JustPaste.it

Lekcje Poszuna - rozmowa pierwsza

            Sen zabierał mnie w swoje własne przestrzenie coraz bardziej intensywnie. Trudno było mi pojąć, co się właściwie dzieje. Taka sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy. Nie tego oczekiwałem, nie na to byłem przygotowany. A może byłem, tylko nie w sposób świadomy? Rozum zawsze będzie się buntował przeciwko temu, czego jeszcze nie zna. A świat przecież jest o wiele bogatszy od sumy wariantów, które umysł jest w stanie przewidzieć.

            Były to przestrzenie, o których mądry Szekspir mówił, że nie śniły się filozofom. Ich opis czy jakakolwiek charakterystyka jest zwyczajnie niemożliwa, bez odwołania się do symboli i przybliżonych obrazów. Bo jak w istocie opisać miejsca, które nie rządzą się prawami opozycji; gdzie wszystko jest jednocześnie dobre i złe, piękne i brzydkie, ulotne i trwałe, skończone i nieskończone? Lecz nawet te terminy nie oddają istoty tej rzeczywistości, która w pewnym sensie wybrała mnie i którą wybrałem ja sam. Jedna cecha stygmatyzuje tę przestrzeń w sposób oczywisty: zachwycająca, wszystko obejmująca harmonia.

            ***

            Dawno mnie tutaj nie było. Witajcie! Zmiany, zmiany, zmiany w wiecznym trwaniu. Jak to robicie? U nas też następują zmiany, ale wieczność pozostaje poza horyzontem. Dlaczego u Was jest ona…jak to powiedzieć…komponentem fizycznej rzeczywistości?

- Ty nie dziw się niczemu. Raczej staraj się przyjąć to, co dla ciebie jest zdumiewające i tajemnicze, za niepowątpiewalną realność. A może inaczej – dziw się, ale do niczego nie podchodź sceptycznie. Taka postawa spowoduje, że wszystko to, co staje przed tobą i staje się twoim udziałem, po prostu zwyczajnie zniknie, a twoja dusza wymaże pamięć o tym doświadczeniu. Słowem, czy nasz świat stanie się także twoją rzeczywistością, zależy wyłącznie od ciebie.

- W jaki sposób mogę uczynić Wasz świat również swoim? Wiem już, czego robić nie powinienem. Ale w jaki sposób się zachować, jakie podjąć działania, jaką przyjąć postawę, by tego piękna, dobra i harmonii nie utracić?

- Wciąż pozostajesz w starych, ziemskich schematach myślenia. Tylko twój umysł pragnie zachować, zbędną tutaj, aktywność. Nic nie musisz robić, dosłownie nic, by tu z nami mieszkać i korzystać z bogactwa. Masz tylko być! Nic mniej i nic więcej – masz być! Jednak dla was nie jest to wcale takie proste. My to doskonale rozumiemy. Czyste trwanie jest dla was udręką, i dlatego zapominacie się i zapominacie o sobie w rozlicznych zajęciach, formach aktywności. Wszystko, byle tylko nie pozostać sam na sam z własna duszą i kontrolowanymi myślami. Albo gapicie się bezmyślnie w szkiełko telewizora. Żeby tylko oddalić od siebie upiora własnej tożsamości. Zauważ, w jaki sposób uzewnętrzniacie wasze lęki – boicie się wojny, terrorystów z bombami w centrach waszych miast, huraganów, powodzi, burz magnetycznych i chorób. Jednak czy zastanawiałeś się, że wszystkie wymienione przeze mnie obawy maja wspólne podłoże? To jest strach przed samym sobą. Wy nie kochacie siebie ani w rozumieniu związków pomiędzy sobą, ani w rozumieniu miłości własnej. Wy się siebie, w obu tych znaczeniach, boicie! Jeżeli chcecie się uratować jako ludzkość, musicie pozbyć się lęku. To podstawowy warunek!

- Musielibyśmy przeorientować całkowicie nasze rozumienie rzeczywistości. Dokonać głębokiej zmiany nie tylko w sferze zewnętrznej naszego świata, ale dokonać także rewolucji mentalnej.

- Dobre! Rewolucji mentalnej! Ale ok. Pomijając ekspresję werbalną, masz słuszność. Czy macie w zwyczaju mówić do siebie: kocham moje ciało, akceptuję siebie takim, jakim jestem i wdzięczny jestem Bogu za to, czym mnie obdarzył?

Cały czas otrzymujecie stamtąd siły, stamtąd sprawowana jest nad wami opieka, stamtąd pochodzą źródła waszych ludzkich inspiracji. Aż śmieszy, gdy patrzymy z zewnątrz na to, w jaki sposób myślicie i działacie. Sukcesy nie są wasze, i dzieła nie są wasze. Powinniście przestać postrzegać siebie jako istoty, które mogą władać czymkolwiek. Jak możecie zarządzać rzeczywistością, jeżeli nie potraficie nawet dobrze zarządzać sobą? Powiedz, gdzie tu logika? A przecież macie się za istoty logiczne!

            - Zbudowaliśmy cywilizację, nasza kultura duchowa też miała swoje szczytowe osiągnięcia, dysponujemy technologią pozwalającą na penetrację kosmosu – próbowałem się bronić, choć wiedziałem jak te wysiłki są nieudolne.

            - Ależ właśnie dlatego zainteresowaliśmy się wami. Staliście się dużym zagrożeniem, ale nie z powodu – pożal się – waszej technologii sprzed kilku tysięcy międzygalaktycznych wieków, ale dlatego, że wasze okrucieństwo, bezmyślność, egoizm, wrodzone naturze ludzkiej zło może wyrządzić nam (i nie tylko nam) niepowetowane szkody. Wciąż istnieje ryzyko zarażenia się moralnymi atawizmami, a my stanowczo sobie tego nie życzymy.

            - W jaki zatem sposób sobie z nami radzicie? Wszak dotąd, jak mi się zdaje, nie przybyliście do nas z nowym dekalogiem, nie podjęliście żadnej próby moralnej poprawy ludzkiej rasy, nie daliście nam instrumentów służących duchowemu rozwojowi. Jeżeli uważacie się za doskonalsze istoty od nas pod każdym względem, dlaczego nie prowadzicie nas drogą prawdziwego postępu?

            - A skąd wiesz? Spróbuj zastanowić się nad jedną tylko rzeczą! W 1945 dysponowaliście już bronią atomową i nawet jej użyliście. Potem tylko mnożyliście wasze arsenały. Czy sądzisz, że wasz popęd do zła i agresji nie spowodowałby, iż zabijalibyście się coraz bardziej nowoczesnymi bombami, aż do zagłady całej planety? Naprawdę jesteś aż tak naiwny? Nie otworzyliście waszych nuklearnych arsenałów, ponieważ my do tego nie dopuściliśmy. To my powstrzymujemy waszych przywódców.

            - Jak? – spytałem, mając wciąż nadzieję, że mam do czynienia z oniryczną iluzją.

            - Jak? Po co tobie ta wiedza? W końcowym efekcie chodzi przecież o to, byśmy byli skuteczni. A jak zdążyłeś się już przekonać – jesteśmy.

***

            Ta pierwsza dłuższa rozmowa zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Podjąłem dialog z istotą, która nie była człowiekiem i których żelaznych racji nie byłem w stanie obalić, choć przecież szczyciłem się tym, że zawsze potrafiłem zwyciężać w sporach o racje. Znajomość retoryki i erystyki pozwalała mi już na początku uzyskać przewagę i powiększać ją z każdą chwilą i każdym następnym argumentem. W rozmowie z Poszunem (tak kazał się nazywać) żadne chwyty retoryczne czy erystyczne nie wchodziły w grę. Czułem się tak, jakby Poszun znał dziesięć argumentów naprzód i na tej podstawie ustalał strategię. Rzecz w tym, że żadnej strategii nie było. On wcale nie chciał mnie do niczego przekonać. On tylko przedstawiał mi swoje racje i swój punkt widzenia.

 

 

 

Lekcja I – chcesz uratować planetę, rozpocznij od siebie

 

W pewnym momencie znaleźliśmy się w miejscu przypominającym nieco nasz ziemskie Karaiby. Wszystko dokoła pachniało, a specyficzna koniunkcja polegająca na tym, że trzy słońca zachodziły w jednym czasie w różnych punktach horyzontu, zapewniała nieziemskie efekty świetlne. Ptaki świergotały oszałamiająco, fale rozbijały się o skały zielonkawego koloru, a olbrzymie ważki wyczyniały na niebie liczne akrobacje. W ogóle, wszystko sprawiało wrażenie lekkości i szczęścia. Barwy, dźwięki, zapachy, smaki i faktura rzeczywistości spotykały się w jednym syntetycznym metabodźcu, który mocno i jednocześnie działał na ciało, duszę i umysł.

            - To miejsce, które posiada dla nas szczególne znaczenie – zaczął swoje opowiadanie Paszun.

            - To tu właśnie nastąpiło odrodzenie naszej kosmicznej rasy. I nie my odnaleźliśmy to miejsce, ale ono nas. Tu otrzymaliśmy pierwszą lekcję, która stała się początkiem odrodzenia. A też nie było z nami dobrze, podobnie jak teraz z wami. W jakiś obłąkańczy sposób niszczyliśmy naszą naturalną bazę, będącą warunkiem naszego istnienia w ogóle. Podobnie jak wy dzisiaj, zatruci żądzą posiadania, spychaliśmy w głąb niepamięci fakt mroźnego powiewu wiatru międzygalaktycznego, przed którym zabezpieczała ekosfera helowa. W najgorszym momencie wyglądała ona jak wasz ser szwajcarski. Używam porównania, które możesz zrozumieć, ponieważ wy dzisiaj znajdujecie się w takim kryzysowym momencie, nic nie robiąc z efektem cieplarnianym. Albo tylko udajecie, że coś z tym robicie. Tak jak my wcześniej, znajdujecie tysiące powodów, aby nie wierzyć, że setki katastrof naturalnych są konsekwencją tegoż efektu.

            - Nie będę zaprzeczał – odpowiedziałem. – Co możemy zrobić, by powstrzymać nadciągającą katastrofę?

            - Wszystko zależy od waszej determinacji, chęci uczenia się nowych rzeczy i zdolności do adaptacji do całkowicie odmiennych warunków. Musicie zrozumieć, że styl życia, który uznaliście za dobry dla was jest jednocześnie niekorzystny dla innych żywych stworzeń na planecie. Jak wy to mówicie?... Podcinacie gałąź, na której siedzicie. Wiesz, czego nauczyło nas to miejsce? Miłości, a…ona niczego nie niszczy, niczemu nie pozwala bezsensownie ginąć; równocześnie pozwala empatycznie wniknąć w duchowy wymiar istnienia każdej pojedynczej, żywej istoty. Jako ludzie jesteście jedną z niewielu ras, która musi przyjmować nauki dotyczące dobra i zła z zewnątrz. Otrzymaliście dekalog z jego najważniejszym zakazem: „Nie zabijaj”. Warunkiem waszego ocalenia, bo o to pytasz, jest zgodność myślenia i działania. W akt waszego stwarzania wkradła się jakaś skaza genetyczna, powodująca w efekcie wewnętrzne rozdarcie. To rodzaj fatalizmu, od którego nie potraficie się uwolnić.

            - Ale ta właśnie skaza, jak ją nazywasz – poczułem się w obowiązku bronić naszego gatunku – sprawia, że jesteśmy istotami wolnymi. Nie fatum, ale wolność wyróżnia nasz sposób istnienia. Dano nam, w tej chwili nieważne kto i nieważne jak, wolny wybór. Nazywasz to skazą, dla nas to jest wartość. Ziemscy filozofowie uczą, że wolność jest nam nie tylko dana, ale też za-dana. Jest zadaniem do wykonania w krótkim okresie życia. Jest w tym zapewne pewien rodzaj metafizycznego hazardu, bo człowiek może wybierać również zło, i często wybiera. Może jednak wolność warta jest tej ceny? Może my w tym momencie nie potrafimy jeszcze w pełni docenić tego daru? Tego nie wiem. Wiem jednak, że „skaza” wolności umożliwia nam rozwój, że dzięki niej jesteśmy w stanie pokonywać nasze ograniczenia, przekraczać granice własnej natury, a przede wszystkim tworzyć. Kreacja bez wolności byłaby niemożliwa.

            - Źle dobierasz, mój drogi, argumenty. Wolność w skali całego wszechświata nie jest wcale ewenementem, ale zwykłym porządkiem rzeczy. Zresztą, wy już prawie sto lat temu odkryliście coś, z czego nie potraficie jeszcze wyciągnąć konsekwencji. Odkryliście, trochę przez przypadek, „porządek” wymiarów zwiniętych. Nazywacie to fizyką kwantową. Wasi uczeni sformułowali zasadę nieoznaczoności (wielki szacunek), falę prawdopodobieństwa i superpozycję. Faktem jest jednak, że nie dojrzeliście do przyjęcia tej wiedzy. Wciąż patrzycie na świat, jakby miał on trzy wymiary przestrzenne, a czas płynął sobie niezależnie i tylko do przodu. Nie umiecie się wyrwać z tego przestarzałego, nawet dla was, paradygmatu myślenia i postrzegania. To, co niewidoczne, dla was nie istnieje…A przecież istnieje albo inaczej aspiruje do istnienia.

Mówisz o wolności, ale jednego nie rozumiesz w ogóle. Słuchaj uważnie, bo to jest najważniejsza treść pierwszej lekcji. Tak, wolność jest wielkim darem, lecz nie z powodu tych korzyści, o których mówiłeś przed momentem. Wolność jest największą tajemnicą, i jeśli pojmiecie jej głębię, zawróci wam się w głowie. To ty sam, aktem wyboru, decydujesz co jest, a czego nie ma. Rzeczywistości takiej, jak wy ją postrzegacie, nie ma. Iszczenie się rzeczy jest, jak wynika ze znaczenia samego wyrażenia, potencją a nie utrwalonym stanem. Fale prawdopodobieństwa iszczą się w cząstki materii tylko wówczas, kiedy stają się przedmiotem twoich myśli względnie, kiedy coś poddajesz obserwacji. W tym sensie każda inteligentna istota (nie tylko człowiek, jak zdążyłeś już zauważyć), tworzy własny, niepowtarzalny wszechświat. Bogactwo potencjalnych zasobów umożliwia tę rozrzutność. Zauważ, to jest właściwa kreacja wynikająca z wolności, nie ta, o której mówiłeś. Dla was kreacja oznacza pewien wyjątkowy modus bycia, dla nas powszechny porządek i oczywistość, której nie poddaje się ani filozoficznej, ani (broń Boże) teologicznej interpretacji. Z oceanu potencjalności, wybierasz to, czego potrzebujesz do budowy własnego wszechświata. Nie modlisz się o to, nie prosisz o to, ale wybierasz. Zwróć uwagę, jaka to istotna różnica. Ty budujesz własny wszechświat, a nie bezwzględne prawa w nim panujące determinują twoje własne istnienie.

I zdanie najważniejsze na koniec: jeżeli pojmiesz do końca, że twój wybór determinuje istnienie, wybierzesz miłość.

            - Sam akt wyboru wydaje się być sprawą oczywistą, ale w jaki sposób możemy nauczyć się wybierać dobrze? – zapytałem.

            - Żeby zmienić świat na taki, w którym będziesz bezpieczny i szczęśliwy, musisz zmienić najpierw siebie. Żadna inna kolejność nie wchodzi tu w grę…- Poszuna zadumał się nad czymś, spojrzał na błękitnozielonawe wody, pogrzebał stopą  w ciepłym piasku i palcem zaczął coś rysować.

            - Spójrz na to koło…Możesz być na zewnątrz niego albo w jego środku. Jak sądzisz, gdzie przyjdzie ci szybciej i skuteczniej dokonywać zmian? Pewnie, że ze środka. Pole koła to jednocześnie ty sam jak i twój świat. Tat Tvam Asi. Ty jesteś tym, to jest tobą. Rozdzielanie tego energetycznego pola jest jakimś, dla mnie niezrozumiałym, defektem waszego umysłu. Jeżeli pojmiesz, że każda negatywna myśl albo zła emocja łamie pole, wówczas na każdym kroku będziesz się tego wystrzegał. Odwrotnie, jeśli zrozumiesz, jak potężną energią jest miłość i jak korzystne zmiany wprowadza w pole, czyli po prostu twoje życie, nigdy nie zechcesz myśleć ani czuć inaczej.

            - Ale jak można kochać wszystkich? Możesz mi odpowiedzieć w jaki sposób wy sobie z tym poradziliście?

            - Mój drogi! Wiesz przecież, że miłość to nie tylko namiętność i pożądanie. Nie myl miłości z Erosem, a raczej nie utożsamiaj jej z nim. Nawet w twoim świecie funkcjonują takie dystynkcje. My tutaj rozumiemy miłość jako dobroć i życzliwy stosunek do wszystkiego, co istnieje. Bo niszczyć to, co na zewnątrz mnie, oznacza niszczyć siebie. Macie w swojej literaturze bohaterów, których nazywacie buntownikami metafizycznymi. To ludzie, którym ubzdurało się walczyć z Bogiem w imię mniej lub bardziej wyimaginowanych celów. Na przykład przekonani byli, że walczą z Najwyższym w imię miłości do człowieka. Zrozum! Nie ma tu żadnej logiki. Ktoś taki staje się buntownikiem dlatego, że nie potrafi zaakceptować własnego istnienia; ktoś, kto czuje do siebie niechęć lub odrazę i przenosi te emocje na obiekty zewnętrzne. Zauważyłeś, że wszyscy najwięksi wasi rewolucjoniści byli wyjątkowo szpetni fizycznie? Moralnie też, ale przede wszystkim byli oni brzydcy, mieli jakieś jawne lub ukryte defekty cielesne. Jeżeli przyjrzysz się uważnie Stalinowi i Hitlerowi, zrozumiesz, co mam na myśli.

            Jeżeli ktoś nie kocha siebie względnie nie odczuwa do siebie szacunku (co zresztą jest tym samym), ten nie będzie kochał innych, nie będzie kochał także Boga. Społeczny albo metafizyczny bunt jest, w związku z tym, świadectwem odrazy do własnego ciała, umysłu i duszy. Tu mała dygresja. My także na przestrzeni wielu tysiącleci uczyliśmy się od was, a mówiąc ściślej od waszych największych mędrców. Jeden z nich Emmanuel Swedenborg pisał: „Jaki jesteś, tak i widzisz”. Żaden organizm nie będzie w stanie przeciwstawić się najsilniejszemu z instynktów, tzn. instynktowi przetrwania. Zatem wrogość do siebie musi zostać przeniesiona, wrogów trzeba szukać w świecie. Wasi politycy bardzo nie lubią samych siebie, stąd tyle jest wrogości pomiędzy nimi.

            „Jaki jesteś, tak i widzisz”. Bardzo to mądre, bo w istocie sposób percepcji uwarunkowany jest od tego, co znajduje się w tobie.

            Dlatego tak ważnym jest, by szukać w sobie miłości. To nie jest, jak mogło by się tobie wydawać, żadna metafora – „miłość przemienia świat”. Przemienia naprawdę, dokonuje w nim bardzo głębokich transformacji, o czym wiedzą doskonale wszyscy, którzy kochają prawdziwie. Największa tajemnica miłości polega na tym, że zmienia ona jednocześnie jej podmiot i obiekt.

Idź teraz i pomedytuj na temat naszej pierwszej rozmowy.

Licencja: Creative Commons - użycie niekomercyjne - na tych samych warunkach