieci wobec Polaków na ziemiach wschodnich II Rzeczypospolitej 1939-1941, Łódź 1997.
• Grzelak Cz., Kresy w czerwieni: agresja Związku Sowieckiego na Polskę w 1939 roku, Warszawa 2001.
• Grzelak Cz, Wojenna edukacja kadr Wojska Polskiego na froncie wschodnim 1943-1945, Warszawa 2004.
• Matysiak A., Organizacja, szkolenie i wychowanie w 2 Dywizji Piechoty im. J.H.Dąbrowskiego w latach1943-1945, Biblioteka Naukowa Wojskowej Akademii Politycznej 1977 (maszynopis).
• Pobóg-Malinowski W., Najnowsza historia polityczna Polski, t. 1-3, Londyn 1960.
• Siemaszko Z., Jeńcy wojenni (ZSRR 1939-1941) [w:] „Zeszyty Historyczne”, zeszyt 82, Paryż 1987.
• Rutkowski S., Kształcenie oficerów ludowego Wojska Polskiego w okresie II wojny światowej. Maj 1943 – maj 1945, Warszawa 1981.
• Sobczak K., Lenino-Warszawa-Berlin: wojenne dzieje 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, Warszawa 1978.
• Ślusarczyk S., Polityka rządu gen. W.Sikorskiego wobec ZSRR, Warszawa 1985.
• Wielhorski W., Los Polaków w niewoli sowieckiej, Londyn 1956.
• Wieżbiański B., Polacy na świecie, Londyn 1946;
• „Wojskowy Przegląd Historyczny” Nr 12, rok 1981.
• „Zeszyty Historyczne”. Paryż 1987.