JustPaste.it

Czy warto nosić broń?

W Polsce zdobycie pozwolenia na broń wcale nie jest trudniejsze od zdobycia prawa jazdy. Czego nie mówi Ci policja o noszeniu broni? Czy warto być bezbronnym?

W Polsce zdobycie pozwolenia na broń wcale nie jest trudniejsze od zdobycia prawa jazdy. Czego nie mówi Ci policja o noszeniu broni? Czy warto być bezbronnym?

 

Czy wiesz, że w Polsce istnieje powszechny dostęp do broni palnej? Posiadanie broni nie jest powszechne, ale dostęp (czyli możliwość jej posiadania) jest powszechny. Oznacza to, że każdy dorosły człowiek (względnie zdrowy i niekarany) po spełnieniu odpowiednich kryteriów może ubiegać się o pozwolenie na broń i mieć pewność, że takie pozwolenie otrzyma. Problem tkwi jedynie w owych kryteriach, których spełnienie bywa czasochłonne i kosztowne. Sprawa wygląda bardzo podobnie, jak przy zdobywaniu prawa jazdy – bez wysiłku się nie obędzie, ale jest ono dostępne dla każdego.

W tym kontekście dość śmiesznie brzmią dyskusje nad wprowadzeniem w naszym kraju powszechnego dostępu do broni. Takowy już istnieje! Jedyny problem dotyczy uproszczenia procedury ubiegania się o pozwolenie. Faktycznie uporządkowanie przepisów z tym związanych jest konieczne, ponieważ obecne definicje prawne w tym zakresie wprowadzają dużo zamieszania.

Jeszcze śmieszniej brzmią wypowiedzi ludzi we wszelkiego rodzaju sondach ulicznych, którzy panicznie boją się wprowadzenia powszechnego dostępu do broni. Twierdzą oni, że ludzie wystrzelają się jak przysłowiowe kaczki, jeśli każdy człowiek będzie mógł kupić sobie broń. Czy nikt nie poinformował ich przed rozmową, że obecnie każdy człowiek, który chce i ma odrobinę samozaparcia, może w pełni legalnie posiadać broń?

W związku z tym dyskusje nad prawem do posiadania broni nie powinny skupiać się na problemie wprowadzania czegoś, co już istnieje, ale nad walką z piętrzącymi się formalnościami i opłatami, którymi obwarowane są dzisiaj procedury ubiegania się o pozwolenie na broń. Tymczasem w niniejszym artykule chciałbym zastanowić się nad samym sensem posiadania broni. Czy warto? Czy jest to potrzebne? A może jest konieczne? Zobaczmy.


Co lepiej chroni: broń, czy policja?

Wiele osób mówi: „Po co ci broń, jeśli masz policję?”. Odpowiem innym pytaniem: „Po co ci pasy bezpieczeństwa, kiedy masz w samochodzie hamulce?”.

Pozwolę sobie rozwinąć tę samochodową analogię. W motoryzacji wyróżniamy dwa rodzaje systemów bezpieczeństwa: czynny i bierny. Ten pierwszy ma za zadanie zapobiegać kolizjom drogowym. Zaliczamy do niego takie urządzenia, jak: hamulce, układ kierowniczy, światła itp. Musimy sobie jednak zadać pytanie, co się stanie, kiedy system bezpieczeństwa czynnego zawiedzie? Wówczas zaczynamy doceniać system bezpieczeństwa biernego, m.in.: pasy bezpieczeństwa, poduszki powietrzne… Obydwa systemy istnieją równolegle we wszystkich współczesnych samochodach.

Zastanówmy się teraz nad problemem rozbojów na ulicy lub w domu. Czy działalność policji możemy w tym kontekście zaliczyć do zapobiegania rozbojom, czy do interwencji w czasie niebezpiecznego zdarzenia? Dla ułatwienia dodam, że rozboje uliczne mogą trwać około 10 – 20 sekund. Jaka jest szansa, że w tym czasie przybiegnie nam z pomocą patrol policji? W ciągu tych kilkunastu sekund prędzej liczyłbym na pojawienie się Spidermana lub Batmana, albo w ostateczności dostawcy pizzy… ale nie policji – oni poruszają się zbyt wolno. Wbrew pozorom wcale nie jest to zarzut w odniesieniu do policji. Logiczne jest, że żaden patrol nie jest w stanie przyjechać, przybiec lub przyfrunąć w ciągu 10 sekund od zaistnienia niebezpiecznego zdarzenia. Ogólnie rzecz biorąc policja nie do tego służy. Jej podstawowym zadaniem jest działanie po zajściu zdarzenia, co ma na celu zapobiegać podobnym sytuacjom w przyszłości.

Faktem jest więc, że w czasie tych 10 – 20 sekund rozboju, kiedy ważą się losy naszego życia lub zdrowia, jesteśmy zdani sami na siebie. Nawet szacunek i zaufanie do działalności policji nie powinien zmniejszać obawy o to, co się stanie, kiedy zostaniemy napadnięci. W czasie rozboju będziemy tylko my i napastnik (lub napastnicy). A przebieg wydarzeń będzie zależał od tego, na ile rozwinięty będzie nasz „system bezpieczeństwa biernego”. Właśnie taka jest idea noszenia broni.

Niektórzy próbują zarzucać osobom noszącym broń, że wyłamują się one z porządku społecznego, że nie mają zaufania do władzy, ani do służb państwowych, że pistolet przy pasie jest ich wyrazem buntu i daje im poczucie niezależności lub wręcz wyższości… Nic podobnego! Noszenie broni zapełnia lukę, której nie mogą zapełnić żadne służby mundurowe. Broń osobista służy do zwiększenia bezpieczeństwa w razie rozboju.


Czy to się kalkuluje?

Skoro znamy już ogólną ideę, jaka przyświeca noszeniu broni, zastanówmy się, czy faktycznie to się opłaca. Innymi słowy: czy gra jest warta zachodu? Mógłbym w tym miejscu zanudzić Czytelników wyliczeniami z pogranicza rachunku prawdopodobieństwa i teorii systemów bezpieczeństwa, ale nie będę taki. Podam to na prostym przykładzie noszenia parasola.

Jakie czynniki bierzemy pod uwagę, podejmując decyzję, czy wziąć parasol ze sobą? Z pewnością zastanawiamy się, jaka jest szansa, że będzie padać. To jest ważna informacja, ale są też inne kwestie. Można wziąć pod uwagę fakt, jak bardzo zależy nam, żeby nie zmoknąć. Jeśli jest ciepło, a przy tym nie spodziewamy się danego dnia dalekich pieszych wędrówek, być może krótkie zmoknięcie wiele nam nie zaszkodzi. Z drugiej strony musimy określić, na ile uciążliwe będzie dla nas noszenie parasola przez cały dzień. Może już lepiej zmoknąć, niż trzymać go w ręce przez wiele godzin?

Spójrzmy w podobny sposób na kwestię noszenia broni. Jaka jest szansa, że zostaniemy napadnięci? Trudno byłoby to rozpatrywać w skali jednego dnia, ale zadajmy pytanie: jaka jest szansa napadu w czasie całego życia? Tego nie możemy zbagatelizować. Ważną kwestią jest też to, co się stanie, kiedy staniemy oko w oko z przestępcą – całkiem bezbronni, nie wyszkoleni do obrony, stanowiący „łatwą ofiarę”? To nie jest kwestia przemoczonego ubrania, które można wysuszyć, ale od tego zależy nasze życie, a być może również życie naszych bliskich. Czy łatwo jest powiedzieć: a co mi tam? Pozostaje ostatnia sprawa: na ile uciążliwe byłoby dla nas codzienne noszenie broni? Trzeba tutaj wziąć pod uwagę nie tylko sam koszt uzyskania pozwolenia i cenę broni. Warto zastanowić się, czy mamy ochotę całymi dniami trzymać gdzieś w okolicach pasa pistolet (może uwierać, choć istnieją też bardzo wygodne kabury). Do tego dochodzi koszt oraz poświęcony czas na szkolenia strzeleckie (bez doskonałych umiejętności noszenie broni mija się z celem). Do tego wszystkiego niektóre osoby mogą odczuwać dyskomfort psychiczny związany z bronią, albo poczucie dezaprobaty społecznej w kulturze, w której noszenie broni jest niezwykle rzadkie.

Być może ktoś spodziewał się, że w tym miejscu podam uniwersalne rozwiązanie problemu opłacalności noszenia broni, które będzie odpowiadało jednocześnie na dylematy wszystkich grup społecznych… Niestety, nie. Decyzję, czy warto nosić broń, każdy musi podjąć sam. Chciałbym jednak zauważyć, że głównym powodem, dla którego mało osób decyduje się na noszenie broni nie jest chęć zmierzenia się z bandytą w walce na gołe pięści, bez broni palnej. Powodem tym są liczne niewygody związane z uzyskaniem pozwolenia, ze szkoleniem się w zakresie obrony, albo z dezaprobatą społeczną dla tego typu praktyk. Właśnie te problemy można minimalizować poprzez modyfikację polskiej ustawy o broni i amunicji, poprzez popularyzację działalności strzelnic, a także poprzez tworzenie w społeczeństwie świadomości, czym jest idea noszenia broni.


Noszenie broni: norma czy wyuzdanie?

W Polsce niestety wciąż panuje powszechna opinia, że noszenie broni jest zarezerwowane wyłącznie dla służb mundurowych, a jeśli zwykły obywatel chciałby posiadać pistolet, to prawdopodobnie ma jakieś niecne zamiary. Większość ludzi dookoła jest całkiem bezbronna, i jeśli trafi się ktoś, kto ma broń i potrafi z niej korzystać, to budzi powszechną sensację. „Co on chce zrobić z tą bronią?” – myśli sobie kobieta, bo przywykła raczej do znieczulonego społeczeństwa, które ma zwyczaj nie reagować, kiedy ktoś kogoś napada. „Po co on nosi broń?” – myśli sobie mąż i ojciec rodziny, który nie jest realnie przygotowany do tego, żeby stanąć w obronie swoich najbliższych. „Ale fajny pistolet!” – mówi głośno dziecko, ale jego rodzice szybko tłumaczą mu, że noszenie broni jest niegodne…

Chwileczkę! Co jest niegodnego w umiejętności obrony siebie i innych? Czy życie ludzkie cenimy już tak nisko, że uważamy za niegodne jego obronę? Każdy, kto ma prawo do życia, ma też prawo do ochrony życia. Jakiejkolwiek dezaprobaty nie wyrażaliby ludzie w naszym społeczeństwie, to na nas spoczywa odpowiedzialność za zapewnienie ochrony sobie samemu oraz naszym najbliższym. Chęć stanięcia w obronie ukochanych osób nie wyraża się w pustych słowach: „będę was bronić”, ale w podjęciu działań – zdobycia umiejętności obrony. A jeśli nie będziemy w stanie obronić siebie lub pomóc innym, kiedy zostaną napadnięci w naszej obecności, to na naszym własnym sumieniu spocznie ciężar pytania: „Dlaczego nie kiwnąłem nawet palcem, żeby zawczasu zadbać o sposobność obrony?”. I nie przenośmy ciężaru tego pytania na policję, bo policja nie zjawi się w przeciągu 20 sekund napadu. Nie będzie tam patrolu, ale będziemy tam my – albo przygotowani, albo nie.

Jest jeszcze jedna, ważna kwestia, o której muszę wspomnieć: godność osobista ofiary napadu. Coraz częściej pojawiają się plakaty, ulotki lub inne środki informacyjne o tym, jak zachować się w przypadku rozboju. Wszystkie one doradzają zgodnym chórem, że najlepiej będzie, jak ofiara posłusznie odda napastnikowi wszystko, czego ten żąda. Podobno najlepiej jest nie przeciwstawiać się w żaden sposób rozwydrzonym bandytom i potulnie wykonywać ich polecenia… Najgorsze jest to, że społeczeństwo przywykło do takiego sposobu myślenia. Odparcie ataku wydaje się nie tylko w złym tonie, ale wręcz barbarzyńskie! Ofiara napadu miałaby skrupuły przed stawianiem oporu, czułaby się jak napastnik. Świat stanął na głowie!

W ten sposób nie tylko pozwalamy przestępcom na coraz większą zuchwałość, wyrażamy akceptację wobec ich agresji. W ten sposób systematycznie zabijamy ludzką godność. Gwałcicielowi nie chodzi o tani seks, ale o poczucie dominacji, radość z krzywdzenia niewinnego człowieka. Podobnie w rozbojach rzadko chodzi o same pieniądze. Bandyta ma potrzebę poniżenia bezbronnego człowieka, oglądanie strachu w oczach ofiary i czerpie przyjemność z wymuszania bezwarunkowego posłuszeństwa. Jak można w takiej sytuacji doradzać ludziom: „Twoja godność nic nie znaczy w obliczu napadu. Lepiej będzie, jak będziesz bezbronny, a w krytycznej sytuacji po prostu dasz napastnikowi, czego sobie życzy.”? Taki układ łamie podstawowe prawa człowieka. Każda osoba ma prawo bronić się w obliczu napadu, a żeby taka obrona była możliwa, ma prawo odpowiednio przygotować się do obrony.


A gdyby każdy nosił broń?

Wiele osób zadaje to pytanie. Jak wyglądałoby społeczeństwo, gdyby każdy dorosły człowiek, niekarany i zdrowy na umyśle, posiadał broń? Nie musimy zgadywać, bo istnieje wiele krajów, gdzie posiadanie broni jest bardzo powszechne. O dziwo ludzie nie strzelają do siebie, jak do kaczek. Paradoksalnie przestępczość w tych krajach jest niższa, a ludzie odznaczają się dużą odpowiedzialnością w sytuacjach ekstremalnych, kiedy użycie broni jest konieczne. Skąd to może wynikać? Czyżby tak działało zaufanie międzyludzkie? Nie, to nie możliwe! Przecież każdy wie, że w społeczeństwie najlepiej wymusza się posłuszeństwo poprzez sztywne nakazy, zakazy, groźby i regulacje ze strony władzy. Na czym więc polega paradoks bezpieczeństwa w krajach, gdzie niemal wszyscy mają broń?

Porównałbym to do zasady działania szczepionek. Kiedy zaszczepimy pojedynczą osobę, jej odporność na daną chorobę powinna wzrosnąć. Wciąż jednak istnieje szansa, że jej układ odpornościowy nie przezwycięży zarazków. O wiele skuteczniejsze będzie zaczepienie całego społeczeństwa. Wówczas możliwość rozwijania się zarazków jest mocno ograniczona i zachorowalność spada. Noszenie broni przez pojedynczą osobę zwiększa jej możliwości samoobrony, ale nie gwarantuje pełnego bezpieczeństwa. Kiedy jednak uda się wyposażyć w broń znaczącą część społeczeństwa, wówczas niewielu bandytów odważy się atakować. W Polsce, kiedy bandyta wyciąga broń, wie, że najprawdopodobniej jest jedyną osobą z bronią w całej okolicy. W krajach, w których posiadanie broni jest powszechne, bandyta wie, że jeśli wyciągnie broń, to wyciągnie ją również czterdzieści innych osób w jego otoczeniu. Przestępczość błyskawicznie spada.

Powstaje oczywiście pytanie, czy popularność broni wśród ludzi nie spowoduje przypadkiem łatwiejszego pozyskiwania broni przez bandytów. Statystyki pokazują jednak, że przytłaczająca większość rozbojów przy użyciu broni palnej nie jest wykonywana za pomocą legalnie posiadanej broni. Tak więc wszelkiego rodzaju regulacje prawne ograniczające dostęp do broni dla zwykłych, praworządnych obywateli, nie mają się nijak do posiadania broni przez przestępców. Jedyne, co można osiągnąć poprzez rozbrojenie społeczeństwa, to rozzuchwalenie bandytów, którzy będą jedynymi posiadaczami broni w wielu sytuacjach.

Chciałbym przez to powiedzieć, że ułatwienie dostępu do broni w Polsce jest nie tylko prawnym obowiązkiem władzy. Jest przede wszystkim realne i bezpieczne w przewidywanych skutkach. Nie musimy podchodzić do tej sprawy na zasadzie zła koniecznego, w stylu: ludziom wolno mieć broń, ale nie wiadomo, co z tego wyniknie. Wiadomo, co wyniknie – dokładnie to samo, co w innych krajach, w których ludzie z bronią są znacznie częstszym zjawiskiem. W praktyce zmiany są niewielkie, choć skłaniają się wyraźnie w kierunku spadku przestępczości. To wszystko! Ludzie nie zaczną się mordować, grozić sobie i napadać. Statystycznie odrobinę wzrośnie poczucie odpowiedzialności. Wystarczy spojrzeć na środowisko strzelców w Polsce zrzeszonych w różnych organizacjach, albo po prostu bywalców strzelnicy. Ich kultura, poszanowanie dla bezpieczeństwa i odpowiedzialność jest dobrym świadectwem, czego należy oczekiwać od ludzi z bronią.


Specyficzny sposób myślenia

Skoro tyle jest zalet posiadania broni, to powstaje logiczne pytanie, jak to możliwe, że jest ona tak mało popularna w Polsce? Trzeba wspomnieć, że Polska jest najbardziej rozbrojonym społeczeństwem Europy. Na 100 mieszkańców przypada tutaj statystycznie tylko 1,3 sztuk broni. Średnia ilość broni w Europie jest około 30-krotnie większa. Jest jej więcej nawet wśród najbliższych sąsiadów Polski… Krótko mówiąc: jesteśmy ewenementem!

W dużej mierze zjawisko rozbrojenia „zawdzięczamy” władzy socjalistycznej. Tam niedopuszczalne było, żeby ludność cywilna była uzbrojona. O dziwo ten zwyczaj przetrwał do naszych czasów tylko w Polsce. Nawet w Rosji jest obecnie około 7-krotnie więcej broni przypadającej na 100 obywateli. Obecne polskie prawo w zakresie dostępu do broni pozwala co prawda na jej posiadanie, ale droga do uzyskania odpowiedniego pozwolenia jest dość długa i uciążliwa (również finansowo). Myślę jednak, że głównym czynnikiem decydującym o rozbrojonym społeczeństwie jest sposób myślenia ludzi w Polsce. Ostatecznie wszyscy, którym zależy na pozwoleniu na broń, otrzymują je. Wymaga to mniej więcej tyle wysiłku, co uzyskanie prawa jazdy, a trzeba przyznać, że to ostatnie jest całkiem często spotykanie. Nic nie stoi więc na przeszkodzie, żeby podobnie powszechne było posiadanie broni. Podstawowy problem kryje się więc w głowie.

Przywykliśmy już do dbałości o stworzenie wokół siebie bezpiecznego otoczenia. Wszystkie urządzenia, z których korzystamy, są projektowane tak, żeby ich obsługa nie wymagała zbyt wiele myślenia. Specjalne systemy zabezpieczające mają gwarantować, że nic złego się nie stanie nawet przy nieodpowiedzialnym użytkowaniu. Nie chcę ganić takiego zwyczaju – po prostu stwierdzam, że przywiązywanie uwagi do tak pojmowanego bezpieczeństwa stało się w dzisiejszych czasach obligatoryjne. Wymagamy atestów bezpieczeństwa od wszystkich produktów. Jeździmy na rowerach w specjalnych kaskach. Samochód bez poduszek powietrznych jest traktowany jako niebezpieczny. Na ulicach zaroiło się od specjalnych słupków, barierek i tysięcy świecących znaków gwarantujących bezpieczne poruszanie się.

W tym kontekście pomysł posiadania broni, która może przecież wystrzelić, jest nie do zaakceptowania! Oczekujemy, żeby urządzenia „myślały” za nas, a jeśli pistolet wymaga szczególnej ostrożności, a wręcz biegłości w bezpiecznym użytkowaniu, jest to nieraz bariera nie do pokonania. Myślę, że właśnie w tym tkwi problem. Ludziom nie mieści się w głowie, że można posiadać tak niebezpieczne urządzenie, a przy tym posługiwać się nim w sposób bezpieczny. Ale w tym pędzie do dość specyficznego poczucia bezpieczeństwa bardzo łatwo potknąć się o znacznie większe zagrożenia. Unikając niebezpiecznych urządzeń, zwanych bronią, łatwo stać się bezbronną ofiarą dla bezwzględnego przestępcy.

Jest jeszcze jedna sprawa. Zapanowała moda na poprawność polityczną, daleko posuniętą dyplomację i stwarzanie pozorów, że lubimy wszystkich dookoła (choćby nie było to zgodne z prawdą). Nazywamy to postępem cywilizacyjnym, tworząc świat, w którym zamiast powiedzieć drugiemu człowiekowi, co naprawdę myślimy, uśmiechamy się tylko, po czym usuwamy go dyskretnie ze znajomych na Facebooku. W takim świecie posiadanie broni, z której w każdej chwili można by przecież strzelić, jest oznaką barbarzyństwa, a nie cywilizacji. Muszę więc zapytać, czy cywilizacją nazywamy stawanie się łatwą ofiarą? Czy cywilizowanym nazwiemy ciche przyzwolenie dla agresji przestępców? Owszem, kraj w którym przestępstwa byłyby tak rzadkie, że nie warto myśleć o broni – faktycznie byłoby cywilizowane. Ale w takich warunkach nie żyjemy. Żyjemy w świecie, gdzie rozboje zdarzają się na co dzień. Społeczeństwo, w którym życie, zdrowie i godność ludzką ceni się tak nisko, że zniechęca się do ich obrony – nie jest cywilizowane. Społeczeństwo, gdzie bandyta jest bezkarny w trakcie popełniania zbrodni – nie jest cywilizowane. Społeczeństwo, w którym osoba chcąca przygotować się na wypadek napadu, jest traktowana jak potencjalny przestępca – nie jest cywilizowane. Społeczeństwo, w którym zwyrodniali bandyci są uznawani za mniejsze niebezpieczeństwo, niż porządni obywatele, którzy chcą bronić swoich rodzin – nie jest cywilizowane…


Jak wyrobić sobie własne zdanie?

Zdaję sobie sprawę, że przedstawiłem w tym artykule sporo informacji, które mogą powodować ogólną dezorientację. Nie chciałbym, żeby ktokolwiek wierzył mi na słowo. Wolę, żeby każdy Czytelnik wyrobił sobie własne zdanie na temat broni. Jak? Nic prostszego! Idź na strzelnicę… Powiedz instruktorowi, że jesteś tam po raz pierwszy i chcesz zobaczyć, na czym polega obsługa broni. Zaobserwuj, ile uwagi zostanie Ci poświęcone, żeby zapewnić Ci bezpieczeństwo. Popatrz, z jaką starannością instruktor będzie uczył Cię zasad właściwego posługiwania się bronią. Poobserwuj też innych strzelców dookoła siebie, czy próbują szpanować tym, że trzymają w rękach broń (wielu z nich będzie trzymało własną broń, a nie klubową). Popatrz, czy zachowują się w sposób odpowiedzialny. Zauważ też, ile pracy wkładają w to, żeby nabrać wprawy w użytkowaniu broni palnej. Potem wróć do domu i spróbuj odpowiedzieć sobie na pytanie: „Czy dobrze byłoby widzieć więcej takich ludzi?”.