JustPaste.it

Tolerancja w dzisiejszym wydaniu

Zawsze uważałam siebie za osobę tolerancyjną. Jak każdy zresztą. Bo gdybyście zapytali kogokolwiek o tę kwestię nikt nie powie „nie sorry, nie jestem tolerancyjny”.  Każdy z nas chce postrzegać siebie pozytywnie, a tolerancja jest jedną z tych cech, które są bardzo mile widziane przez innych. Czy aby na pewno?

Tolerowanie nie ma nic wspólnego z akceptacją czy zrozumieniem.

Nie ma też nic wspólnego z uczciwością. Tolerowanie zachowań niepożądanych, prowadzi do ich eskalacji, a nie wygaszenia. Przypatrzmy się coraz częstszym karygodnym zachowaniom dzieci.

Jak często widzimy sytuację, gdy malec krzyczy na rodziców, tupie, nierzadko podnosi rękę?

Mam okazję doświadczać tego na co dzień. Obserwuję wtedy reakcję dorosłej osoby i… oczom i uszom nie wierzę. Najczęściej wygląda ona jak ta  z kawału: „kochanie nie kop, bo się zgrzejesz”. I z roku na rok jest coraz gorzej. Znam dzieci i wiem, że ich napady są niekiedy trudne do wyciszenia, ale potrzebna jest stanowcza postawa wyrażająca dezaprobatę. A  coraz częściej mam wrażenie, że rodzice się dzieci…boją!

Zauważyłam, że panuje niepisana zasada, żeby nie zwracać rodzicom dzieci uwagi, a już na pewno nie małym tyranom.

Nawet w restauracji w godzinach wieczornych, kiedy chcesz odpocząć po ciężkim dniu, możesz trafić na dzikie wrzaski i szaloną gonitwę pomiędzy stolikami.

Bo przecież dzieci muszą się gdzieś wyszumieć. I jedynym skutecznym sposobem zapanowania nad, wybaczcie wyrażenie, dziczą, jest tablet czy  komórka. Gdzie to wszystko zmierza?

Niestety, nie jestem tolerancyjna. Nie toleruję dzisiejszego „chowania” dzieci. Ci mali ludzie zasługują na wskazywanie prawidłowych postaw.

Zasługują aby ich uczyć, życia w społeczeństwie. To nieprawda, że z tego „wyrosną”.

Nie tolerujmy tego, dla dobra nas wszystkich. A zwłaszcza, dla dzieci, które nie będą miały łatwego życia.