JustPaste.it

Świat według Beti …

MALARKO MALARKO ZOSTAŃ PISARKĄ,A TY PISARKO ZOSTAŃ MALARKĄ!

MALARKO MALARKO ZOSTAŃ PISARKĄ,A TY PISARKO ZOSTAŃ MALARKĄ!

 

To opowieść o kobiecie niezwykłej. Kobiecie dojrzalej, doświadczonej, wyzwolonej, zakochanej w życiu, jakie prowadzi.

Beti, bo tak karze na siebie mówić, to osoba niezwykle energetyczna. Pełna życia i zakręconych pomysłów na każdy dzien. Zwykle nie ma czasu, jest wiecznie czymś zajęta. Spotkać ją na mieście czy zastać pod telefonem jest naprawdę bardzo trudno. Ciągle zabiegana, gdzieś w rozjazdach.

Wiedziałam, że jej ego zostanie bardziej dowartościowane, gdy zorientuje się, że ktoś nowy chce docenić i zachwalić talent, jaki posiada od dziecka.

Jak każda kobieta lubuje się w pochlebstwach na swój temat, komplementach i miłych słówkach. Czyżby stuprocentowa niewiasta? Zdecydowanie TAK.

Niestety długo musiałam czekać, aż znajdzie dla mnie trochę czasu. Nie potrzebowałam wiele, wiedziałam już, o co pytać. Przyznam szczerze, że z każdą zwłoką, traciłam nadzieję na zaistnienie w ogóle tego spotkania. Dzięki temu dowiedziałam się jak bardzo specyficzną grupą są właśnie artyści. To też w jakiś sposób ubogaciło moje zdanie o nich.

Jednak wrodzona intuicja kazała mi czekać. Więc czekałam na jej „TAK”.

Parę słów o artystce ode mnie… Kocha zwierzęta, a w szczególności psy. Jest ich wielką fanką. W swoim życiu posiadała ich wiele. Przeróżne, duże, małe, kundelki czy rasowe. Dla niej nie ma to znaczenia. Uwielbia je wszystkie. Można powiedzieć, że towarzyszą jej nierozłącznie.

Zanim zaczęła się rozmowa, musiałam zdobyć kilka podstawowych informacji dotyczących takich dziedzin jak malarstwo, czy joga. Beata to bardzo ambitna, współczesna kobieta. Na pewno brak kompetencji w kwestii malarstwa nie pozostawiłaby bez echa.

O tym dowiedziałam się od Cukiereczka. A o tym, kim dokładnie jest Cukiereczek – wyjaśnię w odpowiednim czasie.

- Uważaj na to, w jaki sposób zadajesz Beacie pytanie – usłyszałam od jej narzeczonego.

Przecież to Artystka! Wrażliwa dusza, inny świat. Aby do tego światopoglądu dotrzeć, naprawdę trzeba się postarać. Być, po części, chociaż, zachwyconym jej artystyczno -romantycznym wizerunkiem. Docenić jej niewątpliwy talent. Tego oczekuje każdy malarz czy plastyk. Choć na chwile musze przybrać „maskę” typowego konesera sztuki wielkiej. Albo tylko pobudzić drzemiącą we mnie skrycie dusze wrażliwca. Kto wie…

Musiałam udowodnić, że nie jestem laikiem w dziedzinie hight art.’u. Tylko po to, aby opowiedziała mi coś, czego nigdzie nie mogłabym poczytać. Fascynujące i intrygujące już na samą myśl.

Z drugiej strony, wcale nie będzie to łatwym zadaniem. W myśl zasady, im trudniej tym lepiej.

Więc do dzieła…

Wreszcie się spotykamy, niespodziewanie wcześnie rano, w jakże słoneczny, acz chłodny jeszcze dzień.

- Cudownie wyglądasz! Bycie już dyplomowanym magistrem służy Ci, widzę – od razu zabiera głos zaraz po serdecznym powitaniu, Beti.

Zawsze mówiła dużo, w sposób niezwykle żywy, często mocno gestykulując. Również mimika twarzy wyrażała nieomal każdą emocje czy zaangażowanie. Miała w zwyczaju mówić więcej ode mnie, co naprawdę rzadko się zdarza. Ale taka lekka przewaga również może przynieść korzyści w uaktywnieniu się zdolności słuchania. Bo takową też posiadam.

- Tak, to całkiem przyjemny stan rzeczy. Ale nie spotkałyśmy się tu po to, aby rozmawiać o moich osiągnięciach. Lecz o Twoich pasjach, marzeniach i celach – grzecznie i dyskretnie próbuje przejąć kontrolę nad moja rozmówczynią,

Beata milknie na chwile. Pewnie zbiera myśli i zaraz rzuci tym swoim wcale niecodziennym potokiem słów.

- Niedawno wróciłam z wystawy w Niemczech. Całkiem spore przedsięwzięcie artystyczno-towarzyskie – przerywa cisze swoim świergotliwym głosem Beti. - Byłaś kiedyś na jakiejś profesjonalnej wystawie malarstwa czy rzeźby? – zagaduje mnie nagle.

Niestety zaprzeczam z ciężkim sercem. Nigdy nie spotkała mnie taka okazja.

 - Dobrze, jeśli będę coś organizować w Trójmieście, to dostaniesz specjalne zaproszenie. Przyjdziesz?! – pyta.

- Tak, bardzo chętnie – odpowiadam z uśmiechem.

Widać, że malarstwo to jej wielka pasja. Czuje się dzięki niemu spełnioną kobietą, bo bycie artystką malarką przynosi jej same profity. I to różnego typu. Sama malarstwo tłumaczy jako jedną z ważniejszych gałęzi sztuk plastycznych. Zaraz obok rzeźby i grafiki oczywiście! Dzieła zwykle są dwuwymiarowe lub dwuwymiarowe z elementami przestrzennymi. Twórczość malarska podlega zasadom właściwym dla danego okresu. Poszukiwanie odmiennych form wyrazu przyczynia się jednak do kształtowania nowych oryginalnych kierunków i niezwykłej różnorodności dzieł malarskich.

Rozmowa toczy się praktycznie sama.  Tylko czasami nakierowuje ją na odpowiednie tory. Obawy, które się pojawiały się na samym początku, potwierdziły się jedynie połowicznie. Dobre i to, że nie pojawiają się nowe perturbacje. Moja rola ogranicza się tu tylko do bycia uważnym słuchaczem. Takim, co potrafi nawet interpretować ciszę zapadającą wokół.

Dalej z jej wywodu wynika, że ta dziedzina posługuję się środkami plastycznego wyrazu. Wymienia miedzy innymi barwną plamę czy linię, którą umieszcza się na płótnie lub innym podłożu.

- Jako podłoże stosuje się na przykład, zamiennie, papier, deskę czy mur dla graffiti – rozprawia, chcąc przekazać kilka istotnych podstaw, utalentowana, młoda malarka.

- Beatko, a jakimi środkami Ty się posługujesz? – dopytuje z zaciekawieniem o szczegóły.

- Ja lubuję się w malarstwie sztalugowym. A głównym motywem są akty, abstrakcje, martwa natura oraz nokturn – wylicza całkiem spory łańcuszek. Jednak wcale na tym nie kończy. – Tworze przede wszystkim akwarelą, assamblage’m i enkaustyką – podaje specjalistyczne terminy Beata, wciągnięta w tematykę z wypiekami na twarzy jak dziecko sięgające po swoje ulubione przytulanki.

W czasach liceum Beata zauważyła, że ma lekką kredkę. Dopiero potem zamieniła kredki na pędzle, farby i sztalugi. W pracowni, która została zaadoptowana z pokoju, stoją różnej wielkości sztalugi. Płótna wiszą wszędzie, niektóre są umieszczane w specjalnych tubach.

 

Podczas dalszej rozmowy przechodzimy przez wszelkie możliwe typy malarstwa. I tak na przykład:

 

  • Nokturn to obraz przestawiający scenę nocną. Zwłaszcza w przyrodzie. Daje to możliwości do zastosowania nowatorskich rozwiązań świetlnych. Jak również trudną sztukę  opanowania koloru, gdyż w ciemnościach łatwo staje się on nieczytelny.

 

  • Assamblage w sztuce – taką nazwę nosi kompozycja z przedmiotów gotowych, trójwymiarowa odmiana kolażu. W dosłownym tłumaczeniu oznacza gromadzenie, zbieranie, zbiór.

 

  • Natomiast malarstwo abstrakcyjne daje szerokie możliwości zabawy formą i kolorem w sposób swobodny. W przeciwieństwie do malarstwa figuratywnego.

 

  • O martwej naturze najprawdopodobniej wiemy najwięcej, oczywiście jako ci, którzy nie obracają się w kręgach sztuki wysokiej. To gatunek artystyczny obejmujący kompozycje, zwykle malarskie składające się ze stosunkowo niewielkich, nieruchomych, zwykle nieożywionych przedmiotów, dobranych ze względów kompozycyjno-estetycznych.

 

- Ten, kto pozuje do aktu nie krępuje się Twej obecności? – pytam

- Wiesz, akt jest aktem. Bywają skrajne przypadki, że maluje się z pamięci. Ale w mojej profesji jest niedopuszczalne. Więc, ja i ten, kto pozuje, obydwoje wiemy, na czym polega akt. Jesteśmy profesjonalni.

 

  • Okazuje się, że do aktu też trzeba się przygotować. Trzeba mieć odpowiednio ukształtowane, a wręcz doskonale wyrzeźbione ciało. Tak, aby było ono piękne, wzniosłe, ale bez podtekstu seksualnego. Jest jednym z najważniejszych tematów malarskich i fotograficznych w dziejach sztuki, oraz podstawowym tematem rzeźby

 

- Uwieczniasz najczęściej akty męskie czy żeńskie? – pytam, obawiając się z lekka jej reakcji.

- Agnieszko, o co Ty mnie, w tym momencie, pytasz?!  - zaczyna chichotać Beti.

- Beatko, przecież nie zapytałam o to, kto Ci pozuje – dzielnie bronie swego pytania.

- Oj, Aguś! Zadajesz rzadko spotykane pytania! – strofuje mnie w zartach moja artystka.

- Wiem, wiem. Może mam zalążki, aby w przyszłości stać się drugą Moniką Olejnik – obie zaczynamy się głośno śmiać.

 

Obie pijemy już drugą herbatkę z cytrynką. Ja z cukrem, ona bez. Sielankę przerywa śmieszny dźwięk jej telefonu. Przeprasza na chwile. Odbiera. Z jej słów wynika, że to ktoś bliski.

- To mój narzeczony – mówi rozradowana.

To doskonała okazja, aby zmienić kurs naszej rozmowy – pomyślałam.

- Mogę o coś jeszcze zapytać? – nieśmiało przerywam chwilową ciszę.

- Jasne, ale po Twoich pytaniach lekka obawa mnie ogarnia – żartuje Beata, którą w ogóle nie niecierpliwią moje różne zapytania.

Jednak ryzykuje …

- Czy życiowy partner musi, a może łagodniej powinien podzielać Twoje zamiłowania artystyczne? – zadaje to pytanie, nad którym najdłużej się zastanawiałam.

- Spróbowałby nie!!! – odgraża się z istną sobie pozytywną energią. Mój „Cukiereczek” to słodki, inteligentny facet. Kocha mnie bez pamięci. Ja go zresztą też bardzo kocham. Wspiera mnie w trudnych chwilach. Jest tolerancyjny i całkowicie odporny na moje humorki – wylicza Beti z wypiekami na twarzy.

- Miewasz złe chwile? Nie wierzę! – komentuje jej słowa.

Opowiadała, że zdarzają się dołki. A to z powodu niepowodzeń, braku weny itd. Czasem tydzień siedzi w domu, szlochając w poduszkę. To się potwierdza.

- Mimo tego, że mieszkam na jednym piętrze z Beatą, to bywają okresy, że w ogóle jej nie widuje – przyznaje mi sąsiadka Beti, pani Maria. – czasem po prostu pukam i pytam, czy wszystko w porządku – kontynuuje dalej.

To od pani Marii dowiedziałam się, że Beti to specyficzna osoba, którą aby lepiej poznać, potrzebne jest duże zaangażowanie i sporo czasu. Tak, wiem coś o tym. Beatę znam już kilka ładnych lat. Co nie oznacza, że wszystko było bez problemów. Znalazłyśmy dość szybko wspólną płaszczyznę porozumienie.

A teraz powracam do narzeczonego mojej bohaterki. „Cukiereczek” to z wykształcenia inżynier, pasjonat szybkich samochodów. A co ciekawe, śpiewa w zespole rockowym. Beata poznała „Cukiereczka” na warsztatach jogi ponad dwa lata temu. Oczarował ją swoim gentelmeńskim podejściem do kobiet. Takich mężczyzn już się nie spotyka! Spotykali się po jodze na kawie. Coś zaiskrzyło. I tak jest do dnia dzisiejszego.

 

- Beatko, skąd taka umiejętność rozciągania czasu? Przecież masz tyle zajęć – mówię.

- Wiele spokoju duchowego dała mi właśnie Joga – tłumaczy. – To jest powściągnięcie zjawisk świadomości. Wtedy widz utrzymuje się w swojej właściwej naturze – kończy wyjaśniać kobieta z iskierkami w oczach.

 

  • Joga klasyczna jest nauką o wyzwoleniu. Nie zajmuje się problemami filozoficznymi, lecz wskazuje drogę do doskonałości. Dalej idąc, tam, gdzie kończy się sankhja, zaczyna się joga. Zajmuje się związkami między ciałem, umysłem, świadomością i duchem. Mówi, że ciało i umysł są ze sobą połączone i wzajemnie na siebie oddziałują. Stan umysłu wpływa na stan ciała i ma w nim swoje odzwierciedlenie. Jednocześnie stan ciała wpływa na stan umysłu. Nie można bezpośrednio wpływać na umysł, ale można wpływać nań pośrednio, poprzez praktykowanie asan, pranajam i medytacji. Jeżeli problem umysłu jest w ciele odzwierciedlony np. pod postacią skurczu (np. pod kolanem), to przepracowując ten problem pracujemy również m.in. nad problemem naszego umysłu i duszy.

 

Jak widać, joga to wyższa szkoła wtajemniczenia. Otwiera umysł i poprawia kontakt „sam na sam”.

Następnego dnia wykonałam telefon do Pana N., aby mu podziękować za cenne uwagi.

-Polecam się na przyszłość – słyszę w słuchawce. – Wiesz, ostatnio o niczym innym nie rozmawiamy jak tylko o waszym spotkaniu. To ja powinienem podziękować Tobie – przyznaje pan N.

 

 

Moja bohaterka jest przykładem kobiety współczesnej. Młoda, zdolna, piękna, utalentowana. A dodatkowo szczęśliwa oraz spełniająca się w tym, co robi. Co dało to spotkanie? Mnie pozwoliło to rozwinąć swoje umiejętności słuchania. A tym samym wyłapywanie najcenniejszych „perełek”. Beacie to spotkanie przyniosło wiele ciepłych wspomnień i miłych chwil.

Oby życie pisało więcej takich historii. Aż chce się w nich uczestniczyć.

 

 

Malarkę stale ciągnie do płótna.

Choć wiara w jej talent nigdy nie była zgubna!

Maluje o każdej porze, nawet z rana.

Bo taka jest, dzięki temu, roześmiana!

A gdy rozstaje się z pędzlem na chwile.

Życie wtedy wcale nie upływa jej milej.