JustPaste.it

Firmy farmaceutyczne ujawniły komu i za co płaciły.

 Kwoty dla lekarzy idą w miliony złotych

Fot. Pixabay.com/Domena publiczna

To pierwszy taki przypadek w Polsce. Nazwiska, kwoty, adresy - firmy farmaceutyczne zaczęły publikować dane o tym, którym lekarzom płaciły za prowadzenie wykładów, wyjazdy czy szkolenia. W raportach koncerny podają też, do jakich szpitali i innych ośrodków zdrowia trafiało od nich wsparcie finansowe. Na przykład tylko firma Roche przekazała w 2015 r. lekarzom aż 15 mln zł, a placówkom zdrowotnym 30 mln zł. Łącznie na wykładach lekarze zarobili w zeszłym roku przynajmniej 41 mln zł - wynika z raportu.

Publikacja danych to efekt podpisania przez farmaceutyczne koncerny kodeksu dobrych praktyk zwanego Kodeksem Przejrzystości. Obecnie program wprowadziło kilkadziesiąt firm w Polsce, w tym światowi giganci: Pfizer, Bayer, GlaxoSmithKline (GSK) czy Roche. Wśród nich nie ma rodzimych przedsiębiorstw takich jak Polpharma czy Aflofarm.

Na czym opierał się Kodeks? Koncerny, wysyłając jakiegokolwiek lekarza na szkolenie, musiały prosić o podpisanie zgody na wykorzystanie jego danych. Raporty publikowane są na stronach internetowych poszczególnych firm farmaceutycznych. Można w nich znaleźć nazwiska lekarzy, miejsce pracy oraz dokładne kwoty związane z darowiznami, opłatami za udział w konferencjach oraz kosztami zakwaterowania i podróży, które pokrywały koncerny. Jeśli lekarz sam dawał wykład, w raportach podawano kwotę honorarium. W tych kwotach są nawet rozliczone napiwki, jakie boyom hotelowym zostawiali lekarze.

 

 

 

Dzięki temu wiadomo, że np. doktor z Gdańska otrzymał nieco ponad 30 tys. złotych od firmy Pfizer za wykłady, a pani doktor ze Zgorzelca została wysłana na szkolenie o wartości ok. 3,4 tys. zł przez firmę Eli Lilly. W sumie w ten sposób upubliczniono dane kilku tysięcy lekarzy.

Temat szkoleń czy wykładów opłacanych lekarzom przez koncerny od dawna budził społeczne kontrowersje.

- Trzeba pokazywać przejrzystość tego biznesu, jego transparentność. To, że nie mamy nic do ukrycia. Przecież recepty finansowane są za pieniądze podatników. Powinniśmy więc wiedzieć, jakie kwoty trafiają do lekarzy. Trzeba też pamiętać, że finansowanie wyjazdów, szkoleń czy wykładów przez firmy farmaceutyczne zwiększa wiedzę lekarzy. To tylko przyczynia się do rozwoju medycyny - wyjaśnia Marzena Smolińska ze związku firm farmaceutycznych Infarma, który opracował Kodeks Przejrzystości.

Jak tłumaczy, w porozumieniu nie uczestniczą polskie firmy, bo te jej zdaniem sprzedają tylko leki generyczne. Nasze przedsiębiorstwa także jednak mają szykować podobne zestawienia.

Raporty nie są pełne. Lekarze w większości przypadków nie podpisywali bowiem zgody na upublicznienie swoich danych. Z raportu Infarmy wynika, że zgodziło się na to jedynie 22 proc. z nich. Związek przekonuje, że to i tak bardzo duży udział jak na pierwszy rok publikacji raportu.

Średnia kwota, jaką dostał pracownik służby zdrowia wyniosła w ub. r. 2772 zł. W przypadku organizacji ochrony zdrowia (np. szpitali) na ujawnienie danych zgodziło się 70 proc. placówek (średnie wsparcie wyniosło 32,5 tys. zł).

Łącznie tylko w zeszłym roku 32 firmy, które wdrożyły Kodeks Przejrzystości, przekazały do służby zdrowia 623 mln zł, z czego 395 mln zł przeznaczono na działalność badawczo-rozwojową. Reszta to finansowanie lekarzy, farmaceutów czy ośrodków zdrowia. 66 mln zł lekarze i farmaceuci dostali na opłacenie szkoleń i wyjazdów, a 41 mln zł zarobili na prowadzeniu wykładów.

f890d3600838b60cc3686fc8ae2639c6.jpg

Jak tłumaczy Smolińska, w sumie w 33 krajach w Europie zostały lub w najbliższym czasie zostaną opublikowane podobne zestawienie. W niektórych są one nawet wymagane przez prawo. Tak jest np. w Danii czy we Francji.

- W USA obowiązuje regulacja prawna zwana Sunshine Act, która sprawia, że lekarz musi ujawniać nawet to, że zje z przedstawicielem medyczny obiad, o ile kosztował on więcej niż 20 dolarów - dodaje.

Część firm zdecydowało się jednak już wcześniej zrezygnować z finansowania lekarzy. Jak mówi money.pl Karolina Bielawska z GSK, od 2014 roku jej firma nie dotuje ani wykładów, ani wyjazdów na wykłady.

- Zaprzestaliśmy angażowania lekarzy w działania promocyjne. Jedynie w niewielkiej skali zatrudniamy ich do wydawania ekspertyz - stwierdza.

Z raportu GSK wynika, że w zeszłym roku w ten sposób skorzystano z pomocy 14 osób, 13 zdecydowało się ujawnić swoje dane. Także suma wynagrodzeń dla lekarzy, w porównaniu z innymi firmami, jest niewielka - 31,6 tys. zł.

Jednocześnie jednak koncern cały czas współpracuje z placówkami zdrowotnymi i innymi firmami z branży. 78 instytucjom przekazał środki w wysokości prawie 5,3 mln zł. I tak na przykład prywatny szpital Europejskie Centrum Zdrowia Otwock dostał 451 tys. zł, Interdyscyplinarna Akademia Medycyny Praktyczne Krzysztof Bakalarski, która organizuje szkolenia dla lekarzy 184 tys. zł, a Medycyna Praktyczna Szkolenia S.C z Krakowa 250 tys. zł.

Podobne lub wyższe sumy przekazują też inne koncerny. Na przykład Roche przekazał Wielkopolskiemu Centrum Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie kwotę ponad 1 mln zł, a Szpitalowi Uniwersyteckiemu z Krakowa ponad 1,5 mln zł. W sumie od tej firmy na konta placówek służby zdrowia, wydawnictw, firm szkoleniowych trafiło 30 mln zł. Kolejne 15 mln zł to koszty poniesione na wydatki dla samych tylko lekarzy.

Lekarze chcą jeszcze więcej danych

- Cieszymy się, że firmy farmaceutyczne chcą być transparentne. Musimy jednak zwrócić uwagę, że jest to jawność tylko częściowa. Kodeks jest niepełny i budzi nasze zastrzeżenia. Potrzebna jest pełna publikacja zawierająca dane dotyczące wszystkich uczestników systemu farmaceutycznego, w tym przedstawicieli handlowych i innych pracowników medycznych. Poza tym w tym zestawieniu nie ma wszystkich firm farmaceutycznych. To tylko wycinek rynku - komentuje dane dr Maciej Hamankiewicz, szef Naczelnej Izby Lekarskiej.

Jego zdaniem w obecnej formie dane mogą zostać odebrane przez ludzi jako coś, co negatywnie odbije się na opinii o lekarzach. Pytany o to, jak to możliwe, że tylko jedna firma potrafi przekazać lekarzom kilkanaście milionów złotych, stwierdza, że jego też to dziwi.

- Problem w tym, że informacja jest niepełna. Nie wiemy za co dokładnie dana osoba dostała pieniądze. A to może budzić dziwne podejrzenia, że ktoś pojechał do spa, a nie na ważną dla lekarza konferencję medyczną. Kolejny raz sprawia to więc wrażenie, jakby zawód lekarza był szczególnie dotknięty korupcją - tłumaczy.

Według Hamankiewicza, upublicznienie danych sprawi tylko, że zawód lekarza będzie jeszcze gorzej postrzegany niż dotychczas. A jego zdaniem wina leży także po stronie producentów leków.

- Chcę zwrócić uwagę, że ujawnione tu kwoty to tylko procent tego co zarabiają koncerny farmaceutyczne. Te sumy mogą szokować mnie czy pana, ale w skali biznesu farmaceutycznego to ułamek - dodaje.

 

Autor: money.pl